Oczywiście, że David Bowie. Wciąż ma nade mną władzę całkowitą... pod warunkiem, że przemawia do mnie z płyt sprzed 1980 roku. Naprawdę próbuję słuchać późniejszych, ale kursor uparcie cofa się po liście utworów do czasów, kiedy mnie nie było na tej planecie. Ostatnio, w tym tygodniu, przez ostatnie dni, do nieprzytomności, do albumu Station To
(
Read more... )