[NZ] Długi pocałunek na dobranoc, część 2

Apr 04, 2013 19:48

Autor: bardzo_czarny_kot
Tytuł: Długi pocałunek na dobranoc
Fandom: The Avengers (2012)
Postacie/pairingi: Natasza Romanowa, Clint Barton, Nick Fury, Phil Coulson, Maria Hill, inni agenci SHIELD
Spojlery: Black Widow: The Name of the Rose, Black Widow: Deadly Origin, ogólna komiksowa trivia dla wszystkich przewijających się przez opowiadanie postaci, brak spoilerów do filmów
Ostrzeżenia: przekleństwa polskie i rosyjskie
Ilość słów w rozdziale: ~6 100 (~11 100)
A/N: Serdeczne podziękowania dla panna_marchewka za betę, dla idrilka za nowego bannerka (hee!) oraz dla akinnore za konsultacje językowe :)




2.

Mieszkanie, które pokazuje jej Coulson, jest małe, ale schludne. Oprócz saloniku, w którym ledwo zmieściły się kanapa, stolik do kawy i telewizor, jest jeszcze sypialnia, łazienka i aneks kuchenny. Przez te gołe ściany, puste półki i parapety oraz ogólnie przygnębiającą bezosobowość całego wystroju Natasza ma wrażenie, że znowu jest w Akademii - i przez chwilę nawet żałuje, że to nieprawda.

- Prawie jak Hilton - mruczy bardziej do siebie niż do Coulsona, ale on i tak jej odpowiada:

- SHIELD wywiązuje się ze swoich obietnic. - Gdyby Coulson nie brzmiał jak wyprany z emocji robot, Natasza pomyślałaby, że w jego głosie słychać urazę. - Ale wbrew pozorom dyrektor nie jest czarodziejem.

- A już myślałam, że ta opaska jest magiczna.

- Obywatelstwo, nowa tożsamość, mieszkanie i transfer pieniędzy na konto, którego jeszcze faktycznie pani nie ma, na to wszystko potrzebujemy więcej…

- Nie.

Coulson zawiesza się. Nataszy przemyka przez głowę, że niektóre starsze modele komputerów można było resetować szczodrym kopniakiem w okolice dysku twardego.

Cóż, pomarzyć zawsze można.

- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem?

- Nie chcę nowej tożsamości - Natasza wzrusza ramionami, nie patrząc na Coulsona, tylko udając, że rozgląda się po mieszkaniu (jakby było co oglądać). - Papiery mają być na moje prawdziwe nazwisko.

- O, to ono jest prawdziwe? - dziwi się uprzejmie Coulson. Natasza rzuca mu ostre spojrzenie. - Przepraszam, to było nie na miejscu. Przyznaję jednak, że nadal nie rozumiem. Zdaje sobie pani sprawę z tego, w jak wielkim niebezpieczeństwie się pani wówczas znajdzie?

Natasza parska ponurym śmiechem.

- Ja już jestem w niebezpieczeństwie, a nowa tożsamość tego nie zmieni. W SHIELD nie jesteście chyba na tyle naiwni, żeby tego nie wiedzieć?

- Nie, ale mimo wszystko uważamy, że zmiana nazwiska przynajmniej częściowo utrudni namierzenie pani obecnego miejsca pobytu. - Coulson ostrożnie dobiera słowa, ale Natasza i tak już wie, o co tutaj chodzi.

- Gówno prawna. - Kręci głową. - Po prostu łatwiej wam załatwić mi nowe nazwisko, niż skłonić prezydenta, żeby objął amnestią stare. - Czuje dziwną satysfakcję, wygarniając Coulsonowi, chociaż jednocześnie zdaje sobie sprawę, że jest pewnie w tym wszystkim najmniej winny. W końcu to nie on podejmuje najważniejsze decyzje.

Ale to on je wykonuje, dopowiada sama sobie i znowu ogarnia ją irracjonalna złość.

- Nawet nie próbujcie mnie wykręcić - mówi cicho, świdrując Coulsona spojrzeniem. - Fury obiecał mi amnestię, status uchodźcy politycznego i obywatelstwo, więc nie dam się zbyć byle fałszywką, którą mi cofniecie, jak tylko nadepnę wam na odcisk. Zaryzykowałam wszystko, kiedy podpisałam tę waszą pieprzoną lojalkę i nie mam już nic do stracenia, więc w waszym najlepszym interesie jest nie doprowadzać mnie do ostateczności.

Coulson chyba wzdycha lekko, ale jak zwykle w jego przypadku trudno powiedzieć.

- Przekażę pani prośbę dyrektorowi.

- Przekażesz mu moje ultimatum.

- Nie wydaje mi się, żeby znajdowała się pani w pozycji, w której może pani dyktować warunki…

- Założymy się?

Stoją naprzeciwko siebie, mierząc się przez chwilę spojrzeniami jak kowboje ze starych amerykańskich westernów ¬- Coulson jak Pat Garrett, Natasza jak Billy the Kid. W końcu Coulson ustępuje - może dlatego, że to tak naprawdę nie jego sprawa, a może dlatego, że nie chce mu się już z nią użerać, w każdym razie cofa się do drzwi, podnosi swoją czarną teczkę, którą oparł o framugę i będąc już jedną nogą na korytarzu, mówi:

- Kiedy tylko dopełnimy wszelkich formalności, mieszkanie stanie się pani własnością. Do tego czasu proszę je traktować jak lokal służbowy. Proszę się rozpakować i odpocząć, ale w miarę możliwości nie wychodzić na zewnątrz. Budynek jest pod naszą stałą obserwacją i nie chcielibyśmy, żeby ktoś pomylił pani wycieczkę do sklepu spożywczego z próbą ucieczki.

- A myślałam, że nie jestem aresztowana.

- W czasie odbywania służby w SHIELD będzie pani mieszkała razem z resztą agentów na lotniskowcu - ciągnął Coulson, jakby w ogóle nie słyszał jej sarkastycznego komentarza. - Pojutrze o siódmej podjedzie po panią nasz agent. W szafie znajdzie pani komplet służbowych ubrań, a w łazience podstawowe środki czystości.

- A co będę jadła, skoro mam nie wychodzić? - Natasza krzyżuje ręce na piersi i unosi sceptycznie brwi.

- Lodówka jest oczywiście odpowiednio zaopatrzona. - Nagle usta Coulsona rozciągają się w czymś na kształt półuśmiechu, jakby sam siebie niezmiernie czymś rozbawił. ¬- Mam nadzieję, że nie ma pani uczulenia na laktozę - dodaje.

