To było jedyne, na co dzisiaj wpadłam, o 15:30 w sali 209. Tak, żeby no, równowaga była.
Podziękowania dla:
organizatorek
biorących udział po raz pierwszy
maratończyków
obserwatorów
wspomagaczy (i nie mam na myśli kawy)
To był fantastyczny fikaton :)
autor:
le_mrufandom: meta
liczba słów: 380
ostrzeżenia: autobiografia
META
Nilc siedziała znudzona w ostatniej ławce, rysując na swoim teście kwiatki długopisem pożyczonym od koleżanki. Rozważała zadedykowanie tego dzieła prowadzącej ćwiczenia, ale uznała to za zbyt chamskie, szczególnie w świetle przypuszczalnego wyniku owego testu.
Na dole ostatniej kartki widniał napis „Powodzenia! :))”. Może jednak narysowanie kwiatków nie byłoby zbytnim przegięciem? W końcu zamazała dowody zbrodni i po chwili namysłu w ostatnie puste miejsce wpisała swoją najbardziej prawdopodobną teorię na temat odpowiedzi.
Powiodła po sali pełnym nadziei wzrokiem, ale nikt jeszcze nie zbierał się do wyjścia, wszyscy nadal dzielnie wypełniali test. Wobec tego opadła znowu na ławkę i narysowała w lewym dolnym rogu drugiej kartki spory, soczysty X, który w założeniu miał coś znaczyć, ale nie była pewna, co. Za oknem hulał wiatr, usiłując strącić gawrony z drzew nad uczelnianym parkingiem. Potem do wichury dołączył się jeszcze huk samolotu startującego z miejskiego lotniska i w szparach pomiędzy żaluzjami przesunęła się podobna do strzałki sylwetka maszyny.
Tak więc, fikaton. Hm. Nie można odpaść ostatniego dnia, szczególnie że wczoraj pisała o Andersie zamiast uczyć się tych wyrażeń czasownikowych. Ogólnie sześć dni dawało wynik 3:3 dla Battlestara i Buffyverse’u. Wszyscy byli już zaliczeni: Wesley, Angel, Faith, Spike, Kara, Lee, Anders… No i ta wskazówka, proszę cię. Przecież to było nieludzkie. Poza tym dzisiejszy plan dnia oprócz siłowni (odfajkowane), lunchu (odfajkowane, sos czosnkowy nadal dawał o sobie znać), testu z czasowników (a, machnęła jeszcze na kartce takiego ładnego ptaszka na znak odfajkowania) obejmował jeszcze sprzątanie łazienki, zakupy i malwersacje związane z rachunkiem za gaz.
Wreszcie wstał Krzysiu, więc Nilc w pośpiechu oddała swoją kartkę i pobiegła na tramwaj linii 6, na który nie zdążyła, więc pojechała 12. W domu była już bardzo bliska napisania odpowiedniego tekstu, ale udało jej się tylko zapisać dwa akapity, bo Akzs wyciągnęła ją na naleśniki. Po drodze rozmawiały o Andersie zjedzonym przez rekiny w Wenecji i borykały się z panem w McDonaldsie, który ich nie widział i miał problemy ze sprzedaniem dwóch małych shake’ów: waniliowego i czekoladowego.
Potem znowu było całkiem blisko. Nawet miała otwarty dokument tekstowy. Ale przyszli goście i Nilc nie dość, że nie pisała, to jeszcze biegała po dworcu PKP, fotografowała faktury, dyskutowała o prostocie Helo, robiła angielski, pozwalała współlokatorkom prasować na swoim stole, rozmawiała o hienach i robiła milion innych rzeczy.
Toteż fikaton kończy właśnie o, teraz.