9x02

Oct 02, 2010 17:27


Autorka: coolness
Fandom: Torchwood
Tytuł: Czy wierzysz w to, co widzisz?
Ilość słów: 1352
A/N: Tekst zawiera śladowe (bardzo śladowe) ilości promta. Tak jakby Jack/Ianto. Post CoE. Angst.


Nie znam twarzy, co będzie mą twarzą
Leśmian

Czy wierzysz w to, co widzisz?

- Więc… jak tam jest? Wiesz, tam po śmierci? - pyta Jack.

- Powinieneś wiedzieć, umarłeś więcej razy niż ktokolwiek inny. Poza tym Suzie i Owen ci mówili.

- Nie wierzę im, nie wierzę sobie. Ja wróciłem, oni na chwilę też, wtedy nie zaszli tak daleko.

- Oczekujesz, że ci powiem, iż czeka tam na ciebie raj?

- Nie. Nie chcę żebyś kłamał. Powiedz prawdę - prosi Harkness.

- Ja też wróciłem, choć inaczej niż ty i niż oni. Poza tym skąd pewność, że istnieję? Może wariujesz, a ja jestem tylko wytworem twojej wyobraźni - podsuwa Ianto.

- Może.

*

- Jack, powinieneś się leczyć - mówi Ianto, ale uśmiecha się, jakby fakt, że Harkness wariuje, nie był wcale zły.

- Możliwe - przytakuje kapitan. - Ale nie chcę.

- To dobrze - stwierdza po chwili milczenia Jones i znów się uśmiecha.

- Wiem.

Ianto siada na łóżku obok Jacka i obejmuje go ramieniem. Nie patrzy na Alonso, który śpi tuż obok; gdyby nie jego chrapanie, nie zwróciłby zupełnie na niego uwagi. Nie jest zazdrosny; Jack powinien z kimś być. Z kimś żywym.

- Wiesz, bez ciebie Torchwood nie jest już takie same… - mówi cicho Jack.

- Nie tylko beze mnie. Ty odszedłeś, wróciłeś rok później z Alonso. Tosh i Owen nie żyją, tak samo jak ja. Gwen ma bachora. Luis jest niedoświadczona. Martha wpada tak rzadko, że mogłoby jej wcale nie być. Nie, Torchwood nie jest i już nigdy nie będzie takie same.

Jack cicho się śmieje. Nie pyta skąd Ianto o tym wszystkim wie, choć przecież nigdy nie widział go w nowej bazie.

- Nigdy nie byłeś optymistą.

- Racja - przytakuje Ianto.

*

Ianto zawsze przychodzi w nocy. (Nie ma go, kiedy rano Jack wstaje, pije herbatę i tęskni za kubkiem kawy, którą robił Ianto. Nie ma go, kiedy Jack kłóci się z Gwen albo Alonso, wszystko jedno, oboje trzaskają zawsze drzwiami. Nie ma go nawet gdy Jack krzyczy na Luis, mimo tego, że ta nic złego nie zrobiła, Martha (jeśli akurat znajduje bazie) krzyczy wtedy na Jacka, i to on wtedy trzaska drzwiami). Jest za to wtedy, kiedy Jack budzi się w środku nocy i nie może już ponownie zasnąć. Zazwyczaj jest to około godziny pierwszej, bądź drugiej, czasami w okolicach czwartej rano.

- Witaj, Jack - mówi zawsze Ianto i uśmiecha się.

I Jack wtedy nie martwi się już prawie niczym, bo przecież Ianto jest przy nim, przynajmniej przez chwilę.

*

- Dziś znów pokłóciłem się z Gwen - mówi Jack.

- Wiem.

Jack nie pyta skąd, nigdy nie pyta, Ianto i tak nie odpowiedziałby; raz za pytał, ale wtedy Ianto rozpłynął się w powietrzu. Może to odpowiedź, myśli czasami Jack. Może Ianto może być niewidzialny. Później stwierdza, że to niemożliwe i głupio brzmi, więc o nic nie pyta, bo i tak nie doczeka się odpowiedzi, przynajmniej nie normalnej odpowiedzi.

- Ona nie rozumie, że… - zaczyna Jack, ale Ianto mu przerywa.

- Że co? Że straciłeś kogoś, że nie wszystko poszło tak jak powinno? Rozumie, stara się zrozumieć. - Ianto śmieje się gorzko. - Czy nie rozumie tego, że wariujesz?

- A wariuję?

- Rozmawiasz ze zmarłym, sam mi powiedz.

- Owen też z logicznego punktu widzenia też był wtedy martwy, a z nim rozmawiałem.

- Głupi argument.

- Wiem - śmieje się Jack.

Ianto zawsze, chociaż w dziwny sposób, poprawia mu humor.

*

Czasami Jack jest po pracy w tak złym humorze, że Alonso nawet się z nim nie żegna i idzie sam do swojego mieszkania. Jack wtedy zostaje w bazie i śpi pod biurkiem, jak za starych dobrych czasów. Ianto wtedy nie przychodzi i Harkness spędza te kilka godzin przed świtem podczas których nie może zasnąć, pracując w dziesięciu procentach, w pozostałych dziewięćdziesięciu spoglądając bez celu w ekran komputera lub w białą pustą ścianę.

*

- Luis jest głupia - ogłasza Jack.

Ianto nic nie mówi, czeka aż jego partner (były partner?) dokończy to, co chciał powiedzieć.

- Myśli, że wszystko jej się uda, że zawsze ma rację…

- Wkurza cię to, bo jest taka, jak ty kiedyś. Młoda, niedoświadczona i wydaje jej się, że niezwyciężona. To dobrze. Będzie uczyć się na własnych błędach, zmądrzeje i będzie niezastąpiona - mówi Jones.

