Teddy [1/4, OWuTeMy tydzień pierwszy]

Jan 07, 2011 15:37

Autorka: le-mru
Ilość słów: ta część 1 468
Ostrzeżenia: mamy do czynienia z tekstem o Drugim Pokoleniu, być może robię, co chcę z Epilogiem, liczne podróże do przeszłości nieżyjących już bohaterów, poza tym na razie nic wartego ostrzegania.
Uwaga: Być może trochę oszukałam, bo zaczęłam to pisać trzy lata temu, ale dopisałam znacznie więcej niż owutemowy limit. Za przejrzenie dziękuję akzseinga. Składam hołd shoebox_project.
Dedykowane: wszystkim oburzonym potraktowaniem przez Rowlingową (pacz pani) Lupina i Tonks.


1.

Z pubu wybiegła roześmiana dziewczyna: trochę pijana, trochę naprawdę wesoła. Ruszyła biegiem w górę ulicy, powiewając szalikiem i przebierając szybko nogami w czarnych legginsach. Bruk był śliski po deszczu, więc ślizgała się i urywanie śmiała, co brzmiało trochę jak czkawka.

Drzwi trzasnęły, odcinając dopływ muzyki i w pogoń za dziewczyną ruszył młody mężczyzna. Zanosiło się na to, że szybko ją dogoni, ale ominęła zgrabnie dwa samochody, wzięła ostro zakręt i wpadła na przypadkowego przechodnia.

- O kurde! - wyrzuciła z siebie, siłą impetu wduszona w ramię nieznajomego. - Przepraszam!

- Ja też przepraszam, zapatrzyłem się...

- Nie powinnam chyba teraz biegać albo coś…

- Po ciemku to nienajlepszy pomysł, przyznaję.

Sfaulowany przechodzień pochylił się i podniósł upuszczoną portmonetkę, a to poruszenie sprawiło, że znalazł się w zasięgu światła: był młody, raczej mocno zbudowany, zakutany w kurtkę z futrzanym kołnierzem i miał gęste, ciemne brwi, które nadawały mu nieco zdziwiony, sympatyczny wyraz.

Twarz dziewczyny cała się zmarszczyła w głębokim zamyśleniu.

- Hej! Czy ja cię przypadkiem nie znam?

- Znasz, jeśli też pracujesz w Ministerstwie. - Chłopak uśmiechnął się natychmiast. - Nazywam się Teddy Lupin.

2.

Teddy Lupin był synem wilkołaka i bohatera oraz metamorfomaga i aurora (co jest w zasadzie jednoznaczne z byciem bohaterem, odkąd zrobiono podział na prawdziwych aurorów i plugawych kolaborantów). To nie byle jakie dziedzictwo, więc Babcia stale wychowywała Teddy'ego w kulcie przodków i pamięci, bo Babcia miała o czym pamiętać: przed pierwszą wojną miała wielką rodzinę, przed drugą - kolejną, nieco mniejszą, a po wojnach miała Teddy'ego. Nie Teda, bo Ted to był Dziadek Tonks, a Dziadek Tonks zginął dlatego, że urodził się wśród mugoli, i należało o tym pamiętać.

Babcia miała wielką szafę pełną pięknych, staromodnych sukienek, których nigdy nie nosiła. Teddy długo nie wiedział, o co w tym chodziło.

Poza nią miał jeszcze dziadków Lupinów, którzy odwiedzili go parę razy, gdy był mały, a potem zmarli we Francji, do której emigrowali podczas drugiej wojny. Okazywali mu zawsze taką uprzejmość, że wydawało się to podejrzane. Domyślał się, że starali się mu coś wynagrodzić. Na przykład brak prawdziwego zainteresowania.

Było też wielkie stado przyszywanej rodziny, przeważnie Weasleyów albo ich krewnych, z ojcem chrzestnym łącznie, którzy wszyscy uparli się go obficie karmić i sprawować nad nim uważną opiekę.

Wychowywali go absolutnie wszyscy i w każdym domu miał swoje łóżko i swoją szczoteczkę do zębów: w rezultacie nie miał własnych. Był chłopcem niczyim, pogrobowcem. Nie miał wspomnień sprzed rąk i głosu Babci i prezentów od wujków, rodziców znał jedynie z fotografii i opowieści, więc czegoś mu brakowało, ale tak naprawdę nie wiedział, czego miało brakować.

