Iiik! Ale mnie to zajarało, serio. Świetnie mi się czytało i serdecznie dziękuję za życzenia i prezent, to jest cudowne <3 Bardzo sprawnie połączyłaś ze sobą te dwa życzenia. W ogóle wydaje mi się, że ten fik jest bardziej archiwistyczny niż poprzedni - ale może tylko wydaje? Bardzo sprytnym zagraniem było dodanie do tego Alarica, bo on zapewnia nam spojrzenie z zewnątrz i dystans, którego Salvatore'om wiecznie brakuje
( ... )
Damon spędził na lekturze kilka godzin, a rano był tak pijany, że zamiast podrzucić dziennik z powrotem do szuflady, schował go w szafce na buty.
Oj, widzę to. Masz rację z tym Damonem, który ciągle pojawia się gdzieś pijany. To faktycznie dzieje się samoistnie.
- Masz świadomość, że jeśli chociaż kawałek upadnie ci na dokumenty, to będzie doskonałą pożywką dla bakterii? - Mam - odparł Damon między jednym kęsem waty cukrowej a drugim. - I pogrążam się w żalu. Serio.LOL, na pewno. Zdecydowanie zgadzam się z wizją jedzenia jako sposobu dla skonsumowania świata. W ogóle musi być jakieś połączenie pomiędzy krwią a zwykłym jedzeniem i dobrze, że tutaj je zrobiono, jedzenie jest przecież bardzo fizjologiczne, bardzo zmysłowe, to się świetnie zgadza. Akurat prędzej widziałabym Salvatore'ów jedzących po restauracjach wszędzie (toelement mojego kanonu), ale z czasem z pewnością wzięli się za swoje gary, choćby z czystej nudy. Nie dziwię się. JA TEŻ BYM JADŁA NON STOP
( ... )
Mamy w te Święta prawdziwy festiwal wzajemnego czochrania się po plecach ;).
Też mam wrażenie, że ten fik jest bardziej archiwistyczny niż poprzednie, zresztą w pewnym momencie musiałam prosić normalnych ludzi, żeby sprawdzili, czy to jest, wiesz, zrozumiałe dla normalnych ludzi. Ale czym byłby Alaric bez geek-outów?
Odkryłam jakiś czas temu, że najtrudniej jest napisać tak, żeby nie było wprost, a żeby czytelnik wiedział, o co chodzi i odebrał to tak jak ja - to chyba największa sztuka i dlatego tak się teraz męczymy. Na szczęście jest plon tej męki: te teksty są niejednoznaczne, wielowarstwowe, bez wyraźnych początków, końców i kulminacji. Bardzo postmodernistycznie. I jak w życiu.
Też się z tym borykam. Tym bardziej, że to nie jest nauka ścisła, nie da się raz na zawsze wyćwiczyć, jak zachować ten balans dobrze, dla każdego tekstu trzeba od zera i na oślep wyczuwać, jak to zrobić.
Do rzeczy. Podoba mi się, jak te nasze fiki się zazębiają i cieszę się, że wykorzystałaś ten motyw z Paryżem i matką Salvatore'ów. Obie sięgnęłyśmy
( ... )
Lexi musiała być - po pierwsze przez to, że ona uosabia głód życia i potrafi rozruszać Stefana, po drugie dlatego, że Stefanowi nie przeszkadzają u niej rzeczy, które u Damona jednoznacznie potępia.
Mhm, z tym masz rację i fajnie, że to pokazałaś. Ja to chyba zrobiłam bardzien intuicyjnie, na zasadzie: "potrzebujemy, żeby ze Stefanem ktoś był. Kto był koleżanką Stefana? Lexi!" i już ;)
Masz rację, Stefan jest sentymentalny, ale ma też swoje sposoby na zachowywanie przeszłości; nie przyszłoby mi do głowy, że potrzebowałby do tego Alarica, więc to ciekawe.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to widać. Dla mnie właśnie lata dwudzieste są tym momentem, kiedy Salvatore'owie zaczęli czuć się obco, na zewnątrz świata, IWŚ zmiotła z powierzchni ziemi to, co znali, i w Europie najbardziej się czuje ten szok powojenny.
