Aug 25, 2012 15:06
kocham Gotham. serio, drugiego takiego miasta ze świecą szukać (i tak, już pisząc te słowa zdaję sobie sprawę z tego, że na 90% się mylę). to olbrzymi moloch rodem z filmów noir, w którym przestępczość zdaje się rodzić na ulicach, gdzie co trzeci skrzywdzony bohater odreagowuje swoje mizerne życie zabijając szefa/kochankę/przypadkowych ludzi i które wreszcie staje się mekką dla wszelkich poświrowanych pomiotów i przestępców.
co mi się w nim podoba nawet bardziej to to, że jest tak cudownie zmienne. samo Wayne Manor w kolejnych komiksach (a przeszłam ich na razie zaledwie osiemnaście) przybiera kształt średniowiecznego zamczyska, upiornego dworu rodem z gotyckiej powieści grozy i nowoczesnej willii z oranżerią. serio. Batcave zmienia się prawie tak samo często, początkowo jest to tylko kila jaskiń ciągnących się pod posiadłością, jednak z czasem zaopatruje się ją w nowoczesny sprzęt i inne bajery. monitory, samochody i stroje. i broń. ale wróćmy do strojów.
muszę przyznać, że jest we mnie miłość do peleryny Batmana, której to miłości się nie wstydzę. w Gothic, Clay czy w The Mad Monk peleryna Batmana zdaje się żyć własnym życiem, szczególnie lubię ja w Gothic, tak cudownie płoży się po podłodze wokół nóg Batmana...
ale wróćmy do Gotham, bo to o nim miałam pisać. nie mówię tu niczego nowego, wszystko to analizowali ludzie przede mną, ale co z tego. Gotham.
jak na miasto upadku jest odpowiednio ciemne, mrocze i niebezpieczne. ilość dni deszczowych zdaje się przeważać nad słonecznymi, acz to bez znaczenia, bo i tak większość autorów portretuje je nocą (nawet upały stają się wrogiem bohaterów, zupełnie jakby również pogoda zagrażała mieszkańcom). wąskie ulice, zamykające przestrzeń, niesamowicie wysokie budynki, kanały i gotyckie elementy składają się na obraz tego urbanistycznego monstrum. żeby było jeszcze śmieszniej, czasem Gotham wygląda bardziej gotycko, a czasem bardziej jak współczesny moloch, acz to oczywiście zależy od tego, kto rysuje. dzięki temu miasto jest żywe. wystarczy spojrzeć na wspomniane już Wayne Manor, to wręcz niesamowite jak bardzo kanon nie dba o wygląd miasta, służy ono temu by podkreślić charakter postaci, jest widzialnym znakiem tego, czego możemy się spodziewać po historii, jest więc narzędziem. potrzebujesz dziwnego domiszcza, w którym będzie mieszkał zbzikowany Wayne? masz je. potrzebujesz średniowieczny zamek rodem z Karpat? stoi w sąsiedztwie, mimo że nigdy wcześniej o nim nie wspominaliśmy. potrzebujesz wreszcie zakład dla obląkanych? to zabawne, mamy taki jeden, nazywa się Arkham Asylum i stoi nawet na takim wzgórzu. spójrzcie, mamy wzgórza w pobliżu Gotham.
fantastycznie obserwuje się zmiany miasta, przykrawanie go na miarę kolejnej historii. znajdziemy tu absolutnie wszystko - zamki, wieżowce, nawet stare azjatyckie światynie. ot Gotham City.
dlatego też idę się (być może) pobawić szablonem a potem (na pewno) poczytać o przygodach Batmana. bo niedługo czekają mnie ciekawe odwiedziny: powrót Jokera, Two Face, Robin i Superman (tego ostatniego szczególnie się obawiam, ale to Gotham, to nasze podwórko, damy sobie radę.
nika wynurzenia,
komiks,
batman,
czytanie,
faza,
gotham city