Not Content

Sep 09, 2010 23:15

      Dwa cale od niepewności. Jakby na wyciągnięcie ręki, niemal namacalna bezmyślna troska i kojący ból. Ścięgna napięte do biegu, przy całej sparaliżowanej strachem sylwetce. Pochylona, przygarbiona postać, w kokonie zadumy, oderwana od świata i wegetująca. A przecież, egoistycznie nie podzieli się z nikim swoją marną, robaczą egzystencją. Za dzień, dwa w naszym ludzkim kalendarzu, będzie spoczywać z wywiniętymi odnóżami, oszalałymi czułkami, przybitym grawitacją do ziemi korpusem.

Dwa cale, nie więcej. Skrzy się od porannej rosy pajęczyna treści. Nieposzatkowana jeszcze ostrzem sceptycyzmu. Nie ugruntowana obcasem cynizmu, zmieszana z błotem, opluta, wzgardzona.

Dwa. Słowo-pustka, nabrzmiewające jak guz bezdźwięcznie, pod nic nie wartą czaszką. Marność. Już lepiej zmartwić się, zmarszczyć brwi i zacisnąć wargi, pokaleczyć wnętrze dłoni ściśniętymi paznokciami. Już łatwiej przemierzać milowymi krokami korytarz, postukując nerwowo obcasem. Już przyjemniej oszaleć, czynić wyrzuty głuchej ścianie, wygrażać pięścią nieuchwytnemu niebu i płakać wyschniętymi dawno łzami.

Zasłonięte okno na świat. Zmrużone powieki. Można badać dotykiem rzeczywistość, nie patrząc na nią. Nie rozumiejąc. Wkładać dobrowolnie dłoń do ognia i przyglądać się, jak czernieje. Gdzie ten ból? W literaturze. Spokój. Opanowanie. Przypomnienie sobie o oddechu. To ważne. Żeby płuca nie zapadły się w sobie. Wdech. I wydech. Regularne tętno. Niezmiernie ważne. Aby serce nie kołatało w piersi jak uwięziony w klatce dziki ptak. Mniejsze prawdopodobieństwo zawału.

Człowiek. Mógłby przerazić samego siebie. Wstyd niejaki, tak umrzeć ze strachu. Przed życiem. Bez treści. 

Inny świat

Previous post Next post
Up