Jakoś ostatnio za nic się nie mogę zabrać. Tyle, że mam kilka wpisów na lj już zaplanowanych, ułożonych i ustalonych w moim mózgu, a że ich przechowywanie w moim biednym, rozleniwionym organie to chyba dla niego za dużo, więc postanowiłam zrobić czystki i coś naskrobać. Czyli będzie o „The social network”, „Wszystkich wcieleniach Tary”, „Supernatural” i tym, że najwyraźniej łączy mnie coś ze znienawidzonymi przeze mnie stworami ;)
The social network
Byłam i widziałam. I podobało mi się. Ale nie padłam z zachwytu, nie powaliło mnie na kolana i szczerze, gdyby nie był to film na tak nietypowy temat, to całkiem możliwe, że dość szybko bym o nim zapomniała. Nie zrozumcie mnie źle - był świetnie zrobiony. Fajne zdjęcia, świetny scenariusz, naprawdę dobra gra aktorska. Tylko nie wiem, hm… może chodzi o samą ideę? Brak em, no nie wiem, puenty? Żeby mi się coś wryło w mózg po zakończeniu seansu? Bo oglądało się z zainteresowaniem, ale już kilka godzin po wyjściu z sali entuzjazm stopniowo opadał. Ale dobra, nie będę zrzędzić.
Naprawdę dobrze udało się im opowiedzieć w sumie krótką i nie aż tak porywającą historię. Jesse Eisenberg jako Mark był świetny, zagrał postać przy pomocy jednej miny + okazyjnych ruchów brwi i kącików ust (rzadko) + tempa mówienia. I wyszedł introwertyczny, bardzo inteligentny, ciut paranoiczny i zgryźliwy typek, który przy okazji był bardzo pewnym siebie i nadętym dupkiem, nie potrafiącym przegrywać i przyznawać się do błędu, miał za to poważne problemy interpersonalne i chyba brak celu w życiu. Podobały mi się te jego niektóre wyuczone, grzecznościowe zachowania, te np. „mówisz serio? Jeśli mówisz serio, to przepraszam” nie za bardzo wiedząc, za co przeprasza, czy te uprzejme pytania, które powinno się zadać niewidzianemu od paru miesięcy przyjacielowi, o to jak staż, jak dziewczyna. Zrezygnowałeś dawno temu ze stażu i mówiłeś mi już o tym…? Ups…
Z Markiem w każdym razie przyjaźnił się nie wiadomo czemu Eduardo - czyli Andrew Garfield o uroku szczeniaka merdającego ogonkiem albo, jak kto woli, Bambiego (
http://28.media.tumblr.com/tumblr_lbepdfkxef1qabunao1_500.jpg - podziękowania dla
fabberline i jej miłości do tumblra). No i po obejrzeniu filmu właśnie najbardziej żal jest Eduarda. Bo fajny i miły chłopak z niego był, lojalny i oddany przyjaciel… I, kurczę, on chciał tylko trochę się zabawić, być popularnym i mieć dziewczynę, a z drugiej strony rzeczywiście tworzyć z Markiem facebooka, razem z nim pracować, mieć zadanie, być odpowiedzialnym i traktowanym poważnie. I nic mu z tego nie wyszło. Dziewczyna okazała się psychopatką, podpalającą mu łóżko, a z firmy go niecnie, bez słowa, bez uprzedzenia wywalili. Poor Eduardo :( I do końca miał rozżaloną, oszukaną minę zszokowanego i nierozumiejącego stworzenia, bo przecież byli przyjaciółmi i jak nie, jak tak, i jak to dla Marka nic nie znaczyło, skoro dla niego to coś znaczyło.
Zadziwiająco dobrze i przekonująco zagrał też Seana Parkera Justin Timberlake (w jakimkolwiek świetle by go to nie stawiało), podobali mi się bliźniacy, zwłaszcza ten od „nie możemy, jesteśmy dżentelmenami z Harvardu!” oraz oczywiście dziewczyna Marka, Erica (Rooney Mara), cudnie racjonalna, konkretna babka :)
W każdym razie rzeczywiście dobry film, mogłabym sobie obejrzeć kiedyś jeszcze raz. I swoją drogą cieszę się jednak, że nie mam facebooka. Za to mam lj, na którym Mark ochrzaniał dziewczęta. Hmmm. Nom. I uwielbiany przez fabberline tekst o kurczaku też był godny jej uwielbienia: ‘The dining hall was serving chicken, and I had to feed my chicken, so I took little pieces of chicken, and I gave it to the chicken' xD
I już kończąc (wiem, czemu nie robię wpisów - to zżera za dużo czasu), SPN. Teraz właśnie sobie grzecznie czekam na możliwość ściągnięcia nowego odcinka i na przetłumaczenie napisów do niego. W ogóle strasznie spojlerujące zwiastuny ostatnio dają. No i co ja chciałam… ostatnio obejrzałam sobie kilka starych odcinków, głównie z pierwszego sezonu. I uch, jakie fajne braciaki z nich były! Dean odpowiedzialny i zmartwiony, ale jeszcze optymistyczny, podrywający panie i dogryzający braciszkowi, a Sammy… college boy, z grzywką, dołeczkami i przede wszystkim z mimiką… I ta więź między braciakami, i nie było ciężaru końca świata… Mam nadzieję, że w spn zaraz się ogarną i szybko oddadzą duszę Sammy’emu (niech, kurczę, nad Deanem tak strasznie się nie znęcają, chociażby przez jeden odcinek, no. Dajcie mu trochę spokoju). I tak sentymentalnie:
Click to view
Click to view