Szeherezada [owutemy, tydzień pierwszy]

Jan 09, 2011 00:22

tytuł: Szeherezada
autorka: akzseinga
ilość słów: ~1500
postaci: Ginny, wspomniana masa innych
pairing: Harry/Ginny. można dopatrzeć się masy innych.
ostrzeżenia: dziwne zabawy z formą, dziwność w ogóle, różne aluzje, ale brak seksu. a w ogóle to: naprawdę nie wiem. oczywiście spoilery do siedmiu tomów.
za przejrzenie tekstu (napisałam "seksu" najpierw, eh) i zapewnienie mnie, że mogę to wkleić dziękuję le-mru.

SZEHEREZADA

Do you want it? Do you want anything I have? Will you throw me to the ground
like you mean it, reach inside and wrestle it out with your bare hands?
If you love me, Henry, you don’t love me in a way I understand.
[Richard Siken, Wishbone]

0.

Koniec.

Tak mówią.

To koniec, wygraliśmy.

Dają pozwolenie na radość i śmiech i ulgę. Dają pozwolenie na płacz, ale nie za długo, bo przecież to zakończenie jest szczęśliwe.

Ginny nie wierzy w szczęśliwe zakończenia, bo na zakończeniach zawsze płacze.

Prawdę mówiąc, jest smutna przez większość czasu.

Harry nie wie.
Harry nie zna tak wielu historii.

1.

- Prawdziwe oblicze człowieka poznajemy, kiedy ten staje tuż przed śmiercią - mówi ktoś kiedyś.

Ginny od czasu do czasu zapisuje to zdanie w różnych losowych miejscach, palcem na ławce, literka na literce, piórem na pergaminie, patykiem na piasku, ołówkiem po książkach. Prawą ręką i lewą ręką, lustrzanym odbiciem, do góry nogami. Zawsze czeka chwilkę, nim zdaje sobie sprawę, że tym razem nikt nie odpowie.

2.

- Niektórych nie da się oszukać.

Najbardziej lubi świeże czereśnie, chociaż są bardziej robaczywe niż wiśnie. Je ich tak dużo, aż jej usta mają intensywny czerwono-fioletowy odcień. Czasem potrafi być naprawdę niemiła dla Rona, ale nauczyła się grać w szachy, żeby on już więcej nie musiał grać sam ze sobą. Kiedy płacze, jej twarz robi się komicznie różowa i zapuchnięta. Płacze tak, żeby nikt nie widział. Najbardziej na świecie boi się pamiętników. Nikt tego nie wie. Chciałaby, żeby ktoś wiedział.

3.

- Jesteś taka dzielna, Ginny.

Zawsze pierwsza rwie się do bitwy, bez zastanowienia skacze w ogień. Nikt nigdy nie pyta, dlaczego (to na pewno ta impulsywność Weasleyów, mówią zrezygnowani), ale nawet gdyby zapytali, Ginny nie powiedziałaby prawdy. Prawda ją zawstydza: z każdą kolejną sekundą Ginny boi się coraz bardziej. Nigdy nie jest bardziej odważna niż na początku. Czasem patrzy na Harry'ego i zastanawia się, czy on ma podobnie. A jeśli tak, jak wytrzymał ten ostatni rok. Czy po zabiciu Voldemorta zostało mu jeszcze odwagi. Czy jej potrzebuje.

4.

- Jesteś naszą ulubioną siostrą.

Jest ulubioną siostrą dla sześciu - nie, dla pięciu, ciągle się myli - ludzi i ulubioną córką dla dwójki. Chciałaby kiedyś być ulubioną osobą chociaż dla jednej. Jeśli Harry ją kocha, to nie w sposób, który ona rozumie.

5.

Wszyscy myślą, że dla niej to takie proste. Kochać jedną osobę od zawsze.

Ale to nie tak.

Wszyscy myślą myślą myślą. Myślą, że ją znają. Że Harry jest całym jej życiem, a ona dodatkiem do jego. (Harry jest bohaterem opowieści. Ona i jej opowieść nie mają znaczenia.)

Ale nie wiedzą.
Nie znają tak wielu historii.

4.

To historia o tym, jak ginie Fred (żartując).