Dobry chłopiec Teddy nie sprawiał problemów: grzeczny, ułożony, zdolny, uśmiechnięty, mimo że biedna sierotka. Wylądował w Gryffindorze, bo był zbyt leniwy na Ravenclaw; efekt uboczny bycia rozpieszczanym od niemowlęctwa. Wykazywał talent w dziedzinie transmutacji i uczenia się języków, lubił książki i grał na gitarze. Uwielbiał dżem jagodowy i nieźle latał na miotle. W akcie buntu przeciwko inkorporacji do rodziny Weasleyów nosił włosy ciemne i długie na przemian z krótkimi i turkusowymi, w zależności od nastroju.

Uprzejmy, stoicki, nieco zamknięty w sobie. Ludzie na ogół go lubili, bo był taki łatwy do polubienia. Nie miał tych jaskrawych cech, które potrafiły łatwo zrazić: arogancji, gadatliwości, chłodu, pozerstwa, snobizmu.

W wieku siedmiu lat pogryzł na podwórku chłopca, który nie chciał się z nim bawić. Teddy, Babci Andy mały miś.

3.

- Hej, znalazłam twojego kolegę - powiedziała dziewczyna, sadzając Teddy’ego przy stole z człowiekiem, którego znał dotąd tylko z korespondencji. - Właściwie to na niego wpadłam, bo ten głupek Tom mnie gonił - dodała gwoli wyjaśnienia. - Będę przy barze, jakby co. Trzym się, Teddy.

- Na razie, Marge. Dzień dobry. - Wyciągnął rękę przez blat. - Jestem Teddy Lupin.

- Leo Camden. Wydaje mi się, że już kiedyś cię widziałem, Teddy. Tylko włosy… - Leo pomachał ręką nad swoją kędzierzawą głową. - One były chyba innego koloru.

- To całkiem możliwe.

- Kiedy byliśmy w podstawówce. Ugryzłeś mnie w nogę.

- Słyszałem o tym incydencie, ale w ogóle go nie pamiętam. - Teddy uśmiechnął się przepraszająco. - Co było a nie jest…

- Jasne, jasne, już puszczamy w niepamięć. - Leo Camden był zaskakująco młody jak na kogoś prowadzącego tak poważne badania jak te w Departamencie Tajemnic. Skoro gryźli się w podstawówce, był zaledwie kilka lat starszy od Teddy’ego. - Ja w dzieciństwie podobno powiedziałem do szefowej ojca per „stary nietoperzu”. Zdarza się.

No, zdarza się. Leo pominął jednak, że przy tym gryzieniu Teddy także warczał. Może zapomniał. Byłoby lepiej, gdyby zapomniał.

Kelnerka przyniosła grzane piwo. Teddy bawił się swoimi rękawiczkami bez palców. Leo wyglądał, jakby czekał na jakąś reakcję z jego strony, a kiedy się nie doczekał, odchrząknął i przeszedł do meritum.

- Chciałem się tutaj z tobą spotkać, Ted…

- Teddy - poprawił uprzejmie Teddy.

- Dobrze. Teddy. Chciałem się z tobą spotkać, bo widziałem, że zgłosiłeś chęć uczestnictwa w naszym projekcie, a rozmawiam z każdym kandydatem bądź kandydatką. Mam obowiązek im uświadomić, jakie konsekwencje mogą się wiązać z tymi badaniami.

- Ja wiem, Leo. Przeczytałem wszystko na ten temat. Naprawdę chcę się tym zająć.

- Wiem, że od roku pracujesz dla Komisji Badań nad Magiczną Historią, ale odnawianie megalitów to nie to samo, co…

- Przepraszam, że ci przerwę, ale naprawdę wiem, w co się pakuję - powiedział stanowczo Teddy. - I zależy mi na tym. Chciałbym wziąć udział w badaniach nad Zasłoną w Departamencie Tajemnic.

4.

Kiedy Teddy skończył siedemnaście lat, Babcia Andy uroczyście przekazała mu średniej wielkości pudło przewiązane fioletową wstążką. Był przekonany, że to kolejny prezent - od klanu Potter-Weasley dostał ich wtedy naprawdę mnóstwo - dopóki nie zdjął wieka i nie odkrył, że w środku jest kolejne pudełko, mniejsze, szare i poważnie nadgryzione zębem czasu.

- Twój tata zapisał w testamencie - powiedziała Babcia - że mam ci to przekazać, kiedy osiągniesz dorosłość. Tak oficjalnie przypada to dzisiaj. Mam nadzieję, że właśnie to miał na myśli.

- Co to jest? - zapytał Teddy, chociaż przecież widział. To były pamiątki po tacie. Całe ich pudło.

