Od pewnego czasu borykałam się z napisaniem poliamorii w TVD, a kiedy w końcu mi się udało, okazało się, że to dopiero pierwsza część. Ostrzegam też przed achronologią i zachowywaniem oryginalnych systemów metrycznych. Za pomoc dziękuję
akzseinga, która wykonała pierwsze czytanie i pomogła z tym i owym. Do niej należy też Stefano Pizza i Damon Lasagne. Koncepcja Damona piszącego książki należy natomiast do
Ghostrunner (na dreamwidth), który to pomysł niesamowicie mnie zainspirował.
Część 1.
4 681 słów
Damon, Elena, Stefan, Jenna, Alaric, Caroline, szeryf Forbes i ensemble
w różnych permutacjach
zawiera poliamorię i momenty (R)
spoilery mniej więcej do 2x08 Rose, futurefic, niebawem pewnie AU
Część 1.
BRAT MARNOTRAWNY
7.
Coś się zmieniło. Niekoniecznie na korzyść brata starszego; raczej na niekorzyść młodszego. Mimo dzielących ich różnic, pieczołowicie pielęgnowanych i starannie podkreślanych, stanowili ten sam żywioł.
Wszyscy popełniają błędy. Nie wszyscy się do nich przyznają.
4.
Jenna w końcu odmówiła potykania się o nogi Salvatore’ów siedzących na kanapie w salonie i słuchania głosu Stefana zza drzwi sypialni.
- Sama chciałaś, żebym spędzała więcej czasu w domu - stwierdziła Elena, układając szklanki w szafce.
Jenna spojrzała na nią znad okularów. Wyglądała bardzo poważnie.
- Ale ty sama, nie twój chłopak i jego rodzina! Bardzo lubię Stefana, ale jeśli jeszcze raz będę musiała podać jego bratu obiad… nawet jeśli on zawsze po sobie zmywa… - Zastanowiła się przez chwilę. - Odmawiam, choćby wszystko pozmywał.
- Jesteś w tym momencie bardzo niesprawiedliwa, Jenna.
- Wiem. Dlatego musimy wymyślić coś innego. Przecież ci ufam, Eleno.
- Dziękuję.
- Co nie znaczy, że ufam Stefanowi.
Po długiej, wybitnie niezręcznej dyskusji zdecydowano się na kompromis. Elena dostała pozwolenie na spędzanie dowolnej ilości czasu w pensjonacie Salvatore’ów, o ile pojawiła się w domu na co najmniej jeden posiłek dziennie, weekendy spędzała z rodziną, a jeśli nocowała poza domem, zgłaszała się telefonicznie rano i wieczorem. Przez większą część wakacji system funkcjonował bez zarzutu.
8.
Damon z nudy zaczął pisać fabularyzowane wspomnienia, w których podawał się za podstarzałego mężczyznę wspominającego swoje długie, trudne, różnorodne życie. W książce wampiryzm zamaskowany był jako biseksualność, erotomania i alkoholizm. Powieść powstawała na różnych świstkach, za którymi Damon ganiał potem w panice po całym domu, ryjąc we wszystkich biurkach. Przepisywał je na czysto na antycznej maszynie do pisania wyciągniętej z garażu, preferując okolice czwartej nad ranem. Nad światem powoli wstawał świt, a Stefan, który lubił się kłaść o tej porze, leżał bezradnie z szeroko otwartymi oczami, słuchając głośnego stukania klawiszy maszyny.
Poza tym traktował ten nagły wybuch kreatywnych mocy swojego brata pobłażliwie. Oczywiście występował w książce - pod postacią Stevena Santoro, kuzyna i najlepszego przyjaciela głównego bohatera, również mającego problemy z alkoholem. Powieść zawierała mnóstwo przemocy, seksu i postmodernizmu. Damon - a raczej Damian Sanseverino, bo tak brzmiał jego pseudonim literacki - był pewien, że sprzeda się wspaniale.
- Jak chcesz nazywać się w książce? - zapytał go wcześniej Damon.
- Ma być z włoska?
- Dobry pomysł. Stefano Pizza.
- Tylko pod warunkiem, że ty będziesz się nazywał Lasagne.
- Och, żart z twoich ust! Zaraz go uwiecznię.
- A co, jeśli ktoś cię rozpozna po lekturze tej książki? - zapytał racjonalnie Stefan. - Będziesz miał niezły problem.
- Trafi na jakiś poetycki kawałek i pomyśli sobie: „to miałby napisać Damon Salvatore, ten chamusiowaty analfabeta?” - Damon zręcznie naśladował czyjś zdziwiony ton. - „W życiu! Na pewno opowiedział to po pijaku jakiemuś literatowi, który postanowił to wykorzystać”.
- Wszyscy wiedzą, że umiesz czytać.
- Ale nie że umiem pisać.
15.
Można by się spodziewać, że w budynku tak wielkim jak pensjonat Salvatore’ów kilka osób może mijać się swobodnie całymi dniami. Było to mylne przekonanie, bo Elena wpadała na Damona na tyle regularnie, że zaczęła go podejrzewać o reżyserowanie tych spotkań.