Noooooo, to mi się tak zajebiście skojarzyło z "The Sun Also Rises" Hemingwaya. O, Hemingway, który wystąpil w moim pierwszym fiku do tego fandomu, właśnie powrócił bumerangiem :D
Bardzo się cieszę, że trafiłam z prezentem
( ... )
Ojej, jak mi się to podoba :) Masz bardzo ładny styl, taki estetyczny - nie umiem tego inaczej nazwać, przyjemnie się czyta. I te niedopowiedzenia, zabawa narracją i pozostałe zabiegi (jak chociażby niewielkie zapożyczenia z versu Nilc) wszystko się ze sobą splata i tworzy jedną całość. Naprawdę Ci się to udało. :)
W dodatku widać, że to Twój fik. Jest archiwistyczny i historyczny, ale wszystko podane jest w bardzo przystępny sposób.
Historia braci Salvatore w zasadzie nigdy nie miała formy klasycznej opowieści. Opierała się na niedoprecyzowanych rolach, rozmytych granicach, przeinaczonych toposach, nierozstrzygniętych sporach, niejasnych deklaracjach oraz - w dużej mierze - na przypływach i odpływach. Nie miała nawet początku ani końca, nie mogła mieć, skoro z jednej strony zawsze wiedzieli o sobie za dużo, z drugiej nigdy tak naprawdę nie zamknęli żadnej sprawy
( ... )
Zupełnie jak fikaton, gwiazdka, czy inne wyzwania multifandomowe xD
LOL, na to nie wpadłam XDDDDDD.
Cieszę się, że wyszło przystępnie, bo zwykle jednak rozmawiam na takie historyczno-archiwistyczne tematy z ludźmi ze studiów i jak potem przychodzi do pisania fików, to się stresuję, że na pewno mówię slangiem albo skrótami myślowymi. A skoro jest zrozumiale i jeszcze estetycznie, to sama radość :).
Wiesz, ja jestem w klasie z rozszerzoną historią, może to ma tu trochę do rzeczy w kwestii obycia ze slangiem, ale tak czy siak - masz bardzo ładny styl pisania :)
O rany :DDD Bardzo mi się podobało! Widać, że bardzo długo siedziałaś nad tym fikiem, bo jest strasznie dopracowany, no i widać też, że uwielbiasz pisać o Paryżu, braciach i Alaricu... Pewnie dostawałaś ekstazy nad niektórymi fragmentami, co? ;))) Wszystko świetnie się zazębia i w ogóle widać, że fik ten tworzy taką spójną całość... Strasznie podoba mi się ten Alaric, grzebiący w przeszłości i orientujący się nagle, że nie grzebie tylko w życiu jakichś anonimowych, nieznanych osób, ale dwóch facetów, z którymi ma na codzień do czynienia... Sceny z Paryża, stara kamienica, Lexie i bracia grający sobie non stop na nerwach - fantastycznie to napisałaś, serio. No i te flashbacki przeplatające się z tym, co dzieje się teraz. Uderzająca jest też konkluzja - że role muszą być obsadzone i że bracia muszą stanowić swoje przeciwieństwa, nie może być tak, że obaj są źli jednocześnie (prawda?), że obaj są też sentymentalni (chociaż przecież na swój sposób są - patrz: Stefan i zdjęcie matki i pamiętnik, patrz: Damon i jego skrzyneczka z pamiątkami
( ... )
Comments 13
Reply
Reply
Reply
Reply
Reply
Oj, widzę to. Masz rację z tym Damonem, który ciągle pojawia się gdzieś pijany. To faktycznie dzieje się samoistnie.
- Masz świadomość, że jeśli chociaż kawałek upadnie ci na dokumenty, to będzie doskonałą pożywką dla bakterii?
