Dedykuję Sylwii, bo ją kocham. Specjalnie dla ciebie przełamałam swoją barierę. Wybacz mi to XD
Autor: mugma (a raczej moje poryte poczucie humoru)
Tytuł: Nawyki
Ilość słów: 420 (aż xD)
Spojlery: Chyba żadne :D
Ostrzeżenia: Eee... fluff? Mam nadzieję, że nie
przesadziłam. Trzy razy zabierałam się za tego fika i miałam ochotę napisać
krwawy angst, a nic mi nie wyszło. Pewnie z tej prostej przyczyny, że ja nie
umiem pisać krwawych angstów. Cóż. W takim razie wyszło, co wyszło.
Pairing Artur/Gwen (srsly, ja chyba nie umiałabym napisać
niczego innego, przynajmniej nie teraz).
I uwaga, niespodzianka. Nie uśmierciłam Uthera XD Ahaha.
Prompt? A co to takiego? XD No dobra, nawiązanie jest. Naprawdę.
Boru, ja zabijam każdy prompt.
- Kochanie, co ty znowu wyprawiasz? - zapytał pewnej nocy
Artur, widząc swoją żonę szorującą w środku nocy podłogę. - Gwen nie
odpowiedziała od razu. Odgarnęła najpierw kosmyki włosów przylepione do czoła,
a potem rzuciła mu spojrzenie w stylu „skoro-sam-nie-widzisz-tego-co-się-dzieje-pod-twoim-nosem-to-jak-zamierzasz-zostać-królem?”.
Co prawda na królowanie Artura się nie zanosiło, bo Uther cieszył się
doskonałym zdrowiem (jego żołądek w jakiś niewyobrażalny sposób radził sobie z
tonami pieczonego mięsa, które codziennie spożywał, a ostatnio wszyscy
zaniechali wszelakich zamachów na jego życie; w zasadzie to ostatnie było dosyć
niepokojące, bo przez ostatnie dwa lata zdarzały się nie rzadziej niż raz na miesiąc,
ale Artur nigdy nie popadał w paranoję - miał to po ojcu).
- Nie widzisz? Sprzątam - odpowiedziała beztrosko. Uśmiechnęła
się radośnie w jego stronę.
- To już piąty raz w tym tygodniu, a jest dopiero wtorek. To
nie jest normalne - stwierdził Artur. Czasem zastanawiał się, czy pojęcie za
żonę służki było dobrym pomysłem. W zasadzie przestał rozważać ten problem od
kiedy zaczął o niej myśleć Gwen zamiast służka, ale czasami, zwłaszcza w takie
dni jak ten, ten problem powracał. Jej służalcze ego nadal siedziało w niej
dosyć mocno zakorzenione. Artur miał jednak nadzieję, że po kilku latach
przestanie chociaż polerować wszystkie okna w sypialni własnoręcznie.
- Brakuje mi tego - jęknęła i przeciągnęła mocniej szmatą po
podłodze. - To było niesamowicie relaksujące.
- To ja już ci nie wystarczam, tak? - oburzył się Artur i
odwrócił się do niej plecami.
- Wiesz przecież, o co mi chodzi. Ja się tutaj nudzę. A gorset
mnie uwiera, cholerstwo jedno. Kiedy byłam służącą, to...
- Znam to na pamięć. - Odwrócił się w jej stronę. - To wszystko
było prostsze, a życie było piękniejsze. Ale sama musisz przyznać, że życie ze
mną ci odpowiada. Inaczej już dawno uciekłabyś stąd gdzie pieprz rośnie. A w
jakiś niesamowity sposób nadal tutaj jesteś i szorujesz podłogę, która jest już
wyszorowowana do białości. Jeśli nie wrócisz do łóżka w ciągu dwóch sekund, to
sam do ciebie pójdę. - Zmarszczył groźnie brwi i wychylił się z łóżka, żeby
złapać ją za rękę.
- Och, dobrze, dobrze. Już idę. Ale tam w kącie zostało
jeszcze... - Nie zdołała dokończyć zdania, gdyż usta Artura skutecznie jej to
uniemożliwiły. Na dość długo.
- Wiesz, twoje zamiłowanie do perfekcji w każdym calu tylko
raz wyszło ci na dobre.
Twarz Gwen zamieniła się w pytajnik.
- Wtedy, kiedy zgodziłaś się zostać moją żoną. To była
zdecydowanie najlepsza decyzja w twoim życiu.
Uśmiechnął się szeroko i przewrócił ją na plecy.
Kiedy dwie godziny później znów usłyszał odgłosy szorowania,
westchnął ciężko i nakrył głowę poduszką.