fikaton dwunasty, prompt drugi

Apr 14, 2012 15:24

Autor: zimnyryb
Ilość słów: 717
Fandom: Mass Effect
Uwagi: spoilery do finału trylogii; to nie jest zakończenie, którego chciałabym dla mojej Shepard - raczej jego przeciwieństwo, traktuję ten tekst jako AU do mojej wizji.
Cytat i tytuł cutu inspirowany książką Johna Greena, chociaż sam tekst nie ma z nią niczego wspólnego. Jeśli chodzi o zawartość prompta - to raczej piosenka DMB, ale trudno stwierdzić.



The fault, dear Brutus, is not in our stars, but in ourselves, that we are underlings.
- Julius Caesar, William Shakespeare

Po wojnie nic nie jest takie samo.

Shepard udaje się przeżyć - cudem. Nikt nie jest w stanie wyjaśnić, jak po wybuchu Cytadeli udaje jej się znaleźć z powrotem na Ziemi, ani dlaczego jedynymi obrażeniami, jakie w nim odnosi, jest postrzał w ramię i bok.

Ona niczego nie pamięta. Wszystko, co miało miejsce pomiędzy tym, jak znalazła się pod promieniem transportującym do wewnątrz Cytadeli a tym, jak obudziła się w zgliszczach jakiegoś budynku w Londynie, krąży gdzieś po peryferiach jej świadomości i Shepard nie jest w stanie wyłowić z tego niczego zrozumiałego. Każdy obraz, każdą scenę odbiera jako część szybkiego pokazu slajdów i jedyne, do czego może to porównać, to wizja pokazana jej przez przekaźnik Protean na Eden Prime.

Echa tej bitwy zlewają się ze wspomnieniami każdej innej, jaka miała miejsce podczas Inwazji. Thessia upada jeszcze przed wizytą w Archiwach na Marsie, Mordin umiera w bazie Cerberusa, Palaven tonie w krzykach Asari, a potem w przeraźliwym skowycie Banshee, zespalającym wszystkie te dźwięki w jedno i Shepard ma wrażenie, że głuchnie.

Nie możesz mi pomóc. Nie będzie nikogo, kto opłakiwałby mnie po śmierci. Chciałam dla niej tylko normalnego życia, czegoś, czego ja nigdy nie mogłam mieć. Nie jest mi przykro. Shepard. Nie popełniaj błędów, które ja popełniłem. Wiem, co zrobiłaś. To nie było nic, z czym nie mogłam sobie poradzić. Zobaczymy się, jak wrócisz. Czy ta jednostka ma duszę? Możesz na mnie liczyć. Oni są moim rozwiązaniem. Cytadela to mój dom. Cytadela jest częścią mnie.

Budzi się. Siada na łóżku, patrząc tępo w wycinek przestrzeni przed sobą. Porusza bezgłośnie ustami i zastyga w bezruchu, kiedy czuje na ramieniu dotyk dłoni Garrusa. Kiedy jest przy niej któreś z nich - on albo Liara - nie jest tak źle. Liara tłumaczy jej wtedy, że wszystko wydarzyło się w innym porządku, ale to już nie ma znaczenia, bo przecież wygrali i nie musi się tym przez chwilę przejmować. Garrus po prostu próbuje ją uspokoić i wierzy, że Shepard w końcu sobie z tym poradzi.

Często budzi się sama, kiedy nie ma nikogo, kto mógłby jej przypomnieć, że jest bezpieczna, że żyje. Shepard analizuje w myślach wszystkie decyzje, jakie musiała podjąć i zastanawia się, co mogła zrobić lepiej. Czego zabrakło, gdzie popełniła błąd.

Po Cytadeli, kiedy jest jeszcze hospitalizowana, dowiaduje się, że wszystkie Przekaźniki Masy uległy zniszczeniu. Napędy FTL na statkach flot wciąż działają, więc daje to jakąś nadzieję, jednak miną lata, nim Turianie, Asari, Salarianie, Kroganie i wszystkie inne rasy będą mogły wrócić do domu. Przez ten czas będą gnić w Układzie Słonecznym i to z powodu Shepard. To jej wina, bo nie znalazła innego rozwiązania. Nie pamięta nawet, czy miała do wyboru inne opcje, ale jest pewna, że podjęła złą decyzję. Niemożliwe, żeby to musiało się tak skończyć.

Oczywiście mianują ją bohaterką, to naturalne. Przymierze daje jej jakiś błyszczący medal za zasługi i sprawa jest uważana za załatwioną. Nie ma Żniwiarzy, nie ma problemu. Do diabła, mogliby wymyślić nawet jakąś specjalną kategorię Zbawcy Galaktyki i przemalować Normandię na złoto, Shepard nie czułaby się wiele lepiej. Zbyt wiele musiała poświęcić, a rezultat nie był tego wart.

- Nie ma już Gethów, rozumiesz? Zniszczyłam całą rasę. A Batarianie…
- Shepard, ta kolonia i tak by zginęła, tylko w inny sposób.
- Nie musieliby. Na pewno można było to zrobić inaczej, na pewno - peroruje Shepard, zapominając nagle o wszystkim, co właśnie robiła. Zdarza się jej to dość często, tak jak teraz: ona i Liara jedzą obiad, nic specjalnego, po prostu jeden z tych dni, kiedy T’Soni upewnia się, żeby Shepard pamiętała o tym, że trzeba jeść, żeby żyć. Shepard milczy przez cały ten czas, po czym po prostu wybucha, wyrzucając z siebie jedną z wielu rzeczy, jakimi się obwinia. Ma do siebie wiele żalu i jest pewna, że wszyscy dookoła czują podobnie, chociaż nikt nie ma odwagi powiedzieć jej tego wprost. Nikt nie jest na tyle zdecydowany, żeby powiedzieć wspaniałej Komandor Shepard w twarz, że spieprzyła sprawę.

Jesteś wspaniałym obrońcą, Siha, ale niektóre rzeczy są ponad tobą.

Liara patrzy na nią w skupieniu i mówi coś, co miałoby jej pomóc, ale Shepard nawet nie kłopocze się, żeby tego wysłuchać. Milknie i odwraca spojrzenie od Asari, która z jej winy już nigdy nie wróci do domu.

fandom: mass effect, autor: zimnyryb, fikaton 12, fikaton 12: dzień drugi

Previous post Next post
Up