Fikaton 7, dzień 3

Sep 15, 2009 19:44

Zaległy tekst do prompta z dnia trzeciego. Wiersz (?) brzmiał jak napisany w pijanym widzie, więc będzie pijacki kawałek.

Nie mogło się obyć bez komentarza do stanu polskich seriali kryminalnych. Crossover przez wszystko, co się dało, żeby załatwić to za jednym zamachem. Ilu bohaterów i seriali można wepchnąć do jednego krótkiego fika?

Dużo.

Zakończenie pierwotnie miało być zupełnie inne, ale zmieniłam po obejrzeniu pierwszego odcinka "Naznaczonego". Fajny serial, tylko szkoda, że do kitu (ale może jeszcze się poprawi, w końcu będzie tu Respondek i Więckiewicz, i jeszcze paru innych, których lubię).

Autor: czarna_pantera
Tytuł: Czas Nieznajomego
Fandom: Sfora, Kryminalni, Odwróceni, Oficer, Ekstradycja, Świadek koronny, Naznaczony
Postaci: Olbrycht, Duch; Adam Zawada, Marek Brodecki, Szczepan Żałoda; Sikora; Kruszon, Jerzy Sent; Olgierd Halski; Jankes; Nieznajomy
Spojlery: do wszystkiego,
Liczba słów: 874
Ostrzeżenia: Zawada przeklina.

