18.03.2005
Z serii "Rozmówmówki z Mattem B."
Z podserii "Pocieszacze dla Niebieskiej"
Róża i kołderka
- Nie będę wpadał z różą w zębach. Nie będę, jak swą gitarę kocham, nie będę… Psia nędza, ja ją kiedyś gołymi rekami uduszę i dam gitarą przez łeb. Matka literacka od siedmiu boleści. Dobrze, że mi jeszcze pod kołderkę nie zagląda.
Po raz kolejny przejechał podeszwami po wycieraczce, przeklinając naturę, która wrednie obdarzyła go charłactwem. Ach deportować się teraz. Najlepiej gdzieś bardzo daleko. Na Hawaje na przykład.
W końcu nacisnął dzwonek i obiecując sobie po raz kolejny, że nie będzie wpadał z różą w zębach, i po prostu zwiał, skacząc po dwa stopnie.
Niebieski Migdał wygrzebała się spod kołderki, gdzie wirusy biły się o to czyja teraz kolej na „kochanie Migdała” i narzuciła szlafrok. Niebieski. W chmurki, nie migdały.
Dowlokła się do drzwi, potykając o stertę książek.
- Cholera…
Otworzyła drzwi, sięgając po ciężką encyklopedię, gotowa przyłożyć stojącemu za drzwiami Zabiniemu, albo Billowi w ten ryży łeb.
Za drzwiami nikt nie stał.
- Zamorduję…
Zrobiła krok i wrzasnęła, łapiąc się za bosą stopę.
W końcu spojrzała w dół, gdzie na wycieraczce leżała lekko zdewastowana, żółta róża z karteczką "Nie tylko wirusy Cię kochają".
*
- Powinnam ci walnąć w tren pusty, ryży łeb! Powinnam cię udusić, zabić, zapleść ci warkoczyki, rozbić ci gitarę na głowie, postawić na kobiercu z jakąś Mary Sue i obdarzyć szóstką dzieci!
- Powinnaś przestać mną potrząsać.
Przestałam.
- Zaniosłem przecież.
- Ale nie w zębach.
- Sama noś sobie różę w zębach, nawet nie wiesz jak ten badyl kłuje. Poza tym dobrze, ze się zmyłem, groziło mi oberwanie Małą Encyklopedią Powszechną przez łeb. Jeśli ona jest mała, to nie chcę widzieć dużej.
- Nie chciej.
- Słuchaj tylko - mruknął, zbierając się do wyjścia - jak mi będziesz kiedyś zaglądać pod kołderkę, kocyk, czy nawet prześcieradło, to przysięgam, zmienię matkę literacką.
- Akurat.
- Uwierz. Migdały chętnie mnie przygarną.
- Pod kołderkę?