Fikaton 7x06

Sep 15, 2009 22:50

Mam wstręt do literek. Kryzys żyje. Jutro, jak to wszystko się skończy, dokonam rytualnego spalenia jakiegoś słownika.
le-mru dziękuję za przejrzenie i sugestie. samanthalb dziękuję za burzę mózgów.

Autor: idrilka
Tytuł: W głąb króliczej nory
Fandom: Angel the Series
Spojlery: Zasadniczo do finału 2 sezonu (postać Fred).
Ilość słów: 1 015


W głąb króliczej nory

Pierwszą książką, jaką Fred czyta po powrocie do Los Angeles, jest „Alicja w Krainie Czarów”. Wesley przychodzi z nią pewnego dnia, kiedy Fred, jak zwykle, chowa się w swoim pokoju, otoczona tylko czterema ścianami, które wciąż są nieco zbyt obce, zupełnie inne niż te bezpieczne, znajome ściany jaskini. „Alicja w Krainie Czarów” to jedna z ulubionych - zaraz po „Małej księżniczce” - lektur jej dzieciństwa. Fred pamięta (trochę jak przez mgłę, bo wspomnienia jej życia w tym wymiarze wciąż są nieco niewyraźne, jak sen) wszystkie te leniwe, słoneczne popołudnia, które spędzała w hamaku, z książką w jednej ręce i słodkim, twardym jabłkiem w drugiej. Pamięta, że zawsze była ciekawa, jak musiała się czuć Alicja, kiedy wpadła w króliczą norę, a później na przemian to rosła, to malała.

(To zabawne uczucie - lecisz w dół i w dół, mając wrażenie, że nie ważysz ani grama (to fizycznie niemożliwe, wiesz o tym doskonale, ale rzeczywistości udaje się na chwilę oszukać twoje zmysły). Tak naprawdę wszystko trwa tylko jedno uderzenie serca, chociaż wydaje ci się, że mijają całe minuty, zanim wreszcie na powrót dotykasz ziemi. W pierwszej chwili jesteś zdezorientowana, nie wiesz zupełnie, gdzie się znajdujesz, bo przecież takie rzeczy się nie zdarzają, nikt jeszcze nie wynalazł sposobu, by przemieszczać atomy z jednego miejsca w drugie w ułamku sekundy. Wiesz jedno. To nie jest Los Angeles. Świat wokół ciebie jest obcy, a promienie dwóch słońc rażą cię w oczy. Przypominasz sobie, jak kiedyś tak bardzo chciałaś się przekonać, co czuła Alicja, gdy znalazła się w Krainie Czarów, ale w tym miejscu nie ma żadnych drzwi, butelki z napisem WYPIJ MNIE albo ciastka, na którym napisano ZJEDZ MNIE. Chciałabyś się już obudzić, problem w tym, że to nie jest tylko zły sen.)

Fred nie wychodzi z pokoju przez całe popołudnie. Nie jest to nic szczególnie dziwnego, bo zazwyczaj siedzi tam przez większość dnia, odgrodzona od świata, który kiedyś był jej własnym, ale teraz stał się obcy. Czasami nie jest pewna, co tak naprawdę jest rzeczywistością, a co tylko snem. Czasami myśli, że może sen jest po prostu innym rodzajem rzeczywistości. Fred pochłania słowa, pożera je tak łapczywie jak ktoś, kogo głodzono przez długi, długi czas. Kiedy przebywała w Pylei, zapisywała wszystko na ścianach jaskini - nie potrafiła znaleźć innego sposobu, by zachować resztki swojej tożsamości. Ale nieważne, jak wiele pojęć utrwaliła wtedy w kamieniu, teraz przekonuje się, że i tak zapomniała znaczenia niektórych słów. Uczy się ich na nowo, myśląc o Żółwicielu i rybunku, i o tym, jak obco musiały brzmieć dla Alicji. Już nigdy nie będzie w stanie spojrzeć na tę książkę tak jak wcześniej. Wcześniej nie sądziła, że cokolwiek może opowiadać o niej za bardzo.