- Nie było tego w moich papierach? - niby-dziwi się Natasza.

- Jeśli nie było tego w pani papierach, to tylko dlatego, że GRU nie dysponowało stosowną dokumentacją na ten temat - odpowiada uprzejmie Coulson, nadal dziwnie się uśmiechając. - Punkt siódma rano, panno Romanowa. Dyrektor nie toleruje spóźnień.

Coulson wychodzi, zamykając za sobą drzwi z cichym kliknięciem.

- To się świetnie składa, bo ja nie toleruję dyrektora - burczy pod nosem Natasza, po czym mimowolnie wzdycha, obejmując wzrokiem swoje smutnie puste mieszkanie.

Musi sobie kupić paprotkę.

*

- Jak się nazywasz?

-Natalia Alianowna Romanowa.

- Kiedy i gdzie się urodziłaś?

- 17 stycznia 1983 roku w Wołgogradzie.

- Kim jesteś?

- Agentką specjalną GRU.

- Czy jesteś Czarną Wdową?

- Tak.

- Czy prowadziłaś działalność wywiadowczą i szpiegowską na terenie innych państw?

- Tak.

Znajdują się w dokładnie tym samym pokoju, co poprzednio, ale chociaż sceneria nie uległa zmianie, tym razem Natasza nie została skuta. Jeden podpis, a jaka różnica.

O dziwo nie próbowali jej też niczym nafaszerować - niby wszyscy wiedzą, że takie substancje jak pentatol sodu czy skopolamina są zakazane, ale jednak Natasza ma dziwne przeczucie, że jakby dobrze poszukać, to w gabinecie Fury’ego znalazłaby się jakaś buteleczka serum prawdy. Ale nie, nikt nie podsunął jej tuż przed przesłuchaniem szklanki wody, nikt jej niczym przypadkowo nie drasnął, o robieniu jej otwarcie jakichś zastrzyków czy zmuszaniu jej do połykania tabletek nie wspominając.

Na szczęście (swoje własne) nawet nie próbują podłączyć jej do wariografu. Fury nie jest głupi i musi wiedzieć, jak łatwo można taki wariograf oszukać.

Natasza na ten przykład zawsze w tym celowała.

- Powiedz nam, Natalio, co robiłaś w Majaku?

*

Przez następne półtora dnia obija się po mieszkaniu kompletnie bez celu. W jej mięśniach nagromadziła się jakaś dziwna, nerwowa energia, dla której nie ma żadnego ujścia i chyba dlatego tak ją nosi, dlatego krąży od sypialni do salonu i od salonu do łazienki jak zwierzę w za ciasnej klatce. Chciałaby iść na siłownię i skopać tyłek jakiemuś workowi treningowemu; chciałaby spędzić kilka godzin na strzelnicy, tylko ona, Glock kaliber dziewięć milimetrów i papierowa tarcza. Gdyby mogła chociaż pobiegać, albo nawet, job twoju mać, przejść się na głupi spacer - ale nie, SHIELD (co prawda ustami Coulsona, ale jednak) wyraziło się jasno. Natasza ma siedzieć na żopie i czekać, aż po nią przyjadą.

Niestety czekanie nigdy nie było jej mocną stroną.

Próbuje oglądać telewizję, chyba po raz pierwszy od niepamiętnych czasów. Szkoda, że Fury nie raczył szarpnąć się na kablówkę, bo przez to ma do dyspozycji tylko kilka podstawowych kanałów. Wiadomości, wiadomości, reality show, serial, wiadomości, serial, program kulinarny… Ciska pilotem na drugi koniec kanapy, decydując się ostatecznie na Gordona Ramseya i jego hałaśliwe objeżdżanie początkujących kucharzy.

Może wyżyje się za jego pośrednictwem.

*

- Kto jeszcze wiedział o tej operacji?

- Nie wiem.

- Jak to nie wiesz?

- Po prostu nie wiem. Dostaję rozkazy bezpośrednio od ludzi z Pokoju…

- Nazwiska?

- Generał Tiszenko. Generał Stalienko. Pułkownik Starkowski. Kapitan Lubiewa. Kapitan Miedwiediewa. Ludmiła… Doktor Ludmiła Kudrinowa. Nie wiem, kto jeszcze.

- A wyżej?

- Nie wiem.

- Kto dał wam autoryzację? Minister Obrony? Premier? Prezydent?

- Powiedziałam już, że nie wiem. Jestem tylko agentką operacyjną, skąd miałabym wiedzieć takie rzeczy?

- Tylko agentką operacyjną? Jesteś zbyt skromna, Natalio.

- Pieprz się, Fury.

- Wrócimy do tego.

*

Od maratonu Piekielnej kuchni robi się głodna. Idzie więc do robiącej za aneks kuchenny wnęki i zaczyna metodycznie przetrząsać wszystkie szafki oraz przeglądać zawartość lodówki. (Ani na chwilę nie może przestać być sobą. Półka po półce, szybko, ale dokładnie, Natasza obejmuje wzrokiem kilka pudełek i pojemników na raz, jakby przeszukiwałaby wskazaną przez dowództwo lokalizację). Nie ma świeżych warzyw i owoców, pewnie dlatego, że i tak nie zdążyłaby ich zjeść do jutra; jest ryż, makaron, sos pomidorowy w puszce, margaryna, kawa, herbata, woda, butelka mleka i konserwy. Jest też chleb tostowy, więc Natasza rozgląda się po kuchni w poszukiwaniu tostera, ale oczywiście nic takiego na wyposażeniu nie ma. Pieprzone Amerykańce, myśli z obrzydzeniem, udają, że darowują jej życie, po czym próbują ją po cichu otruć sztucznym chlebem.

Ostatecznie gotuje makaron-świderki (zostanie jeszcze na jutro), polewa go podgrzanym w garnuszku sosem pomidorowym i ściera na to wszystko trochę sera. Nie jest to szczególnie smaczne, ale da się zjeść.

Włożywszy brudny talerz i sztućce do zlewu, Natasza kontempluje, czy nie zaparzyć sobie herbaty.

O ile Liptona w torebce można nazwać herbatą.

*

- Może wody? Tak? Nie? Nie to nie. Pozwolisz, że ja się napiję, nabiegałem się dzisiaj jak głupi.

- Nie wiem jak inni, ale ja osobiście mam to w dupie.

- Coś jesteś dzisiaj nie w sosie, robaczku.

- Nie wychodzę z tego pieprzonego bunkra od dwóch tygodni, mam chyba prawo być lekko poirytowana.