W rozległej łazience na parterze kabinę prysznicową zamontowano przy ścianie naprzeciwko wejścia, więc, wychodząc z niej, Damon znalazł się dokładnie na linii wzroku Eleny. Nim owinął się do końca ręcznikiem, zdążyła zarejestrować wgłębienie w biodrze i linię ciemnych włosów na podbrzuszu.
- O, cześć - powiedział na jej widok, nachylając się do wielkiego lustra ściennego i odchylając dolną wargę, żeby obejrzeć sobie zęby. - Zamknij, proszę, drzwi, bo mi ciągnie po plecach.
Elena nie przyzwyczaiła się do tego, z jaką lekkością w tym domu traktowana była nagość. Opanowując zmieszanie, zamknęła drzwi i położyła swoje rzeczy na jednym z wiklinowych foteli. Kątem oka widziała w lustrze swoje odbicie (nie powinna stawać ze stopami zwróconymi lekko do środka, to niezdrowe) i plecy Damona.
To jasne, że używał swojego ciała z pełną premedytacją. Nie rozumiała jednak, na co liczył: że ona kiedyś się zapomni i wejdzie do złego łóżka, bo oszołomi ją widok tego czy innego mięśnia? Albo że podda się jakiemuś nagłemu, dzikiemu impulsowi i zerwie z niego ręcznik w ataku namiętności? Skoro utrzymywał ciągle, że już dobrze ją zna, powinien orientować się też w jej priorytetach.
- Mogę wziąć prysznic? - zapytała, szukając w kosmetyczce szamponu.
- Pomóc namydlić ci plecy?
- Dziękuję, Damon, mogę zrobić to sama. Mam dwie ręce.
- Wiem, proponowałem z czystej grzeczności.
- Baaardzo dziękuję. - Zrobiła minę. Damon zauważył ją w lustrze i poruszył znacząco brwiami.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Elena rozebrała się i wsunęła do kabiny. Wewnątrz wciąż unosił się zapach jego kosmetyków. Zostawił tam swój odcisk.
1.
- Dlaczego nam o tym wcześniej nie powiedziałeś, Stefan? - Damon złapał go za kołnierz i potrząsnął. Stefan złapał brata za łokcie. Klincz. - Jezu!
- Nie byłem pewien, czy to prawda - odparł spokojnie Stefan. - Teraz wiem.
- Stefan…
- Puść go. - Elena pociągnęła Damona za rękaw, przerażona i zgorszona zarazem. - Już i tak za późno. Teraz możemy co najwyżej…
- Nie. - Stefan wyglądał jak nawiedzony. W oczach płonął mu fanatyczny ogień. - Nie jest za późno. Wiem, jak wszystko naprawić. Pokażę wam.
Wystarczająco długo żyli w cieniu wielkiej, nieokreślonej groźby - tyle Damon zrozumiał z całej przemowy; zaślepiony złością, prawie nie słuchał swojego brata. Stefan naczytał się przecież poważnej literatury i lubił epickie gesty.
Damon wolał jednak gotyckie romanse. Może dlatego modus operandi brata był mu dość obcy.
6.
Stefan nie uważał wcale, że najgorsze, co można odczuwać, to poczucie winy. Z tym nauczył się żyć. Na pierwsze miejsce w tym rankingu nie zasługiwała również zazdrość, chociaż z nią miał wiele do czynienia od dzieciństwa począwszy (uroczy, wspaniały starszy brat), a na nie-życiu skończywszy (uroczy, marnotrawny starszy brat).
Najgorszy był wstyd.
Co gorsza, wstydzić się można było za prawie wszystko: za to, co miał na sumieniu, za brata, którego nie potrafił opanować, za to, co myśleli o nich inni, wreszcie za siebie, bo był nie taki, jaki miał być (naiwny frajer!).
Pomijając już nawet dręczące go myśli o reperkusjach złych decyzji, poczuł wstyd, kiedy podczas porządków znalazł kilka rzeczy Zacha - nie tylko dlatego, że pośrednio zezwolił na jego śmierć, ale też dlatego, że Zach trochę im umknął. Jakby zbyt wiele stało się od tamtego czasu, by o nim pamiętać.
Odczuł to ponownie, gdy Elena w pierwszym odruchu zadzwoniła do Damona, a nie do niego. Nie było to nic ważnego - jakiś list po francusku, którego nie mogła w pełni zrozumieć - ale aż piekło go w gardle, gdy widział, jak go razem czytają. Fakt, Damon był lepszy z języków romańskich, posługiwał się biegle francuskim i hiszpańskim, a Stefan mówił po francusku, jakby pochodził z jakiejś dziury w Quebecu - ale poczuł się niedobrze. Nawet przyłapał się na tym, że zamiast do nich dołączyć, gapi się z drugiej strony salonu.
Damon zauważył go i uniósł głowę znad analizowanego listu. Wydawało się, że odrobinę się zastanowił, nim posłał bratu triumfalny uśmiech.
