[M] Limbo

Jun 01, 2011 23:15

Tytuł: Limbo
Fandom: Veronica Mars
Słowa: 797
Postaci: Logan Echolls (sugerowane Logan/Veronica)
Spoilery: wszystkie trzy sezony, ale raczej ogólnie
A/N: Napisałam to już dosyć dawno temu, ale chciałam, żeby się odleżało. Jedyne, przed czym warto ostrzegać, to forma. Świadomość, tak jakby strumień, niestabilny psychicznie bohater i autorefleksyjny bełkot.

Limbo

Limbus, limbo (łac.) - krawędź, kraj. W wierzeniach chrześcijańskich krawędź piekła.

3.

Później będzie tak:

Jedna szklanka whiskey za drugą, wypali wspomnienie kolejnej zdrady z pamięci. Nie ma znaczenia, kto zdradzi pierwszy (dziecinna przepychanka, zawsze jest jakiś on, który zaczął), bo ostatecznie i tak po raz kolejny ktoś odwróci się na pięcie i trzaśnie drzwiami (Nie mogę już tego znieść, powie zbolałym głosem), a Logan znowu będzie oglądał czyjeś plecy, oczywiście ze swojej winy, bo to wszystko jego wina (nie kupili mu małpki, więc rozlał sok, tak właśnie zrobił, mały gnój).

Czasami Loganowi wydaje się, że Weevil nie zdążył ściągnąć go z mostu, że skoczył i że wszystko było dobrze, bo uciekł, zanim jego życie zamieniło się w prawdziwe gówno.

2.

Może kiedyś będzie tak:

Popatrzy w lustro (wreszcie zobaczy swoje odbicie w szkle innym niż dno butelki) i nie będzie już widział twarzy ojca, oczu matki i krzywego, gorzkiego uśmiechu Triny. Popatrzy w lustro i zobaczy w nim kogoś, na widok kogo nie będzie miał ochoty zwymiotować z obrzydzenia; kogoś, kto będzie się nazywał Logan Echolls i nic więcej, bo nic więcej nie będzie potrzeba. (Ludzie na ulicy będą się z nim normalne witać, gówniarze niewiele starsi od niego nie będą mu spluwać w twarz i wszyscy będą myśleli: o, Logan Echolls wyszedł na spacer, a nie: to syn Aarona i Lynn Echollsów, to ten dzieciak, który chodził z Lilly Kane, to ten gość, którego oskarżyli o morderstwo, ten, którego matka skoczyła z mostu, a ojciec lubił się pieprzyć z nastolatkami, a potem słuchać, jak ich czaszki pękają pod naporem ciężkich popielniczek - nie, pomyślą, że to tylko Logan Echolls, facet z mieszkania obok, wyszedł na spacer, a może po bułki do sklepu, a zresztą kogo to obchodzi?)

Czasami Loganowi wydaje się, że w ostatniej chwili znalazł jakiś powód, żeby zejść z barierki i że udało mu się zostawić Coronado Bridge za sobą, i że wszystko było dobrze.

1.

Ale w końcu będzie tak (zawsze tylko tak):

Mimowolnie szuka jej wzrokiem - w parku, na stołówce, przed salą od ekonomii. Jasne włosy, jasne oczy, dla niego cała jest jasna, chociaż jej samej wydaje się, że już dawno uszło z niej jakiekolwiek światło. Nieważne, kto jak kto, ale ona naprawdę niewiele wie o sobie, co jest o tyle zabawne, że przecież wie wszystko o innych. Nieważne, szuka jej dalej, szuka jasnej plamy na tle i tak już rozsłonecznionego miasta (to trochę jakby patrzeć w słońce, bo jak się spojrzy w słońce, to przed oczami pojawiają się oślepiające, białe plamki), a kiedy ją znajdzie, uśmiechnie się do niej krzywo.

Bywa, że ona odpowie mu uśmiechem tak pięknym, że ugną się pod nim kolana. Kiedy indziej zmruży groźnie oczy, pytając niemo: Co ty, do diabła, kombinujesz? Ale najczęściej po prostu popatrzy na niego przez chwilę, po czym szybko ucieknie wzrokiem, koncentrując się albo na nowej sprawie, albo na pracy domowej z patopsychologii, albo na pieprzonej gumie do żucia, która przyklei jej się do podeszwy buta, bo nawet stara guma do żucia jest od niego ważniejsza. (Wszystko, tylko nie on, już nie on, nigdy nie on, ale nieważne, bo póki Veronica jest w jego zasięgu, póki Logan może krążyć dookoła niej, jakby była słońcem, a on zaplątanym w jej orbitę kosmicznym śmieciem, wszechświat nie imploduje, nie zapadnie się w sobie, a on znajdzie jakiś powód, żeby wstać rano z łóżka i być). Sens życia Logana określa (mniej lub bardziej zawsze określało) jedno słowo, cztery sylaby, osiem liter i milion sposobów, na które można powiedzieć Veronica. (Lilly stwierdziłaby, że Logan jest żałosny - on sam uważa, że co najwyżej nadmiernie egzaltowany. Ale Lilly nie żyje, a Logan chyba zwariował, więc serio, jakie to ma znaczenie?)

I dlatego czasami, kiedy nieboskłon zaczyna niebezpiecznie trzeszczeć pod naporem dojmującego braku Veroniki, Loganowi wydaje się, że ciągle jest na moście, pijany w sztok i dodatkowo odurzony jakimś syfem, który znalazł w samochodzie i wypalił zaraz po wyjściu z posterunku. Balansuje na krawędzi, niebezpiecznie wychylony do przodu, a pod białymi czubkami swoich tenisówek widzi tylko smolistą czerń zatoki. Bawi się myślą o skończeniu tego pieprzonego cyrku, który jest jego życiem. Wystarczy tylko jeden krok - jeden krok i wreszcie dadzą mu spokój, jeden krok i nie będzie już musiał o niczym myśleć, jeden krok i wszystko będzie dobrze.

Boi się jednak wybrać, bo cokolwiek postanowi, będzie ostateczne i nie będzie od tego odwrotu. Boi się zrobić krok w przód i umrzeć. Boi się zrobić krok w tył i żyć. Tak naprawdę ma nadzieję, że ktoś się nad nim zlituje i zwyczajnie zepchnie go z tej barierki, albo że sam potknie się i spadnie, albo że stanie się coś innego, cokolwiek, co zdecyduje za niego, bo wtedy, może wtedy wszystko będzie dobrze.

0.

A na razie:

Podnosi do ust srebrną piersiówkę i wychyla się do przodu, czekając na ryk silników motocyklowych.

Fin.

fanfiction: veronica mars

Previous post Next post
Up