Kryminalnymi zaczęłam, Kryminalnymi kończę. Plon jest, ogółem rzecz biorąc, niezły - fanfiki do czterech fandomów - tego jeszcze nie próbowałam.
Podziękowania dla
kubis i
novin_ha za twórcze prompty, które umożliwiły mi zrealizowanie kilku planowanych pomysłów (i kilku nieplanowanych zresztą też).
Do następnego Fikatonu!
Autor:
czarna_panteraTytuł: Zaczęło się od wysłania po pouczenie do drogówki
Fandom: Kryminalni
Postaci: Basia, Jacek
Spojlery: ogólnie 6 i 7 sezon
Liczba słów: 459
Dedykowane: wszystkim tym, którzy mają jeszcze cierpliwość oglądać Kryminalnych,
Wstępne ględzenie: ta miniaturka jest moją reakcją na to, co stało się z postacią niejakiego Marka B., obecnie, w kwestii jakże fascynującej w serialu kryminalnym: Basia/Marek na nie, Basia/Jacek na tak.
Marek był skończonym kretynem.
Musiała to wreszcie przyznać. Nie mogła już dłużej tłumaczyć jego postępowania. Ostatnio zachowywał się dziwnie, bardzo dziwnie. Czasami miała wrażenie, że to zupełnie inna, obca osoba. W niczym nie przypomniał tego sympatycznego, oddanego swojej pracy, trochę zadziornego faceta, którego poznała prawie cztery lata temu, kiedy dołączyła do zespołu Zawady.
Nie tylko ona miała takie odczucia. Coś musiało w tym być, skoro nawet Adam miał do niego pretensje. Słyszała nawet jak się kłócili.
Jak każda zakochana kobieta przez długi czas żywiła nadzieję, że mają szansę stać się dla siebie kimś więcej. Ale on był ślepy. Dobił ją ostatecznie, kiedy powiedział, że dużo dla niego znaczy - jako przyjaciel.
Głupia...
Jakby tego było mało, okazało się, że bardziej niż ją, cenił tę małpę od telenowel.
To wszystko, razem wzięte, z miłości do pana Brodeckiego powinno ją skutecznie wyleczyć.
Coraz częściej myślała o Jacku... Jacku, który o nią zabiegał. Który nigdy jej nie zawiódł. Przynosił jej kwiaty, prawił komplementy, zapraszał na kolacje, podwoził do domu i ani słowem nie narzekał, że trzyma go na dystans.
Długo nie chciała się przed nim otworzyć. Nie wierzyła, że ktoś może dostrzec w niej kobietę. Mareczkowi zajęło to prawie trzy lata. A i wtedy... Nawet nie chciała tego wspominać.
Pod tym względem Jacek był zupełnie inny.
I powoli, powolutku jakieś bliżej jeszcze niesprecyzowane uczucie zaczęło kiełkować.
Jacek miał u niej coraz większe szanse.
*
Ich znajomość zaczęła się... ciekawie. Wpadli na siebie pod Komendą Główną i to prawie dosłownie. Basia o mało co nie weszła mu pod koła, a i on nie był bez winy - wjechał w uliczkę pod Komendą z nieco zbyt dużą prędkością. Na szczęście skończyło się tylko na gwałtownym hamowaniu. Kiedy wysiadł z samochodu, żeby upewnić się, czy nic się jej nie stało, Basia, która chyba akurat tego dnia nie była w najlepszym humorze, zrobiła mu awanturę i wysłała po pouczenie do drogówki.
Jakieś dziesięć minut później spotkali się oficjalnie w biurze Grodzkiego. Kiedy Zawada przedstawiał ich sobie, Basia, której najwyraźniej zrobiło się trochę głupio, wspomniała mimochodem, że mieli okazję już się poznać.
Początek jego współpracy z zespołem Zawady nie należał do najlepszych. Jakoś nie mógł się z nimi dogadać, zwłaszcza z Markiem, który sprawiał wrażenie irytującego faceta. Żadna ich rozmowa nie mogła się obejść bez złośliwych docinków.
Ale z Basią było inaczej.
Prokurator Jacek Dumicz nie należał do osób niezdecydowanych. Jeżeli czegoś chciał, to stawiał sobie konkretny cel i konsekwentnie do niego dążył. A Basia była bardzo interesującą osobą.
Na początku nie było łatwo. Sporo czasu minęło, nim dała się uprosić i pójść z nim na kolację.
Widział, że ona traktuje go tylko jako kolegę z pracy, ale postanowił być cierpliwy. Rozumiał, że potrzebuje czasu, żeby się do niego przekonać.
I wreszcie, pewnego dnia, dystans pomiędzy nimi zaczął się zmniejszać.