Fury nagle wybucha tubalnym śmiechem. Kątem oka Natasza widzi, jak towarzysząca mu dzisiaj agentka (blondynka odziana nie w czarny, ale biały kombinezon) zasłania niezbyt dyskretnie usta dłonią. Agentów obstawiających drzwi Natasza nie widzi i po raz pierwszy, odkąd zaczęli ją przesłuchiwać, nie przeszkadza jej to.

- Ja pierdolę, Sharon, słyszałaś?

- Tak jest, sir.

- Nie siruj mi tu teraz, Sharon, nie jesteśmy w Waszyngtonie. - Fury macha lekceważąco jedną ręką, podczas gdy drugą ociera kącik oka. - Jak powiem o tym Dum-Dumowi, to zejdzie na zawał. Ale widzisz, Sharon, dlatego warto dopłacić tych kilka miliardów i zamówić sprzęt u Starka, zamiast za niewiele mniej kupić jakieś gówno od Hammera czy Baina. Powiedzieli, że statek będzie praktycznie niewykrywalny i zobacz, chodzi jak ta lala!

- SI faktycznie dysponuje najlepszą technologią kamuflażową na świecie. - Kobieta (Sharon) uśmiecha się, bo jak każdego agenta tej powalonej organizacji kręcą tak dziwne rzeczy jak zmniejszona wykrywalność… Bladź.

- To była dobra inwestycja. W każdym razie, nie jesteśmy pod ziemią, Natalio. Wręcz przeciwnie.

Nie chodzi o to, że Natasza nie wie, o czym Fury mówi. Rosyjski wywiad naprawdę pozostawał jednym z najlepszych na świecie. Ale według informacji, które posiadało GRU, wielki, latający lotniskowiec, który SHIELD zamówiło za bajeczną wręcz kwotę u Stark Industries, miał być jeszcze ciągle w fazie testowej.

Może powinna była się domyślić, gdzie jest, ale z drugiej strony jak, skoro statek porusza się tak płynnie, że nie w ogóle czuć, że swołocz unosi się kilkadziesiąt kilometrów nad ziemią? Brak okien, suche, utrzymujące mniej więcej stałą temperaturę powietrze… Miała wszelkie powody, by podejrzewać, że trzymają ją w jakiejś podziemnej bazie.

Natasza zaciska usta. Fury kręci młynka kciukami.

*

Następnego dnia w na dnie szafy odkrywa lekko poobijaną i trochę brudną kawiarkę. Parzona kawa może nie uratuje całego dnia, ale na pewno uczyni następnych dwanaście godzin bardziej znośnymi.

*

- Opowiedz nam o Czerwonym Pokoju, Natalio.

- Co tu jest do opowiadania?

- Wydaje mi się, że całkiem sporo, patrząc po tym, jak… niezwykli agenci są jego produktem.

Oby się nie domyślił, jak bardzo ma rację.

- Czerwony Pokój to program szkoleniowy. - Natasza wzrusza ramionami. - Od innych takich programów różni go tylko to, że obejmuje dzieci i młodzież.

- Czy udział w programie jest dobrowolny?

Głos Nataszy jest pewny i nie drży:

- W każdej chwili mogłam odejść.

Mogła.

Oby Fury nie domyślił się, dlaczego nie chciała.

*

W nocy przed stawieniem się w kwaterze głównej SHIELD w ogóle nie śpi, na zmianę owijając się w robiące za kołdrę prześcieradło i skopując je z łóżka. Źle się czuje bez drapiącego, wojskowego koca, ewentualnie dobrej, rosyjskiej pierzyny. (Nie żeby miała jakoś szczególnie wiele okazji pod taką pierzyną spać, ale sama instytucja nabitej puchem kołdry byłaby teraz dziwnie krzepiąca).

Idiotyzm, myśli, wymacując w ciemności zegarek (podświetlana tarcza wskazuje drugą). W końcu spędziła dziesięć ostatnich lat swojego życia, tułając się po świecie. Misja za misją, kraj za krajem, tożsamość za tożsamością - Natasza czasami myśli, że widziała już wszystko i była każdym. Nie ma żadnego racjonalnego powodu, dla którego miałaby nie móc zasnąć w służbowym mieszkaniu SHIELD, zwłaszcza że wcale nie jest ono najmniej wygodnym miejscem, w jakim przyszło jej spać.

Tylko że żadne z tamtych miejsc nie było jej. Natasza nigdy nie miała swojego miejsca i kiedy nagle je ma - nie może przekonać samej siebie, że w nim faktycznie jest jej miejsce.

Kiedy budzik dzwoni o szóstej, wyskakuje z łóżka, czując się rozbudzona i zmęczona jednocześnie. Bierze szybki prysznic, pod którym myje zęby (jedną z pierwszych rzeczy, których ją nauczono, było to, że zawsze trzeba oszczędzać wodę i czas). Po wyjściu spod prysznica, ciągle jeszcze trochę ociekając wodą, wraca do sypialni. Wyciąga z szafy bieliznę (ma nadzieję, że jest nowa), mundur (ten sam obcisły, czarny kombinezon o nieco wymyślnym, ale również całkiem praktycznym kroju, który widziała na innych agentach) oraz wysokie, wojskowe buty. Ubiera się, po czym zaczesuje włosy do tyłu, bo nie ma czym ich związać (w szufladach nie znalazła nawet jednej gównianej recepturki). Po chwili namysłu ściąga z wieszaka ortalionową, również czarną kurtkę z emblematem SHIELD i przechodzi do salonu. Siada na kanapie, kurtkę zwija w ciasną kostkę i kładzie ją sobie na kolanach. Nie włącza telewizora. Czeka.

*

- To wszystko? Chcesz mi powiedzieć, że owiany legendą Czerwony Pokój to nic innego, jak państwowa szkoła z internatem?

Fury jest niezadowolony i nawet nie próbuje tego ukryć. Przygląda się Nataszy uważnie, szukając w jej twarzy czegoś, co potwierdziłoby przynajmniej część jego podejrzeń.

Natasza koncentruje wszystkie swoje siły na tym, żeby wyglądać normalnie. Nie jak kamienna maska, ale też nie jak przerażona wspomnieniem o potworze spod łóżka dziewczynka. Pamięta o oddechu. Pamięta o tym, żeby mrugać. Myśli o tym, jak dobrze Fury wyglądałby z nożem myśliwskim wbitym w gardło aż po rękojeść. To ostatnie ją uspokaja i musi być w swoim spokoju przekonująca, bo Fury niespodziewanie wstaje od stołu i bez słowa wychodzi, rzucając tylko krótkie:

- Phil, jest twoja.