- Mam - odparł Damon między jednym kęsem waty cukrowej a drugim. - I pogrążam się w żalu. Serio.LOL, na pewno. Zdecydowanie zgadzam się z wizją jedzenia jako sposobu dla skonsumowania świata. W ogóle musi być jakieś połączenie pomiędzy krwią a zwykłym jedzeniem i dobrze, że tutaj je zrobiono, jedzenie jest przecież bardzo fizjologiczne, bardzo zmysłowe, to się świetnie zgadza. Akurat prędzej widziałabym Salvatore'ów jedzących po restauracjach wszędzie (toelement mojego kanonu), ale z czasem z pewnością wzięli się za swoje gary, choćby z czystej nudy. Nie dziwię się. JA TEŻ BYM JADŁA NON STOP ( ... )
Reply
Też mam wrażenie, że ten fik jest bardziej archiwistyczny niż poprzednie, zresztą w pewnym momencie musiałam prosić normalnych ludzi, żeby sprawdzili, czy to jest, wiesz, zrozumiałe dla normalnych ludzi. Ale czym byłby Alaric bez geek-outów?
Odkryłam jakiś czas temu, że najtrudniej jest napisać tak, żeby nie było wprost, a żeby czytelnik wiedział, o co chodzi i odebrał to tak jak ja - to chyba największa sztuka i dlatego tak się teraz męczymy. Na szczęście jest plon tej męki: te teksty są niejednoznaczne, wielowarstwowe, bez wyraźnych początków, końców i kulminacji. Bardzo postmodernistycznie. I jak w życiu.
Też się z tym borykam. Tym bardziej, że to nie jest nauka ścisła, nie da się raz na zawsze wyćwiczyć, jak zachować ten balans dobrze, dla każdego tekstu trzeba od zera i na oślep wyczuwać, jak to zrobić.
Do rzeczy. Podoba mi się, jak te nasze fiki się zazębiają i cieszę się, że wykorzystałaś ten motyw z Paryżem i matką Salvatore'ów. Obie sięgnęłyśmy ( ... )
Reply
Mhm, z tym masz rację i fajnie, że to pokazałaś. Ja to chyba zrobiłam bardzien intuicyjnie, na zasadzie: "potrzebujemy, żeby ze Stefanem ktoś był. Kto był koleżanką Stefana? Lexi!" i już ;)
Masz rację, Stefan jest sentymentalny, ale ma też swoje sposoby na zachowywanie przeszłości; nie przyszłoby mi do głowy, że potrzebowałby do tego Alarica, więc to ciekawe.
Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to widać. Dla mnie właśnie lata dwudzieste są tym momentem, kiedy Salvatore'owie zaczęli czuć się obco, na zewnątrz świata, IWŚ zmiotła z powierzchni ziemi to, co znali, i w Europie najbardziej się czuje ten szok powojenny.
Noooooo, to mi się tak zajebiście skojarzyło z "The Sun Also Rises" Hemingwaya. O, Hemingway, który wystąpil w moim pierwszym fiku do tego fandomu, właśnie powrócił bumerangiem :D
Bardzo się cieszę, że trafiłam z prezentem ( ... )
Reply
Masz bardzo ładny styl, taki estetyczny - nie umiem tego inaczej nazwać, przyjemnie się czyta. I te niedopowiedzenia, zabawa narracją i pozostałe zabiegi (jak chociażby niewielkie zapożyczenia z versu Nilc) wszystko się ze sobą splata i tworzy jedną całość. Naprawdę Ci się to udało. :)
W dodatku widać, że to Twój fik. Jest archiwistyczny i historyczny, ale wszystko podane jest w bardzo przystępny sposób.
Historia braci Salvatore w zasadzie nigdy nie miała formy klasycznej opowieści. Opierała się na niedoprecyzowanych rolach, rozmytych granicach, przeinaczonych toposach, nierozstrzygniętych sporach, niejasnych deklaracjach oraz - w dużej mierze - na przypływach i odpływach. Nie miała nawet początku ani końca, nie mogła mieć, skoro z jednej strony zawsze wiedzieli o sobie za dużo, z drugiej nigdy tak naprawdę nie zamknęli żadnej sprawy ( ... )
Reply
LOL, na to nie wpadłam XDDDDDD.
Cieszę się, że wyszło przystępnie, bo zwykle jednak rozmawiam na takie historyczno-archiwistyczne tematy z ludźmi ze studiów i jak potem przychodzi do pisania fików, to się stresuję, że na pewno mówię slangiem albo skrótami myślowymi. A skoro jest zrozumiale i jeszcze estetycznie, to sama radość :).
Bardzo dziękuję za komentarz!
Reply
Reply
Reply
Leave a comment