Autorka:
coolness_1Tytuł: Związki-nie-związki, przyjaciele-nie-przyjaciele
Fandom: Make It or Break It
Postacie/Pairingi: Payson, coś-jak-prawie-Payson/Sasha, wspomniane Payson/Rigo, Lauren
Gatunek: angsto-rozważania
Spoilery: aż do 3x03
Ilość słów: 1227
A/N: pierwszy raz w tym fandomie, to jest dziwne, i naprawdę dawno nie pisałam fików, a promptem był jakiś budynek i ulica w Rumunii, który przypomniał mi o jednym z odcinków z drugiego sezonu i tak powstało to
ZWIĄZKI-NIE-ZWIĄZKI, PRZYJACIELE-NIE-PRZYJACIELE
Payson jest szczęśliwa.
Zmęczona, owszem, ale już za kilka tygodni jej wszystkie marzenia mogą się spełnić (Payson już dosłownie czuje Londyn 2012), więc Payson jest szczęśliwa.
Nie, stop, jeszcze kilka godzin temu była szczęśliwa.
Payson wzdycha. Budzik na jej szafce wskazuje trzecią trzydzieści. Przez chwilę Payson patrzy na szybko przeskakujące cyfry sekundnika, a potem przeciera oczy. Jest zmęczona, to był wykończający dzień, ale nie może zasnąć.
Siada, opierając się o ścianę przy łóżku i podciąga kolana pod siebie. Teraz to, tak naprawdę, nie ma sensu już próbować zasnąć. Payson wzdycha. Jeśli teraz zaśnie, będzie, znając siebie, jeszcze bardziej wykończona, niż gdyby nie szła już spać w ogóle. Do pobudki ma już i tak jakieś niecałe pół godziny.
Jedno jest pewne - jutrzejszy, nie, stop, dzisiejszy trening będzie dla niej masakrą. Nieważne, że wieczorem doszły wreszcie do porozumienia ze swoim trenerem, Payson czuje, że McIntire da jej dzisiaj w kość. Nie ma szans, żeby wypadła dzisiaj dobrze na treningu.
Payson spogląda na śpiącą w sąsiednim łóżku Lauren. Lauren, która powinna być jej przyjaciółką, a zamiast tego zdradziła jej zaufanie. Payson nie jest pewna, czy będzie potrafiła jej jeszcze kiedyś w pełni zaufać.
- Nie, ale będzie z nami dobrze - powiedziała wcześniej, szczerze, a przynajmniej tak jej się wtedy wydawało. Teraz Payson nie jest już tego taka pewna.
Drużyna, która poleci do Londynu na Olimpiadę musi sobie w pełni ufać, tylko wtedy poradzą sobie ze stresem i presją, i wszystkim, co się będzie działo dookoła. Payson nie jest pewna, czy w tym składzie jest miejsce dla nich dwóch. Obie ciężko pracowały na to przez całe swoje życie, ale ich przyjaźń, a nawet bycie koleżankami z drużyny, zostało wystawione na ciężką próbę, kiedy Lo przyznała się do wysłania tego video.
Payson znów wzdycha. Dawno nie czuła się już taka bezbronna. Zawsze wiedziała, co ma zrobić, ale teraz ma kompletną pustkę w głowie. Ostatni i zarazem pierwszy raz tak się czuła, kiedy pocałowała swojego trenera, on ją odepchnął, a ona uciekła.
Sasha.
Payson sięga po komórkę, nie jest pewna, dlaczego, ale fakt, że jest trzecia trzydzieści pięć w nocy, rano, i Sasha pewnie śpi, nagle przestaje mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie. Payson wysyła smsa.
Wiedziałeś?
Co dziwne, nie jest wcale tym zbytnio zaskoczona, kiedy zaledwie pięć minut później ekran jej komórki rozświetla się, sygnalizując nadejście nowej wiadomości.
Tak.
Payson nie jest pewna, skąd on w ogóle wie, o co ona pyta. Może Kaylie do niego zadzwoniła, choć Payson nie jest do końca pewna, dlaczego Kay miałaby to zrobić, może… to po prostu Sasha. Zawsze wiedział zbyt więcej, niż wydawało się, że powinien. Na przykład, jak wtedy, kiedy jakoś dowiedział się, że były wtedy na tamtej imprezie i później dał im straszny wycisk na karnym treningu i kazał czyścić maty.
Chwilę później Payson odczytuje kolejnego smsa.
Przepraszam, Pay.
Przepraszam za co?, Payson chce zapytać. Za to, że mi nie powiedziałeś? Za to, że to zrobiła moja przyjaciółka ze wszystkich ludzi? Za to, że to w ogóle miało miejsce?
Zamiast tego Payson pisze, że następny trening będzie masakrą, nie narzeka, po prostu stwierdza fakt, a Sasha ją pociesza. Payson odnajduje spokój w tej prostej wymianie zdań przez smsy na niepozorne tematy i przez chwilę czuje się, jak przed pocałunkiem, jak przed tym, kiedy wszystko zepsuła.