Tym razem nikt nie zamyka za Furym drzwi.

*

Punkt siódma ktoś dzwoni do drzwi jej mieszkania. Natasza podrywa się i udaje, że wcale nie czuje ulgi.

*

Lotniskowiec jest zaparkowany w Zatoce Nowojorskiej. To znaczy zakotwiczony. A może zacumowany…? Tylko czy to-to w ogóle ma cumę?

Chociaż Natasza przeszła kurs pilotowania praktycznie każdego znanego ludzkości statku morskiego i powietrznego, posiada prawa jazdy wszystkich kategorii i była na pokładzie niejednego zwykłego lotniskowca, nie ma pojęcia, jakimi słowami określić wielką jak boisko i wysoką na pięć pięter latająco-pływającą platformę bojową, przy której Titanic wyglądałby jak kuter rybacki albo kajak.

Agent, który po nią przyjechał (- Agent Sitwell, panno Romanowa. Samochód czeka na dole) jest młodym człowiekiem o twarzy tak sympatycznej, że pomieszana z niechęcią podejrzliwość, z jaką patrzy na Nataszę, wygląda u niego dziwnie, niemal nienaturalnie. Natasza nie reaguje, bo szczerze jej to nie obchodzi - jest, czy raczej była Czarną Wdową, przywykła więc do strachu i nieufności. Zresztą po dwóch tygodniach kompletnej bezsilności i odpowiadania na prawie wszystkie, nawet najbardziej idiotyczne pytania Fury’ego, reakcja Sitwella sprawia jej pewną perwersyjną przyjemność.

Wysiadają w pobliżu przystani, Sitwell parkuje samochód (czarnego, nieoznakowanego mercedesa - Natasza nie zdziwiłaby się, gdyby był na fałszywej rejestracji).

- Proszę chwilę poczekać - mówi agent, nie patrząc na nią, tylko na sprzączkę pasa. Wysiada z samochodu i zanim przejdzie dziesięć metrów, dopada go dwóch innych gości w czarnych shieldowskich mundurach. Natasza odwraca głowę w bok, przyglądając się rozładunkowi zaparkowanej obok ciężarówki. Wydyma lekko dolną wargę, bębni opuszkami palców w deskę rozdzielczą - uosobienie nonszalancji i znudzenia.

Po kilku minutach konsultacji Sitwell wraca, kierując się od razu do drzwi od strony Nataszy. Otwiera je, Natasza wysiada, a Sitwell gestem prosi ją, żeby szła za nim. Natasza przewraca z irytacją oczami - to, że nikt oprócz Fury’ego i Coulsona nie odezwał się do niej prawie ani słowem, odkąd SHIELD ją pojmało, zaczyna się robić niepoważne - ale posłusznie podąża za Sitwellem. Nie żeby miała jakieś inne wyjście.

Idą na pomost, przy którym cumuje kilka motorówek. Łódź SHIELD, podobnie jak ich samochód, nie jest jakoś szczególnie oznakowana (o dziwo nie jest też pomalowana na czarno). Natasza próbuje się domyślić, która to, ale żadna nie wyróżnia się na tle innych w jakiś oczywisty sposób. Natasza obejmuje je wszystkim wzrokiem… Jest. Raczej mała, wyglądająca na zwrotną. Natasza rozpoznaje ją przede wszystkim po świeżo odmalowanym, noszącym ślady dziwnych wgnieceń boku i nazwie. Ktokolwiek ochrzcił łódź SHIELD imieniem Amaltea był albo poetą, albo idiotą. Może jednym i drugim, w niektórych przypadkach trudno powiedzieć.

Natasza uśmiecha się lekko, mimowolnie zadowolona z siebie. Katem oka widzi, jak idący obok Sitwell zezuje na nią z niepokojem, więc uśmiecha się tylko jeszcze szerzej, drapieżniej. W odpowiedzi Sitwell ucieka wzrokiem i przyspiesza kroku.

Kiedy podchodzą do Amaltei, Sitwell skinieniem głowy wita się z czekającym na nich na łodzi agentem. Tamten wychyla się za burtę i bosakiem przysuwa łódź do pomostu. Natasza nie czeka na kolejne nieme polecenie Sitwella i sama wskakuje lekko na pokład, po czym siada na ławce, zakładając nogę na nogę. Sitwell nie daje się oczywiście wyprowadzić z równowagi, tylko jak grzeczny robot podąża jej śladem.

Natasza zastanawia się, czy jest jakoś spokrewniony z Coulsonem.

- To wszyscy? - pyta agent za sterami. Jest ubrany zupełnie normalnie; na nosie ma ciemne okulary, na głowie kapelusz rybacki.

- Jeśli chodzi o mnie, to tak - odpowiada Sitwell. - Gyrich i Johnson zostają w mieście?

- Jadą z Waszyngtonu, będą pewnie jakoś po południu.

- Dyrektorowi nie przeszkadza, że opóźnią start?

- I tak czekamy jeszcze na kilka osób.

Natasza słucha ich jednym uchem, ale nie zdają się mówić nic ważnego. Pada jeszcze kilka nazwisk, które nic jej nie mówią, ale które i tak odnotowuje w pamięci. Jest chłodno i słonecznie, na twarzy czuje bryzę i myśli, że jest jej całkiem przyjemnie. Co prawda za kilka minut będą na miejscu - Natasza ponownie znajdzie się na pokładzie lotniskowca i poczuje pewnie smród morza w potarganych wiatrem włosach. Za kilka minut oficjalnie zacznie pracować dla SHIELD i spali za sobą ostatnie mosty.

Ale to za chwilę. Teraz Natasza pozwala sobie przymknąć oczy i wystawić twarz do słońca.

*

Nie tego się spodziewała.

- Kurs BHP?

- I szkolenie dotyczące mobbingu oraz molestowania seksualnego w miejscu w pracy.

Coulson chyba żartuje.

- Chyba żartujesz, Coulson.

- Dlaczego miałbym żartować z bezpieczeństwa i higieny pracy? - dziwi się uprzejmie agent.

- Wszystkie niezbędne szkolenia zrobiłam lata temu…

- I rozumiem, że może to pani udokumentować?

Sucij syn.

Natasza ma wielką ochotę zapytać po co im to wszystko, ale jest Rosjanką i doskonale wie, czym są absurdy biurokracji. Mimo to musi wyglądać na mocno zirytowaną, bo Coulson wzrusza ramionami i niepytany stwierdza:

- Takie są przepisy.

Natasza nigdy nie lubiła przepisów.

