autor:
aspenairetytuł: Włóczędzy na skraju wszechświata.
fandom: Doctor Who BBC
pairing: głównie Ten/Rose, poboczny Mickey/Rose
słów: 353
A/N: znów angst, egzystencjalizm i jeszcze więcej angstu. Pisane na szybko, spojlery do całego dziesiątego. I pierwszy raz piszę do doktora, więc wybaczcie.
[doktor]
Doktor jest wiecznym włóczęgą, arystokratą w czarnym płaszczu, zanurzonym w szarym pyle całego kosmosu. Chce zobaczyć koniec świata zanim on nastąpi, chce prześcignąć własny strach, chce uciec przed uciekaniem. Jest egoistą o dwóch sercach do rozdania (jedno dla Rose, drugie dla reszty wszechświata).
[mickey]
Mickey ma jedno, ludzkie serce, które zaczyna bić wolniej w momencie, gdy Rose podbiega do policyjnej budki i zamyka niebieskie drzwi bez oglądania się za siebie.
[rose]
Jeszcze tego nie wie, ale pewnego dnia zginie za miliony konstelacji.
Tymczasem skacze w głąb czasu bez zastanowienia tylko po to, by poczuć, jak spada. Pierwsza, druga, piąta, dwudziesta podróż jest łatwa jak ten skok. Powroty to jak wchodzenie po schodach, które prowadzą w drugą stronę.
Siedzi na skraju wszechświata w środku ławicy o kolorach, które istnieją tylko poza czasem.
- Doktorze - szepcze. - Nie mogę oddychać.
Trzymają się za ręce.
- Wciągnij głęboko powietrze, Rose. Nie bój się.
Nie boi się już niczego. Nigdy nie zapomni widoku czasu, który stanął w miejscu. Już wie, czego chce. Chce podziwiać ten widok, chce czuć obecność Doktora. Chce tylko tego i niczego więcej.
[doktor]
Doktor czasem przypomina sobie, że nie ma sumienia. Próbuje wtedy nie kochać swojej Rose (nie jego Rose, nie jego, przecież ją ukradł). Wybiera bycie włóczęgą, i dokonuje złego wyboru. Wiele milionów lat później wciąż krąży po peryferiach równoległych światów tylko po to, by przypomnieć sobie, jak to jest: czuć bryzę norweskiego wiatru na twarzy, otworzyć usta spierzchnięte od morskiej soli w bezgłośnym krzyku bez echa.
[mickey]
Dla niego twarz doktora to maska. Chce wytłumaczyć to Rose, ale ona nie wraca. Mickey bezskutecznie patrzy na podniebne burze, kiedy wieczorne niebo wibruje od kolorów, jak czasem Cardiff ożywa nocą. Lubi myśleć, że Rose jest gwiazdą, która pewnego dnia spadnie na ziemię.
[rose]
Rose nigdy nie zauważa, że każdy, nawet najbardziej ludzki gest, jaki wykonuje Doktor, tylko udowadnia, jak bardzo obcy i nieludzki jest naprawdę. Oddaje więc swoje serce mężczyźnie-włóczędze w czarnym płaszczu i wie, że nie mogłoby być inaczej.
[doktor]
Teraz Doktor ma ich trzy. (jedno dla niej, drugie dla reszty wszechświata, trzecie zatrzymuje dla siebie, i odchodzi, i nigdy nie wraca.)