fikaton 12, dzień 4: ziemska jesień #4

Apr 17, 2012 23:56

Nadganiam pociąg.

autorka: le_mru
fandom: Mass Effect
spoilery: potężne do zakończenia serii (finał ME3)
prompt: z Batalisty
ilość słów: 934
postaci: femshep & entourage + Joker i specjalistka Traynor
ostrzeżenia: [tak, to jest AU]wypieram ostatnie 5-10 minut, ustalmy, że wszystko skończyło się w momencie, kiedy Shepard i Anderson siedzieli razem na Cytadeli, tylko że jej udało się wpisać kod Żniwiarzy do konsoli Tygla... taką wersję wydarzeń podaje akzseinga. Przekaźniki masy funkcjonują w najlepsze - turianie nie będą musieli żywić się Colą i batonikami!
notka odautorska: Joker pojawi się niedługo we własnej postaci. "Frędzla" wymyśliły mlekopijca i pellamerethiel, reszta to inwencja własna. Mail Jokera zaczerpnięty także z ich fazy.

Część 1. Część 2. Część 3.


4.

Obudziła się ze snu, po którym zostało tylko niewyraźne widmo twarzy Samanthy Traynor. Kłuło ją w boku i gdyby wierzyła w takie rzeczy, mogłaby uznać, że to serce, a tak była pewna, że to płuco.

Biedna Traynor. Shepard, nie dość, że myślała o niej zawsze po nazwisku, to jeszcze najwyraźniej wykorzystała przewagę stopnia i biedną specjalistkę, która niepoprawnie wierzyła, że Shepard byłaby w stanie złożyć broń. Shepard przez moment - bardzo krótko, bardzo zwodniczy, narkotyczny wręcz przez swoją niemożliwość - sama w to wierzyła. Potem poszła na mostek, Joker jej zasalutował i odkryła, że nic z tego nie będzie. Wtedy oczekiwała zresztą, że zginie, a to daje poczucie pewnej bezkarności.

Popołudniu, powodowana coraz gorszymi wyrzutami sumienia, wysmażyła do niej jakąś żałosną wiadomość - chociaż tyle się Traynor należało - ale jeszcze nie dostała na nią odpowiedzi. Traynor, wybitna inżynier, z pewnością tkwiła w robocie po uszy.

W sumie warto by sprawdzić. Otworzyła pocztę. W odebranych było wprawdzie coś nowego, ale nie była to odpowiedź Traynor.

Nadawca: J. /illbeinmycockpit@extramail.alli/
Temat: jacie
Co tam słychać, Lola? Pisałem do was wcześniej ale chyba nic nie dotarło. Długo było gówno na łączach. To znaczy nie było łączy, potem było gówno. Dajcie znać jeśli dostaniecie tę wiadomość. Doktor E. was pozdrawia a Królowa N. bardzo za wami tęskni. Mam nadzieję że wkrótce wrócicie do zdrowia, klepania najemników i robienia porządku z różnymi starymi pierdołami bo to doprawdy jest nie(wiary)godne. Jeśli mogę cokolwiek zdziałać proszę dać znać.

J.

PS Wiadomość że jesteście wciąż wśród żywych to była Gwiazdka, urodziny i promocja w Amazonie zarazem.

Prychnęła ze śmiechu - wiadomość była jak haust świeżego powietrza. Przez chwilę leżała po ciemku w ciepłej aureoli blasku omniklucza, przebiegając wzrokiem poszczególne frazy. "Doktor E." to niewątpliwie "doktor Eva", czyli EDI, a "Królowa N."? Pewnie Normandia… Joker personifikował swój statek w najlepszej tradycji marynarki. I jeszcze ten prywatny adres - wyglądało na to, że wiedział, w jakiej sytuacji znajduje się Shepard.

Nadawca: Hope Shepard /hshep@alliance.gov/
Temat: re: jacie
Tylko nie Lola, proszę. Bardzo dziękuję za wiadomość. Jestem w doborowym towarzystwie Króla Siłowni, Estebana, Frędzla i Jagódki. Wszyscy tęsknimy za Królową i chcielibyśmy się z nią spotkać. Bardzo proszę dbać o wszystkie jej skarby i czekać.

Nie mogła wymyślić nic więcej, więc postanowiła zakończyć i wysłała. Ta krótka, głupawa wiadomość od Jokera bardzo podniosła ją na duchu, podekscytowała nawet, co ostatnio było rzadkie. Od ocknięcia się na stole zabiegowym pod skalpelem doktor Chakwas niewiele ją ekscytowało, a jeszcze mniej poprawiało humor. Skutek uboczny śmierci. Chyba.