Czas Nieznajomego

- Wódka się skończyła - zauważył Olbrycht.
Duch siedział najbliżej niego, więc to do niego skierowana była ta wypowiedź. Skinął głową, przyjmując tę informację do wiadomości, ale najwyraźniej nie miał zamiaru nic z tym zrobić, wpatrując się w dal, która to akurat wypadała mu na ścianie.
Był najbardziej kryzysowy moment imprezy. Robiło się już raczej wcześniej niż później; część obecnych nie nadawała się zupełnie do użytku, inni podsypiali. Mareczek padł w drzwiach dobre dwie godziny temu i więcej się nie podniósł. Nikomu nie chciało się go przenosić, więc leżał tak w progu, przeszkadzając w przejściu. Sikora kimał na tapczaniku, a Sent, który odpadł pierwszy, w fotelu. Co do tego ostatniego pojawiły się drobne wątpliwości czy jeszcze w ogóle żyje, bo, jak skomentował to Kruszon, „znów zmieszał alkohol z jakimś świństwem”. Halski, spoglądając na wszystkich ponuro, siedział w kącie, najwyraźniej na emigracji wewnętrznej. Nikt nie miał odwagi go zaczepić, ani zabrać mu ściskanej w ręku flaszki.
Reszta obecnych zdradzała różne stopnie upojenia alkoholowego.
- Kto pójdzie do nocnego? - zapytał wreszcie Duch, spoglądając na najmłodszego w gronie wciąż przytomnych. - Szczepan?
- Kurka, kiedy Kruszon już poszedł.
- A, to świetnie.
Siedzieli w milczeniu, czekając na alkohol, niezdolni do potrzymania konwersacji.
Wreszcie usłyszeli trzaśnięcie drzwi wejściowych i kroki w przedpokoju. Olbrycht, Duch, Szczepan i Zawada spojrzeli w tamtą stronę z nadzieją. Podzwaniało obiecująco. Kruszon, najwyraźniej zapomniawszy o Marku leżącym w progu, potknął się o niego, wlatując do środka głową na przód. Olbrycht i Zawada zerwali się z krzeseł, kierowani nie tyle troską o kolegę po fachu, a o całość butelek.
- Niech to cholera - powiedział Kruszon, z trudem odzyskując równowagę dzięki pomocy Zawady, a Olbrycht zgarnął reklamówkę z butelkami.
W piątkę zasiedli przy zabałaganionym stole. Puste butelki walały się gdzieś pod nogami, ale żaden z nich nie zwracał na to uwagi. Kruszon, jako najbardziej trzeźwy, bo po krótkim spacerku do nocnego zdołał nieco oprzytomnieć, otworzył wódkę i rozlał ją do kieliszków.
Wypili.
- I jak tam, jakieś widoki na trzeci sezon? - zagadnął Kruszon Olbrychta, rozlewając następną kolejkę.
Olbrycht wymienił ponure spojrzenie z Duchem.
- A jak myślisz?
- Aha, no tak, czyli bez zmian - Kruszon strzelił sobie setkę, by pokryć zmieszanie.
- A to żeś fa pa popełnił - wtrącił Szczepan.
- Mówi się faux pas, Szczepan - poprawił go Zawada.
- No właśnie, a jak tam wasze sprawy wyglądają? - zainteresował się Kruszon, zwracając się do komisarza.
- Kurwa - To był jedyny komentarz jaki wygłosił Zawada.
- Zawada przeklina, koniec świata! - oświadczył Duch łapiąc się za głowę.
- Co się tylko nas czepiasz, Kruchy - zdenerwował się Olbrycht. - Tobie to dobrze, bo z tobą już skończyli i to nawet w prawie sensowy sposób... No, a my...
Kruszon wzruszył ramionami. Zerknął na Halskiego. Ten wyglądał tak, jakby już na nic nie czekał, więc Kruchy przeniósł spojrzenie na ciało zalegające na tapczaniku.
- Te, Sikora, jak tam ten twój odwrócony? - zapytał.
- Co? - wymruczał Sikora nieprzytomnym głosem, unosząc na chwilę głowę, po czym odwrócił się na drugi bok i ponownie zasnął.
- No to skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy... - Kruszon uzupełnił niedobór alkoholu w kieliszkach.
- Czyli znowu nikt nic nie wie - podsumował Olbrycht i westchnął ciężko.
- Właśnie - potwierdził Duch i również westchnął.
Olbrycht rzucił przyjacielowi kose spojrzenie.
- Ty to byś lepiej nic nie gadał po tej historii z prawem miasta.
Duch miał wyjątkowo głupią minę.
- To była chwila słabości.
- Ta, każdy tak mówi - mruknął Zawada.
- Ja przynajmniej nie występowałem w „Tańcu z gwiazdami”!
Rozmowę przerwała melodyjka dzwoniącej komórki. Duch sięgnął do kieszeni czarnej, skórzanej kurtki, wiszącej na oparciu krzesła i spojrzał na ekran, na którym wyświetliło się: „Stary dzwoni”
- Kurdę, po tylu latach dziad się czepia - mruknął i przerwał połączenie.
W tak zwanym międzyczasie ktoś niepostrzeżenie wszedł do mieszkania i zatrzymał się w progu.
- Było otwarte - powiedział Jankes. Spojrzał dziwnym wzrokiem na Marka zalegającego mu pod nogami, po czym przeszedł nad nim ostrożnie, starając się go nie nadepnąć.
Jego nadejście zostało powitane z radością, tym bardziej że przyniósł kolejną flaszkę. Te, które kupił Kruszon, zdążyli już wytrąbić.
- A ten tam to nie mógł sobie wybrać lepszego miejsca, żeby umrzeć? - zapytał Jankes, spoglądając jeszcze przez ramię na Marka. - Nie mogliście go gdzieś przekopać?
- Nie chciało nam się - powiedział Olbrycht zgodnie z prawdą.
- Gdzieś ty się podziewał? - zapytał Zawada Jankesa, wymieniając z nim powitalny uścisk dłoni.
- Długo już siedzicie? - odpowiedział pytaniem na pytanie Jankes, witając się ze wszystkimi po kolei, pomijając nieprzytomne osoby i Halskiego, który, niezauważony przez nikogo, gdzieś sobie poszedł.
- A będzie parę godzin - powiedział Olbrycht. - Gdzie byłeś?
- Nie mogłem się urwać - wyjaśnił Jankes. - Na okrągło trzeba pilnować tego sukinsyna, żeby go nie odwalili... - powiedział ponuro, przysuwając sobie krzesło.
Nikt nie zadawał już więcej pytań. Wszyscy wiedzieli, że ochranianie świadka koronnego to parszywa fucha.
Jankes spojrzał przelotnie na Sikorę.
- Co on tak szybko odpadł? Starzeje się.
- Wcalsięniestaszeje - wymruczał niewyraźnie Sikora przez sen.
- Jasne - Jankes przysunął sobie najbliższą, pustą szklankę, wyglądając na dość czystą. - I co tam u was? - zapytał.
Streszczenie dość niewesołych rozważania na temat stanu polskich kryminałów i niepewnego losu przyszłych sezonów przerwał dzwonek do drzwi.
- Szczepan, idź otwórz - polecił Zawada.
Żałoda przelazł przez Marka i udał się do przedpokoju. Po chwili wrócił z dość dziwnym wyrazem twarzy.
- To był jakiś obcy facet.
- A jak wyglądał? - zainteresował się Jankes.
- W czarnym płaszczu i kapeluszu. I, kurka, żarówka wysiadła, nie widziałem dokładnie twarzy. Pomylił adres czy co? Nieznajomy w każdym razie. I coś gadał, że za wszystko trzeba będzie zapłacić...

fandom: oficer, fandom: sfora, fikaton 7, autor: czarna_pantera, fandom: odwróceni, fandom: ekstradycja, fandom: naznaczony, fandom: crossover, fandom: swiadek koronny, autor: pantera, fandom: kryminalni, fikaton 7: dzień trzeci

Previous post Next post
Up