Percy mówi, że był razem z Ronem i z Harrym. Że walczyli ramię przy ramieniu, kiedy ściana runęła. Mówi, że Fred żartował z tego, że Percy jednak ma poczucie humoru, ale nigdy dowcipu nie dokończył.

- Jesteście moimi ulubionymi braćmi - powiedziała do Freda i George'a, kiedy dotrzymali słowa i aportowali się z nią do Hogsmeade, żeby wziąć udział w bitwie o Hogwart.

- Cóż, ty jesteś naszą ulubioną siostrą - odpowiedział Fred, kiedy wchodzili do gospody Pod Świńskim Łbem i Aberforth otworzył przed nimi tajne przejście.

Pole bitwy czekało na nich na końcu tunelu, tylko kilka kroków--
--tylko kilka kroków dzieli ją od ciała Freda, kiedy nogi ją zawodzą i upada na kolana.

3.

To historia o tym, jak umiera Szalonooki Moody (na służbie), chociaż nie, nie do końca o tym.

Ginny chce polecieć na Privet Drive i wziąć udział w misji, ale nic nie mówi, nie tym razem, bo dostrzega wyraz twarzy swojej matki, gdy ojciec, Bill, Fred, George i Ron odlatują. Kiedy matka siada ciężko przy kuchennym stole, Ginny staje za nią i obejmuje ją ramionami.

- Wiem, że chciałaś walczyć, Ginny.

Ginny wydaje z siebie cichy odgłos, coś pomiędzy pomrukiem a chrząknięciem.

- Dziękuję, że się nie wykłócałaś - mówi mama, patrząc przed siebie i dotykając szorstkimi dłońmi przedramienia Ginny.

- To tylko dzisiaj. Następnym razem już nie będzie tak łatwo, mamo.

W kuchni jest cicho, nie licząc tykania ściennego zegara, który informuje, że wszyscy żyją, pięć wskazówek zatrzymanych na punkcie nazwanym „inne”.

- Jesteś taka dzielna, Ginny. - Ciszę przerywa melodyjny i trochę nieobecny głos matki, i Ginny przez chwilę zastanawia się, o co może jej chodzić, ale już po chwili to przestaje mieć znaczenie, bo kiedy w domu zjawia się George z dziurą wielkości pięści w miejscu, gdzie powinno być ucho, i kiedy trochę później zjawia się Bill, informując, że Szalonooki Moody nie żyje - wtedy Ginny wie, że nie, wcale nie jest dzielna.

2.

To historia o tym, jak odchodzi Syriusz (walcząc z rodziną).

Syriusz znika. Gdyby nie zapach papierosów w jego pokoju, puste butelki po whisky w kuchni (i w tajnej skrytce w jego sypialni, o której wie tylko Ginny), gdyby nie wciąż świeże wspomnienia jego śmiechu brzmiącym bardzo jak szczekanie i trochę jak kłamstwo, można by sądzić, że Syriusz nigdy nie uciekł z Azkabanu.

Ginny obserwuje. Niektórzy są oczywiści ze swoją żałobą. Jak Harry i jego krzyki. Jak Hardodziób i jego ciche nieustające wycie, przypominające nieco miauczenie kota. Inni mniej: jak Remus Lupin i jego pogłębiające się cienie pod oczami. Jak Tonks i sposób, w jaki ledwo zauważalnie przekształca swój zadarty nos Tonksów w prostszy nos Blacków.

Nikt nie podejrzewa - bo Ginny jest bardzo dobra w odwracaniu twarzy, kiedy ktoś patrzy zbyt wnikliwie - co się dzieje w jej głowie.

- Niektórych nie da się oszukać.

Ginny pamięta ton głosu Syriusza, kiedy to mówił. Nie potrafiła poznać, czy to ostrzeżenie czy obietnica.

- Niektórzy przejrzą twoją arogancką pewność siebie. - Mrugnął do niej okiem i podniósł do ust kryształową szklankę z whisky. Jak zwykle, zostawił jej ostatni łyk.

Ginny nie rozumie, dlaczego większość ludzi ma z tym takie problemy. To przecież dziecinnie proste, patrzeć.

1.

To historia, która definiuje ją na zawsze.

