Dawno nic nowego się tu nie pojawiło, więc może się wytłumaczę. Moją uwagę zaprzątało wiele rzeczy - standardowo, uczelnianych, popkulturalnych i erpegowych. Oraz nowa pasja. O niej właśnie będzie ten wpis.
Tribal belly dance pokochałam od pierwszego wejrzenia, chociaż początkowo nie było to łatwe: mięśnie nie pracowały tak, jak chciałam, nijak nie potrafiłam utrzymać ramion nieruchomo, a po godzinie zajęć kolana latały na wszystkie strony. Teraz, po czterech miesiącach, potrafię już skłonić swoje ciało do układania się w bardziej odpowiedni sposób, a ruchy nabierają płynności. Zdecydowanie czeka mnie jeszcze wiele godzin ćwiczeń, ale widzę postępy - i czuję, że tribal zaczyna odwzajemniać moją miłość. ;)
Z klasycznym tańcem brzucha miałam do niedawna dość stereotypowe (i, niestety, po części słuszne) skojarzenia: sporo świecącego kiczu z erotycznym podtekstem - skądinąd bardzo nieadekwatnym. Teraz zaczynam się przekonywać do tej najbardziej tradycyjnej odmiany i jej dynamiki, a także mnóstwa rekwizytów, jakich można przy tym używać, ale jednak, nie ma to jak tribal.
W tym stylu przemawia do mnie przede wszystkim jego surowość i siła. Odbija się to na wszystkim, od postawy i ruchów w tańcu po estetykę strojów (przeważają ciemne, stonowane kolory i ciężka, nieco toporna biżuteria w plemiennym stylu, wykonana z ciemnego srebra; alternatywnie, tancerki sięgają po motywy ludowe, art deco i art nouveau, nadając swoim strojom bardziej "europejski" wydźwięk). Tribal pełnymi garściami czerpie z flamenco, zapożyczając postawę z wysoko uniesionymi ramionami, co tworzy odpowiednio "dumne" wrażenie. O ile ruchy w klasycznym tańcu brzucha zazwyczaj sprawiają wrażenie zwiewnych i ulotnych (nawet jeśli do ich wykonania potrzebna jest wytężona praca wielu mięśni), tak w tribalu są one zdecydowane, silne, wymagające izolowania pozostałych partii ciała. Taniec ten korzysta z folkloru - głównie arabskiego, bałkańskiego i cygańskiego, ale wprowadzane są też elementy ludowe z innych krajów, np. z Rosji czy Japonii. Wyraźnie odbija się to na muzyce, w której częściej słychać europejski rytm na 4 (w "zwyczajnym" tańcu brzucha dominuje arabski, na 3), ludowe piszczałki, kobzy, skrzypce i chóry. Charakterystyczny jest też akompaniament saggatów - arabskich kastanietów, noszonych przez tancerki. Drugą skrajnością muzyczną są utwory zdecydowanie współczesne, inspirowane dubstepem, hiphopem czy metalem. Da się zatańczyć tribal do wtóru gitary elektrycznej i nie wyglądać przy tym śmiesznie - to kolejna jego zaleta. Powstają nawet takie odmiany jak gothic fusion.
Ze wszystkich odcieni tribalu najbardziej przypadł mi do gustu stosunkowo nowy format, ATS - opracowywany od lat 80-tych przez Carolenę Nericcio. Cechuje się przede wszystkim tym, że każdy taniec to grupowa improwizacja, prowadzona przez liderkę, która daje pozostałym sygnały tak, że taniec takiego "plemienia" jest niemal perfekcyjnie zsynchronizowany. W trakcie tańca liderki się zmieniają, całość jest bardzo płynna, sprawia wrażenie dobrze przygotowanej choreografii - a widz może tylko zachodzić w głowę, jakim cudem powstała tak wspaniale zgrana wspólnota. ;) ATS jest kolorowy, stroje nawiązują do ubiorów ludowych, są wielowarstwowe i oszałamiają nasyceniem barw. Muzyka opiera się głównie na motywach europejskich, ze szczególnym naciskiem na Bałkany. Reguły co do ruchów są dość surowe, ale dzięki temu ATS jest bardzo charakterystyczny.
Strasznie podoba mi się nie tylko to, że w tribalu łączy się sportowy wysiłek i kondycję z elegancją ruchów. Także fakt, że ten taniec eksponuje bardzo pozytywne aspekty ludzkiej natury: siłę i dumę, bez agresji i prób przypodobania się widzom. Tribal odzwierciedla pewność siebie i wynikające z niej zadowolenie. Początkowo planowałam napisać o kobiecości zamiast o ludzkiej naturze, ale zdałam sobie sprawę, że poza tancerkami istnieją też tancerze tribalu - i ich taniec jest bardzo męski. Czy może być coś bardziej świetnego niż tak egalitarny, multikulturowy, efektowny taniec w pięknej oprawie?
Na koniec garść linków:
ATS w wykonaniu Caroleny Nericcio i jej uczennic ze studia Fat Chance Belly Dance, mój ulubiony klip z
Zoe Jakes oraz występ
Franka Farinaro.