#145

Jan 03, 2009 20:34

A taki prezent noworoczny dla zielony_banan. Ona będzie wiedziała o co chodzi.
Efekt głupawki, gomenasai, co złego to nie ja.

Wszystko trwało ułamek sekundy. Seth prawie natychmiast przerwał pocałunek. Odepchnął Rose gwałtownie, aż upadła na plecy.
- Co ty robisz, dziewczyno? - wykrztusił nieco przerażonym tonem, ocierając usta dłonią.
Gdyby nie to, że w tej chwili była nieziemsko wściekła, zaczęłaby się śmiać z jego reakcji. Wyglądał jak chłopak w wieku dojrzewania, który właśnie został uraczony buziakiem od wyjątkowo wylewnej ciotki.
- Raczej co ty robisz! - warknęła, wciąż z poziomu podłogi, po czym dźwignęła się na nogi.
Seth uniósł lewą brew. Chwilę trawił pytanie Rose, aż w końcu odezwał się swoim zwykłym, oschłym tonem:
- Zazwyczaj spojrzenie prosto w oczy z bliskiej odległości wymusza wyjawienie prawdy, o którą cię spytałem, a której powiedzenia tak skutecznie odmawiałaś...
- Mówiłam ci, nie wiem...
- Ale umiejętność czytania w myślach bywa bardzo pomocna, wiesz? - ciągnął, jakby nie słysząc jej słów.
- Czytałeś w moich myślach? - Rose wytrzeszczyła na niego oczy. - Jak mogłeś?!
- Normalnie - przyznał ze znudzeniem. - Patrzysz i czytasz. Jak książkę. Ale chyba faktycznie nie masz pojęcia, gdzie to znalazłaś. Albo przysłoniły to twoje inne myśli. Wyjątkowo kosmate. Obiecuję, że już więcej cię nie sczytam.
Rose zaczerwieniła się.
- Nie mam żadnych kosmatych myśli! - wrzasnęła.
- Biedroneczko, nie ma powodów do rumieńców. Ja w twoim wieku też nie byłem święty. Prawdę mówiąc, gdy miałem dziewiętnaście lat, to już... A zresztą. Zapomnij.
- Miałeś bujne życie seksualne, tak? - Rose wyszczerzyła zęby.
- Hm, ktoś tu chyba coś mówił, że nie ma kosmatych myśli?
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- No dobra. Jestem ciekawa.
Seth uśmiechnął się lekko. Był to bardzo dziwny uśmiech. Nie zauważyła w nim zwykłego politowania ani złośliwości, ale coś jakby... serdeczność? Sympatię?
- Jesteś dziewicą? - zapytał nagle.
Pozory to on umiał zachowywać.
- C-co? Jak śmiesz! - oburzyła się. - Co to za pytanie?!
- Bardzo proste.
- I bardzo osobiste!
- Ty mi mówisz coś osobistego, ja tobie też. Taka mała wymiana wyznań. A wiesz, że gdybym chciał, mógłbym cię sczytać.
- Obiecałeś, że nie będziesz tego robił!
- Jestem złym chłopcem. - Wzruszył ramionami. Potem podszedł do stołu, na którym stała gliniana, wysoka butelka i kilka szklanek, po czym napełnił jedną z nich cieczą z naczynia i wypił kilka łyków. - To grog - wyjaśnił. - Zaproponowałbym i tobie, ale wolę uniknąć oskarżeń o spojenie niewinnego dziewczęcia i wykorzystanie.
- Mogę cię oskarżyć o napaść po pijaku.
- Nie możesz. Stoisz tu, patrzysz jak piję i nie przeszkadzasz mi w tym ani nie wychodzisz. Jeśli cię zgwałcę, to będzie twoja wina.
- Trudno, może przeżyję.
Seth pokręcił głową.
- Nic z tego. Grog to mocny alkohol, nie nadaje się dla delikatnych dziewczynek. Jutro będziesz miała kaca. A mam niejasne przeczucie, że święta rodzinka wywęszy zmianę w twoim zachowaniu i czeka cię mnóstwo nieprzyjemnych pytań. Na które odpowiedzi będą tak niewygodne, że uwierz, wolałabyś zostać zgwałcona.
Nigdy nie wygra słownych potyczek z tym facetem. W zasadzie każda odpowiedź, jakiej teraz udzieli, może być użyta przeciwko niej... A zresztą. Jeden diabeł. Wzięła głęboki oddech.
- Jestem dziewicą.
Seth zagwizdał cicho.
- No, no... To jest wyczyn.
- Że niby co?!