Usiadła ostrożnie i poruszała swoimi nowymi nogami. Na łydkach miała brzydkie placki bezwłosej, przeszczepionej skóry. Traynor mogłaby się jej teraz przestraszyć, chociaż przynajmniej nie straciła włosów na głowie jak Vega, obecnie przypominający napakowaną zapałkę.

Za oknem wstawał już dzień, taki sobie, szarawy, pewnie chłodny. W zasięgu wzroku nie było żadnych śladów wojny, no, może prócz promów Przymierza, które zarejestrowała ze świeżym zainteresowaniem. Kręcili się przy nich jacyś ludzie z armii, bardzo młodzi. W armii było nagle dużo bardzo młodych ludzi.

Popatrzyła na Garrusa. Nie wiedziała, jak oddycha z twarzą wciśniętą w łóżko, ale najwyraźniej jakoś mu się to udawało.

- Garrus - szepnęła konspiracyjnie. - Garrus!

- Hmm? - Poderwał się od razu. - Shepard?

- Wynosimy się stąd.

- Ale co, teraz?

- Nie, ale wkrótce.

- Dobrze mi to słyszeć, Shepard.

Pokiwała głową. Czasami naprawdę miała ochotę, żeby ktoś podecydował wreszcie za nią - a najlepszym kandydatem na to był Garrus - ale obarczanie go jej ciężarami byłoby niesprawiedliwe i niewłaściwe. Akceptowanie jej decyzji i planów bez zająknięcia musiało być czasem wystarczająco trudne.

- Na co patrzysz? - zapytał po chwili.

- Na to i owo. - Głupio by było jej odpowiedzieć "na świat". Zresztą patrzyła tylko na niewielki jego wycinek, niespecjalnie, na dodatek, ważny. Ciekawe, ile takich nieruszonych, zachowanych, zwykłych miejsc było na Ziemi, czy nawet dalej - na Tuchance albo Palavenie. - Musimy wrócić do domu.

- Do domu?

- Nie chcesz jechać na Palaven? Zobaczyć, co i jak? Pomóc rodzinie?

- Pewnie - mruknął bez przekonania, opierając się na łokciu. - Ale to chyba nie teraz?

- Masz rację. - Założyła ręce na piersi. - Wszystko po kolei.

Po kolacji i wieczornej siłowni zebrali się w świetlicy przy stole do pokera. Shepard usiłowała dyskretnie przekazać swój plan, a Vega dla niepoznaki robił szum.

- Esteban! Jak się czujesz w swojej duchowej ojczyźnie? Czy śpiewają do ciebie duchy przodków?

- Moja rodzina jest z Chicago! - oburzał się Cortez. - A tutaj nawet nie mówią po hiszpańsku!

- To drobiazg.

- …kopie zapasowe na statku - tłumaczyła Shepard. - Mam dosyć czekania z założonymi rękami, aż znowu wsadzą mnie do brygu.

- Ale winny się tłumaczy - wytknęła Liara, nieświadomie pokazując wszystkim swoje karty. Była genialnym archeologiem, ale absolutnie nie potrafiła grać. - Czy to nie będzie podejrzane? Poza tym nie narobisz sobie przyjaciół porywaniem…

- Ćśś - syknął Garrus.

- Nie mam żadnych przyjaciół oprócz was - mruknęła Shepard. - Pomyśl, Liaro, że tu faktycznie jest moja wielka odpowiedzialność. Jeśli zaleją nas kroganie, bo ja dałam wyleczyć genofagium, wszyscy będą chcieli ze mnie drzeć skórę pasami. Już nie mówię o Rannochu…

Vega nagle zamilkł, komicznie osłupiały, jakby pierwszy raz tak naprawdę dotarła do niego powaga sytuacji.

- Robiłaś, co musiałaś - powiedziała pojednawczo Liara.

- Tak, ale to nic nie zmienia. Zrobiłam. Ale nie możemy być jak owce prowadzone na rzeź.

- Ja rozumiem. - Liara dotknęła jej nadgarstka.

- Cieszę się. - Shepard poklepała jej dłoń, a wtedy jej omni-klucz zabłysł ikoną nowej wiadomości.

Nadawca: J. /illbeinmycockpit@extramail.alli/
Temat: Re: Re: jacie

Dobre wieści! Niedługo do was zawitamy. Ze wzruszenia aż ulała mi się łezka. Proszę pozdrowić Jagódkę, Frędzla, Króla Siłowni i Estebana niekoniecznie w tej kolejności. Grzejemy silniki. Uwaga! zostawimy uchylony lufcik jakby co ;)

J.

PS Mam nadzieję że was dobrze karmią bo nas okropnie.

Shepard wiedziała, że kiedyś te głupawe ksywki wymyślone przy stole pokerowym na coś się przydadzą.

koniec części czwartej

fandom: mass effect, autor: le_mru, fikaton 12, fikaton 12: dzień czwarty

Previous post Next post
Up