Heh, zabawny to był tydzień (albo sześć dni, jak się kompletnie nie miało pomysłu na pierwszy fic). Dzięki za czytanie, komentowanie i przede wszystkim za prompty.
A na koniec jeszcze coś.
Autor:
litera_pTytuł: Pick Me! Pick Me!
Fandom: Star Trek: Enterprise
Słów: 441
- Patrz! Zupełnie takie, jak ze dwieście lat temu na Ziemi. - Trip, podekscytowany, ciągnął Malcolma w stronę czegoś, co faktycznie wyglądało jak automat z fantami. Taki, gdzie po wrzuceniu monety manewruje się chwytakiem i wyciąga coś, co jest okropnie tandetne i nieprzydatne.
- Super. - Trip już grzebał w kieszeniach spodni, szukając miejscowej waluty, na którą wymienił część własnych pieniędzy. Co zresztą zrobił w pierwszym kantorze, jaki napotkali po wylądowaniu na tej planecie. Mieli dwa dni przepustki i Tucker stwierdził, że jeśli ma zacząć chłonąć obcą kulturę, to najlepiej zacząć od podstaw.
- Wyciągnę coś dla T'Pol. - Trip w końcu znalazł odpowiednią monetę i przyjrzał się dokładniej temu, co było widać przez szybę automatu.
Malcolm, który do tej pory w miarę potulnie znosił przeróżne pomysły swojego przełożonego, w końcu zdecydował się odezwać.
- Trip, naprawdę myślisz, że to odpowiedni prezent dla T'Pol? Jak chcesz jej coś dać, kup świecę do medytacji.
- Świecę można dostać wszędzie, a to będzie jedyne w swoim rodzaju - Trip obwieścił triumfalnie, wskazując na jakiś przedmiot w głębi automatu.
Malcolm powiódł wzrokiem za palcem Tripa i musiał przyznać mu rację. Figurka przedstawiała postać o czterech nogach i trzech rękach, średnio wdzięcznie wygiętych w tanecznej pozie. Przynajmniej Malcolm miał nadzieję, że była to taneczna poza. Chciał jeszcze coś dodać, ale Tucker był już zaabsorbowany wyławianiem figurki ze stosu innych, równie dziwacznych, fantów więc Malcolm dał sobie spokój.
Podszedł do baru i zamówił coś bezalkoholowego do picia - zbyt dobrze pamiętał, co spotkało jego i Tripa na Risie. Potem usiadł przy stoliku, skąd miał doskonały widok zarówno na salę, jak i na komandora, zmagającego się z automatem i pozwolił sobie się zrelaksować.
Cztery godziny, dziesięć różnych bezalkoholowych drinków i dwie wizyty w toalecie później, Malcolm był zdania, że czas najwyższy zmienić lokal.
Niestety Trip wciąż tkwił przy maszynie, usiłując z niej wyciągnąć upatrzoną figurkę.
- Chodź już w końcu. Dasz T'Pol coś innego. - Malcolm próbował przemówić Tripowi do rozsądku, ale ten się uparł.
- Jestem inżynierem i żadna maszyna nie będzie mi robić koło pióra - oświadczył stanowczo i wlepił wzrok w chwytak.
- Jeszcze trochę, jeszcze troszeczkę - mamrotał do siebie. - Jest! - krzyknął w końcu.
Malcolm wzdrygnął się i zobaczył ze zdziwieniem, że komandorowi zaiste udało się wyjąć figurkę.
- No to możemy iść - porucznik stwierdził z nieukrywaną ulgą.
Kiedy po przepustce wrócili na Enterprise, Trip natychmiast wręczył swoją zdobycz T'Pol. Wulkanka uniosła obie brwi, co było oczywistym objawem jej głębokiego szoku.
- Dziękuję, komandorze - powiedziała w końcu. - Jestem pewna, że rigeliańska bogini płodności...- tu Trip poczerwieniał jak burak -...będzie się estetycznie komponować z zebranymi dziełami Suraka, stojąc na tej samej półce.
Brzmiało to podejrzanie jak ironia.
- Widzisz, - Malcolm odezwał się, kiedy sub-komandor była już w bezpiecznej odległości, a Trip odzyskał swój normalny kolor, - mówiłem, że trzeba było kupić świeczkę.
* * *
I bonus track :) Fandom zupełnie nie-serialowy, ale jeśli kiedyś ktoś trafi na ten film to bardzo polecam.
A z promptem ma wspólnego George'a Harrisona, który był współzałożycielem wytwórni Handmade Films i producentem wykonawczym filmu "Withnail & I".
Tytuł: Bez tytułu
Fandom: Withnail & I
Słów: 138
Withnail siedział rozwalony na kanapie, w płaszczu bo ogrzewanie znowu nie działało i wpatrywał się w ostatnią butelkę wina, zwiniętą Monty'emu. Nie miał jej nawet z kim wypić bo ten zdrajca Marwood wyjechał do Manchesteru. Karierę robić.
Withnail parsknął z pogardą i pociągnął łyk prosto z butelki. Od kiedy to brak towarzystwa przeszkadzał mu w piciu?
Adapter dalej odtwarzał tę płytę Beatlesów, którą Marwood zostawił. Musiał o niej zapomnieć. W przeciwnym wypadku, na pewno zabrałby ją ze sobą bo wiedział, że Withnail nie znosił Beatlesów.
Za oknem znowu lał deszcz.
I look at you all see the love there that's sleeping, While my guitar gently weeps... Withnail wstał, zdjął płytę z talerza adapteru i wyrzucił ją przez okno w rozpaczliwym, pełnym dramatyzmu i zupełnie bezsensownym geście. Potem zwinął się w kłębek na łóżku, z którego został jedynie materac i zasnął.