NARESZCIE! \o/ Koniec. KONIEC. \o/\o/\o/
tytuł: Byle nie Elvis
autorka:
kubisfandom: Incepcja
postacie/pairingi: Artur, Eames; Artur/Eames
ilość słów: 263
ostrzeżenia: fluff. Brak spojlerów. Pisane w zimnym pociągu i na szybko.
uwagi: college!au. Kontynuacja dwóch poprzednich fików:
Gniazdek i
Lepsze niż Vegas. Dzieje się krótko po tym drugim.
Dziękuję
lunatics_word za betę - nie tylko za dzisiejszą, ale też za całą pomoc podczas fikatonu. ♥
- Nie mogę uwierzyć, że jednak jedziemy do Vegas - stwierdził Artur, kładąc się do łóżka.
Eames wyszczerzył do niego w lustrze zęby i wypluł pianę z pasty z ust.
- I to nawet nie moja wina.
- Nie mogę uwierzyć, że Mal i Dom chcą się pobrać w Vegas.
- Mal mówiła, że chcą uniknąć szaleństwa swoich matek i wesela na dwieście osób.
- Ale Vegas? Nie mogliby pobrać się tutaj? Co jest nagle nie tak z Nowym Jorkiem?
Eames położył się obok Artura.
- Ostatnie szaleństwo młodości? - zaproponował, wzruszając ramionami. - Nie wiem. Stwierdzili, że już czas, w końcu zeszli się w połowie pierwszego roku.
Artur nagle znieruchomiał. Mal i Dom byli razem tylko parę miesięcy dłużej niż on i Eames.
- Gdybyś mógł zobaczyć swoją minę - roześmiał się Eames, całując go w ucho.
- Nie mam zamiaru brać ślubu udzielanego przez Elvisa - stwierdził kategorycznie Artur.
Eames nie przestawał się śmiać, z twarzą wtuloną w jego ramię.
- To nie były oświadczyny. Ani sugestia - stwierdził w końcu.
Artur rozluźnił się nieco.
- Okej.
- Okej.
Artur obrócił się tak, by leżeli twarzami do siebie.
- Ale kiedyś... - zaczął i przerwał. Co za idiotyzm. Wszystko przez Mal i Doma. I Vegas.
- Kiedyś tak - odpowiedział Eames, przyciągając go bliżej i wsadzając nos pod jego brodę.
- Bez Elvisa.
- Bez Elvisa.
KONIEC. \o/