- Zaczyna pani o dziesiątej - kontynuuje Coulson niefrasobliwie, po czym sięga do kieszeni. - To pani identyfikator - wyjaśnia, wręczając jej plastikowy kartonik z agrafką, który Natasza przypina sobie gdzieś w okolicach jej obojczyka. - Proszę go nie zgubić. Warsztaty prowadzi agentka Lopez i będzie pani uczęszczała na jej wykłady przez najbliższych siedem dni. Kurs kończy się testem wiedzy oraz wydaniem stosownego certyfikatu…

Certyfikat ze szkolenia BHP, tyle mają jej do zaoferowania. Natasza oddała im wszystko, co miała, wszystko, czym była, a w zamian za to dostanie jakiś durnoj papier, rzekomy dowód na jej znajomość bezpieczeństwa i higieny pracy tajnego agenta.

- …udostępnia prezentację w Power Poincie - pieprzy dalej Coulson - na podstawie której układa pytania egzaminacyjne. Kiedy skończą się dzisiejsze zajęcia, ktoś po panią przyjdzie, więc proszę poczekać przed salą. Nie ma pani jeszcze stosownych uprawnień do poruszania się po lotniskowcu, nawet po jego ogólnodostępnej części. Jakieś pytania?

- Jedno. Co trzeba zrobić na szóstkę?

Coulson mruga. (Wszelkie przejawy humoru działają na niego zawieszająco).

- Pozwoli pani, że zaprowadzę panią do sali.

*

Szkolenia SHIELD są oczywiście tak samo nudne jak szkolenia GRU. Natasza wyłącza się gdzieś pomiędzy wywodem na temat prawidłowego zabezpieczania broni a prezentacją o nieobciążającym kręgosłup nachyleniu oparcia fotela w czasie pracy przy komputerze. (Jak się okazuje, kluczowe jest właściwe umiejscowienie stóp na podłodze i ustawienie ekranu).

Prowadząca kurs agentka Miranda Lopez jest wysoką, potężnie zbudowaną kobietą w średnim wieku; na pierwszy rzut oka niezgrabna i ociężała, szybko okazuje się być niespodziewanie zwinna. Wyraźnie nie potrafi ustać w jednym miejscu dłużej niż kilka minut, tylko wędruje nerwowo z jednego końca sali na drugi, wymachując przy tym nieco zabawnie rękami.

Natasza siedzi z tyłu sali, która prawdę mówiąc nie różni się zbyt wiele od zwykłej, szkolnej klasy. Na końcu znajduje się przypominające katedrę niewielkie podwyższenie i duża, biała tablica, na której Lopez wyświetla swoją prezentację. Właśnie omawia slajd opisujący istniejące poziomy dostępu do posiadanych przez SHIELD informacji. (Na slajdzie wymienia się sześć takich poziomów i Natasza dałaby sobie rękę uciąć, że brakuje jeszcze co najmniej kilku). Salę wypełniają cztery rzędy połączonych ze sobą stołów, przy których siedzi kilkoro innych agentów - nowy narybek wywiadu Narodów Zjednoczonych.

Kiedy tylko Natasza weszła do środka, rzeczony narybek odwrócił się w jej stronę jak jeden mąż, obdarzając ją spojrzeniami pełnymi nieskrywanej nienawiści. Natasza bez słowa zajęła jedno z wolnych miejsc, chociaż chciało jej się śmiać z tej dziecinady. Z drugiej strony, czego się spodziewała po dzieciakach, które pewnie nie dalej jak kilka miesięcy temu skończyły studiować w tych swoich burżujskich college’ach albo innych West Pointach? Widząc ich naiwne twarze Natasza nie może uwierzyć, że są pewnie w podobnym wieku co ona. (Ale w tym też nie ma nic dziwnego, bo dzieci Pokoju nigdy nie były młode). A tak na marginesie, kiedy tylko nadarzy się okazja, musi koniecznie pogratulować Fury’emu i jego ludziom dyskrecji. Jak Fury zamierza zapewnić jej bezpieczeństwo, kiedy najwyraźniej nie jest w stanie uchronić jej przed biurowymi plotkami, Natasza nie wie, ale chętnie się, job twoju mać, dowie.

Przez resztę wykładu agenciątka rzucają Nataszy niechętne spojrzenia spod idealnie przystrzyżonych grzywek, a ona jednym uchem słucha nudnego jak flaki z olejem wywodu Lopez. Pierwsza prezentacja ma sześćdziesiąt osiem slajdów. Natasza postanawia być dzisiaj wzorowym szpiegiem (wróć, agentem SHIELD) i wyłowić z tego bełkotu jakieś przydatne informacje.

Już widzi, że nie będzie to łatwe.

*

Za drzwiach czeka na nią nie kto inny jak zastępca dyrektora, Maria Hill.

- Romanowa, za mną - rzuca, kiedy tylko Natasza opuszcza salę. Hill nie czeka na nią, tylko od razu rusza w dół głównego korytarza. Widać dzisiaj to ona dostąpiła wątpliwego zaszczytu bycia niańką Nataszy, dla której jest to o tyle zaskoczeniem, że spodziewała się albo Coulsona, albo kogoś pokroju Sitwella (to znaczy kogoś niższego rangą). Jak widać jej obecność na lotniskowcu została uznana za sprawę stosunkowo wysokiej wagi, jeśli pofatygowała się dla niej sama wicedyrektor.

Natasza mogłaby przysiąc, że na plecach czuje zazdrosny wzrok agenciątek.

Zrównuje krok z Hill, której wojskowe obcasy uderzają o metalową posadzkę w idealnie równym rytmie. Marynarka wojenna albo siły specjalne, myśli Natasza, kątem oka spoglądając na jej wyprostowane jak struna plecy i wzorowo usztywnione ramiona.

- Zanim zejdziemy na niższe poziomy - podejmuje Hill bez zbędnych wstępów - musisz otrzymać stosowne upoważnienia. Tym kartonikiem od Coulsona możesz sobie co najwyżej pomachać.

Natasza ma ochotę przewrócić oczami; sama domyśliła się, że z identyfikatorem określającym ją jako Gościa daleko nie zajdzie.

- Dostajesz od razu poziom trzeci - kontynuuje Hill, wyraźnie niezadowolona z takiego stanu rzeczy. Natasza przywołuje na twarz wyraz uprzejmego zainteresowania. - Zwykle każdy agent zaczyna od jedynki, ale jak dyrektor był uprzejmy zauważyć, ty nie jesteś zwykłym agentem.

