Autor:
sa_da_ko Tytuł: Wieczór w Aqua Dulce
Fandom: Supernatural
Spojlery: do 4x05
Ilość słów: 1109
Ostrzeżenia: jak zwykle, brak większego sensu, oraz możliwy crack.
Prawda była taka, że w Aqua Dulce nie było absolutnie nic interesującego. W całym miasteczku były dwie stacje benzynowe, dwa sklepy całodobowe i jeden nędzny bar - czarna rozpacz. Do tego w sklepach było nieprzyzwoicie drogo, a w barze mieli tylko jeden rodzaj piwa. Przypadkiem oczywiście ten, którego Dean dobrowolnie nie pijał. Ogólnego obrazu nędzy i rozpaczy dopełnił duch, którego co prawda pozbyli się bez większych problemów, ale który na pamiątkę uszkodził silnik w Impali - pozostawało zagadką, jak duch może uszkodzić silnik, ale temu się to udało. Dzięki czemu Winchesterowie byli uziemieni na dwa tygodnie, bo tyle miała potrwać naprawa samochodu u jedynego mechanika w okolicy. Dean albo przesiadywał w warsztacie i opowiadał wszystkim, jakim cudownym samochodem jest Impala oraz co zrobi, jeżeli ktoś jeszcze skrzywdzi jego maleństwo, albo podkradał Samowi laptopa i spędzał długie i szczęśliwe godziny na stronach porno.
Sam w tym czasie włóczył się po mieścince w nadziei na to, że jednak odkryje tam coś interesującego. Po tym, jak obszedł całe Aqua Dulce trzy razy dookoła, uznał, że rzeczywiście jest to tak nudne miejsce na jakie wygląda, po czym udał się na stację benzynową i zakupił po egzemplarzu każdej książki, jaką tam mieli. No, może za wyjątkiem harlequinów. Teraz na szafce koło jego łóżka piętrzyły się dwa stosy - książki do przeczytania i książki przeczytane. Niepokojące było to, że tych pierwszych ubywało bardzo szybko. Jeszcze bardziej niepokojące - że z nudów czytał literaturę dziecięcą. Przeczytał już Piotrusia Pana, nadrabiając braki z dzieciństwa, a w kolejce czekał Pinokio.
Wieczory braci wyglądały mniej więcej tak: Dean szedł do 7-Eleven (po piwo, wracał pół godziny później) albo do baru (na whisky, wracał koło drugiej i bardzo starał się być cicho, zwykle mu nie wychodziło) a Sam zostawał z laptopem (i przeglądał prasę a potem strony, których Dean zawsze zapominał usunąć z historii przeglądarki) albo z książką (czytał nie więcej niż trzy rozdziały na raz, musiał je sobie racjonować). Jednym słowem: nuda.
*
- Stary, chyba właśnie widziałem Draculę. - Tymi słowami Dean obwieścił swój powrót z 7-Eleven. Mina Sama dobitnie świadczyła o tym, że właśnie zupełnie zwątpił w poczytalność swojego brata.
- Dean, ale my już raz spotkaliśmy Draculę, pamiętasz? Jeździł na skuterze. Oraz przebrał cię w niezwykle twarzowe tyrolskie ubranko.
- Bardzo śmieszne. - Dean chował zakupy do lodówki, wszystkie oprócz dwóch butelek piwa. - Ale widzisz, tym razem to nie był zmiennokształtny.
- A skąd wiesz? Dziabnął cię w szyję? - Sam patrzył na brata coraz bardziej podejrzliwym wzrokiem.
- Nie dziabnął. - Otworzył piwo, podał jedną butelkę Samowi i usiadł na łóżku. - Zamienił się w stado nietoperzy.
Sam zakrztusił się piwem.
Po paru minutach, kiedy Sam przestał się krztusić, zdołał zadać bardzo istotne pytanie.
- Ale jak?
- Nie wiem, jak. Dracula tak ma, że potrafi się zamieniać w nietoperze. - Dean wzruszył ramionami.
- Tylko widzisz, Dracula nie istnieje. Wymyślił go niejaki Bram Stoker, dość dawno temu. Wymyślił, nie: opisał prawdziwą postać. - Dean patrzył na brata, jakby ten nagle zgłupiał.
- To jak wytłumaczysz faceta, który najpierw powiewa płaszczem i łypie demonicznie na wszystko dookoła, a chwilę potem puff, i nie ma faceta, za to są nietoperze?
- To musiała być jakaś sztuczka. Złudzenie. Nie wiem, może światło się nagle zmieniło?
