Buffy - Wielki Rewatch 5x05-5x08

Jun 03, 2010 04:26

UWAGA: Istnieje szansa, że każda notka rewatchowa może zawierać spoilery do całości serialu. Ba, może nawet zawierać spoilery do AtS.

Wczoraj i dzisiaj zaszalałam z oglądaniem, narobiłam sobie potężnych zaległości jeśli chodzi o notki :). Ale zamierzam wziąć się na sposób, uznać to kompulsywne oglądanie w trakcie dziergania za niebyłe i obejrzeć część jeszcze raz. Nie ma mowy, żebym darowała sobie tak pięknie zarysowany rozwój postaci Spike'a.

UWAGA: w poniższej notce znajduje się Fool for Love. To się może skończyć hiperentuzjastycznym słowotokiem.


5x05 No Place Like Home

W sumie najciekawsza w tym odcinku jest reakcja Buffy na chorobę mamy - szukanie przyczyny na własną rękę, walka o lekarstwo, niezgoda na własną bezradność. Najbardziej podoba mi się, jak wbrew pozorom wyważona jest jej reakcja - chce coś robić, nie ma zamiaru siedzieć i czekać, ale nie popada w kompulsywne szukanie mistycznej przyczyny czy super hiper leczniczego zaklęcia. Ma w tym wszystkim bardzo realistyczne podejście do życia.

W ogóle Buffy w V sezonie różni się od Buffy w sezonach I-IV, jest dużo bardziej dojrzała i odpowiedzialna. Pojawienie się Dawn to nie tylko nowe okoliczności i nadbudowane wspomnienia, ale też pewne zmiany w osobowości Buffy. W IV sezonie była - mimo swoich smutnych doświadczeń - dużo bardziej beztroska.

Widzimy też Spike'a, którego nagłe uświadomienie sobie uczucia do Buffy najwyraźniej kopnęło w miękkie. Jest zły na siebie, zakłopotany i nie potrafi tego ukryć, plącze się, zacina i, przyłapany, zachowuje się dość żałośnie. Widać, że sam jeszcze nie wie, co z tym zrobić. Spike jest postacią, która lubi jasne sytuacje, to jego szwendanie się koło domu Buffy to nie jest prosta obsesja polegająca na czekaniu, czy przypadkiem nie pojawi się cień w oknie (chociaż to oczywiście też ;) ), bardziej próba wymyślenia, co teraz tym fantem zrobić.

Glory bajecznie psychopatyczna. Uwielbiam ją, jest naprawdę przerażająca - nieprzewidywalna, potężna i z całą stanowczością chora na głowę. Można się jej porządnie przestraszyć.

Anya w sklepie plus Giles w stroju czarodzieja - niezastąpiony akcent komediowy :D.

W bonusie dialog, który sponsoruje moja ikonka:

Buffy: Spike.
Spike: Hi, Buffy.
Buffy: Don't take this the wrong way but...*She socks him in the nose.*
Spike: Ow!
Buffy: What are you doing here? Five words or less.
Spike: *counts the words on his fingers* Out... for... a... walk... bitch.
Buffy: Out for a walk at night by my house. No one has time for this, William.
Spike: On your merry way, then. You know, contrary to one's self-involved world-view, your house happens to be directly between parts... and other parts of this town. And I would pass by in the day but I feel I'm outgrowing my whole "burst into flame" phase.
Buffy: Fine. Keep going, I cut you a break.
Spike: Oh, yeah. Okay, let me guess... you won't kill me? Wooo... the whole crowd-pleasing threats-and-swagger routine. How stunningly original. You know, I'm just passing through. Satisfied? You know, I really hope so because God knows you need some satisfaction in life besides shagging Captain Cardboard and I never really liked you anyway and... and you have stupid hair.

5x06 Family

Nareszcie Tara dostała własny odcinek! Wyjaśnia się, czemu jest taka nieśmiała, zahukana i niepewna. Rodzina Tary - brrrr, potworność. Bardzo zgrabna metafora społeczeństwa próbującego wtłoczyć kobietę w jej „jedyną naturalną” rolę. Przy okazji Tara przechodzi od pozycji kogoś z zewnątrz na pozycję pełnoprawnego członka Scoobies. Podoba mi się, że w międzyczasie traci głowę, rzuca nieprawidłowe zaklęcie, popełnia błąd. Okazuje się, że są sytuacje, kiedy nawet Tara nie jest tą rozsądną.

