Tytuł: Fala
Autorka:
sa_da_ko Fandom: Ból w tropikach Hawaii Five-0 (proszę o taga :D)
Postaci: Kono, OCs
Ilość słów: 717
Prompt:
Second story sunlight, Hopper
A/N: Miało być co innego, ale nie wiem, co z tym fantem zrobić.
Fala
Kono ma pięć lat, kiedy wdaje się w pierwszą bójkę i dwanaście, kiedy rodzice zapisują ją na lekcje sztuk walki. Inne dziewczynki pływają albo tańczą, Kono bije chłopaków dwa razy większych od siebie. Pływać już dawno umie, a baletnicy nigdy z niej nie będzie. Potrafi pływać, jak każde dziecko, które całe życie spędza na brzegu oceanu albo w nim. Nie pamięta, jak się tego uczyła, ale to podobno Chin ją przekonał do wody. W jednym z albumów jest takie zdjęcie, Kono zrobiła drugą odbitkę i trzyma ją w szufladzie biurka - bardzo mała dziewczynka z grzywką przylepioną do czoła i trochę większy chłopiec uśmiechnięty od ucha do ucha stoją w wodzie przy brzegu, trzymając się za ręce, za nimi rośnie fala.
Siedzi na parapecie pod uchylonym oknem, ze słuchawkami w uszach i czeka na początek zajęć. Reszta przyszłych obrońców prawa i porządku stanu Hawaje okupuje ławeczki przed wejściem do sali, zachowując bezpieczną odległość. Gorzej niż licealiści. Kono woli się nie zastanawiać nad tym, ilu z nich jest z nią spowinowaconych (trójka). Kiedy wejdą do środka wolnych miejsc wokół niej nie będzie tylko dlatego, że w sali jest za mało krzeseł. Zeskakuje z parapetu i podchodzi do drzwi, instruktor właśnie pojawił się na drugim końcu korytarza. Rozmowy nie milkną, tematem przewodnim jest dzisiejszy test.
Kono gryzie końcówkę długopisu i wpatruje się w kartę, wokół niej skrzypią ołówki i szeleści papier. Sprawdza jeszcze raz wszystko, co napisała, podobno rozwiązuje testy za szybko, czasami zaznacza tak nieprzemyślane odpowiedzi, że aż głupie. Poprawia jedną z nich, ale bez przekonania. I tak kończy pierwsza, bierze torbę, oddaje test i wychodzi z sali. Przerwy między zajęciami najczęściej spędza, jedząc.
Bar Kats sushi prawie nigdy nie narzekał na brak klientów: jest tanio i smacznie, obsługa jest bardzo sprawna. I znajduje się tuż obok akademii policyjnej. Zdecydowaną większość klientów stanowili rekruci, niepisana zasada mówiła, że instruktorzy zawsze stołują się gdzie indziej. O tej porze jest prawie pusty, wszyscy stali klienci mają jeszcze zajęcia.
- Cześć, Mike. - Najstarszy z pracowników stoi za ladą i przestawia pojemniki z keczupem i musztardą. Wbrew swojej nazwie, Kats sushi sprzedaje także hamburgery i przede wszystkim hot dogi, stanowiące podstawę diety znacznej części rekrutów.
- Kono! - Mike odwraca się, uśmiecha szeroko i opiera łokcie na barze. - Czym mogę ci służyć w ten piękny, letni dzień?
- Hot dogiem XXL i wodą mineralną. Bez sałatki.
- Jak to, bez sałatki? Sałatki są najlepsze. - Kono wzrusza ramionami. Mike nie pyta, czemu jest tak wcześnie, Kono często przychodzi pierwsza. Im wcześniej, tym większa jest szansa na to, że trafi właśnie na Mike’a, pozostali pracownicy przejęli poglądy rekrutów, policjantów i połowy plotkarzy w mieście i uważają China za zdrajcę, złodzieja i prawie diabła wcielonego. Mike jest głuchy na pogłoski. Kono nie zajmuje miejsca przy stoliku, zostaje przy barze i patrzy, jak Mike przygotowuje jej bardzo niezdrowe drugie śniadanie, nucąc do wtóru radia. Kono nie rozpoznaje piosenki. Mike stawia przed nią talerz z hot dogiem prawie niewidocznym pod keczupem i salaterkę z sałatką ze świeżych warzyw.
- Sałatka jest na koszt firmy.
Kono prawie kończy jeść, kiedy do baru wchodzą jej koledzy. Jedno, drugie kiwnięcie głową, potem patrzą w przeciwną stronę i wszyscy co do jednego zajmują największy stolik pod oknem. Kono słyszy ich śmiech i rozmowy, ale siedzą dokładnie za jej plecami. Rozróżnia poszczególne głosy: Tania śmieje się najgłośniej, Reno mówi najwięcej i najszybciej, Jeff i Laird odzywają się rzadko, ale są pierwsi do wygłupów i przedrzeźniania kogokolwiek, Margo zna plotki z całej wyspy i dzieli się nimi z wszystkimi chętnymi.
Nigdy nie próbowała się z nimi zaprzyjaźnić, to przydatna umiejętność - zauważać, kiedy twoje towarzystwo jest niepożądane. Tym bardziej, że nikt nie był szczególnie subtelny w okazywaniu braku zainteresowania lub niechęci, ale Kono jest uparta i postawiła sobie za punkt honoru bycie jeśli nie najlepszą, to bardzo dobrą we wszystkim. W końcu to się liczy, a nie kliki i układy.
Kiedy tylko może, Kono jeździ na plażę i surfuje, sama, z kimś, to zależy. Po kontuzji jej związki z pozostałymi surferami trochę się rozluźniły, nie ma ani im, ani sobie tego za złe, naturalna kolej rzeczy. Nic nie może się równać z tym uczuciem, które towarzyszy ujeżdżaniu coraz to większych fal. Traci poczucie czasu i potrafi tak spędzić całe godziny, wtedy nie ma nic poza nią, deską i kolejnymi falami, które pokonuje. Kono prawie zawsze wygrywa.