16.
W nocy śniło jej się, że przyszedł. Myła się w pomieszczeniu będącym skrzyżowaniem jej domowej łazienki i jakiejś zabytkowej łaźni, a Damon bez słowa zaszedł ją od tyłu, namydlił i obmył jej plecy. Już sam ten dotyk, jakkolwiek pseudoniewinny, sprawił, że zrobiło jej się gorąco. Seksualny dreszcz spłynął jej po plecach do podbrzusza jak woda z natrysku, a Damon poszedł za ciosem: wsunął ręce na jej biodra, pogładził brzuch, ale nie dotknął piersi, tylko tej delikatnej skóry pod nimi. Jego usta znalazły się na tym najlepszym, najdelikatniejszym miejscu: spojeniu pomiędzy jej szyją a karkiem. Były miękkie i wilgotne.
Powinna się przestraszyć. Zamiast tego pozwoliła mu zgiąć się w pół i rozsunąć lekko swoje nogi. Oparła się rękami o śliskie kafelki, a Damon uklęknął i polizał ją, jakby chciał sprawdzić, jak smakuje, zanim wsunął w nią język.
14.
Po krew musieli już wyjeżdżać poza stan i za każdym razem losowali, komu przypadnie ten wątpliwy zaszczyt. Niedawno do losowania dołączyła Caroline, którą po pewnej dyskusji uznano za gotową do podjęcia części obowiązków wampirycznej społeczności Mystic Falls. Gdy wypadło na Stefana, wybrał on dla siebie jeden z dalszych i trudniejszych celów: szpital rejonowy pod Atlantą, bliższe i łatwiejsze zostawiając entuzjastycznej, ale niedoświadczonej Caroline.
Zamierzał wyjechać po południu, żeby na miejscu być w nocy. Elena drzemała jeszcze wtedy w jego pościeli; nie obudziła się nawet do końca, kiedy pocałował ją w skroń na do widzenia.
W pokoju Damona fruwało pełno styropianu. Nerwowy właściciel usiłował zamontować sobie odtwarzacz BluRay.
- Wychodzę.
- Daj znać, jeśli zamierzasz wrócić później niż za tydzień, Stef. Niektórzy tu mogą zgłodnieć pod twoją nieobecność.
- Wiesz dobrze, że musiałem to wtedy zrobić, Damon.
- Wiem dobrze, że musiałeś to zrobić - powtórzył z emfazą Damon. - Wiem, wiem, temat zamknięty. Nie lękaj się, Stefano. Zajmę się twoją dziewczyną.
- Wiem - przyznał Stefan, odczuwając niewyrażalny konflikt interesów.
2.
Stefan wyjechał tego samego dnia, kiedy wszystko (prawie wszystko) wyszło na jaw. Na do widzenia powiedział, że nie mają go szukać, że on wszystko załatwi i że wie, że to wszystko jego wina. Stanowiło to klasyczny przykład martyrologii, ale Damon był na niego tak obrażony, że nawet nie wstał z fotela, a Elena na tyle wstrząśnięta, że nie zdążyła zareagować.
Kiedy stwierdzili, że jednak warto by udzielić Stefanowi pomocy w tej misji, od dawna nie było go w okolicy. Z jego pokoju nie zniknęły jednak ubrania ani książki, z garażu samochód, z wieszaka kurtka. „Był wampir, nie ma wampira”, jak to określił Alaric Saltzman. Próbowali go szukać, ale zacierał za sobą ślady tak starannie, jak potrafił tylko ktoś ze stupięćdziesięcioletnią praktyką.
Wrócił po tygodniu, przekonany, że skutecznie naprostował ścieżki.
11.
- Jedyny sposób, by sobie z nim poradzić - orzekła Caroline, wampirze pogotowie uczuciowe - to przejąć kontrolę.
- Co masz na myśli?
- Damon operuje na zasadzie posiadania kontroli. Kiedy jest przekonany, że nic mu nie przeszkodzi, potrafi przekroczyć wszelkie granice.
- Wiem, Caroline. Przepraszam…
- Nie przepraszaj. To sprawa między nami.
Elena pokiwała głową. Miała pewne poczucie winy wobec Caroline, ale była też świadoma cichej wojny prowadzonej stale pomiędzy nią a Damonem. Stefan czasem pertraktował, ona trzymała się z dala. Caroline miała prawo się zemścić.
- Damon wie, że masz do niego pewną słabość - ciągnęła Caroline. - Stąd te żarciki, flirciki i insynuacje.
- Ja nie…
- Nie udawaj, Elena. Ja w to nie wnikam, ale wiem. W każdym razie, to daje mu przewagę, bo on ci się narzuca, a ty mu tylko grozisz palcem i chodzisz cała spięta. To na pewno szkodzi na cerę - dodała po chwili, odrzucając włosy na plecy. Elena zastanawiała się przez chwilę, ile czasu zajmuje jej codziennie skręcanie tych misternych loków.
