The autumn effect

Oct 31, 2011 02:23

Jesień zaczęła się, hmm, z przytupem. Miałam cichą nadzieję, że będzie potrzebować trochę czasu, żeby nabrać swojego szalonego tempa, ale nie; co chwila wpadałam na jakiś fajny pomysł, o, o tym na pewno napiszę, po czym bolesna proza życia brała górę nad radosnym blablaniem. Będzie zatem wpis zbiorczy.




Tytuł notki nieprzypadkowy, bo nosi go też jedna płyta zespołu 10 Years. Na tym krążku moja znajomość ich dyskografii się kończyła - do niedawna. Szukając teledysku do jednego utworu natrafiłam na starsze i nowsze nagrania i tym samym 10 Years stali się jedną z trzech fascynacji muzycznych tej jesieni. To nie jest szczególnie ambitna muzyka - o ile pierwsze ich płyty to faktycznie atmospheric rock, tak od początku szli w stronę czegoś łatwo wpadającego w ucho, choć niekoniecznie popowego i niedawno to osiągnęli - ale brak wyróżniającej inwencji panowie nadrabiają niesamowicie silnym oddziaływaniem na emocje, dobrymi tekstami i lirycznym, oryginalnym wokalem, pozornie nie pasującym do tego typu muzyki. Od czasu do czasu odważą się nawet nagrać coś eksperymentalnego, nietypowego, w dziwnej tonacji i na instrumentach raczej nie kojarzonych z rockiem... i jest jeszcze lepiej.

Chronologicznie starszą, bo przypadającą na początek października, fascynacją muzyczną są zawieszeni Francuzi jest Kwoon. Przypomniałam sobie o nich przy okazji koncertu w Imbirze - swoją drogą, nie sądziłam, że organizacja małego koncertu może być aż tak tragiczna - i sięgnęłam po ich 2 najnowsze płyty. W porównaniu z pierwszą są bardziej złożone, ciekawsze, lepiej przemyślane i - co robi naprawdę piorunujące wrażenie - bardziej niepokojące. Ich debiut kojarzył mi się silnie z bajką czy snem, czymś nierealnym, bardzo pozytywnym. Teraz w tę "pozytywność" wkradły się ponure akcenty, bemole, złożone efekty akustyczne... i nie mogę przestać żałować, że mogłabym to usłyszeć na żywo w fajnym, dobrym wykonaniu, ale dzięki ludziom z Imbiru wyszła parodia koncertu.

Na koniec fascynacja najnowsza - nowa płyta Florence + the Machine. Podobnie jak z Kwoon i odwrotnie niż z 10 Years, mam wrażenie, że nowa płyta jest lepsza niż poprzednia - pełniejsza, bogatsza, bardziej odważna,... szczera. Podoba mi się szalenie, jest tak cudownie gęsta i złożona - zarówno muzycznie (harfa! chóry! bębny! fortepian!), jak i znaczeniowo. Jeden z moich znajomych stwierdził, że Flo stała się szekspirowska; strasznie mi się to określenie podoba, jest adekwatne, dobrze pasuje do złożoności i dramatyzmu tej płyty. A Bedroom hymns i Leave my body dosłownie sprawiają, że dostaję bezdechu z wrażenia.

W kolejce do posłuchania i zafascynowania się czekają jeszcze Opeth, Bjork, Jelonek i Steven Wilson. Wprawdzie dalej brakuje mi jakiegoś głośnego koncertu, takiego do skakania pod sceną i unikania stratowania, ale nad tym też popracuję. W końcu wszyscy ci fajni ludzie muszą promować swoje fajne płyty, prawda? :P

Udało mi się dotrzymać złożonego sobie słowa, że mimo października będę czytać. Jak najwięcej. Osobliwym trafem w lekturach na ten miesiąc znalazło się całkiem sporo tekstów spoza tzw. getta, znaczy, prozy literackiej (którą rzekoma wyższość nad prozą gatunkową jest wdzięcznym tematem do znęcania się). Wprawdzie, jak szybko mogłam stwierdzić (pozwalając sobie na krzywy uśmieszek), proza literacka może być oczywiście fantastyczna, różnica polega wyłącznie na wydawcy i etykietce w księgarni, ale przekonałam się też, że są jeszcze książki opowiadające o zwykłym życiu zwykłych ludzi, które nie tylko potrafią mnie zainteresować, ale i w jakiś sposób wzbogacić. Może to straszna zarozumiałość z mojej strony, ale jeden z moich głównych problemów z nie-fantastyką polegał na tym, że rozpracowanie większości relacji między postaciami i ich psychologii nie stanowiło dla mnie większego problemu. Fabuła zaś rzadko kiedy była na tyle porywająca, żeby te braki kompensować. Ostatecznie więc zawsze wracałam do fantastyki ze względu na formę specyficznego eksperymentu myślowego, jaką mi oferowała (szczególnie sf, ale, jak się nad tym zastanowić, fantasy też).
Na pewno pojawi się zestawienie książek z października - ale sama ta tendencja w doborze tekstów, dość ciekawa i odświeżająca, zasługuje na wzmiankę.

muzyka, keri prywatnie, inspiracje, książki

Previous post Next post
Up