- Zobacz.

Wyciągnął to starsze pudełko i chciał położyć je na biurku. Jedna ze ścianek jednak puściła i wysypały się różne papiery: zdjęcia, wycinki z gazet, listy; żółte ze starości, pofalowane od wilgoci, która dopadła je kiedyś w przeszłości, przetarte na złożeniach od częstego rozkładania i składania. Życie jego ojca w pigułce.

Nawet nie zauważył, kiedy Babcia wyszła. Nigdy w życiu nie miał tyle styczności z materialnymi dowodami, że jego rodzice jednak istnieli; dotąd były to pojedyncze zdjęcia, jakieś pamiątki, historie, obchody Bitwy w Hogwarcie, ale nic tak namacalnego, tak osobistego jak czyjeś listy. Marzył o czymś takim od lat.

Pod wpływem impulsu odłożył pudełko i cofnął się o krok - dlaczego tak długo? Kto kazał mu czekać siedemnaście lat na cholerne pamiątki? - ale nie wytrzymał. Sięgnął po najbliższy stosik zdjęć i szybko zrobiło mu się przykro.

Nigdy nie przypuszczał, że ojciec też kiedyś miał siedemnaście lat, nosił kardigany i uśmiechał się z zażenowaniem, podczas gdy ktoś siłą trzymał go w kadrze. Teddy, dobrze wytresowany przez babcię, bez trudu rozpoznał wszystkie postaci na zdjęciu: był tam Syriusz Black (to ten z ramieniem przerzuconym przez barki taty), James Potter (to ten z rękami w kieszeni i przekrzywionymi okularami) oraz Peter Pettigrew (uśmiechnięty blondas), przyszli zdrajcy i bohaterowie. Ich losy nie były jeszcze przesądzone, zupełnie jak los Teddy’ego.

Odwrócił zdjęcie. Wyblakłym tuszem: 1977 rok.

Następne było podobne: ci sami czterej chłopcy gdzieś na plaży, w swoim gryfońskim dormitorium, na tle zamku, poprzebierani na Halloween, z prezentami świątecznymi, czasem tylko trzej, czasem tylko dwaj. Na innym ujęciu - sińce pod oczami i blizny na twarzy taty. Jakieś nieznane domy, ulice. Małe dziecko, zapewne jego ojciec chrzestny. Kuzyn mamy na motorze, w skórzanej mugolskiej kurtce, puszcza oko do obiektywu. Niektóre zdjęcia pogniecione i nadpalone, jakby ktoś usiłował je zniszczyć i zrezygnował. Potem obcy ludzie i miejsca, nieruchomi, mugolscy, ale tych zdjęć jest najmniej, a tata wygląda na nich najgorzej: obszarpany, z zapadniętymi policzkami, jakby nigdy w życiu nie miałby się już uśmiechnąć. Są też zdjęcia nieco nowsze, co widać po postarzałych twarzach i nowszej modzie: to zapewne okres nowej wojny, bo jest już mama, wyraźnie młodsza od ojca, w podartych dżinsach i z zawadiackim uśmiechem na twarzy. Mama spycha z krzesła kogoś, w kim Teddy rozpoznał dorosłego już Syriusza Blacka.

Nie poszedł spać; zaczął czytać. Kiedy Babcia rano weszła do pokoju, żeby obudzić go na pociąg do szkoły, spał w ubraniu, otoczony rozsypanymi fotografiami i fragmentami listów.

5.

22.11.1981

Droga Mamo
Kochana Mamo
Mamo,

Przepraszam Cię, że nie odzywałem się ostatnio. Dziękuję za troskę, nadal jestem cały i zdrowy, ale niestety nie udało mi się znaleźć pracy. Wydaje mi się, że jedynym rozwiązaniem dla mnie pozostaje emigracja. Nie martwcie się, wpadnę do was przed wyjazdem, żeby się pożegnać.

Mamo, nie potrafię ci tego wytłumaczyć, ale chyba stchórzyłem
Miałaś rację, że nie można jednak wszystkim ufać
Na razie pomaga mi Albus Dumbledore. On uważa, że tragedii nie dałoby się zapobiec i że nie mam się winić że winni zostali ukarani, sprawa jest zamknięta. Mam nadzieję, że mnie też uda się w to uwierzyć. Czas leczy rany i tak dalej.

Do zobaczenia w Redditch,
Twój Remus

dalej =>

owutemy: tydzień pierwszy, autor: le_mru, fandom: harry potter, owutemy

Previous post Next post
Up