- Wracając do tematu: co mam zrobić? - zapytała, wykręcając z nerwów palce.
- Musisz zyskać nad nim przewagę - stwierdziła autorytatywnie Caroline. - Pomyśl sobie: to ty jesteś tym, czego on chce. Jeśli odwrócisz sytuację na swoją korzyść, nie będziesz miała już problemu. Kilka dobrych zagrań i będzie jadł ci z ręki. Będziesz mogła go trzymać na takiej smyczy, na jakiej sobie zażyczysz.
Elena uniosła brwi.
- Nie dosłownie! - zreflektowała się Caroline. - To znaczy, jeśli…
- Dobrze. - Elena ucięła temat. - Dzięki, Car.
- Na kozetkę u doktor Forbes zawsze możesz liczyć. - Caroline poklepała ją nieco za silnie po łopatce. - Trzymaj się.
- Trzymam. Tylko nie wiem czego.
3.
Stefan przyciągnął za sobą wszystko to, czego się obawiali - dawnych wrogów, dziwne tajemnice, powszechne zniszczenie. Nie byłoby przesadą stwierdzić, że odbyła się druga bitwa pod Willow Creek, tym razem Anno Domini 2010.
Damon był zdziwiony, że w ogóle przeżył. Bardziej stosowne byłoby, gdyby bohatersko zginął, odkupując swoje winy, grzechy i brudy. Próbował się wprawdzie poświęcić, ale nie było na to specjalnie miejsca w całym zamieszaniu, więc musiał ograniczyć się do demonstrowania nieludzkiej odwagi.
Nie było w tym nic niezwykłego. Brał już udział w bitwach, a dodatkową motywację dawało mu fakt, że broni tego, na czym mu zależy. W końcu dotarło do niego, że w tym mieście - ich mieście - zostaną na dłużej i może wreszcie należałoby rozpakować do końca bagażnik samochodu, rozgościć się i nawet znaleźć sobie jakieś długofalowe zajęcie, które nie byłoby dręczeniem tubylców.
17.
Rano obudziła się sama w wielkim łóżku Stefana. Odrzuciła kołdrę i dotknęła majtek. Między nogami były mokre. Szczegóły snu powoli się ulatniały, ale ta wilgoć ugruntowywała doznanie w rzeczywistości.
Zmieniła bieliznę, włożyła dżinsy, t-shirt i skarpetki i zeszła na dół. Damon wyjadał jej płatki prosto z pudełka i czytał poranną gazetę. Zwykle o tej porze jeszcze spał. Po bijącym od niego zapachu papierosów i alkoholu poznała, że pewnie niedawno wrócił.
Pomyślała o śnie i odwróciła wzrok od jego twarzy.
- Gdzie się włóczyłeś? - zapytała, wyjmując z szafki miskę i nalewając sobie do niej mleka.
- Byłem w mieście z Alarikiem. - Ziewnął ostentacyjnie, przysłaniając usta gazetą. - I trochę się zagalopowałem.
- Myślałam, że nie dręczysz już Alarica.
- Nie dręczę. Celebrujemy męską przyjaźń.
- Nie jestem pewna, czy wiesz, o czym mówisz.
Spojrzała na niego kątem oka. Przekładał leniwie strony, półleżąc na blacie. Wpływanie na sny nie leżało poza jego możliwościami, a jeśli wziąć pod uwagę dwa puste kubki zdobiące blat, mógł siedzieć w kuchni już od pewnego czasu.
- Nie podoba mi się to, że ingerujesz w moje sny - wyrzuciła z siebie, stając nad nim jak surowa nauczycielka nad niegrzecznym uczniem. - To złamanie zaufania, wiesz?
- Co? Ja? - Zmarszczył komicznie brwi. - Nic takiego nie robiłem. To naprawdę nie moja wina, że śni ci się moje cudowne alabastrowe ciało. - Wsunął sobie rękę za rozpięcie koszuli i uśmiechnął się krzywo.
- Mówię serio. Nie rób tego.
- Mówię serio - powtórzył szyderczo. - Nie maczałem w tym palców. Chyba że byś chciała. Wtedy: nie ma problemu.
Elena ze śniadaniem wyniosła się do salonu.
5.
- Przepraszam, Damon - powiedział Stefan. Miła, rodzinna atmosfera panująca na bankiecie u Carol Lockwood najwyraźniej mu się udzielała: wszyscy się tu godzili i poklepywali nawzajem po plecach nad szampanem i krewetkami, a sama burmistrz in spe ściskała dłonie „bohaterom Mystic Falls”. Jak wszyscy cywile, była przekonana, że miasto zostało ocalone przed groźnym gangiem.
Damon przyjrzał się bratu, oceniając jego język ciała, mimikę, dozę szczerości i potencjalne reperkusje, jakie mogło wywołać to wyznanie. Sam nie był w tym płaczliwo-masturbacyjnym nastroju, w jakim pławiło się całe towarzystwo: przemijalność świata przy równoczesnej powtarzalności niektórych wydarzeń raczej go fascynowały, niż rozczulały.
