KinKi you

Nov 03, 2009 20:53


Nadszedł czas, żeby w końcu napisać o KinKi Kids.

Już miesiąc temu wyszło DVD "KinKi you" z trasy koncertowej, którą KinKi Kids mieli w drugiej połowie zeszłego roku. Niesamowicie długie DVD, bo zawiera 4 płyty (a właściwie, licząc razem RE i LE, w sumie jest 5 płyt).
Ja mam Limited Edition i dzięki temu posiadam 3 pełne koncerty i dłuuugie, bardzo dłuuugie documentary.
Przede wszystkim DVD jest prześlicznie wydane - coś co rzadko się zdarza w JE. Biało-czerwone tekturowe pudełko z wyciętymi „okienkami” - i kiedy do tego pudełka wsunie się czerwoną okładkę, w której są płyty DVD, w tych okienkach pojawiają się literki - napis „KinKi you DVD”. Do LE dołączony był biało-czerwony ręczniczek - używam go obecnie w kuchni. A właściwie to już został przeznaczony do prania, bo się pobrudził. Miły dodatek.


 
 

Pierwszy koncert to koncert z początku tournee z Tokyo Dome - trwa strasznie długo i jest w strasznie dużej hali, więc trochę czułam się przygnieciona tym wszystkim. Koncert jest OK, ale rozkręca się dopiero ok. 50 minuty (a trwa razem ok. 3 godzin). Dużo KinKowych przebojów, rewelacyjne wykonanie "Ai no Katamari" na finał i mnóstwo śmiechu i zabawy.

Koncert nr 2 to Countdown z Osaki - jak zapewne wiele z was pamięta, rok temu kiedy był Sylwester 2008 i Nowy Rok 2009, KinKi Kids nie brali udziału w ogólnym Countdownie JE, tylko mieli własny Countdown w Osaka Dome. Ten koncert był inny niż pozostałe koncerty z tej trasy, po prostu postanowili zrobić typowy Countdown i zagrali po kolei, chronologicznie wszystkie swoje single, z pominięciem tylko 2 singli, które w tytule miały "natsu", czyli lato. Widocznie uznali, że nie pasuje śpiewać o lecie, jak jest środek zimy. Miło było posłuchać niektórych piosenek, które były wydane na singlach, a do których KinKi Kids już nie wracają. I zaskoczyło mnie, że wiele piosenek, które miały PV i były bardzo popularne, tak naprawdę nie było wydanych na singlach.


 


 

Trzeci koncert to urodzinowy koncert Kochana z 1.01.2009 r. - Koichi kończył równo 30 lat. Ten koncert chyba podoba mi się najbardziej - zagrali sporo piosenek, których wcześniej nie wykonywali, no i same urodziny Koichiego też były fajnie świętowane. Moim najbardziej ulubionym fragmentem jest jam session w wykonaniu Tsuyo, Kochana i pozostałych muzyków, którzy z nimi grali, głównie gitarzystów. Tsuyoshi jest szczęśliwy, Kochan lekko zagubiony, ale MUZYKA... Muzyka jest boska. No, ale ja jestem skrzywiona na Tsuyoshiego, więc akurat takie rzeczy mi się podobają.

Backstage i documentary są miłe i sympatyczne, ale takie są właśnie KinKi Kids.
Właśnie to mi się najbardziej podoba w nich - nie są to sztuczne plastikowe lalki. Ostatnio coraz głębiej poznaję k-pop i trochę przeraża mnie, że czego bym się nie tknęła, to natykam się na samych plastikowych chłopców i dziewczęta z piskliwymi głosikami, które wyglądają jak od pieczątki. KinKi Kids są bardzo naturalni we wszystkim co robią. Ze swoimi wadami i niedoskonałościami, Koichi jak ojisan, Tsuyoshi trochę dziwak, ale obaj są przy tym tak strasznie uroczy, mili i sympatyczni, że trudno ich nie lubić i trudno się nudzić oglądając ich koncerty i programy. Oni sami wygłupiają się, żartują, nie są sztywni i sztuczni.
Z documentary najbardziej podobało mi się, jak na jednym z koncertów Koichi popsuł piosenkę, zaczęli od nowa i Koichi znowu coś zepsuł. Muzycy przestali grać, Tsuyo padł na podłogę, Kochan też, po czym Kochan zaczął przepraszać publiczność, a wszyscy się śmiali i nie wątpię, byli rozbawieni całą tą sytuacją. Wiele gwiazd, wielu idoli, za wszelką cenę chce być perfekcyjnymi, idealnymi i nieskazitelnymi, ale nie za to się kocha idoli. KinKi udowadniają, że nie trzeba być idealnym, że można popełniać błędy, nawet na scenie, a i tak być lubianym.
Co jeszcze - ich koncerty nigdy nie lecą z playbacku, ani jedna piosenka. Obaj Domoto bardzo dobrze śpiewają (chociaż oczywiście uważam, że Tsuyoshi jest lepszy) i byłam zaskoczona, że przy tym tak dużo tańczyli. Koichi tańczy świetnie, ale Tsuyo nie przepada za tańczeniem, a jednak sporo utworów miało opracowaną choreografię. I nawet na tych koncertach przypominali stare układy do swoich bardzo starych piosenek. Haha, widać, że minęło już kilka lat...