(To nie jest przyjazny świat, nie wtedy, kiedy zakładają ci na szyję obrożę i traktują jak bezrozumne zwierzę, tak jakby chcieli, żebyś z czasem się nim stała. Problem w tym, że nie możesz nazwać ich po prostu zwykłą talią kart i spodziewać się, że opadną na ziemię, wirując powoli, nieszkodliwi i znieruchomiali, a ty obudzisz się na zielonej trawie, w promieniach popołudniowego słońca i wszystko będzie w porządku. Niektóre historie nie kończą się w ten sposób.

Myślisz, planujesz, kalkulujesz - to zawsze była twoja mocna strona, a umysł to jedyne, czego jeszcze nie zdołali ci odebrać - by później zaryzykować wszystkim i uciec, chociaż wiesz, jaka jest za to kara. (Ściąć jej głowę!, krzyczy ci w głowie Królowa Kier.) Uciekasz najdalej, jak potrafisz, licząc na to, że cię nie znajdą, że byłaś na tyle nieznacząca, by nie tracili nawet czasu na poszukiwania.

Jakiś czas później dni i noce zaczynają się ze sobą zlewać, granice pomiędzy światami w twojej głowie zacierają się coraz mocniej i już nie wiesz, co jest snem, a co nim nie jest. Nie wiesz, czy śnisz swoje życie, czy może przeżywasz swój sen. Zapominasz, po której stronie znajdowało się wejście do króliczej nory.)

Kiedy Fred kończy czytać, za oknem niebo zaczyna szarzeć. Jest jej trochę zimno i ma lekko zesztywniały kark od siedzenia długo w jednej pozycji. Przez chwilę rozgląda się dookoła zmęczonymi oczami, niepewna, co tak naprawdę widzi, ale potem rozpoznaje zielone, gładkie ściany, których nie pokrywają żadne słowa ani wzory. Spuszcza wzrok na książkę, którą trzyma na kolanach (Jest twoja, powiedział Wesley.), a później sięga po wieczne pióro i na pierwszej stronie wypisuje słowa: Własność Winifred Burkle. Przygląda się przez moment literom układającym się w jej imię i nazwisko. To zabawne - zapisała tyle rzeczy na ścianach jej jaskini w Pylei, wszystko, co w jakiś sposób ją określało, a nigdy nie przyszło jej do głowy, by dodać tam własne imię. Ale wtedy rzeczywistość działała zupełnie inaczej.

(Świat to poplątana mieszanina głosów, kolorów i obrazów, której nie potrafisz już rozsupłać, zabrnęłaś za daleko i nie jesteś w stanie znaleźć drogi do domu. (Nie jesteś pewna, czym i gdzie jest dom.) Wszystko dookoła wydaje się bardziej szalone niż mamrotanie Szalonego Kapelusznika i czujesz, że coraz więcej rzeczywistości przecieka ci przez palce, a potem wsiąka w ten dziwny, dziwny świat, znikając bezpowrotnie. Winifred Burkle rozwiewa się powoli, każdego dnia po kawałku, chociaż twoje dłonie kreślą kolejne wzory i zapisują wszystkie pojęcia, które nie odleciały jeszcze na południe, jak ptaki.

I kiedy wydaje ci się, że zapadasz się coraz głębiej i głębiej w tę króliczą norę - bo może tak naprawdę nigdy z niej nie wypadłaś, a to wszystko, co zdarzyło się do tej pory, było tylko jakimś dziwacznym snem we śnie? - ratuje cię nieznajomy, a później zmusza, żebyś otworzyła oczy i wróciła do świata.

Nie jesteś jak Alicja, nie potrafiłaś obudzić się sama. Ale twój sen był straszny i - co ważniejsze - prawdziwy, tak realny, że pozostawił ślady na ciele i w umyśle. Niektóre z nich się zagoją. Inne zostawią blizny, brzydkie i poszarpane, gdzieś głęboko, gdzie być może będziesz w stanie je ukryć.

Pylea nie złożyła się na twoje żądanie jak niestabilny domek z kart, nie legła u twoich stóp, bezpieczna jak dziecięca zabawka. Wiesz, że nadal gdzieś tam jest, oddzielona od twojego świata cienką zasłoną, ale teraz czujesz się, jakbyś właśnie obudziła się na zielonej trawie, w promieniach popołudniowego słońca.)

Fred zastanawia się, czy zobaczy kiedyś, co znajduje się po drugiej stronie lustra.

autor: idril, fandom: angel, fikaton 7: dzień szósty, fikaton 7

Previous post Next post
Up