fikaton 11x06

Oct 26, 2011 22:51

autorka: akzseinga
tytuł: Obietnice
fandom: The Hunger Games
ilość słów: ok 1300
postaci/pairingi: Katniss, Peeta, Johanna, wspomniani inni
ostrzeżenia: spoilery do całej trylogii!
z dedykacją dla zimnyryb, bo niezmiernie ucieszyła się perspektywą tego fika. I dla soriso, mojej siostry w shipowaniu Johanna/Finnick (chociaż tutaj akurat zbyt wiele ich nie ma, ale i tak).


OBIETNICE

The woods are lovely, dark, and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep,
And miles to go before I sleep.

Każde z nich złożyło jakieś obietnice.
(Składanie obietnic to jedna z wielu rzeczy, które na wojnie się robi, choć nie ma się na to zbytniej ochoty. Tak po prostu wypada.)
Wszyscy przeżyli. Niektórzy obietnic dotrzymali, inni nie. Oto cała historia. Nie ma w niej nic ciekawego. (Naprawdę, bo też co ciekawego może dziać się w zbyt dużych domach tuż po wojnie? To tęsknota za spokojnym lasem i cieniem drzew. To pragnienie ciemnej dobrej niekończącej się nocy, nocy bez snów, kiedy jedyne, co jest w stanie zaoferować ci świat, to głowa pełna koszmarów.)

(1.)

Katniss Everdeen zawiodła.
Jeśli jest jedna rzecz, którą należy o niej wiedzieć, to właśnie to: Katniss ocaliła Panem, ale zawiodła jedyną osobę, na której zależało jej najbardziej, i nigdy sobie tego nie wybaczy.

*

Tę jedną obietnicę składa na milion różnych sposobów przy wielu różnych okazjach. Zazwyczaj mówi:

- Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.

Nie pamięta, kiedy zaczęła, pewnie po śmierci ojca, ale kto wie, może już wcześniej. Może wcześniej patrzyła w wielkie niebieskie oczy swojej małej siostrzyczki, zaledwie bezbronnego, kwilącego niemowlęcia, i stanowczym stalowym głosem mówiła: ochronię cię, Prim; ze mną będziesz bezpieczna, Prim; nic się nie martw, Prim; obiecuję, Prim; tak bardzo cię kocham, Prim.

Nigdy nie planuje złamać któregokolwiek z tych przyrzeczeń. To ostatnia rzecz, jaką by planowała. Ostatnia, jakiej by chciała.

Tak długo i tak naiwnie wierzy, że stal w głosie wystarczy, by nadać wypowiadanym słowom moc sprawczą. Uczy się w najcięższy możliwy sposób: tak niewiele rzeczy kontrolujemy, tak niewiele zależy od nas.

*

Gdyby mogła, gdyby naprawdę miała taką moc, cofnęłaby czas i wszystko zrobiła odwrotnie. Co jej po świecie bez Prim, nic jej nie obchodzi, co się z nim stanie. Równie dobrze wszyscy mogliby się wybić, równie dobrze wszystko mógłby trafić szlag.

*

Chodzi do lasu przy Dystrykcie Dwunastym i czasem nie wraca przez kilka dni. Kiedy śni w lesie, śni o Prim, śni o rzeczach, które mogłyby być:

Prim czasem chodzi z nią na polowania, chociaż wciąż odmawia zabijania zwierząt, zupełnie jak wtedy, parę lat temu, gdy popłakała się na widok przebitego strzałą jelenia. .

- Te dłonie - mówi Prim, jej mała słodka twarz nagle zadziwiająco poważna - nigdy nikogo nie zabiły i nie zabiją. - Nagle są tego samego wzrostu, nagle Prim unosi się w powietrzu. - To dzięki tobie. Uratowałaś mnie.

Katniss budzi się z twarzą zalaną łzami; łzy smakują słodko-gorzko. Te sny to małe pocieszenie i wielkie przekleństwo, nie potrafi sobie ich odmówić, zawsze chce więcej. Czasem myśli przelotnie, trzęsąc się w swoim śpiworze już całkowicie przebudzona, że tych dawno wypowiedzianych obietnic nie składała Prim, tylko sobie. Może to siebie zawiodła. W jakiś sposób, jest to nawet gorsze.

(2.)

Peeta Mellark bardzo się stara.
Jeśli jest jedna rzecz, którą należy o nim wiedzieć, to właśnie to: Peeta zawsze się stara.

*

- Kiedyś znowu będziesz szczęśliwa. - Chwyta jej dłonie w swoje. Zdążył się już przyzwyczaić do tego, jak twarde są, jak silne. - Obiecuję.

Katniss podnosi na niego wzrok, a jej szare oczy nie wyrażają zupełnie niczego. Peeta czuje lekkie mrowienie, kiedy jego włosy na karku i rękach podnoszą się jak na komendę. W tym momencie wie ponad wszelką wątpliwość: Katniss mu nie wierzy.

- Obiecuję - mówi raz jeszcze i przyciąga ją do siebie. Katniss jest nieruchoma i zimna w jego ramionach, jak martwa. Kocha ją tak bardzo. Zostanie tu z nią, będzie sadził kwiaty i piekł chleb, a jeśli kiedyś znowu przyśni mu się, że ją zabija, cóż, nic jej nie powie. - Będziesz szczęśliwa.

Peeta zawsze był dobrym kłamcą. Teraz musiał jeszcze przekonać sam siebie.