- Spoko, Stefan. - Poklepał brata po ramieniu i przesunął rękę na kark, co stanowiło zarówno pieszczotę, jak i groźbę. - Wszystko wyszło na dobre.
- Nie przepraszam za to… tylko raczej mój brak wiary w ciebie, Damon. I nie tylko. - Stefan rozłożył ręce. - Elena okazała się jeszcze odważniejsza i szlachetniejsza, niż się spodziewałem, a ty… hm… dowiodłeś swojej wartości.
- Ach. Więc wróciłem do łaski.
- Na to wygląda.
- W każdym razie miło, że mi powiedziałeś.
Stefan wyglądał na poruszonego. Zanosiło się na przytulanie, na co Damon w trosce o swoją reputację nie mógł pozwolić, więc szybko zapytał:
- A jej to powiedziałeś?
- Komu? Elenie? Jeszcze nie.
- To na co, przepraszam, czekasz? Śmigaj.
Gdy Stefan zniknął w tłumie, Damon z satysfakcją sięgnął po kolejny kieliszek szampana.
- Chyba nigdy nie widziałam, żebyś się tak uśmiechał - powiedziała Liz Forbes, stając u jego boku.
- Wiele jeszcze nie widziałaś. - Akurat panią szeryf mógł objąć. Przyspieszone bicie jej serca i rumieniec na policzkach nieco poprawiły mu humor.
Po drugiej stronie sali Elena rzuciła się Stefanowi na szyję.
12.
Damon miewał kłopoty z frazami, które utykały mu w głowie na całe dni. To przeszkadzało szczególnie, kiedy próbował pisać, a nie pamiętał, skąd je zaczerpnął - był naprawdę znudzony, skoro mu na tym zależało, to fakt, ale jego dotychczasowe doświadczenia z obsesjami potwierdzały, że im wcześniej się nimi zajmował, tym szybciej się ich pozbywał.
Właśnie kucał przy dolnej półce w bibliotece, usiłując znaleźć swoją ostatnią lekturę, kiedy poczuł czyjąś rękę na swojej głowie. Ta dłoń przygładziła i przeczesała mu włosy. Była to Elena, no jasne, nikogo innego nie mogło w tym domu być bez jego wiedzy, a Stefan, oprócz tego, że właśnie jechał do Atlanty swoim śmiesznym, zabytkowym samochodzikiem, nie zniżał się do takich gestów.
Spojrzał na nią pytająco, ale wydawało się, że nawet go nie zauważyła. Wybrała z półki Tomasza Manna i skrzywiła się po obejrzeniu okładki.
- W oryginale - powiedziała z pretensją.
- Stefan się tym katuje. Ja nie lubię. Teutoński taki.
- Skąd ta pogoń za rozumem, Damon? Nie spodziewałam się tego po tobie.
Rozważał kilka ripost, ale w końcu zdecydował się na najbliższą prawdy.
- Moje Słowo na L na DVD jeszcze nie dotarło, muszę jakoś zabić czas.
Elena oparła się o jego ramię, odkładając Manna z powrotem na półkę. Patrzył na jej palce.
Nie był to odosobniony przypadek. Kiedy siadała obok niego na kanapie, często wsuwała palce stóp pod jego udo albo dotykała jego łokcia, gdy chciała zwrócić na siebie uwagę. Do niedawna unikała kontaktu. Nie potrafił tego nie zauważyć, ale nie był w stanie wyrobić sobie odpowiedniej opinii. Wątpił wprawdzie, by przesyłała mu sygnały zachęcające do podjęcia niezobowiązujących kontaktów seksualnych, chociaż bardzo pragnął sobie to tak wytłumaczyć, ale coś się między nimi zmieniło.
18.
Po kolacji z Jeremym i Jenną wróciła do pensjonatu, chociaż nie spodziewała się, żeby Stefan wrócił przed świtem. Chciała na niego poczekać. Poza tym Damon sprawił sobie jakiś odtwarzający filmy cud techniki i mieli go kolegialnie wypróbować.
Po pokoju Damona poniewierały się szczątki styropianu i kartonów, a na ścianie błyszczał telewizor, który zupełnie nie pasował do wystroju z początku poprzedniego wieku, ale właściciela nie było nigdzie w okolicy. Nie chciała szperać w jego rzeczach (chociaż on na pewno grzebał czasem w jej), więc zrobiła sobie wielki kubek herbaty i zamknęła się z książką w pokoju Stefana. Salon był zbyt wielki, żeby czuć się tam bezpiecznie samej po zmroku, nawet jeśli zapalone były wszystkie światła.
Zanim położyła się spać, zapaliła kilka świec, żeby nie zasypiać w całkowitej ciemności. Przez moment żałowała, że nie wróciła do swojego przytulnego pokoju w domu, ale potem pomyślała, że to głupie. Przez uchylone okno słychać było cykady i szum odległej drogi szybkiego ruchu, a ona leżała w łóżku swojego chłopaka w starym pensjonacie, który do niego należał, i słuchała trzeszczenia belek stropu.