- Może masz rację - wzdycha Harkness.

- Wiesz, że mam.

- Owszem. Jesteś niesamowitym człowiekiem, Ianto, wiesz? - mówi Jack, uśmiechając się w jego stronę.

- Dlatego, że martwym?

- Humor ci się wyostrzył. Ale nie, nie tylko dlatego. Nie tylko.

*

Czasami Jack jest tak smutny i tak zrezygnowany, że ten, kto go nie zna, spokojnie mógłby powiedzieć, że mężczyzna wpadł w depresję. Ale to nie prawda. To tylko moment załamania, których w życiu każdego człowieka jest bardzo wiele, a Jack mimo że chciałby, żeby tak nie było, jest człowiekiem.

- Mam wszystkiego dość.

Ianto nie mówi wtedy ze sztucznym uśmiechem na twarzy „Wszystko będzie dobrze”, uśmiecha się tylko ledwo zauważalnie i kładzie jedną dłoń na ramieniu Jacka.

- Wiesz, niedługo znów jacyś kosmici zaatakują Ziemię, ocalicie ją - stwierdza pewnym głosem, dopiero później dodaje: - Jutro będzie lepiej.

- Może - wzdycha Jack i przypatruje się uważnie Ianto. - Od kiedy jesteś takim optymistą?

- Nie jestem. Może nawet nie istnieję.

Na to Jack nic nie odpowiada, tylko uśmiecha się pod nosem. Nawet jeśli Ianto - duch nie istnieje, to mężczyzna woli pozostać w iluzji tego, że on jednak tu jest.

*

- Martha jest w ciąży, a Micky stał się nadopiekuńczy i teraz ciągle przesiaduje u nas w bazie - mówi Jack z uśmiechem na twarzy.

- Jeszcze chwila i będziecie mogli założyć przedszkole - śmieje się Ianto, a Jack mu wtóruje. - Jeszcze tylko Luis, ty…

Uśmiech znika z twarzy Harknessa i Jack odwraca wzrok.

- Ja… przepraszam, Jack.

- Alice się do mnie nie odzywa, po tym, jak… - zaczyna Jack.

- Stephen zginął - kończy Ianto.

- A więc wiesz o tym - wzdycha Jack.

- Tak. Jeśli cię to pocieszy… to nie twoja wina.

- Nie pocieszyło. Ale dziękuję.

*

Są dni, w których Gwen stara się wyciągnąć z Jacka więcej niż trzy słowa na godzinę, co zazwyczaj nie odnosi skutku. Melancholijny Jack równa się milczący Jack, a co za tym idzie odpieprz się, Gwen (tak zazwyczaj kończy się próba wyciągnięcia Harknessa z tego stanu poprzez krzyknięcie na niego; czasami jeszcze dochodzi do tego trzaśnięcie drzwiami).

- Znowu? - pyta Martha.

Gwen potwierdza skinięciem głowy.

- Co robimy?

- Czekamy na kolejny atak kosmitów, jakąś lokalną apokalipsę. Wtedy Jack odżyje i znów będzie sobą… - mówi Martha. - Chociaż… czasami już nie wiem, kiedy on tak naprawdę jest sobą…

Gwen doskonale wie o, co chodzi Marthcie. Jack ostatnio zachowuje się nieprzewidywalnie, raz tak, innym razem inaczej, i nigdy nie wiadomo jaki humor będzie miał następnego dnia.

*

Alonso nie wie już, co myśleć o związku z Jackiem i w ogóle o nim samym. Czasami jest dobrze, rozmawiają i śmieją się razem; innego dnia jest gorzej, Jack nie śmieje się, tylko milczy i nie reaguje na nic poza hasłem: Coś nadprzyrodzonego na horyzoncie, chodźmy ocalmy Cardiff, ocalmy Ziemię, po raz kolejny. W takich chwilach Alonso twierdzi, że to nie ma sensu, że czas odejść od Jacka, z Ziemi, ale wtedy Gwen i Martha posyłają mu (równocześnie) groźne spojrzenia i mówią: „Zostań, będzie lepiej, czas leczy rany”, ale tak chyba nie jest, przynajmniej nie w przypadku Jacka. A może i jest, ale Alonso tego nie widzi, bo Jack najczęściej i najszczerzej uśmiecha się w nocy.

*

Są chwile, w których Jack nie wierzy, że ten Ianto jest prawdziwy, bo jest nieco inny od tego, którego znał wcześniej. Jack nie cierpi nie rozumieć, a nawet jeśli (duże jeśli) Ianto naprawdę istnieje, a on nie wariuje, to nie rozumie już kim jest Ianto. Z logicznego punktu widzenia Jones nie może być duchem, bo przecież duchy to cienie, emocje pozostawione przez ludzi, nic więcej, a Ianto jest materialny, można z nim porozmawiać, jest jak żywy, tylko że przecież umarł. Gwen kiedyś mówiła, że ma kuzyna drugiego, czy trzeciego stopnia, który twierdzi, że wie coś o duchach i innych takich sprawach i Jack zastanawia się, czy nie spytać się jej o niego, ale później stwierdza, że może lepiej się wstrzyma, że może wariuje.

- Nie wiem już kim jesteś, nie wiem kim ja jestem - mówi wtedy, a Ianto uśmiecha się lekko i już chce coś powiedzieć, ale Jack nie daje mu dojść do głosu: - Wiem, może wariuję. Trudno. I tak większość ludzi stwierdziłaby, że jestem wariatem, gdybym im opowiedział wszystko, a przynajmniej część rzeczy, które w życiu widziałem.

Fin.

fikaton 9: dzień drugi, fandom: torchwood, autor: coolness_1, fikaton 9

Previous post Next post
Up