nie ma mowy, żebym wymyśliła dzisiaj coś innego/na poziomie, więc.
tytuł: z prądem (/w stronę zachodzącego słońca)
autor:
oteap fandom: Leverage
ilość słów: okolice 730
spoilery/info: mały ale głośny spoiler do 1x12. możliwe OOC. brak bety. poza tym ryby. nie wiem.
a wszelka poezja sprawia mi ból.
Hardison próbuje. Chce mieć czyste sumienie, więc próbuje. To nie jego wina, że wychodzi jak wychodzi, prawda? Prawda.
- No cóż... Bądźmy szczerzy, nie mieliśmy wystarczająco dużo czasu, żeby... Żeby się poznać... Lepiej... Oczywiście to wielka strata dla nas wszystkich...
Z każdym następnym słowem jego głos staje się coraz cichszy i coraz bardziej niewyraźny. W końcu Alec milknie, przełyka i dodaje zażenowany:
- Przepraszam.
W jednej ręce trzyma kieliszek, drugą kładzie na spłuczce. Spłuczce należącej do Parker. Tej w jej łazience. Tej w której właśnie stoi. Tej pachnącej lawendą, owocami i smarem. Właśnie tej.
W jego prawe udo wbija się uchwyt plastikowego kosza na bieliznę i Hardison po raz kolejny nakazuje sobie się skupić. Ostatnie, co teraz powinien robić, to myśleć o koszu, bieliźnie (hej, nawet złodzieje potrzebują takich rzeczy!) i tych ścianach wydających się zbliżać do niego coraz bardziej i bardziej.
Dwie godziny snu to zdecydowanie za mało dla kogoś, kto spędził całą noc na pacyfikowaniu sąsiedniego królestwa i pozbywaniu się wyznawców lokalnego bóstwa.
Po jego lewej Parker wzdycha głośno i jeszcze mocniej przyciska do siebie szklaną kulę wypełnioną wodą. Woda chlupocze, przelewa się przez brzeg i wsiąka w jej czarny kostium.
Dalej, po jej drugiej stronie, Eliot sięga po stojącą na umywalce butelkę i nalewa wina do swojego kieliszka. Do pełna.
Na brudnym opatrunku na jego czole pojawia się kolejna rdzawa plama.
Hardison zerka ukradkiem na pusty kieliszek w swojej ręce i zgrzyta zębami.
Zaczęło się mało oryginalnie, od bójki. Gazrurka, cegłówka, kastet. Pięść i szczęka spotykają się na jedną piękną sekundę i wymieniają pozdrowienia.
To prawdopodobnie wstrząs po uderzeniu sprawił, że kiedy w jego uchu rozległ się znajomy, irytujący głos i oznajmił, że Dzisiaj, punkt osiemnasta. Załóż krawat., Eliot odmruknął tylko, że Jasne, nie ma sprawy i wrócił do pracy.
Wstrząs.
Szok.
Eliot nie potrafi wymyślić innego wytłumaczenia, dlaczego trzy i pół godziny później, już w swojej najlepszej koszuli i pod krawatem, próbując nie krwawić zbyt intensywnie na biało-niebieskie kafelki, stoi wciśnięty między ścianę prysznica i sedes.
Można by pomyśleć, że kogoś takiego jak Parker, z taką ilością pieniędzy upchniętych w tych wszystkich sejflach, skrytkach i na niezliczonych kontach, stać na łazienkę, która rozmiarem nie przypominałaby trumny.
Hardison milknie wreszcie i Eliot dziękuje za to wszystkim, którym podziękowania się należą.
A później nabiera głęboko powietrza i sam do końca nie wierząc, że to robi, zabiera głos.
- Nadeszła pora, żeby pożegnać...
Arsenic i Old Lace to nie ich jedyne imiona. Parker upiera się przy Bilonie i Złotku (i tłumaczy im to w charakterystyczny dla siebie sposób: Bo tak! Ale hej, czytający w myślach dinozaur! Nate, ukradnijmy Jurassic Park?). Eliot, jeśli już ktoś zmusi go do spojrzenia w ich kierunku, nazywa je Rybą Jeden i Rybą Dwa.
Aresnic i Old Lace Zwane Także Jako Tu Wstaw Odpowiadające Ci Imię, to bliźniaczki. Małe wyłupiaste oczka, dwa centymetry długości, złoto-czerwone łuski wielkości łebka od szpilki. Ich pojawienie się w biurze jest efektem wygłoszonej któregoś dnia przez Sophie mowy zachęcającej całą czwórkę do Oswajania Przestrzeni Biurowej.
(- Zoologiczny był bliżej - brzmiała odpowiedź Parker, kiedy Sophie zapytała, gdzie podział się kwiatek, z którym dziewczyna obiecała wrócić.)
Ich nagłe zejście prawdopodobnie związane jest z tym, że żaden żywy organizm nie jest zdolny przetrwać wybuchu bomby.
- Chcę, żebyście wiedziały, że żałuję wielu rzeczy. Pukania w ścianę waszego akwarium, spóźniania się z kolacją... Domek z modeliny też pewnie nie był dobrym pomysłem... Będzie mi was brakowało, małe zwierzątka. Spoczywajcie w pokoju, niech aniołki zabiorą was do akwarystycznego nieba...
Parker wzdycha i głaszcze szklaną kulę, idealną kopię tej, która w wybuchu zmieniła się w stopioną stertę wielkiego niczego. A potem zerka w bok, na stojącego przy niej Eliota.
Eliot patrzy na nią bez słowa.
Parker marszczy brwi.
- A, tak... - mężczyzna mamrocze pod nosem i z trudem odwraca się w ciasnej przestrzeni. - Teraz.
Sophie kilka razy pociąga nosem, Nate nie jest pewien, czy robi to szczerze, czy tylko dla efektu. W rękach trzyma bukiet kwiatów.
Oboje stoją w drzwiach łazienki i wpatrują się w plecy pozostałej trójki.
Nate milczy. Dla własnego dobra. Kiedy nadchodzi odpowiedni moment, wyciąga z kieszeni dyktafon i wciska guzik startu.
Eliot upija łyk wina i unosi kieliszek w ostatnim toaście.
Parker wzdycha po raz kolejny i przechyla akwarium.
Hardison uruchamia spłuczkę.
Szum wody miesza się z pierwszymi tonami motywu przewodniego z „Gdzie jest Nemo?”.
Aresnic i Old Lace Zwane Także Jako Tu Wstaw Odpowiadające Ci Imię ruszają w swoją ostatnią podróż.