Sunshine

Dec 15, 2011 22:22

Właściwie nie o tym miało być; chciałam utwierdzić się w przekonaniu, że próby narzucenia sobie dyscypliny w pisaniu skutkują dalej, a jak nie w pisaniu, to może chociaż udowodnię sobie, że od ilości nauki nie zaszła u mnie hipertrofia hipokampa kosztem kory przedczołowej i że z braku czasu nie schamiałam tak zupełnie. A jeśli nie mam żadnych ( Read more... )

film, recenzje, inspiracje

Leave a comment

Comments 10

Surface of the sun planararchitect December 15 2011, 21:33:10 UTC
Właśnie w tym rzecz. Nawet bez szczególnie przemyślanego rozkładania na elementy film jest w najlepszym razie niezły, ale jeżeli pozostać na poziomie wrażenia, jest przytłaczające i co chyba ważniejsze, długotrwałe. Nie umiem zdefiniować przyczyny tego - pewnie jest ich więcej niż jedna i znów, ponad tymi elementami będzie wciąż coś nieuchwytnego :) Na pewno duży plus za niesamowitą muzykę, świetne aktorstwo i ujęcia - właściwie każde nadaje się na samodzielny obraz. Do tego całe mnóstwo drobiazgów (Sol, pseudo-podprogowe przekazy z wizerunkiem Ikara i zdjęciami załogi, sposób sfilmowania ostatniej sceny, dzięki któremu w ogóle odkryłam ten film!) wymagających rzeczywiście małych wykopków - jedni to lubią, inni nie, ja uwielbiam.

Reply

Re: Surface of the sun stray_alchemist December 15 2011, 21:39:36 UTC
Pseudo-podprogowe przekazy były całkiem doskonałe. Początkowo ta notka ze względu na nie miała mieć nieco inny tytuł, ale nie chciałam spoilować :P
Wykopki są fajne, ale to trochę specyfika tego filmu - chyba trzeba wyrobić sobie wobec niego quasi-osobiste podejście i szukać informacji, które balansują na granicy ciekawostek z planu filmowego i prywatnych wypowiedzi ludzi zaangażowanych w produkcję (pacz: kwestia ateizmu Murphy'ego). Rzadko kiedy kontekst społeczny w rozumieniu wąskiej grupy ludzi (twórcy, aktorzy) jest aż tak ważny.

Reply

Re: Surface of the sun planararchitect December 15 2011, 21:47:03 UTC
Swoją drogą, granie w tym musiało być niezłym mózgotrzepem.

Reply


an_fiction December 16 2011, 07:41:36 UTC
Sunshine widziałam parę lat temu i pozostawiło niezatarte wrażenie. Jeden z tych filmów, które kompletnie mnie skopały i pozostawiły z... dziwnym stanem mózgu, którego nazwać nie umiem. Przy okazji zrodził mi parę motywów do Maga, ale co ich nie rodzi :P
Tak czy inaczej, nie zgadzam się, że film wymaga znajomości kontekstów: nie czytałam o nich (teraz poczytam, bo mnie zaintrygowałaś), ale film mnie skopał skutecznie bez nich.
Motywy religijne są piękne. Pokazanie, że, właśnie, religia to interpretacja pewnych uczuć, których doznajemy w obliczu siły, która nas przerasta.

Reply

stray_alchemist December 19 2011, 21:06:30 UTC
No właśnie mnie niezupełnie ten film skopał, chociaż zapowiadało się, że ma potencjał, by to zrobić. I dlatego mam z nim problem - nie był na tyle zaskakujący, nowatorski, szokujący czy wybitny, żeby przechodziły mnie ciarki na samą myśl o tym, co w nim przedstawiono. Raczej potwierdzał pewien sposób myślenia, który miewam w głowie, niż go z czymś konfrontował. Ale słaby czy nudny też nie był. Był po prostu dobry, ale ja chyba (znowu) liczyłam na coś więcej.

Reply

ext_798853 December 19 2011, 23:34:57 UTC
Głośne (w pewnych środowiskach w każdym bądź razie) zawsze robią większą nadzieję. I jednak niezbyt często te nadzieje spełniają. Bo z czasem oczekiwania rosną. Ale z drugiej strony ja nie miałam "Sunshine" "sprzedanego" wcześniej, a jednak też miałam to odczucie niedosytu po obu seansach. Film, owszem, zapamiętany. Przemyślany.

Ale nie wbił się na samo podium. Gdzieś sobie leży, niedookreślony. Nie tylko dlatego, że jestem głuptakiem lubującym się w prostym kinie Hollywood.

Swoją drogą i w klimatach kinematografii- widziałaś może, Keri, "I twoją matkę też" Cuarona? Stary film, na którym byłam nawet w kinie i który planuję odświeżyć, choć niełatwo go znaleźć. Niby nieco nazbyt prymitywny, czasem nazbyt dosłowny, ale w ogólnym wydźwięku jednak zastanawiająco dobry. Na teraz jednak zamierzam sięgnąć po Almodovara i zrobić sobie kiedyś mały maraton. Chyba szukam mózgotrzepów XD.

No i dostałam śliczny prezent w postaci "Marzenia Celta", które zamierzam przerobić w najbliższym czasie. Jak dorwiesz też, to napisz wrażenia po lekturze

Reply

stray_alchemist December 20 2011, 23:28:48 UTC
"I twoją matkę też" wylądowało na liście rzeczy do obejrzenia. Wprawdzie chwilowo znów ciągnie mnie do sf, ale jak skończę oglądać "Misfits" i uzupełniać braki w Uczcie Wyobraźni, pewnie znowu zatęsknię za czymś niefantastycznym :)

A "Marzenia Celta" mam zamiar przeczytać w przerwie świątecznej. Chętnie porównam potem opinie. Bo głuptakiem absolutnie nie jesteś.

Reply


ext_798853 December 18 2011, 13:09:37 UTC
Rozumiem, film widziany dwa razy, w tym na spokojnie robi jednak wrażenie. Jakiś brak, drobny, ledwo uchwytny jest, ale jednak to jeden z tych tytułów, które się pamięta, a to jest jakaś sztuka.

Tytuł, nad którym można faktycznie posiedzieć i pomyśleć.

Reply


Sunshine ext_965487 January 3 2012, 20:33:24 UTC
Ja też nie znałam tych tropów. Natomiast odnoszę wrażenie, że wszystkie filmy Danny'ego Boyla cierpią na podobną przypadłość - totalnie skopane zakończenie. Nie wiem, z czego to wynika - czy z tego, że mu zawsze w Hollywood ocenzurują wizję? Ale po co w takim razie upiera się robić filmy w Hollywood?
W każdym razie szkoda, bo gdyby nie zakończenie, film byłby doskonały, a tak to jest zaledwie dobry.

Reply

Re: Sunshine stray_alchemist January 4 2012, 21:21:46 UTC
Czy ja wiem, czy skopane? Samo zakończenie mi się podobało, choć można było do niego doprowadzić inną drogą, bez dodatkowych pasażerów na Ikarze, na przykład.
Co do filmów Boyla - w sumie to nie wiem, czy widziałam jakiś inny poza Sunshine, zazwyczaj trzymam się daleko od sztuk audiowizualnych i nie znam się na kinie. Ale po szukaniu informacji w sieci doszłam do wniosku, że ten film mógł zostać "ocenzurowany" przez samych ludzi zaangażowanych w jego powstanie, bo mogli nie chcieć wypuścić na ekrany czegoś, co dla nich stało się tak ważne w kontekście ich prywatnych przeżyć i rozterek.

Reply


Leave a comment

Up