Spike pierwszy raz ratuje Buffy nie z chęci pobicia wszystko jedno czego, tylko z intencją pomocy. Najwyraźniej nawet tego nie planował, przyszedł tylko popatrzeć, a potem jakoś tak samo wyszło. W scenie z Tarą ujawnia się kolejna cecha jego charakteru - Spike ma słabość do dobrych, serdecznych, ciepłych kobiet (widzieliśmy to już przy Joyce, podobnie będzie się odnosił do Tary, Willow i Fred). Lubię widzieć w tym jeden z wielu mostów łączących Williama ze Spike'em. W końcu, jak by nie było, taki model kobiecości był w cenie za jego młodych lat :). Spike wprawdzie buntuje się przeciwko dawnym wzorcom, ale pewne reakcje ma wdrukowane tak mocno, że nawet nie zdaje sobie z tego sprawy.

5x07 Fool for Love

To chyba najlepszy tytuł odcinka w całym serialu, a jednocześnie stuprocentowo akuratna charakterystyka postaci. Fool for Love to główny rys osobowości Spike'a, jego siła napędowa, coś w rodzaju figury. Te trzy słowa podsumowują Spike'a absolutnie, tak samo jak Xandra podsumowuje Joe Normal. Spike definiuje sam siebie poprzez ludzi, których kochał.

Mamy więc punkt wyjściowy:


William, kiepski poeta, dobry człowiek. Z jednej strony nie ma ze Spike'em nic wspólnego, z drugiej - strasznie dużo z niego przetrwało to burzliwe i pełne zmian stulecie. Podobnie prosty, odważny sposób wyznawania miłości, podobna nieumiejętność radzenia sobie z niezręcznymi sytuacjami.



Ta scena idealnie tłumaczy, na czym polega fenomem związku Spike'a z Drusillą. Dru na swój oderwany od rzeczywistości sposób przejrzała go na wylot i ona jedna wie, ile jest wart. Spike z jednej strony jest zupełnie przypadkową, niewinną ofiarą, z drugiej - godzi się, przyjmuje propozycję Drusilli. To był pierwszy raz w jego życiu, kiedy podjął ryzyko.



Z tego, co Spike w czasie rzeczywistym tłumaczy Buffy, można wywnioskować, że po przemianie w wampira zniknął u niego lęk, pojawiła się absolutna wolność. Ponieważ William był lękliwy i nieśmiały, Spike postanawia niczego więcej się nie bać, wypuszcza na wolność tę stronę swojej natury, którą zawsze trzymał na uwięzi. Nie chce być miłym chłopcem z rautów, zmienia ubiór, akcent i maniery. Chyba najlepszym podsumowaniem będzie to, że po krótkiej acz potencjalnie śmiertelnej walce z Angelusem Spike śmieje się i krzyczy: Now you're gettin' it!.



Walka z chińską pogromczynią jest wspaniała (zwłaszcza to, jak Spike się porusza - miękko na nogach, z odciągniętymi do tyłu ramionami i szaleńczym uśmiechem na twarzy; widać, że walka jest dla niego celem, nie środkiem, że tak naprawdę chodzi o ryzyko i pogoń za ekstremalnym przeżyciem), ale najtrudniej jest mi oderwać wzrok od tego, co potem dzieje się z Drusillą. Mam chwilami wrażenie, że Spike pierwszy raz podchodzi do niej na równej pozycji, jako ktoś, kto zasłużył sobie, żeby obcować z tak cudownym zjawiskiem.



Skok Spike'a przez beczkę to absolutnie najpiękniejsza scena w całym serialu. Całkowita pewność siebie, mocny krok, duma i poczucie siły. Tak naprawdę to jest moment, w którym wykuwa się Spike i jego delikatna równowaga między siłą i słabością. Gdyby nie ten moment, Spike po odzyskaniu duszy byłby dużo bardziej podobny do Williama.



Nikki Wood jest już tylko dodatkiem, potwierdzeniem siły, ostatnim elementem układanki. Przeogromnie podoba mi się schemat narracji, to, że Spike w metrze jest takim samym narratorem, jak Spike z Sunnydale. Mówi przy tym Buffy wszystkie te paskudne rzeczy, których ona nie chce słyszeć. Mam wrażenie, że nie mówi jej tego dlatego, że ją kocha. Tak jakby w jego słowach była jakaś pierwotna prawda, której nie można ukrywać, bo ona chce być przekazana.



