Uff! Napisałam to na chybcika między sprzątaniem biurka a zakupami. Mam nadzieję, że wybaczycie. Kontynuuję wątek bohaterskich kobiet - ten fikaton chyba będzie pod takim wezwaniem.
autorka:
le-mrufandom: Buffyverse (!!!)
ilość słów: 646
postaci: Faith, Buffy, ensemble
spoilery: do całości serialu, do pewnego stopnia do 8 sezonu komiksowego, ale nic specjalnego
zawiera: kliszę, którą nawet lubię, potencjalnie triggerujące odniesienie do śmiertelnej choroby, do pewnego stopnia Buffy/Faith, Buffy/Spike, śladową ilość prompta (ale metaforycznie jest)
TESTAMENT
Kiedy zapukała, otworzyli jej od razu.
- Przepraszam, samolot się spóźnił - wyjaśniła Faith, ściągając skórzane rękawiczki. - Byłabym szybciej, ale znowu ta cholerna mgła…
- Wchodź - powiedział po prostu Thomas. Wyglądał, jakby nie spał od trzech dni. Wydawało się, że urósł, a może postarzał, nie była już pewna, jak to jest po dwudziestce. - Wszyscy czekają.
- Jasne. - Oddała mu plecak i kurtkę i weszła do środka, roznosząc błoto po korytarzu.
Czysty zwykle i jasny dom pogrążony był w półmroku, a w przeciągu po posadzkach fruwały koty kurzu. Faith bez zastanowienia obrała właściwą drogę do dużej sypialni, po drodze podciągając rękawy koszuli i przeczesując mokre od wiszącej w powietrzu wilgoci włosy. Przed wejściem zatrzymała się przy lustrze w korytarzu. Odbijało ono przestraszoną osobę w wieku lat pięćdziesięciu, prawie całkowicie siwą na skroniach i nad czołem. Wyglądało na to, że zwierciadła faktycznie mówiły prawdę. Przez chwilę walczyła z wyrazem twarzy, usiłując wskrzesić w sobie jakąś beztroskę, jakieś pokrzepienie, którego wszyscy by się po niej spodziewali, a potem zapukała i od razu weszła.
Buffy leżała w wielkim łożu w centrum pokoju. Dookoła niej zgromadziła się cała rozszerzona rodzina Summers: z lewej Dawn z mężem, Xander, znowu samotny, obok niego Lizzie i Sarah, po drugiej stronie Willow z Daphne, Satsu, cała w czerni, poważna Lena, dalej Katia i Vi. U wezgłowia stał Spike, z wyglądu najmłodszy ze zgromadzonych, z wyrazu oczu - zdecydowanie najstarszy. Thomas zamknął za Faith drzwi i dołączył do Dawn, która złapała syna za rękę.
- Faith - powiedziała Buffy, unosząc się lekko na poduszkach. Głos miała jeszcze silny i stanowczy. - Dotarłaś.
- Oczywiście, B. - Faith rozpromieniła się na jej widok, chociaż wcale nie było jej do śmiechu. - Jak miałabym nie dotrzeć. Jakieś głupie zmiany klimatyczne nie mogłyby mi w tym przeszkodzić.
- Tak się cieszę, że cię widzę. - Wyciągnęła rękę. Faith usiadła na skraju łóżka i chwyciła ją w dwie swoje, starając się nie okazać po sobie, jak bardzo przeraziło ją to, co zobaczyła: bandaże, zapadniętą twarz Buffy, ślady po ukłuciach na jej bladych przedramionach.
- To coś nowego, B. - zażartowała drętwo i popatrzyła po zgromadzonych. Spike wyglądał, jakby ktoś nie tylko przeszedł się po jego grobie, ale po nim skakał. Willow patrzyła w okno. Młode - wcale nie już takie młode - siedziały na fotelach, jakby od dawna nie ruszały się z miejsca. - Na co tak wszyscy czekają?
- Ponoć nie mam już wiele czasu. Tak naprawdę czekałam tylko na ciebie.
- Co ty gadasz, B. - Teraz się naprawdę przeraziła. - Wyliżesz się z tego jak zawsze.
- Nie tym razem. Chciałam, żeby wszyscy byli tu obecni, kiedy coś ogłoszę.
- Ciociu! - powiedziała zaszokowana Sarah, a Xander objął ją ręką. Spike usiadł po przeciwległej stronie łóżka i położył rękę na ramieniu Buffy. Tak trwali przez chwilę, w milczeniu, a potem Buffy zaczęła mówić:
- Moja śmierć nie oznacza, że coś się skończyło. Wy wszyscy musicie iść dalej. Dlatego zapisuję ten dom po połowie…
●
Faith ocknęła się, kiedy ktoś zaświecił na nią latarką.
- Tutaj jest - powiedziała z dezaprobatą Vi.
- Nie po oczach! - Zasłoniła się ręką. - Kurwa, zasnęłam. Sorry.
- Dajesz zły przykład, Faith - powiedziała Buffy, trącając ją butem w udo. - Wstawajcie, żołnierzu, zmiana warty.
- Czy burza minęła? - Faith wstała niechętnie. W krzyżu jej coś przeskoczyło.
- Nawet się na to nie zapowiada. Vi, cztery godziny?
- Tak jest.
Ruszyły z Buffy korytarzem w kierunku głównego pomieszczenia domu. Na zewnątrz szalała kolejna burza magnetyczna. Faith uniosła rękę, żeby odgarnąć włosy i sama sobie zaśmierdziała - nie myła się od trzech dni.
- Jestem zaniepokojona, kiedy milczysz dłużej niż pięć sekund - powiedziała Buffy konspiracyjnym szeptem.
- Sorry. - Faith potarła oczy ręką. - Miałam cholernie dziwny sen.
- Dobry? Zły? Proroczy może?
- Wszystko po trochu. - Spojrzała z ukosa na Buffy, która była brudna jak górnik i miała tłuste włosy, ale na której twarzy kwitły zdrowe rumieńce. - W sumie dobry, jak o tym pomyśleć.
- Chociaż tyle masz z tego spania na warcie.
- No. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
Usiadły koło ognia. Któraś z juniorek chrapała. Faith roztarła zziębnięte dłonie i uśmiechnęła się do siebie.