Fikaton 6x03

Mar 15, 2009 22:43

autorka: kubis
tytuł: Granie ze śmiercią
fandom: Criminal Minds
spoilery: do 4x03 Minimal Loss
ilość słów: 727
ostrzeżenia: mój pierwszy fik w fandomie *gulp*

Dla swistus.


To nieprawda, że w ogóle nie myślą o śmierci. O swojej, bo o cudzej myślą przecież cały czas - jakkolwiek cynicznie by to nie brzmiało, Agencja nie płaciła im za rozmyślania nad cudem życia (choć i to się zdarzało, czasami, kiedy im się udało).

Kiedy na badaniach psychologicznych pytają: „Czy myślisz czasem o śmierci?”, nie odpowiada się: „Nie.”
Nieustraszony agent to agent głupi i niebezpieczny.



Morgan nie był niebezpieczny i starał się nie być głupi, ale co innego samemu o tym wiedzieć, a co innego przekonać o tym psychologa.
Dlaczego poszedł pan szukać tej karetki, kiedy pański zespół został z tyłu?
Dlaczego wsiadł pan do karetki i odjechał, a nie poczekał na ewakuację szpitala?
Bo wykonywał swoją pracę. I tyle.
Taka jest prawda i wcale nie kłamał, ale nie miał zamiaru powiedzieć psychologowi nic więcej. Przeczytają jego akta, jak zawsze, przeanalizują wyniki testów, raporty i opinie, wyciągną wnioski. Morgan tak zarabiał na życie, bardzo dobrze wiedział, jak to działa.
A jeszcze lepiej niż swoją pracę, Derek znał samego siebie i wiedział, że owszem, bał się śmierci.

Dokładniej - bał się tego, że umrze bez sensu, bez celu.



Hotch wiedział, że jego samokontrola była w BAU przysłowiowa i w równej mierze wyśmiewana, co podziwiana. Facet, który nie tracił zimnej krwi, facet, który nie okazywał emocji, facet, który uśmiechał się raz na parę lat. Był pewien, że kiedy rozeszła się plotka o jego rozwodzie, ludzie wzruszali ramionami i stwierdzali, że to nic dziwnego.
Jego zespół znał go lepiej (znał go może za dobrze, ale czego się spodziewać po pracy ze specjalistami od analizy ludzkich zachowań?) i widział granice jego opanowania. Kiedy Garcia była postrzelona. Kiedy Prentiss i Reid byli uwięzieni w siedzibie sekty.
Haley znała go najlepiej (kiedyś, przedtem) i wiedziała (miał nadzieję, że nadal), że nikt i nic nie jest dla niego ważniejsze od Jacka (zawsze).

Jeśli chodziło o śmierć kogoś bliskiego, najbardziej bał się bezradności.
Jeśli chodziło o jego własną - braku szansy na pożegnanie.



Nie trzeba być geniuszem (choć oni akurat mieli jednego pod ręką), żeby z jej akt wyczytać, jak bardzo samotnym dzieckiem była Emily. Przeprowadzki z miejsca na miejsce, na tyle długo, żeby zawiązać bliższą znajomość i spróbować się z kimś zaprzyjaźnić, na tyle krótko, że wszystko urywało się, kończyło, zanim na dobre się rozpoczęło.
Jako nastolatka była zbuntowana, potem już tylko uparta. Wiedziała, że nie była łatwa we współżyciu, że trudno się do niej zbliżyć.
Kiedy dostała pracę w BAU, kiedy dołączyła do zespołu, starała się dopasować, próbowała poznać i dostosować się do reguł tej gry, w którą tak bardzo chciała grać. Z biegiem czasu stała się częścią grupy, integralnym i stałym elementem tej zwariowanej układanki.

I choć jej praca polegała przecież tak naprawdę na ratowaniu ludzi, i choć - już pierwszego dnia - ryzykowałaby życie za każdego członka zespołu i zrobiłaby wszystko, żeby ich uratować, tak naprawdę (to głupie) najbardziej bała się umrzeć samotnie.



Spencer wiedział o śmierci dużo więcej niż ktokolwiek inny (prawdę mówiąc, nie dotyczyło to wyłącznie śmierci. Spencer wiedział dużo więcej niż ktokolwiek inny nie tylko na ten jeden temat. Ale możliwe, że o śmierci wiedział wyjątkowo dużo). Znał statystyki, znał objawy, mógł długo mówić o tym, co dzieje się w ludzkim ciele tuż przed śmiercią i ile czasu - w zależności od umiejscowienia i głębokości rany oraz od rodzaju broni - zajmuje człowiekowi wykrwawienie się. Potrafił wymienić kilkaset metod, za pomocą których można kogoś zabić (zaczynając od najczęstszej, a kończąc na takiej, której używało tylko jedno plemię w głębi amazońskiej puszczy) i wyrecytować tysiące wierszy, poematów i aforyzmów na temat śmierci.

Spencer umiał to wszystko i jeszcze więcej. Wiedział też, że nie było nic, co przerażało go bardziej niż to, że mógł umrzeć, nie wiedząc o tym (jak strzał w tył głowy, jak nagły wybuch; jak śmierć pod wpływem narkotyków, kiedy jesteś prawie nieprzytomny, nieświadomy, niczego nie jesteś pewien).



Jason Gideon wytrzymał w swojej pracy tak długo, ponieważ zamiast pogrążania się w śmierci i rozpaczy, afirmował i celebrował życie.
Muzyka. Stare filmy. Dobre jedzenie. Szachy. Ale także oprawione fotografie w gabinecie i zeszyt pełen zdjęć, historii ze szczęśliwym zakończeniem.
Nie rozpamiętywał porażek, ale świętował sukcesy.
Kiedy nie udało mu się pierwszy raz, poszedł na urlop. Kiedy nie udało mu się drugi raz, odszedł.

Na ostatniej, rutynowej wizycie Jason, zapytany dlaczego postanowił odejść, spojrzał psychologowi w oczy i odpowiedział:
- Boję się, że dałbym się zabić.

_________
p.s. Napisałam mini-dodatek do tego tekstu, z Garcią: Z otwartymi ramionami, głową w dół

fandom: criminal minds, autor: kubis, fikaton 6: dzień trzeci, fikaton 6

Previous post Next post
Up