Obudziło ją czyjeś przyjście. Pewna, że to Stefan, nie ruszyła się nawet ze swojego wygodnego miejsca pod pledem. Zapach na wpół przetrawionego alkoholu uderzył ją dopiero, gdy ktoś stanął nad łóżkiem.
- Stefan? - zapytał trochę żałośnie Damon, a potem sobie sam odpowiedział: - Stefan.
Materac ugiął się pod jego ciężarem. W półmroku Elena widziała zaledwie zarys jego ciała, ale położył się chyba w ubraniu, bo słychać było szelest materiału. Gorączkowo zastanawiała się, czy się odezwać, podczas gdy Damon mościł się po drugiej stronie łóżka, oddychając w dziwny, rwący się sposób. Nigdy nie widziała go w takim stanie, nawet kiedy odkryli, że Katherine nie ma w grobie. Może wtedy się przed nią ukrywał. Teraz, gdyby nie przypadek, nawet nie byłoby jej przecież w tym łóżku.
Gdy w końcu zebrała się w sobie, jego oddech był już spokojny. Usnął.
W miarę jak jej wzrok przyzwyczajał się do ciemności, zauważała coraz więcej szczegółów: rysy jego twarzy, smugi brudu na policzkach i dłoniach, bardzo długie rzęsy, rozpięty kołnierzyk koszuli. Przez jakiś czas leżała nieruchomo, prawie nie oddychając, trochę przestraszona, a trochę dziwnie rozczulona. Zasnęła, zanim cokolwiek z tego zrozumiała.
- Elena. - Poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. To był Stefan. W międzyczasie zrobiło się już jasno. - Co…
Usiadła i potarła ręką twarz. Damon nadal spał jak zabity (w sumie zabawne określenie), na boku, z twarzą przyciśniętą do poduszki. Miał na sobie buty, którymi naniósł błota do łóżka.
- Szukał ciebie, Stefan - powiedziała, wstając i szukając swojej bluzy. - Lepiej z nim zostań. Zdzwonimy się.
Stefan był zbyt zdziwiony, żeby protestować, a Elenę to dziwne uczucie opuściło dopiero na kojąco normalnym śniadaniu w domu, kiedy Jeremy przypalił parówki, a Jenna porwała sobie rajstopy na pięć minut przed wyjściem.
9.
Wraz z nadejściem wakacji sprawy się unormowały. Tyler Lockwood w miarę zaakceptował fakt, że co pełnię musi schodzić do loszku w lesie, a Caroline Forbes, że już zawsze będzie wyglądać na osiemnaście lat; szeryf Forbes zaczęła spokojnie sypiać, Alaric Saltzman postanowił wrócić na drogę prawości i odmawiał dalszej deprawacji z Damonem, a Damon szukał innych ludzi do deprawowania, ale nie potrafił znaleźć nikogo, kto mógłby się równać z Alarikiem Saltzmanem.
Tydzień po rozmowie, która miała zakończyć ich kontakty - cielesne i pozostałe - znowu znaleźli się razem przy barze w Grillu. Nie mogło być inaczej, skoro w Mystic Falls był tylko jeden lokal serwujący alkohol, a w tym lokalu tylko jeden bar.
Damon postanowił z tym nie walczyć, ale on generalnie nie walczył ze swoimi impulsami. Poza tym uwielbiał obserwować działania skołowanego Stefana.
- Jesteście nagle kumplami? - zagadnął go któregoś dnia po drodze do domu. Damon wracał właśnie z miasta, a Stefan najwyraźniej z kolacji, bo wyskoczył prosto z jakichś krzaków.
- Nagle, Stef? Jesteśmy kumplami od dawien dawna.
- Ale wiesz, że Rick spotyka się z Jenną.
- Po prostu mi zazdrościsz, że mam kolegę, a ty nie. - Damon poklepał go po plecach. - Nie martw się, nie nastaję już na cnotę Ricka. Przy okazji, wiem od niego, że z nim rozmawiałeś i że opowiadałeś mu jakieś okropne rzeczy o mnie.
- Bo ty jesteś okropny.
- Ale on o tym wie i mu to nie przeszkadza - wyjaśnił Damon.
Stefan pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Tylko ty potrafisz wziąć porządnego człowieka, zamienić mu żonę, zmienić go w łowcę wampirów, przespać się z nim, a potem nalegać, że to twój przyjaciel.
- Kiedy tak to ujmujesz…
19.
- No nieźle, Damon - powiedział Stefan. Właśnie wrócił z Georgii ze stoma litrami krwi, z czego wypije może jedną pięćdziesiątą, prowadził całą noc, nie jadł od wczoraj i czuł, że kończy mu się cierpliwość, a jego kretyński brat leżał obok w zabłoconej pościeli i udawał, że śpi. - Dawno tego nie robiłeś.
Damon w końcu przewrócił się na plecy. Był strasznie brudny i wyglądał na głodnego.
- Czego, Stef? Czego nie robiłem?