     


 

Po zakończeniu tej trasy koncertowej obaj KinKi  - Tsuyoshi i Koichi mieli w tym roku głównie solową działalność - wydali solo single i płyty, mieli solowe trasy koncertowe. To co robił Kochan nie powaliło mnie na kolana, ale za to Tsuyoshi - wow! oba single bardzo mi się podobają, zwłaszcza ten ostatni „Rain”. Nawet nie potrafię wyrazić jak bardzo podobają mi się utwory na tym singlu.
Do tego PV do „Sunday Morning” zrobiło na mnie szczególne wrażenie - w tym PV Tsuyoshi wystąpił sam we wszystkich rolach - jako wokalista, gitarzysta, perkusista, itp. itd.  Dla mnie zarówno to PV, jak i piosenka jest o samotności. Tsuyoshi jest sam, nie ma nikogo innego i tekst też jest o tym, o pragnieniu miłości. „Sunday Morning” - niedzielny poranek bywa synonimem czegoś miłego, przed nami wolny dzień, często ten dzień spędza się z rodziną, kimś bliskim. A jak nie ma takiej osoby? A jak niedzielny poranek spędza się samemu i tęskni się za czymś więcej? O tym dla mnie jest ta piosenka.
W ogóle w ostatnim tygodniu obejrzałam sobie 2 razy drugie solo DVD Tsuyoshiego „si” - to jest najładniejszy koncert JE jaki widziałam, piosenki są absolutnie przepiękne, tylko dlaczego to wszystko jest takie smutne?

Co jeszcze słychać u KinKi Kids? Poza nowym DVD, akurat przez ostatnie dwa tygodnie KinKi Kids znów przewijają się przez wszystkie możliwe programy TV, bo wydali nowy singiel „Swan Song”. W ogóle nie zachwyca mnie ani ta piosenka, ani ten singiel, a PV do „Swan Song” jest okropne. Niby ładnie nakręcone, ale nie wiadomo dlaczego w kościele, Koichi jest ubrany absurdalnie - w coś jak śliniak z obrusa  i w ogóle cały vibe tego PV jest jakiś nie taki. Szkoda, ale cóż - przez 12 lat działalności może się zdarzyć coś słabszego albo gorszego. Wiem, że wielu fanom ta piosenka się podoba i nawet zachwycają się układem tanecznym, które KinKi zaprezentowali w MS i Hey!Hey!Hey!, ale dla mnie ten taniec jest absurdalny. Z całego singla da się moim zdaniem słuchać tylko jednej piosenki.
Ale, oczywiście pomimo mojego braku zachwytu dla nowych dokonań KK, ten singiel, tak samo jak poprzednie, zajął pierwsze miejsce na Oriconie i w ten sposób KinKi pobili swój własny rekord - obecnie wszystkie 29 ich singli zadebiutowało na 1 miejscu listy Oriconu. Gratulacje!

W tym roku KinKi Kids będą mieć znowu swoje tradycyjne koncerty noworoczne w Tokyo Dome, więc wezmą udział w ogólnym Countdownie. To fajnie, bo urodziny Kochana bez Nagase wydają się dziwne. Czegoś brakowało mi ostatnio. Co poza tym będą robić, nie wiem. Ja osobiście czekam na obiecany dawno temu przez Tsuyoshiego album, na którym będą piosenki napisane tylko przez Domoto Tsuyoshiego i Domoto Koichiego. Czy się kiedyś doczekam?

EDIT (5 listopada, godz. 7.00 rano):
No to się doczekałam na album KinKi Kids, tylko, że piosenki napisał ktoś inny, nie Kochan i Tsuyoshi. Ale i tak to jest dobra wiadomość.

domoto koichi, recenzja, kinki kids, domoto tsuyoshi

Previous post Next post
Up