*

Peeta wie, że nigdy nie zastąpi Prim i że nigdy nie znajdzie się na świecie osoba, którą Katniss będzie kochała bardziej niż swoją młodszą siostrę, której nie zdołała uratować. Peeta wie i czasem mówi sam do siebie:

- W porządku.

Może z tym żyć, ze świadomością, że mała martwa dziewczynka i jej duch zawsze będą ważniejsze od niego. Gdyby chciał, żeby ktoś odwzajemnił całą jego miłość, oddał ją z równą moc, poddał się jej bezgranicznie, to - nie oszukujmy się - nigdy nie pokochałby Katniss.

Bierze, co jest mu dane, i za wszystko, co Katniss oferuje, nawet tę najmniejszą rzecz, jest ogromnie wdzięczny.

*

I pewnego ranka, kiedy Katniss budzi się w jego ramionach, a jej twarz wydaje się dziwnie pomarańczowa, złocista, w świetle wschodzącego słońca - tego ranka Katniss oferuje mu uśmiech, mniej smutny od pozostałych, i szepcze mu do ucha:

- Dziękuję.

I to jeden z tych rzadkich momentów, kiedy Peeta nie ma żadnego problemu z rozróżnieniem prawdy od fałszu, fikcji od rzeczywistości. Katniss mówi: dziękuję. Katniss mówi: też cię kocham. I Peeta wie, że będzie starał się dalej, nigdy nie przestanie.

- Nie ma za co - odpowiada i ponownie zapada w sen.

To dobry sen, zasłużony.

(3.)

Johanna Mason robi, co trzeba.
Jeśli jest jedna rzecz, którą należy o niej wiedzieć, to właśnie to: Johanna robi, co trzeba, nawet jeśli czasem zajmuje jej to dużo czasu. Bądź co bądź, jest najsilniejszą osobą, jaką zna.

*

- Dobrze, niech ci będzie - mówi z przekąsem. Finnick potrafi być naprawdę uparty i męczący. - Zaopiekuję się małą szaloną Annie, gdyby tobie coś się stało.

Finnick nie odpowiada uśmiechem. Wie, że z jego strony to samolubna prośba, prawdopodobnie jedna z najbardziej egoistycznych rzeczy, jakie w swym dwudziestokilkuletnim życiu zrobił. Johanna prycha cicho, niczym rozjuszona kotka, i odwraca się na pięcie, bo coś w jego spojrzeniu zaczyna zmniejszać jej gniew. A Johanna potrzebuje swojego gniewu.

- Jo - woła za nią Finnick, a ona odwraca się mechanicznie. Później wiele razy będzie żałowała tego, że się wówczas zatrzymała. - I moim dzieckiem też, dobrze? Dajesz słowo?

Potrzebuje wszystkich swoich sił, nie, potrzebuje czegoś więcej, sił nieba i ziemi i oceanu, żeby nie dać po sobie poznać, jak mocno ją to uderza. Nie teraz, myśli, dopiero później, masz pozwolenie na to, żeby dopiero później zgiąć się w pół od tego ciosu. Uśmiecha się.

- Daję słowo.

*

Nie może znieść myśli o tym, że miałaby opuścić swój porośnięty lasami Dystrykt, że miałaby wsiąść w pociąg i dojechać nad morze, bezkresne i nieznane morze. Mija kilka dobrych lat nim się do tego zmusza. Chciałaby uwolnić się w końcu od Finnicka, może to jest właśnie sposób: spełnić jego ostatnie życzenie, odwiedzić Annie i dziecko, ciekawe jak wygląda ich dziecko?, zaopiekować się. Johanna nie wie, jak ona spośród wszystkich ludzi, miałaby kimkolwiek się zaopiekować, ona z jej problemami z alkoholem i z paraliżującym strachem przed miłością, ale okej, w porządku, jakoś to będzie.

Annie wita ją ze szczerym szerokim uśmiechem i podaje na kolacje małe ośmiorniczki, na których widok Johannie robi się trochę niedobrze. Mały Finnick Odair ma cztery lata, kiedy Johanna widzi go po raz pierwszy, i jej serce wykonuje mały podskok, kiedy wdrapuje się jej na kolana i mówi:

- Cześć, ciocia.

*

Annie patrzy na nią przenikliwe, a jej spojrzenie jest zadziwiająco jasne i trzeźwe.

- A jak ty się czujesz? Co u ciebie, Johanna?

Johanna wzrusza ramionami.

- Żyję.

Z jej punktu widzenia to jedyne możliwe rozwiązanie, wstać i żyć. Więc to właśnie robi. Może nic dobrego z tego jej nie przyjdzie, ale z pewnością nic nie da jej śnienie. Johanna Mason nigdy nie należała do nacji marzycieli.

Mały Odair przebiega przez pokój i z głośnym śmiechem na ustach wypada na zewnątrz, w stronę oceanu. Johanna obserwuje przez wielkie okno promienie światła igrające w jego rudych włosach. Przychodzi jej do głowy, że może to był przebiegły plan Finnicka: nie ona ma się zająć nimi, ale oni nią. Cóż, jeśli mają moc sprawić, że zasypia przy szumie morza i nie nawiedzają jej koszmary o torturach, to pewnie są w stanie zrobić wszystko.

Annie wciąż nie odrywa od niej wzroku, po krótkiej chwili kiwa głową, jakby z czymś się zgadzając.

- Żyjesz - potwierdza.

autor: akzseinga, fikaton 11: dzień szósty, fikaton 11, fandom: the hunger games

Previous post Next post
Up