- Nie upadlałeś się tak i nie przychodziłeś do mnie pokazać, jaki jesteś upodlony. Lata pięćdziesiąte się przypominają. Co się stało?
- Dlaczego ludzie piją, Stefan? - zapytał ostro Damon, wreszcie odwracając się do niego. - Zastanów się. Może dla rozrywki?
- Nigdy się tak nie kończysz dla rozrywki.
- Hmm, widzę, że masz jakąś cudowną teorię. No mów, nie krępuj się.
- Nie możesz sobie inaczej poradzić. Dlatego znowu pijesz.
- Ahaaa.
- Dlatego też piszesz. To, co zapisane, staje się bardziej odległe. Właściwie przechodzi do krainy fikcji. Tak jest łatwiej.
- Mhm. Domorosły psychoanalityk. Żmiję na własnym łonie odchowałem.
- Wiem, że zapewne nie chcę tego usłyszeć, ale powiedz mi, co cię tak dręczy.
- Naprawdę nie chcesz tego słyszeć. Poza tym ja nie jestem już dość pijany, by ci powiedzieć. - Damon usiadł chwiejnie na brzegu łóżka. - A może jestem. Nie wiem.
Stefan oparł się na łokciu i złapał go za ramię.
- Rozwiążmy to od razu, dobrze? Mam serdecznie dosyć rzeczy wracających po latach.
Damon spojrzał na niego uważnie.
- Nie jestem pewien, czy czuję się komfortowo z tym nagłym nawrotem braterskiej miłości pomiędzy nami. To chyba postępuje za szybko. Za długo sobie dokuczaliśmy.
- Dobrze. Tylko pamiętaj, że ci to zaproponowałem.
- Jasne, Stef. Wpiszę sobie rozmowę o uczuciach do terminarza jakoś na przyszły miesiąc.
10.
Znalezienie czegokolwiek w przestrzeni zajmowanej przez Damona było fizycznie niemożliwe. Po podłodze jego pokoju poniewierały się części garderoby, książki, gazety, rzeczy niewiadomego pochodzenia. Elena raz znalazła tam opakowanie krakersów, ale nie odważyła się ich zjeść.
W porównaniu do tego Stefan, który nie układał wszystkiego pod linijkę, ale zawsze doskonale wiedział, gdzie co leżało, wydawał się pedantem. Był jednak kolekcjonerem: posiadał dzienniki sięgające lat sześćdziesiątych dziewiętnastego wieku, całe serie wydawnicze, stroje z każdego okresu, który przeżył. Zachował nawet swoje oryginalne ubrania z 1864 roku i stary surdut, w którym pojawił się na obchodach Dnia Założycieli.
Wydawało się, że Damon nie ma tego instynktu zbierania, dopóki Elena nie przyuważyła go z jakąś dość antycznie wyglądającą szkatułką. Okazało się, że w środku spoczywa trochę biżuterii i dziwacznych bibelotów, które weszły w jego posiadanie w ciągu długiego życia, w tym broszka, która kiedyś należała do matki. Damon ponoć posiadał kiedyś jej portrecik, ale zagubił go, kiedy musiał salwować się ucieczką z Paryża w 1940 roku. W rezultacie nikt już nie wiedział, jak wyglądała, chociaż Damon twierdził, że był do niej bardziej podobny niż Stefan.
Elena postanowiła pokopać w źródłach. Nawet zatrudniła do tego Alarica, który zabrał się do sprawy z godnym podziwu entuzjazmem. Nie znaleźli jednak żadnego wizerunku Honorii Salvatore - tylko tyle, że była z pochodzenia Austriaczką i zmarła w wieku dwudziestu ośmiu lat na jakąś infekcję.
Ta pustka w portrecie rodzinnym przeszkadzała Elenie. Musiała ją czymś wypełnić, więc któregoś wieczoru, siedząc przy oknie z dziennikiem, zaczęła wyobrażać sobie Honorię: mogła być drobnokościstą brunetką o ujmującym uśmiechu Damona i mieć nienaganne maniery i nieustępliwy, ale stoicki charakter Stefana.
13.
Damon żartował sobie z ich dynamiki trójkąta, dopóki nie odkrył, że naprawdę ją lubi. W sierpniu, kiedy temperatura zaczęła sięgać prawie dziewięćdziesięciu stopni i najchłodniejszym miejscem był pensjonat, spędzali razem całe popołudnia. Nie robili nic konkretnego: Elena usiłowała gotować różne dziwne dania z książki kucharskiej, którą znalazła w bibliotece, Stefan przyrządzał drinki z lodem i czytał gazety sprzed trzydziestu-czterdziestu lat (nazywał to „wehikułem czasu dla ubogich”), a Damon pisał albo udawał, że pisze.
