Fikaton 9, dzień 4

Oct 05, 2010 00:28

tytuł: Mężczyzna w płaszczu
autor: chandniwrc
fandom: Torchwood
ilość słów: 387

A/N: To przez inez_gard i ten tytuł - po prostu zostałam zaatakowana przez szaleństwo JANTO.
Proszę o tag dla autorki:)



Stał nieruchomo pozwalając by zimne, geste krople deszcze swobodnie spływały po jego twarzy i reszcie ciała. Nie przejmował się przeszywającym do szpiku kości zimnem i tym, że stoi na środku ruchliwej w dzień ulicy. Stał, wpatrując się w przestrzeń, a jego płaszcz ciężko powiewał na silnym wietrze.
Ne był to czarny płaszcz jak z tej cholernej piosenki Joan Osborne, tylko typowy wojskowy płaszcz. No, może nie tak typowy, jeśli się czepić okresu z jakiego pochodził - ale czy to ma znaczenie?
I jeśli jeszcze raz do jasnego groma ktoś się go zapyta, czy ma coś wspólnego z tymi gośćmi z Matrixa to przysięga na wszystkie swoje życia - po prostu strzeli w łeb tej osobie bez zastanowienia.
W środku nocy, w Cardiff - przebrzydłym mieście, w którym postanowił pozostać.
Dlaczego nie uciekł z Doktorem? Dlaczego tu tkwił? Po co?
Ruszył przed siebie w poszukiwaniu odpowiedzi.
Chciał dobrze, ale chyba coś gdzieś spaprał.
Czy on się przypadkiem gdzieś nie zagubił?
Jedno życie jest dość upierdliwe, a nieskończoność?
Okrążył Roald Dahl Plass.
Przynajmniej to spokojna noc - jedna z nielicznych.
Gwen zapewne śpi w ramionach świeżo poślubionego męża, Tosh i Owen zapewne sami - wlaściwie dlaczego skoro ich tak do siebie ciągnie?
Czy miał zły dzień? Coś go dręczyło, niepokoiło? To na pewno nie kryzys wieku średniego, przekwitanie, pokwitanie czy burza hormonów.
Pierwszy raz się zgubił.
Westchnął ciężko i wszedł do opuszczonego biura podróży, a następnie przez ukryte wejście zszedł do ich tajnej bazy.
Przywitał go znajomy zapach idealnie parzonej, świeżo zmielonej kawy. Czysty ręcznik leżał obok. Uśmiechnął się lekko, niczym Mona Lisa - a właściwie to o niebo lepiej.
Wytarł się, wypijając w miedzy czasie cudowny napój. Ściągnął z siebie mokre ubranie i zszedł do pomieszczenia, gdzie zazwyczaj sypiał.
Stał nago, wpatrując się w śpiącą na posłaniu postać. Na fotelu leżały idealnie złożone ubrania. Podszedł i chwycił za czerwona koszulę. Zatonął w miłym zapachu męskich perfum połączonych z zapachem kawy - uwielbiał ten zestaw.
Odłożył koszulę i ostrożnie, starając się go nie obudzić, położył się obok.
- Ianto, Ianto - szepnął mu do ucha i dłonią pogładził po ciemnych włosach Walijczyka. Złożył namiętny pocałunek na jasnym ramieniu mężczyzny, wtulił się w ciepłe ciało i zamknął oczy.
Znalazł swój spokój.
Ianto uśmiechnął się delikatnie.
- Ani słowa pożegnania, nawet kartki. Odeszła z mężczyzną w długim, czarnym płaszczu. - zanucił.

autor: chandniwrc, fandom: torchwood, fikaton 9, fikaton 9: dzień czwarty

Previous post Next post
Up