- Wiesz, ja tam nie jestem obeznany z tym śmiesznym, niemagicznym światem... Ale tu słyszy się wiele rzeczy.
- Jak choćby...? - spytała Rose, krzywiąc się. Nie przeczuwała nic dobrego.
- Jak choćby, że gzicie się cały czas. Prawda li to?
- Ty nie jesteś normalny, prawda?
- Prawda - przytaknął nieoczekiwanie.
Chwilę oboje milczeli. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu było trzaskanie ognia w kominku. Seth tymczasem opróżnił już drugą szklankę.
- No...? - zaczęła Rose.
- Co: no?
- Wymiana?
- Ach tak. Jestem gejem. To wiele wyjaśnia, nie? Brak kobiety, zawsze z Quentinem, obsesja na punkcie - tu wziął butelkę i zaczął gładzić jej szyjkę - alkoholu... (1)
Rose nagle zdała sobie sprawę, że ma otwarte usta.
- Serio?
- Nie - powiedział Seth gładko. - Ale uwierzyłaś, co?
- Jeśli chodzi o ciebie, jestem gotowa uwierzyć w każdą opowieść - westchnęła i opadła ciężko na krzesło. - Ale to oznacza, że dalej jesteś mi winny wyznanie. Kim była twoja pierwsza kobieta?
- Myślałem, że zapytasz o jakieś bardziej pikantne szczegóły, a ty tak mało wymyślnie...
- Odpowiesz mi, czy nie?
Seth zastanowił się.
- Moją pokojówką.
- Hm, to raczej częst...
- Miałem piętnaście lat - dodał z lekkim uśmiechem.
W sumie czegoś podobnego mogła się spodziewać.
- Jak to się stało?
- E-e, to już kolejne pytanie, biedroneczko. Ja chcę wiedzieć, co cię skłoniło do incydentu, od którego zaczęła się ta cała, nadmieńmy, dziwna rozmowa. Nie uwierzę, że tylko mój nieodparty urok osobisty.
Teraz to Rose się zamyśliła. Nie tylko dlatego, żeby odpowiednio dobrać słowa, ale musiała się naprawdę nad tym zastanowić, co ją do tego popchnęło? Im dłużej o tym myślała, tym bardziej dziwiła się samej sobie.
- Nie wiem - odpowiedziała w końcu całkiem zgodnie z prawdą. - Poczułam coś dziwnego... Jakby coś mi się skręciło w brzuchu... I musiałam.
- Zawiodłaś mnie, biedroneczko, spodziewałem się jakichś bardziej interesujących wyznań...
- Co, na przykład erotycznych snów z tobą w roli głównej?
- Zaczynasz chwytać mój tok myślenia. To dobrze. Dowodzi, że jesteś inteligentna.
Rose nie skomentowała. Seth ciągnął dalej:
- Wiesz pewnie, że chłopcy w tym wieku intensywnie rosną. I są otwarci na nowe doznania. Lubią eksperymenty.
- Oszczędź mi szczegółów, proszę.
- No to co mam ci powiedzieć? Przespałem się z tą panienką.
- Sama chciała?
- To był mój urok osobisty. Nieco wzmocniony magią.
Rose uśmiechnęła się krzywo.
- Ty kłamiesz, nie?
- A jak uważasz?
- Nie wiem. Dlatego pytam.
- Nie martw się. To nie twoja wina, że nie jesteś aż tak inteligentna, aby zauważyć kłamstwo w żywe oczy - powiedział wolno. Wypił do dna to, co było w szklance i odstawił ją na stół. Mimo że była to już trzecia, lub nawet czwarta szklanka, kompletnie nie było po nim widać jakichkolwiek oznak tego, że pił cokolwiek. Mocną miał głowę. - Ale, biedroneczko, chybaśmy się trochę zagadali. Mam niejasne wrażenie, że zaczyna się robić cokolwiek jasno. Idąc dalej tym tropem, pora, w której twoja urocza cioteczka budzi się w celu przygotowania wam wszystkim śniadania, zbliża się nieuchronnie.
- Wyganiasz mnie?
- Skądże znowu. Ale wiesz co?
- Co?
- Będę na tyle uprzejmy, że odprowadzę cię do drzwi.

(1) Cała ta wypowiedź to prawie-w-całości-zerżnięte słowa House'a z odcinka 2x08: "I'm gay. Oh! That's not what you meant. It does explain a lot, though: no girlfriend, always with Wilson, obsession with sneakers..."

prezent, pisanie

Previous post Next post
Up