i szerzy się zaraza, jak nie musicie zostańcie w domu, a nie pchajcie się w skupiska ludzkie. Ludzie mają tendencję to roznoszenia bakteryj, wirusów, innych udogodnień zimowych i dzielą się nimi hojnie, o czym dowiedział się wczoraj Cube.
![](http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2012/02/09d35deb0040c6b73f5de8b71baba510.jpeg?1328187975)
Właśnie w Ire mamy niemalże plagę dziwacznej, mutującej grypy. Wszyscy albo już przestają kaszleć, albo dopiero zaczynają. Jakoś się uchowałem póki co, ale oczywiście Cube musiał mnie odwiedzić w pracy a ja pracuje akurat w skupisku ludzi. Cube wpadł tylko po drodze do mnie, termos mi z malinową herbatą przyniósł, chciał spytać kiedy wrócę (bo teraz waćpaństwo będę miał chwilę wolnego i ranyyy.... odpocznę sobie od pracy robiąc coś innego :) Cube zetknął się dokładnie przez 15 minut z masą ludzką, która kręciła się po moim gabineciuku, upraszając abym im dawał autografy. Dał mi termos, cmoknął w policzek, pojechał do siebie do pracy... I już go z tej pracy sam zabrałem, 2 godziny później, takiego zjadliwego wirusa załapał, że się ledwie poruszał.
Trzęsący się, kaszlący suchym, straszliwym kaszlem, gorączkujący kłębek nieszczęścia zawiozłem do domu, zapakowałem w piernaty i zacząłem kurację. Nie cierpię konowałów w Ire (i w zasadzie wszędzie mam do nich spory dystans bo większość to partacze smętni) więc postawiliśmy na domowe sposoby plus leki przeciwbólowe, zbijające gorączkę i uodparniające krople grejfrutowe. Nakupowałem cebul, czosnku, miód mamy jeszcze polski, lipowego parę słoików gdzieś się w piwnicach ostało. Do tego półtłusty twaróg, cytryny i kurczaka i moi drodzy, obecnie żyjemy na twarogu w którym jest więcej cebuli niż sera, rosole, tostach z żółtym serem i czosnkiem. Pachnie nam teraz dom jak bogata w czosnek i korzenne przyprawy do wina kuchnia włoska, nic to, jak długo Cube może przez te specyjały jakoś oddychać.
Bardzo tej nocy męczył, spał i się co godzinę wybudzał, spocony jak mysza. Ja jestem wilk miękkiego serca, nie mogę patrzeć jak mi partner schodzi, więc się w końcu z piernatami zebraliśmy na dół do salonu, ja sobie pisałem na laptopie a Cube sobie zawinięty w kołdrę drzemał obok (i prawdopodobnie mnie zarażał, ale póki co się trzymam ). Wiem, że powinniśmy spać osobno, bo jak zaczniemy się jeden od drugiego zarażać to końća nie będzie...ale może nie będzie tak źle. Nie po raz pierwszy moja insomnia się przydała. Jak się C budził, to ja wciaż pisałem i mogłem mu herbatki zrobić i posłuchać, jak uroczo wykasłuje sobie płuca. Stwierdził, że to zabawne, że on zasypia i się budzi, a ja wciaż na nogach (well, wciaż przy laptopie anyway :) Dzisiaj z rana było nieco z nim lepiej, ale czuję, że ten weekend to spędzimy w salonie w kołdrach. Nic to, nie mam ochoty nigdzie wychodzić w te zimne, wietrzne, irlandzkie dni, zresztą co to za wyjście bez Cube`a.
Nie spałem dzisiaj prawie wcale, ale jadę na czosnku i tostach, litrach herbaty zielonej, więc źle nie jest. Ujdzie. Bywało gorzej.
Zresztą cały dom dzisiaj nie spał, bo zwierzyna też zaniepokojona, że ich pan ukochany (Cube, ja jestem pan od michy :) słabuje w tak dramatyczny sposób. Present, co zwykle raczej samotnik i asceta, teraz się tulił do Cube`a cały czas i burczał, mruczał i nawet jak go Cube zganiał, to nie przestając burczeć kot atakował ponownie. Nie dało się go odpędzić, Present nam terkotał do czwartej nad ranem, aż w końcu sam zasnął, niemal zgnieciony między Cube`m a oparciem kanapy. Zwykle nie jest tak wylewny, no ale zwykle Cube`a nic tak nagle nie ścina z nóg.
W tle leciały oba sezony The Hour i Tempest, ja pisałem swojego bondowego szekspirowskiego fika, a Cube chrapał. Wolę jak chrapie, przynajmniej wiem, ze oddycha. Co za zaraza się przetacza przez wyspy teraz, słów brak. Jednego dnia zdrowy człowiek, aktywny, zmobilizowany, a drugiego dnia kupka nieszczęścia z kaszlem, chrypą i gorączką niemal 39 (i to z rana moi mili, gorączka Cube`a nocą była znacznie większa)
Jak macie jakieś przepisy domowe na przeziębienio-grypo-wirusowe stany to dajcie znać. Ja już widzę, że Cube`a wołami do lekarza nie zaciągnę (tak, w tej materii jesteśmy podobni), teraz zresztą i za słaby na to i w sb to raczej nic się nie zdziała. Tyle z tego całego piątkowego ataku spawacza, że piszę, nieustannie piszę, przerwę miałem w środku tygodnia z powodu nawału pracy, ale znowu piszę. Bardzo zaniedługo pierwsza część Skyfall/Tempest ujrzy światło dzienne. Krótkie rozdzialiki, bo ja zawsze rozpieszczam długimi a czytacze mnie nie rozpieszczają komentarzami :) Koral betuje Mycrofta, ale czuję, że nie ten ff pójdzie dopiero na początku lutego.
Także uważajcie, gdy na dworze pizga złem, lepiej nie wychodzić za bardzo do masy ludzkiej. Chyba, że się z tą masą ludzką pracuje, wtedy, my friends and fellow wolves, goodluck! :)