Po chwili dochodzą na miejsce. Hill prowadzi Nataszę do przypominających śluzę drzwi, po których prawej stronie znajduje się futurystycznie wyglądający panel. Wyćwiczonym ruchem przyciska do niego kciuk, a następnie nachyla się lekko i pozwala maszynie sczytać sobie laserowo siatkówkę. (Identyfikacja zakończona pomyślnie: Maria Hill, poziom dziewiąty, wyświetla się na panelu i Natasza myśli, że powinna sobie pogratulować dobrego przeczucia w stosunku do porannej prezentacji. Sześć poziomów dostępu, jasne).

Drzwi odsuwają się z sykiem i Natasza wchodzi za Hill do ciasnego pomieszczenia, prawie całkowicie zawalonego sprzętem, który wygląda na bardzo nowoczesny i bardzo drogi.

- To centrala łączności - wyjaśnia Hill, przywołując gestem siedzącego w centrum tej plątaniny kabli i ekranów młodego człowieka. - Dokładnie nad nami znajduje się wyspa z kontrolą lotów, na dachu której mamy zamontowany radar obserwacji przestrzeni powietrznej i powierzchni morza oraz odbiorniki przekazu z satelitów rozpoznawczych…

Kiedy Hill szczegółowo opisuje podstawy funkcjonowania komunikacji na pokładzie lotniskowca, wskazany przez nią pracownik techniczny podchodzi do Nataszy z czymś na kształt tabletu i wziąwszy jej prawą dłoń w swoją, zdejmuje odcisk jej kciuka. Najbliższy ekran najpierw rozświetla się bladym błękitem, po czym zasnuwa się strumieniem pomieszanych z kodem danych. Technik powtarza tę samą czynność z drugą ręką Nataszy.

- Proszę czekać, trwa kompilacja danych… - komunikuje system. Technik odkłada urządzenie do sczytywania linii papilarnych na bok (natychmiast ginie ono gdzieś we wszechogarniającym całe pomieszczenie chaosie). - Dane skompilowane. Proszę czekać, trwa weryfikacja danych… Dane zweryfikowane. Naciśnij dowolny klawisz, aby kontynuować. - Przed twarzą Nataszy pojawia się kolejne durnoje ustrojstwo, które technik bynajmniej nie delikatnie przyciska do górnej części jej twarzy.

- Lewe oko otwarte - mruczy. Natasza spogląda w lewy okular i widzi, jak znajdujący się na końcu dróżki rysunkowy domek rozmazuje się, a potem wyostrza. - Teraz prawe. Oboje oczu… - Domek nagle rozmywa się w wypełniającej jej całe pole widzenia czerwonej plamie. - Dziękuję.

- Proszę czekać, trwa kompilacja danych… Dane skompilowane. Proszę czekać, trwa weryfikacja danych…

- Przejście do poszczególnych części statku wymaga odpowiedniej autoryzacji - wyjaśnia dalej Hill. - Przy drzwiach prowadzących do stref z ograniczonym dostępem znajdują się panele sensoryczne: najpierw odciskasz w wyznaczonym miejscu kciuk dowolnej ręki, potem patrzysz w znajdujący się nad panelem w czujnik… System weryfikuje twoją tożsamość, porównując dane z odczytu z tymi, które ma zapisane w bazie.

Technik po raz kolejny gdzieś znika; po chwili pojawia się z kawałkiem plastiku podobnym do tego, który Natasza dostała od Coulsona; ten jednak zawiera jej personalia oraz zdjęcie.

- Identyfikator należy nosić w widocznym miejscu - uprzedza Hill.

Natasza odpina plakietkę Gościa i zamienia ją na nową.

- Idziemy.

Przy kolejnych drzwiach Hill każe Nataszy wypróbować oba czytniki (działają bez zarzutu, od razu potwierdzając, że Identyfikacja zakończona pomyślnie: Natalia Romanowa, poziom trzeci). Drzwi okazują się prowadzić do windy. Wchodzą do środka, Hill wybiera przycisk wskazujący poziom -4. Natasza bardzo się stara nie wiercić i nie dać po sobie poznać zdenerwowania. Brakuje jeszcze tylko windowej muzyki w tle, myśli.

Trudno powiedzieć, czy fakt, że właściwego piętra nie anonsuje charakterystyczny dzwonek, stanowi ulgę czy zawód. Kobiety wychodzą na korytarz (identyczny jak ten, który znajdował się na najwyższym poziomie) i Natasza zaczyna dyskretnie rozglądać się dookoła, z jednej strony koncentrując się na zapamiętaniu jak największej liczby szczegółów, z drugiej próbując nie wyglądać na zaskoczoną.

Bo z czym jak z czym, ale z zaskoczeniem szpiegom naprawdę nie jest do twarzy.

Dopiero teraz Natasza zdaje sobie sprawę, że lotniskowiec SHIELD jest naprawdę ogromny - możliwe, że większy niż którykolwiek z tych, na których do tej pory była, a warto zauważyć, że tamte nie unosiły się kilkanaście kilometrów nad ziemią. Hill szybko przeprowadza Nataszę przez plątaninę korytarzy, które przecinają wnętrze maszyny.

- Na górnym poziomie, tuż pod lądowiskiem, znajdują się pomieszczenia reprezentacyjne, w tym sale szkoleniowa i konferencyjna, a oprócz nich centrala łączności, którą już widziałaś - opowiadania Hill. - Kontrola lotów i tak zwany mały mostek, jak go nazywamy, znajdują się w wyspie, którą pokażę ci później. Masz licencję pilota?

Natasza zastanawia się, czy to naprawdę jest pytanie. Niemniej kiwa w milczeniu głową.

- Latanie naszymi myśliwcami wymaga rzecz jasna specjalistycznego szkolenia, przede wszystkim jeśli chodzi o lądowanie w powietrzu i na skróconym pasie startowym, ale wydawanie tych pozwoleń leży w gestii dyrektora… Nieważne zresztą. Hangar - kontynuuje - ma wysokości dwóch pięter; zajmuje większość drugiego i trzeciego poziomu. Poza nim znajdują się tam warsztaty, magazyny paliwa i części…

Nie chodzi tylko o rozmiar jako taki, myśli Natasza, wysokość statku czy długość pasa startowego. Po prostu nie sposób nie zauważyć, że lotniskowiec SHIELD jest przede wszystkim o wiele bardziej przestronny niż jakakolwiek inna maszyna tego typu. Korytarze są szerokie i jasne, stropy wysokie, zamiast metalowych drabinek z jednego na drugi poziom można dostać się schodami albo nawet windą. Natasza wspomina klaustrofobiczne wnętrze pamiętającego jeszcze czasy Związku Radzieckiego Admirała Kuzniecowa, które do złudzenia przypominało wnętrza łodzi podwodnych.

