Co siedzi w kokonie

Apr 12, 2012 10:31

Przeczytałam trzy tomy "1Q84" Murakamiego i niezupełnie wiem, co o tym myśleć.


Nastolatka posługująca się pseudonimem Fuka-Eri pisze książkę o świetnej fabule, lecz napisaną tak niezgrabnie, że skromny pisarz i nauczyciel matematyki, Tengo Kawana, zostaje namówiony do tego, by przeredagował tę historię jako ghostwriter. Jednocześnie trenerka, Aomame, związana z prywatnym ośrodkiem opieki dla ofiar przemocy domowej, otrzymuje od swojej przyjaciółki śmiertelnie niebezpieczne zadanie. Historie tych dwojga splatają się w zaskakujący sposób, prowadząc do ponownego spotkania ludzi, którzy nie mogliby się zobaczyć w żadnych innych okolicznościach.

Tak można streścić tę opowieść - jest o dwójce ludzi, dla których rzeczywistość była dość nieprzyjaznym miejscem, i którzy mogli na siebie trafić tylko w innym świecie, w roku 1Q84, w "kocim mieście", pod niebem, na którym wiszą dwa księżyce.

To streszczenie sugeruje dość smutną historię miłosną, taką - jak zdaje się mówić autor - która nie mogłaby wydarzyć się w naszym świecie, bo szanse na to, że po tylu latach rozłąki ludzie będą o sobie pamiętać i przypadkiem się spotkają, są zbyt małe. I faktycznie tak jest; "1Q84" to książka o uśpionym przez długi czas uczuciu, straconych szansach, obawach, które powstrzymują przed bliskością i odnawianiem ważnych więzi. A jednocześnie wątek Tengo i Aomame, choć jest osią fabuły, przez większość czasu niknie pod wartką akcją związaną z "Powietrzną poczwarką" - książką Fuka-Eri, prywatnym śledztwem Uchikawy czy wątkiem sekty Sakigake.

Kluczowe są powietrzne poczwarki, które okazują się być czymś więcej, niż wytworem wyobraźni nastoletniej pisarki. Z nich wykluwają się (są w nich uwięzione?) dohta, niepełnymi odbiciami osób (przeciwnymi do maza, "true self"), dzięki którym Mały Lud może komunikować się ze swoimi wyznawcami. No właśnie; Mały Lud. Autor planował przeciwstawić ich Wielkiemu Bratu, tworząc z nich coś w rodzaju siatki szpiegowskiej, rozproszonej wszędzie, czerpiącej korzyści z tego, że trudno zauważyć tak drobne istoty. To zarysowanie opozycji między totalitarnym nadzorem a cichą obserwacją nie jest jednak zbyt udane - ja postrzegałam Mały Lud raczej jako chochliki, posiadające wpływ wyłącznie na wyznawców Sakigake. Wprawdzie spora część książki jest zorientowana wokół prób uniemożliwienia Małemu Ludowi przechodzenia do świata ludzi, ale to działanie nigdy nie jest dla bohaterów szczególnie trudne i zdecydowanie brak tu poczucia zagrożenia.

Poza Orwellem, do którego ta książka miała być "odą", pojawiają się i inni twórcy, choć raczej w roli rekwizytów; twórczość Czechowa, Janacka i Prousta jest tematem rozmów i tłem dla wielu postaci, choć trudno zrozumieć, dlaczego. Ich związek z fabułą jest raczej nikły, po prostu pojawiają się, jak powracający refren. Te nawiązania są ciekawe, ale powierzchowne - i przez to rozczarowujące.

Poza wzmienionymi już maza i dohta, w tym równoległym świecie w roku 1Q84 znajdują się inne rzeczy, wskazujące na jego surrealistyczny czy magiczny charakter. Na niebie znajdują się dwa księżyce, spośród których mniejszy odzwierciedla dohta, a samo postrzeganie go świadczy o nabyciu pewnej metawiedzy na temat tego obcego świata. Fuka-Eri mówi o "Receivers" i "Perceivers", opisując obrzędy Sakigake (te funkcje wiążą się z dość kuriozalnymi sensacjami w okolicach genitaliów, o czym jeden z bohaterów miał okazję się przekonać). Ojciec Tengo, będący w śpiączce, jako duch nęka niektóre postaci. U Aomame dochodzi do niepokalanego poczęcia. A ta wyliczanka i tak nie wyczerpuje dziwnych zjawisk, jakie są możliwe w "kocim mieście". Przez pewien czas ta dziwność bardzo przypominała swoim nastrojem "Twin Peaks", także ze względu na tło wydarzeń, co mi się bardzo podobało. Potem jednak autor postanowił wziąć ją w ryzy, skodyfikować pod postacią doktryny Sakigake, i otrzymał coś, co nie jest już realizmem magicznym, nie jest do końca fantastyką, jest za to zbyt logicznie skonstruowane, by opisać to jako surrealistyczne...

Znacznie ciekawsze są opisy społeczeństwa japońskiego w latach 80-tych, odnoszące się do faktycznych wydarzeń i sytuacji na świecie, także wciąż odczuwalnego echa IIWŚ. Przy okazji powracała do mnie nieco zabawna refleksja, że życie w tamtych czasach musiało być w pewien sposób trudne - bez telefonów komórkowych, bez komputerów... a przecież to wcale nie było dawno temu. Żałuję, że nie umiem osadzić tej książki na tle XX-wiecznej kultury japońskiej; z drugiej strony, sam autor wydaje się być bardziej związany z europejską tradycją literacką i muzyczną.

Tej książce przypisywano poruszanie trudnej tematyki, takiej jak morderstwo, gwałt, radykalne kulty religijne, przemoc domowa, więzi rodzinne. Spośród tej wyliczanki większość motywów zostaje tylko na krótko przywołana do świadomości czytelnika, ograniczona do stwierdzenia faktu i poparcia go przykładem, po czym zanika. Wyjątkiem są więzi rodzinne, ich tworzenie się i degeneracja, pretensje uzasadnione lub nie oraz kwestia wspomnień z dzieciństwa - ten temat został zrealizowany w sposób, który skłania do refleksji nad własną rodziną. Zostawia niepokojące wrażenie, trwające długo po zakończeniu lektury. Nie mówiąc o tym, że do końca nie jestem pewna, które z przekonań Tengo i Aomame na temat ich rodzin były zasadne i prawdziwe.

Nie opisałabym tej książki jako epickiej czy przełomowej. Nie broni się intertekstualnością, jej język momentami bywa drętwy, większość motywów jest potraktowana powierzchownie lub wydaje się wręcz źle przemyślana. Jednocześnie nie mogę powiedzieć, żeby mi się nie podobała - na pewno była inna od większości rzeczy, które czytałam, i choćby przez to intrygująca. Jednak po obraniu jej z magicznych i religijnych warstw zostaje stosunkowo niewiele; opowieść o trudnej miłości, czy też trudnych miłościach, o uczuciu, które jest tak beznadziejne i nieprawdopodobne, że potrzebuje cudu. Ten wątek ma siłę, oddziałuje na czytelnika, ale nie wiem, czy potrzebna była cała ta otoczka, by opowiedzieć historię Tengo i Aomame.

Z drugiej strony, jest duża szansa, że nie zrozumiałam tej książki. Brakuje mi kontekstu i mam tego przykrą świadomość.

książki

Previous post Next post
Up