- Moja droga Ginny. - Zimne palce Toma błądzą po jej policzku w dziwnie delikatnym geście. Są najbardziej realną rzeczą, jaką kiedykolwiek czuła. - Wkrótce zaśniesz.

Tom z dobrotliwym uśmiechem ściera łzy, które spływają po jej twarzy. Ginny ma wilgotne włosy tuż przy uszach. Nie lubi zapachu wilgotnych włosów.

- Nie chcę spać - mówi.

Ma jedenaście lat i się boi. Zawsze myli najdziwniejsze rzeczy z miłością.

- Wszystkie grzeczne dziewczynki idą już spać.

Tom pochyla się nad nią i wysysa z niej resztki życia. Ginny myśli: jak głupia byłaś, sądząc, że ktoś (ktoś zielonooki i czarnowłosy, ktoś z błyskawicą na czole i burzą w głowie) cię uratuje.

Leży na zimnej posadzce. Wysokie kamienne ściany tłoczą się nad nią, szerokie otwarte przestrzenie kpią z jej małości i bezradności. Z sufitu spływa na nią wszechogarniające i niezbywalne uczucie, że zaraz umrze. Nic nie robi, by temu zapobiec.

- Prawdziwe oblicze człowieka poznajemy, kiedy ten staje tuż przed śmiercią - mówi Tom.

Ginny nie lubi siebie. Drży. Chce być odważna, ale nie jest. Dopiero teraz czuje ogrom zdrady Toma i swoje pękające serce. Jest trochę zaskoczona tym bólem, to pierwszy raz. Myśli: następnym razem walcz.

0.

To dzieje się już po szczęśliwym zakończeniu.

Kilka dni po bitwie, Harry otwiera drzwi do jej pokoju, przynosząc ze sobą zapach dojrzewających jabłek. Zbiory nastąpią w sierpniu, jak co roku.

- Nie chcę z tobą rozmawiać, Harry - mówi Ginny, nie podnosząc się z łóżka.

Tym razem Harry nie pyta: dlaczego? Co źle zrobiłem? Ginny już mu to powiedziała, a on pamięta:

(nie pocałowałeś mnie, kiedy wyszłam przez tunel do Pokoju Życzeń,)

(nie podszedłeś do mnie po wygranej bitwie,)

kazałeś mi się schować i nie walczyć,

i w ogóle mnie nie znasz,

a jestem już zmęczona (czekaniem, aż pokochasz mnie, a nie jakąś odległą ideę).

Ginny wie, że to nie do końca sprawiedliwe. Ona też go jeszcze nie zna i jeszcze go nie kocha.

Harry siada na brzegu jej łóżka. Ma na sobie szorty, jego kolana są tak chude, jak pamięta. Jest w Harrym smutek i pierwiastek samotności, który zna aż zbyt dobrze. Wie już, że ona nie może go uratować, tak jak i on nie może uratować jej. W porządku. Przed pewnymi rzeczami nie trzeba ratować.

- Zanim umarłem - mówi Harry i spogląda jej prosto w oczy, zbierając w sobie całą odwagę (a jednak tak, jeszcze ma odwagę, jeszcze jej potrzebuje). Ginny podnosi się do pozycji siedzącej tak, że znajdują się twarz przy twarzy, wystarczająco daleko, by Ginny mogła skupić wzrok na pojedynczych czarnych włosach tuż nad jego ustami.- Zanim umarłem, pomyślałem o tobie. Wiedziałem, że umrę i moja ostatnia myśl to... to ty, Ginny.

Nie jest dokładnie pewna, co to znaczy, ale wie, że nie może to być nic złego. Chce go pocałować, więc to robi. Usta Harry'ego smakują tak samo jak rok temu. Harry chwyta jej twarz w dłonie, palce wplątuje we włosy, kciukiem muska uszy. Nic nigdy nie było tak realne, jak jego kciuk w tym ciepłym miejscu tuż pod płatkiem ucha. Ginny uśmiecha się i wyczuwa, jak Harry odpowiada tym samym. I tak, tym razem mu wierzy. Tym razem rozumie.

Jest gotowa mu wybaczyć.

Nie ma zakończenia.
Nie stworzyli jeszcze tak wielu historii.

owutemy: tydzień pierwszy, autor: akzseinga, fandom: harry potter, owutemy

Previous post Next post
Up