Statek SHIELD nie wygląda w środku jak łódź podwodna, to pewne.

Jaka technologia jest w stanie unieść pod niebo takiego kolosa? Natasza zastanawia się, czy gdyby nie Majak (czy gdyby, durnoja, nie wpadła), lotniskowiec Fury’ego nie byłby jej kolejnym celem. Niejedna agencja wywiadowcza słono by zapłaciła za schematy napędu, którego tutaj użyto. Natasza jest niemal pewna, że nie mogły to być zwykłe reaktory jądrowe, nie ma takiej możliwości, żeby z jednej strony zabezpieczyć rezydentów lotniskowca przed promieniowaniem materiału radioaktywnego ołowianą barierą, a z drugiej strony wyprodukować dostatecznie dużo energii, żeby potem cały ten ołów udźwignąć…

Przed Hill rozsuwają się kolejne drzwi; wchodzą na mostek.

Tylko że to nie może być zwykły mostek, bo mostek kapitański tak nie wygląda, chyba że na jakimiś pieprzonym USS Enterprise, ale jako że Maria Hill nie przypomina w niczym pana Spocka, to Natasza chyba jeszcze nie oszalała.

Krótko mówiąc, mostek robi na Nataszy wrażenie - przede wszystkim dlatego, że nie ma nic wspólnego z prawdziwym mostkiem. Centrum dowodzenia SHIELD przypomina wbudowany w podbrzusze stalowego giganta miniaturowy amfiteatr - żeby znaleźć się na okrągłej platformie, otoczonej przez stanowiska pracy nawigatorów, trzeba zejść z właściwego poziomu kilka stopni w dół. Pół piętra wyżej zawieszono metalową kładkę, która okrąża całe pomieszczenie i prawdopodobnie jest najszybszym sposobem na poruszanie się po tej wcale niemałej przestrzeni.

Natasza rozgląda się szybko, ale nie dostrzega w morzu ciemnych uniformów czarnego płaszcza Fury’ego. Stanowisko dyrektora (mały półwysep górujący nad główną platformą, wyposażony w dwa cienkie jak papier, szklane ekrany i jakąś konsolę) nie jest jednak puste; zajmuje je przysadzisty, starszy mężczyzna z sumiastym wąsem i rudą, poprzetykaną gdzieniegdzie siwymi włosami czupryną. Kiedy odwraca się w ich stronę, jego wzrok na chwilę zatrzymuje się na Nataszy, by ostatecznie spocząć na Hill, której kiwa głową. Najwyraźniej mimo wszystko to ona jest tutaj starsza stopniem.

Jednak to nie szkło i stal wydają się Nataszy najbardziej niezwykłe. Może i SHIELD dysponuje technologią, o której rosyjskie lotnictwo ciągle jeszcze tylko marzy, ale nie ma takiej przepaści technologicznej, której nie można by prędzej czy później przeskoczyć. Dlatego dech zapiera jej nie to, co jest w środku lotniskowca, ale to, co jest na zewnątrz.

Większość przeciwległej ściany to nie tyle ściana, co wielkie okno. Wrażenie rozpędzania chmur, które pierzchają przed stalowym dziobem, jest niesamowite i tylko lata szkolenia umożliwiają Nataszy ukrycie swojego zachwytu nad tym widokiem. Mostek kapitański nie jest w samym środku statku, jak Natasza początkowo myślała; jest na jego przedzie, przemyślnie ukryty pod fragmentem pasa startowego, ale jednak wysunięty na tyle, że doskonale widać z niego wszystko, co przed maszyną. O tej porze dnia niebo nie ma już koloru czystego błękitu, a przybiera ciemniejszy, nieco fioletowy odcień. Chmury różowieją, światło zdaje się bić gdzieś spod spodu, nie z góry.

Natasza nigdy nie widziała czegoś równie pięknego, chociaż wydaje jej się, że widziała już prawie wszystko.

- To główny mostek - odzywa się nagle Hill i Natasza nie podskakuje zaskoczona tylko dlatego, że wieki temu oduczyła się okazywania podobnych słabości. Mimo wszystko jednak czuje się nieco zbita z tropu. Jak dziecko zagapiła się na ten jeszcze nie zachód słońca, a przecież nie jest tu sama (i na pewno nie po to, żeby podziwiać ładne widoki).

- Zamknij usta, Romanowa, bo ci mucha wleci. - Hill jest jednak bardziej spostrzegawcza, niż się Nataszy początkowo wydawało. Ponadto pomimo całej antypatii, jaką zdaje się darzyć Fury’ego, bywa do niego irytująco podobno. Na przykład wyraźnie odczuwa nieskończoną satysfakcję na myśl o wytrąceniu Nataszy z równowagi. Suka. - Nie ociągaj się, idziemy dalej.

Nie schodzą poniżej poziomu -5. Hill nie mówi tego wprost, ale Natasza i tak wie, że to gdzieś tam znajduje główny napęd. Może SHIELD nie zdurniało jeszcze do reszty, skoro nie autoryzowało jej do kręcenia się po maszynowni? Nie żeby ją to jakoś szczególnie obchodziło.

Ale i bez tego i tak jest jeszcze wiele pomieszczeń, które z jakichś względów Natasza musi zobaczyć, chociaż nie jest ani technikiem, ani nawigatorem, ani… Natasza nie wie, czym jest dla SHIELD, ale ma ochotę powiedzieć Hill, że może już sobie darować tę szopkę. Oprowadzają ją po tym cholernym statku, jakby była co najmniej jednym z tych ćwiczących pewnie przed lustrem saluty dzieciaków, które mają być wyszkolone na doskonałych małych agentów, a umówmy się - Natasza jedno szkolenie już przeszła i tak szybko o nim nie zapomni.

Hill prowadzi Nataszę piętro niżej. Pod centrum dowodzenia znajdują się pomieszczenia mieszkalne i użytkowe; generalnie cały poziom, zgodnie z tym, co mówi Hill, przeznaczony jest dla agentów i pracowników SHIELD. Natasza nie komentuje, chociaż uważa taki układ za co najmniej dziwny. Może ma on swoje zalety, na przykład daje SHIELD jakąś taktyczną przewagę w wypadku ewentualnego ataku (na końcu języka ma słowo abordaż, co niezmiernie ją bawi), ale nawet jeśli, to Natasza jeszcze nie wie, jak dokładnie miałoby to działać.

