Sesja, no bo co

Jun 08, 2009 21:39

Łomatkobosko. Jeszcze nigdy, nigdy nie byłam tak nieprzygotowana na egzamin, jak na dzisiejszy. A właściwie: jak na obydwa dzisiejsze. Tym niemniej chciałabym zdać je oba. To byłoby kretyństwo, uwalić niemiecką gramatykę, która jest łatwa, a na którą po prostu nie starczyło mi czasu. Well.

Natomiast MPH... Borze zielony, co to było! Mózg stawał. Serio. Gdyby nie to, że Cebulasty przez ostatnie 20 minut pozwolił nam ściągać - od siebie, bez notatek, ale well... Z drugiej strony - co się chłop dziwi, skoro robi test wielokrotnego wyboru z punktami ujemnymi, w którym pyta, co to jest jakieś ESCROW? A skąd mnie to wiedzieć? W Pazdanie tego (chyba...) nie było (w tym miejscu pozdrawiamy użytkowniczkę rysiaczek  :)

Rankiem o świtaniu angielski. Potem znów angielski, potem dzień przerwy i PMP u Przedwiecznego (którego to PMP miałam nadzieję nie zdawać, ale well...). Trzymajcie kciuki, jako i ja trzymam za wszystkich studentów.

Chyba jednak kocham moje Garbusy, chociaż mam nieprzyjemne wrażenie, że moje wyrzuty spłynęły po nich jak woda po kaczce (kaltlassen, pisane łącznie). Ale to tak na marginesie.

A Monty Python i Święty Graal jest boski! A-HAA!

Rzuciłam okiem na mój wpis i zauważyłam, że słowo well powtarza się w nim niebezpiecznie często. Well.

film, filologia, sesja, stosunki międzynarodowe, studia

Previous post Next post
Up