Mar 15, 2009 20:00
Jak dobrze, że od jutra będę już mogła wychodzić z domu. Nie jestem zdrowsza, tak właściwie, ale myślę, że gdybym musiała jeszcze więcej czasu spędzić zamknięta w czterech ścianach, to prawdopodobnie podupadłabym też na zdrowiu psychicznym. Czego jak czego, ale ograniczenia swobody nie potrafię znieść.
Głupie meme radościowe nauczyło mnie częstego pisania i teraz znów spamuję, chociaż miałam zrobić sobie przerwę. Niemniej, potrzebuję tej notki do poukładania swoich opinii o dramach, które ostatnio oglądałam. Mniej lub bardziej po kolei:
Mei-chan no Shitsuji - o bardzo bogatych i rozpuszczonych panienkach i ich przystojnych lokajach. Oczywiście żeby było bardziej kliszowo, główna bohaterka musiała być dziewczyną, która dotąd prowadziła zwyczajne, proste życie, które niespodziewanie uległo wielkim zmianom. Trafiła więc do tej zalatującej tandetą szkoły i dostała swojego przystojniaka, który miał jej służyć. Ha, żeby on tylko przystojny był... Ale nie, musiał oczywiście okazać się najwyższej klasy lokajem, na którego miała ochotę każda uczennica tej szkoły.
Szkoda tylko, że ów lokaj, Rihito, odgrywany przez niezwykle przystojnego Hiro Mizushimę, utracił wszelkie ślady charakteru, gdy się zakochał. Nie wiem, jakim cudem mogłam w ogóle na początku porównywać go do Tendou. Ten gość to taka bezbarwna męska Mary Sue, niech go drzwi ścisną.
Co mogę powiedzieć o panience, której służy? Hmm, aktorka od Mei jest bardzo ładna, szkoda tylko, że obcięła włosy. Sama postać ma charakter, jest dosyć silna, ale też wiele traci w kontaktach z Rihito, który czyni ją taką typową dziewczynę z mang shoujo (co nie jest dziwne, bo właśnie na takiej mandze opiera się scenariusz tej dramy).
Oczywiście żaden romans nie mógłby się dobrze rozwinąć bez Tego Trzeciego: w tym przypadku dostajemy Kento, młodszego brata Rihito. Młodszego i jednocześnie lepszego. Jako lokaj, Kento jest partaczem (ale można to zrzucić na brak doświadczenia i chęci), nadrabia za to tym, czego brakuje starszemu z braci Shibata: mocno nakreślonym charakterem. Wiecie czemu lubię Takeru Satou? Bo jest cholernie dobrym aktorem. To młody chłopak, ma dopiero 20 lat, ale nie brakuje mu talentu, który potrafi przetworzyć na udaną rolę. Nie wygląda w tej dramie zbyt atrakcyjnie (te włosy i mimika twarzy, ech), ale wolę go sto razy bardziej, niż urodziwego ale niestety tylko przeciętnego Hiro. Może po prostu panu Mizushimie nie służył ten konkretny serial, nie wiem.
Dodatkowo, bardzo spodobała mi się aktorka grająca Lucię. Jej uroda kojarzyła mi się trochę z kobietami z Bollywood. Miała też piękne stroje i naprawdę wyglądała jak prawdziwa dama.
Ending jest cholernie uzależniający ^^
Samurai Sentai Shinkenger - odcinek 3 i 4. Zaczęłam oglądać tę serię dla nabijania się z Aiby i w sumie to się nie zmieniło, ale ogólnie podoba mi się to wszystko. Stylistyka samurajska jest świetna, a ja to chyba naprawdę zostałam stworzona do oglądania mało wymagających dram tokusatsu XD Moim ulubieńcem, zgodnie z oczekiwaniami, stał się zielony wojownik. Jest leniwy, woli grać na PSP niż trenować i właściwie dość swobodnie traktuje obowiązki shinkengera. Do tego zabawny z niego gość. Aiba gra przypałowego niebieskiego wojownika, z którego właściwie dupa jest, a nie facet. Czyliiii nic nowego, tak. Stało się jednak coś, czego nie spodziewałabym się po żadnej postaci odgrywanej przez tego aktora - mam ochotę parować go z różową wojowniczką. Kobietą. Nie, naprawdę, z kobietą. Mako ma jaja większe, niż Ryuunosuke (czyli postać Aiby) mógłby sobie wymarzyć, jest konkretna, silna i generalnie nie wchodzi się jej w drogę. Tak trzymaj, skarbie, a nikt ci nie podskoczy. O żółtej wojowniczce wiemy niewiele, ale to urocza i kochana dziewczynka. Takeru, ich przywódca w czerwonych barwach, denerwowałby mnie swoją postawą, gdyby nie to, że piękne blokuje przesadne starania Ryuunosuke, który trochę zbyt poważnie podchodzi do swojej roli „samurajskiego wasala”.
Kamen Rider Den-o odc. 30 - 36. Widać już w końcu jakąś fabułę - najwyższa pora. Przestaje być wesoło i kolorowo, dostajemy jednak jakieś poważniejsze wątki. Ryotarou stara się nie być mięczakiem i polegać bardziej na sobie, niż na zgrai Imaginów, które wypełniają jego życie. Yuuto wyhodował sobie trochę charakteru.
Dotarłam też do końca Princess Princess, ale to nie jest coś, o czym warto się rozpisywać.
dramy