Pewnego dnia wybrali się do kina całą grupą - ich trójka, Jenna, Alaric, Jeremy, nawet Caroline i Tyler Lockwood, który wydawał się rozdarty pomiędzy wspomnianą wampiryczną eks swojego przyjaciela a ponurym bratem swojej koleżanki - na jakiś film o jedzeniu i Włoszech. Film był durny, ale nie miało to specjalnego znaczenia. Damon dostał siedzenie między Eleną a Jenną, która usiłowała promieniować dezaprobatą, ale za bardzo się śmiała, żeby jej się udawało. Na koniec ktoś rozsypał popcorn po całej podłodze i Stefan się wstydził.
Damon ze zdziwieniem odkrył, że z trudem utrzymuje fasadę zblazowanego i znudzonego aroganta. Podobało mu się tam. Nie czuł nawet zazdrości. Jeśli chodziło o Ricka, wiedział, że niewiele brakowało, żeby udało mu się go na dobre złamać, a tego tak naprawdę nie chciał. Cóż, wyglądało na to, że jego pociąg do destrukcji nieco opadł. Jasne, nadal lubił wsadzać kij w mrowisko, ale nie dlatego, żeby aktywnie działać na szkodę tych ludzi; raczej żeby udowodnić im, że tu jest i nadal może włożyć kij między szprychy.
Potem poszli na kolację do Gilbertów i wszyscy strasznie spili się winem z kartonu. Raczej nie mogłoby być lepiej.
20.
Elena była cicha przez większość wycieczki. Stefan usiłował ją skłonić do rozmowy, ale odpowiadała półsłówkami, co tylko bardziej go zaniepokoiło. To ona nalegała, żeby, korzystając z wolnego, trochę pojeździć po okolicy; on to już wszystko widział. Teraz stali w jakimś muzeum tego i owego i ona patrzyła w przestrzeń, a on był pewien, że wolałaby być gdzieś z Damonem, który na pewno robił coś sto razy ciekawszego i bardziej ekscytującego niż oglądanie durnego Muzeum Hrabstwa Amherst.
Tak to go zaabsorbowało, że nawet nie zauważył, że wreszcie się do niego odezwała.
- Stefan. Hej, Stefan. Jesteś zły?
- Zły? Nie. - Potrząsnął głową. - Miałem trochę złe myśli - przyznał się po chwili. - Przepraszam, chcesz to obejrzeć do końca?
- Nie, nieszczególnie. Historia regionu przestała mnie fascynować z godzinę temu.
- Ale Alaricowi powiemy, że było super. Na pewno będzie dumny.
Na zewnątrz uderzyło ich jaskrawe słońce i duchota. Stefan na szczęście zaparkował samochód w cieniu, pod jednym z wielkich drzew starego parku.
Elena wzięła go pod ramię.
- Jak myślisz: obraził się na nas?
- Kto, Alaric? - zapytał Stefan, chociaż wiedział, że miała na myśli jego marnotrawnego brata, który w tej chwili pewnie w jakiejś spelunie pił na umór, przegryzając bezimiennymi kelnerkami. Zajmował już jej myśli, na domiar złego tak nonszalancko, bez żadnego wysiłku. Czy naprawdę mógłby mu ją tak łatwo odebrać?
- Nie. Damon.
- Raczej się wstydzi i liże rany w samotności.
- Jenna powiedziała, że pojechali z Alarikiem na ryby.
- Damon ma chatkę nad jeziorem na północy. Ale rybę to ostatnio widział na półmisku.
Elena puściła ten żart mimo uszu. Coś ją wyraźnie męczyło.
- Stefan, co on ci wtedy powiedział? Jak nas ze sobą pomylił? Wiesz, o co chodziło?
- Nic mi nie powiedział. - Stefan wzruszył ramionami. - Obudził się w zupełnie innym nastroju, niż poszedł spać. Typowa huśtawka.
Elena odwróciła się nagle na pięcie i stanęła w miejscu z rękami założonymi na piersi. Stefan ledwo wyhamował.
- Nie mówisz mi czegoś. Pamiętasz, jak to się ostatnio skończyło - powiedziała surowo. Ze ściągniętymi brwiami wyglądała niemal groźnie. - Nie lubię tego, Stefan.
Zanim w ogóle zaczął się tłumaczyć, przyszło mu do głowy, że chyba uważał się za lepszego człowieka niż w rzeczywistości. Dlaczego uważał, że jego brat na nic nie zasługuje? Kim był, żeby podejmować za niego - i za Elenę - decyzje?
Ta zmiana nastawienia musiała się chyba uwidocznić na jego twarzy, bo Elena zmarszczyła brwi i przestąpiła z nogi na nogę.
- Stefan…
- Cały czas jest w tobie zakochany i nie potrafi ani przestać, ani sobie z tym poradzić. O to chodzi, Elena. Jak zawsze o ciebie.
Pokręciła głową. Wydawało się, że spadł na nią jakiś wielki ciężar.
- Co ja mam z tym zrobić?
- Nie wiem. To nie twoja odpowiedzialność.
- Coś wymyślimy. Zawsze coś wymyślamy, prawda, Stefan?
Zanim zdążył sformułować jakąkolwiek odpowiedź, odwróciła się i ruszyła do samochodu.
DRUGA CZĘŚĆ.