Jun 08, 2011 15:27
Czy ktoś może mi wytłumaczyć, dlaczego proporcja dostępnych w okolicy publikacji na temat Wietnamu rozkłada się następująco: 75% amerykański szit o wojnie wietnamskiej (tytuły są znamienne: "Dlaczego tam poszliśmy?", "Czy Wietnam dało się wygrać?" itd. itp.), 10% radzieckie elaboraty o KPW, 10% rozważania o mniejszości chińskiej w Wietnamie, 2% jakichś przedziwnych geograficzno-biologicznych tworów, a jedyna książka, która by mi się przydała, jest w wypożyczaniu do 4 lipca?
(Tak, jest na googlebooks, tak, ma wyjętą połowę interesujących mnie stron).
A poza tym jest na tyle gorąco, że nie mam siły uczyć się do żadnego z moich nadciągających egzaminów. Gdybym mogła, nie wychodziłabym z wanny, no chyba że po nowy budyń. Tak.
I jeszcze uprasza się o trzymanie kciuków w piątek, bo mam rozmowę kwalifikacyjną, a ponieważ ogryzłam ostatnio wszystkie paznokcie, wrażenie na wejście może być kiepskie :/
A poza tym, droga flisto - gdybyście mieli kupić sobie niedrogi aparat fotograficzny, to co byście nabyli?
zakupy,
azja wschodnia,
sesja,
stosunki międzynarodowe,
studia