I jesteśmy w punkcie wyjścia. William dochodzi do głosu w najmniej odpowiednim momencie. Przemiana Spike'a w wampira nie była wielkim kamieniem milowym zmieniającym postać o sto osiemdziesiąt stopni. Spike wykuwał się stopniowo przez lata walk i podróży. Zmiany, które w nim zaszły, nie są natury mistyczno-demonicznej, są prostą ewolucją, której (w mniejszej skali ze względu na krótszy czas) doświadczają ludzie. Baza pozostaje ta sama, więc Spike spróbował pocałować Buffy, a potem poczuł się potwornie upokorzony.



Cały odcinek pokazuje, w jaki sposób Spike doszedł do tego punktu, kiedy może usiąść na ganku Buffy i starać się ją wesprzeć. Tak naprawdę ta scena jest w logicznym ciągu nie z wydarzeniami czasu rzeczywistego, a z retrospekcjami. Nie jest elementem przeznaczonej dla Buffy opowieści o pogromczyniach, tylko kolejnym wydarzeniem - kluczem w ewolucji Spike'a. Gest życzliwości w stosunku do Buffy jest z jednej strony bardzo Williamowaty, z drugiej - stanowi w pewnym sensie nową jakość. Od tego momentu Spike'em będzie powodowała miłość do Buffy - tak jak wcześniej uczucia do Cecily i Drusilli.

Zdaję sobie sprawę, że ten odcinek ma jeszcze jakieś inne wątki poza ewolucją Spike'a i opowieścią o pogromczyniach, ale... No właśnie. Obsesja to obsesja.

Z cytatów (niewiele, bo jednak w tym odcinku najwięcej mówią obrazy):

Cecily: Your poetry, it's... they're... not written about me, are they?
William: They're about how I feel.
Cecily: Yes, but are they about me?
William: Every syllable.
Cecily: Oh, God!
William: Oh, I know... it's sudden and... please, if they're no good, they're only words but...
the feeling behind them... I love you, Cecily.
Cecily: Please stop!
William: I know I'm a bad poet but I'm a good man and all I ask is that... that you try to see me-
Cecily: I do see you. That's the problem. You're nothing to me, William. You're beneath me.

Spike: Death is on your heels, baby, and sooner or later it's gonna catch you. And part of you wants it... not only to stop the fear and uncertainty, but because you're just a little bit in love with it. Death is your art. You make it with your hands, day after day. That final gasp. That look of peace. Part of you is desperate to know: What's it like? Where does it lead you? And now you see, that's the secret. Not the punch you didn't throw or the kicks you didn't land. Every Slayer... has a death wish. Even you. The only reason you've lasted as long as you have is you've got ties to the world...
your mum, your brat kid sister, the Scoobies. They all tie you here but you're just putting off the inevitable. Sooner or later, you're gonna want it. And the second- the second- that happens... You know I'll be there. I'll slip in... have myself a real good day.

Spike: Oh... did I scare ya? You're the Slayer. Do something about it. Hit me. Come on. One good swing. You know you want to.
Buffy: I mean it.
Spike: So do I. Give it me good, Buffy. Do it!
Buffy: Spike...
Buffy: What the hell are you doing?
Spike: Come on. I can feel it, Slayer. You know you want to dance.
Buffy: Say it's true. Say I do want to. It wouldn't be you, Spike. It would never be you. You're beneath me.

5x08 Shadow

Tutaj dwa ważne wątki - choroba Joyce i powolne staczanie się Rileya. Kapitalna przestraszona Dawn, strasznie dziecinna w swoich lękach. Riley czuje się odsunięty i zaczyna być zazdrosny, coraz trudniej jest mu znosić własną zwyczajność w połączeniu z niezwykłością Buffy. Co ciekawe, nie jest zazdrosny o Spike'a, choć chyba jako pierwszy zauważa jego uczucia dla Buffy (yay dla przekomicznej sceny kompulsywnego wąchania swetra). Nie boi się konkurencji innego mężczyzny, sam dla siebie jest największym wrogiem. To jest ten moment, kiedy zaczynam być naprawdę wściekła na Rileya.

Buffy panikuje bardziej dorośle, niż Dawn, ale mierzy się z podobną bezradnością, szokiem i oszołomieniem. Podejmuje walkę, bo co innego ma zrobić? W końcu jest pogromczynią, prawda?

Dodatki specjalne

Złamałam zasadę i obejrzałam komentarz do Fool for Love. Kilka ciekawych spostrzerzeń scenarzysty, między innymi to, że Spike buduje swoją osobowość poprzez konkretne zmiany zewnętrzne - zdobywa akcent, bliznę, fryzurę, płaszcz.

Buffy - Wielki Rewatch (nawigacja)

buffy wielki rewatch, och spike, fandom: buffyverse

Previous post Next post
Up