Payson wzdycha. Mimo, że o tym rozmawiali i wydawało się, że wszystko jest okej, nigdy nie wrócili już do tego, co było przed tym wszystkim. Żadne z nich chyba do końca nie umiało. Coś wtedy utracili przez to jej złe odczytanie sytuacji, jedno wielkie nieporozumienie i cały bałagan, który później z tego wyniknął.
Czasami (często) Payson tęskni za tymi czasami przed, ale zazwyczaj udaje jej się nad tym zapanować. Jest gimnastyczką, Olimpiada jest już za kilka tygodni i Payson nie może zmarnować swojej jedynej szansy. Musi być teraz całkowicie skupiona.
Ale teraz, w tej chwili, nie potrafi nad tym zapanować. Pomiędzy krótkimi smsami od Sashy, Payson myśli (A co gdyby? A jeśli?) i jej mózg w żaden sposób nie chce się zamknąć. Payson ma ochotę przekląć, ale tego nie robi, jak gdyby się bała, że jej mama nawet z odległości tych wielu kilometrów, to usłyszy.
Payson wzdycha. Ona i Sasha zawsze mieli dziwne, pokręcone, ale bardzo bliskie relacje. Ich związek-nie-związek można najlepiej opisać jako przed-związek i po-związek, i nic pomiędzy.
(nie prawda, pomiędzy jest Rumunia, skrzyczenie go, łzy, oddanie mu jego medalu, jego odmowa, bo on nie może przecież wrócić, i wreszcie pukanie do drzwi ich pokoju w hotelu, ale Payson o tym nie myśli, wcale)
Przed-związek to czasy, które Payson bardzo lubiła. Bardzo dużo trenowała, dużo ze sobą rozmawiali i jeszcze więcej się śmiali, a później ona wszystko w jednej sekundzie zepsuła.
Po-związek to czasy obecne za którymi Payson nie przepada. Czasami jest w miarę dobrze, jak teraz, kiedy smsują, ale często robi się tak jakoś niezręcznie i Payson nie potrafi za to winić Sashy. To całkowicie jej wina, bo przecież nigdy ze sobą tak naprawdę nie byli; to była tylko ona i jej głupie zauroczenie.
Payson zdąża wymienić z Sashą jeszcze kilka krótkich smsów podnoszących ją na duchu, zanim wybija czwarta i McIntire wpada jak w zegarku do ich pokoju, mówiąc zadowolonym z siebie głosem:
- Panienki, pobudka. Widzimy się na sali gimnastycznej za pięć minut.
W takich chwilach Payson naprawdę ma ochotę go przekląć, ale tego nie robi. Zaciska tylko zęby i trzy minuty później stoi już przed wejściem do sali gimnastycznej.
Payson bierze głęboki oddech i otwiera drzwi. Będzie dobrze, prawda?, próbuje siebie przekonać. Nie do końca jej się to udaje.
Lauren wchodzi do pomieszczenia za nią. Nie rozmawiają, ale Lo co chwila na nią zerka, jakby pytająco i jakby była nieco przestraszona równocześnie. Payson uśmiecha się trochę słabo i wymuszenie, ale ona naprawdę ma nadzieję, że uda im się ich relacje naprawić. Payson chce znów potrafić ufać Lauren, ale dobrze wie, że odbudowa zaufania to długa droga, a one mają bardzo mało czasu. Ma jednak nadzieję, że im się uda. Znają się praktycznie od zawsze i dużo razem przeszły. To coś powinno znaczyć, prawda?
Payson odkłada torbę na ławce obok torby Lauren i spogląda ostatni raz na swój telefon. Widzi nowego smsa.
Powodzenia na treningu.
Payson uśmiecha się. To prosty i krótki sms, ale podnosi ją on, w jakiś dziwny sposób, na duchu.
- Od kogo to? - pyta Lauren; to pierwsze słowa, jakie padają dzisiaj między nimi. Lo uśmiecha się, jakby coś wiedziała.
Payson przewraca oczami. Lauren wydaje się, że jest znawczynią związków od damsko-męskich. Patrząc na to ile ma ich za sobą w porównaniu do innych z ich drużyny, można tak stwierdzić. Z drugiej strony, patrząc na to, jak bardzo wszystkie związki Lo namieszały w życiu innych, Lauren nie jest zbyt dobrym materiałem na eksperta.
- Niech zgadnę… Rigo, tak? - Lauren pyta, uśmiechając się tym swoim wszystkowiedzącym uśmiechem.
Payson myśli, że Lo, tak naprawdę nie oczekuje żadnej odpowiedzi, ale i tak przytakuje. Nie chce kłamać, ale Sasha to teraz tak jakby temat tabu między nimi.
Wkrótce reszta dziewczyn przybywa na salę i Kaylie od razu odłącza się od Kelly, i podchodzi do nich. Już ma coś powiedzieć, kiedy McIntire woła je wszystkie, mówiąc żeby się nie obijały i że ma nadzieję, że dzisiejszy trening będzie dobry. Nawet się dla odmiany uśmiecha.
Payson wzdycha. Zamyka na chwilę oczy i już w pełni skupiona podchodzi do miejsca zbiórki. Trening czas zacząć. Na rozmowy przyjdzie czas później.
Payson znów jest szczęśliwa. Przynajmniej na tyle, ile może być w zaistniałej sytuacji.
Fin.