- Mhm, złudzenie świetlne. Biorąc pod uwagę księżyc, którego prawie nie widać zza chmur i jedną samotną latarnię jest to bardzo prawdopodobne. - Sam oklapł.
- To czemu cię nie zabił? I co to właściwie znaczy, że łypał demonicznie?
- Bo ja wiem? Może wyglądam nieapetycznie? A łypanie demoniczne polega na tym, że ma się bardzo jasne białka oczu, prawie odblaskowe i patrzy się tak, jakby się szukało kogoś do pożarcia. Opcjonalnie można się jeszcze uśmiechać, ale tak, że nie widać zębów. - Dean objaśnił bratu. - Widziałem go na tym dużym pustym parkingu kawałek przed sklepem, wiesz gdzie.
- Okej, w takim razie idziemy polować na wampira.
Tym razem to Dean zakrztusił się piwem.
*
Parking, jak zwykle, był pusty. Właściwie trudno stwierdzić, czemu ktoś postanowił zrobić parking akurat w takim miejscu - z dala od głównej drogi miasteczka, pomiędzy jednym osiedlem domków a drugim, z dala od wszystkiego. Po obu stronach i z tyłu parkingu była łąka. Sam nie potrafił sobie wyobrazić, czemu ktoś miałby chcieć tu zostawić samochód. Budka strażnika była pusta i wyglądała, jakby nikt do niej nie zaglądał od lat, co pewnie było prawdą. Ale za budką, na skraju łąki, widać było ślady butów o ostrych czubkach, które jednoznacznie skojarzyły się obu Winchesterom z lakierkami. Dean triumfował.
- Widzisz? Ślady lakierków. Kto normalny chodzi w lakierkach? Tylko najbardziej staroświecki wampir świata. Poza tym, ślady się urywają. To niechybny znak, że odleciał.
- To niechybny znak, że zaraz zaczynają się chaszcze. Przykro mi niszczyć twoje złudzenia i tak dalej, ale na roślinkach nie zostają odciski butów, jak się po nich przejdzie.
Sam ruszył dookoła parkingu, przyświecając sobie latarką. Dean po chwili dogonił brata.
- Ty, a jak byś się zamienił w stado nietoperzy, to gdzie byś poleciał?
- Co? Nie mam pojęcia, nigdy nie byłem nietoperzami. - Sam odpowiedział, dalej badając wzrokiem asfalt oraz pobliską łąkę. Gdzie i tak nic a nic nie widział przez mglę. - Zresztą, nawet nie wiem, jak one się zachowują. Poza tym, że nie zmieniają się w wampiry.
- A nie poleciałbyś czasem na tamto drzewo? - Dean machnął ręką w stronę drzewa rosnącego po drugiej stronie drogi. Sam popatrzył w tamtą stronę - nie był w stanie stwierdzić, jaki to gatunek drzewa, ale na pewno było bardzo wysokie i rozłożyste. A także liściaste. Cholera wie, co się mogło kryć między tymi liśćmi. Chciał powiedzieć, że w sumie mogą iść je pooglądać, ale nie bardzo miał do kogo - Dean był już przy budce strażnika.
Z bliska drzewo okazało się jeszcze większe i bardziej liściaste, ale też z całą pewnością pozbawione nietoperzy. Sam stał z zadartą głową i kontemplował wygląd jego korony na tle nieba, w świetle latarni, a Dean chodził w kółko, szukając czegokolwiek, co mogłoby go naprowadzić na ślad Draculi. Nie znalazł niczego i wyglądał tak nieszczęśliwie, że Samowi zrobiło się go żal.
- No ale pomyśl, co byśmy zrobili z takim Draculą? Spalili? Nie można ot, tak palić legend - „Tym bardziej, jeżeli są to legendy żyjące tylko na papierze i w filmach” dodał w myślach. - Już nie wspominając o tym, że Dracula niewątpliwie byłby trudniejszy do zabicia niż jakikolwiek wampir, a nawet, gdyby nam się udało, i tak nikt by nie uwierzył. - Ten ostatni argument trafił Deanowi do przekonania, sam zaproponował, żeby już wracali. Brat był mu za to szczerze wdzięczny.
Wracali tą samą drogą, pustą, oświetloną tylko światłem księżyca, który właśnie wyjrzał zza chmur. Za nimi został pusty parking, stare drzewo oraz hrabia Dracula. Winchesterowie jakoś nie pomyśleli o tym, że Dracula może się zmienić również w mgłę.