Niezbyt często zdarza mi się taka większa faza. Często trafiam na coś, oglądam, lubię, ale w końcu zapominam. Tylko w niektórych przypadkach pogrążam się w dużym stopniu. Tak było z Bleachem, częściowo z D.Gray-manem, Rebornem, Prince of Tennis. Niedawno zaś przydarzył mi się Kamen Rider. Wcześniej wspominałam o Kivie z Setomaru, owszem, ale ta
(
Read more... )