Poziom -5 wygląda zaskakująco zwyczajnie, biorąc pod uwagę wszystko, co pokazano jej do tej pory - przede wszystkim dlatego, że wreszcie przypomina to, co Natasza już zna. W pewnym sensie jest to ulga, bo ma już na dzisiaj dosyć klimatów science-fiction. Stropy są niskie, korytarze (w porównaniu z tymi na innych poziomach) dosyć wąskie, to znaczy nie, te nie pomieszczą czterech dorosłych ludzi jeden obok drugiego. Pomieszczenia sypialne to zwykłe kajuty; Natasza spodziewała się co najmniej kapsuł albo tub hipostatycznych. W każdej takiej sypialni upchnięto sześć łóżek, po trzy z każdej strony, jedno nad drugim.

Mijają stołówkę, siłownię, toalety wraz prysznicami i salę telewizyjną. W końcu zatrzymują się przed jedną z kajut. Hill ruchem głowy pokazuje Nataszy górne łóżko po prawej stronie. W pomieszczeniu jest jeszcze rozkładany stolik z dwoma miejscami siedzącymi, i nieduże schowki.

- Wszystko otwiera się na standardowy identyfikator z kartą magnetyczną - wyjaśnia. - W szafce znajdziesz komplet służbowych ubrań i środki higieniczne. Generalnie to samo, w co zostało wyposażone przez Coulsona twoje mieszkanie.

To ostatnie Hill mówi z wyraźnym przekąsem. Natasza jej za to nie wini.

- Jutro stawisz się na dalszej części szkolenia punkt dziesiąta i tak przez najbliższy tydzień. Popołudniami będziesz dalej zapoznawana ze specyfiką pracy w SHIELD i życia na lotniskowcu. Nie wiem jeszcze, kto przyjdzie po ciebie jutro, może Coulson, a może Sitwell. Ja w każdym razie normalnie nie mam czasu na takie pierdoły. Pytania?

- Kiedy poznam swój cel?

Hill ściąga usta w dziwnym grymasie.

- Słucham?

- Wyraziłam się niejasno? - pyta Natasza, unosząc brew. - Chcę wiedzieć, kiedy powiecie mi, kogo mam zlikwidować. Chyba że wolicie, żebym udawała, że to wszystko jest na poważnie? Kręci was to czy jak?

- Trochę szacunku, Romanowa…

- Trochę realizmu, Hill - syczy Natasza. - Dobrze wiem, co podpisałam; wiem, czego możecie ode mnie żądać i nie widzę żadnego logicznego powodu, dla którego Fury nie miałby się upomnieć o swoje już teraz. Te wykłady z BHP są urocze i w ogóle - Natasza uśmiecha się najładniej, jak potrafi - ale są też całkowicie zbędne. Dopóki pamiętam, z której strony jest lufa, a z której magazynek, powinnam sobie poradzić.

A ponieważ Natasza czuje, że tylko wyjątkową bezczelnością wymusi na Hill jakąś reakcję, mruga do niej.

Nie musi czekać długo. Hill niemal natychmiast blednie na twarzy i zaciska zęby. (Natasza tak bardzo lubi mieć rację).

- Posłuchaj no, ruski śmieciu. - Głos Hill nieznacznie trzęsie się z wściekłości i dobrze wiedzieć, że nie wszyscy w tej pieprzonej organizacji są profesjonalni dwadzieścia cztery godziny na dobę. - Gdyby to zależało ode mnie, grzałabyś już swoje chude dupsko w Guantanamo, gdzie twoje miejsce. Jak dla mnie nie jesteś szpiegiem, a już na pewno nie jesteś agentką czegokolwiek - jesteś zwykłą terrorystką i Fury chyba zaczyna mieć początki demencji starczej, jeśli uważa, że możesz nam się na cokolwiek przydać. Jesteś tutaj tylko dlatego - Hill kontynuuje z mocą - że dyrektor uwielbia przybłędy i ma niezdrową tendencję do traktowania SHIELD jak schroniska dla bezpańskich psów. Tylko że niektóre z tych psów cierpią na wściekliznę i jedyne, co można zrobić, to je uśpić, zanim rzucą nam się do gardeł.

- Nie wiem, co bawi mnie bardziej - wtrąca się Natasza - porównanie mnie do chorego psa czy Fury’ego do hycla o złotym sercu.

- Czy ja pozwoliłam ci się odezwać? - Hill dziwi się teatralnie i zanim Natasza zdąży się znowu odezwać, syczy: - Na twoim miejscu zamknęłabym mordę i słuchała uważnie, Romanowa. Może i na razie bawisz Fury’ego, ale uwierz mi, jego cierpliwość też ma swoje granice.

Natasza milczy. (Nienawidzi się za to).

- Widzisz, Romanowa, nie wszyscy w SHIELD są zwykłymi urzędasami jak Coulson, Sitwell, czy Lopez, których już znasz. Niektórzy z nas mają trochę więcej doświadczenia w terenie i niejedno już widzieli. I ci ludzie, zapamiętaj to dobrze, będą ci bardzo uważnie patrzeć na ręce. Jasne?

- Jak słońce - odpowiada cicho Natasza.

- Cieszę się. Nie będzie więc żadnego wyznaczania celów - mówi Hill. - Nie będzie żadnego likwidowania kogokolwiek. Jutro rano o dziesiątej stawisz się grzecznie na dalszą część szkolenia, które potrwa tydzień, ani dnia mniej i ani dnia więcej. Później poczekasz na dalsze wytyczne. Jeśli będziemy zadowoleni z twoich postępów - Hill parska, jakby ta myśl szczególnie ją bawiła - zaczniemy cię przydzielać do misji. Na początek nie będzie to oczywiście nic nadmiernie skomplikowanego, ot, jakiś mały rekonesans tu czy tam. A potem… Zobaczymy, czy w ogóle będzie jakieś potem.

Natasza unosi głowę, spogląda Hill prosto w oczy.

- Na razie - mówi.

- Co proszę? - Hill marszczy czoło.

- Nie będzie żadnego wyznaczania celów… Na razie.

Tym razem to Hill nie odpowiada. Z jej twarzy znowu nie można nic wyczytać, ale Natasza i tak wie.

- Posiłki wydawane są od szóstej do ósmej i od szesnastej do osiemnastej - podejmuje Hill, jak gdyby nigdy nic. - Jeśli spóźnisz się do Lopez choćby i minutę, osobiście dopilnuję, żeby spotkała cię za to odpowiednia kara.

Hill odwraca się na pięcie i wychodzi. Na korytarzu jeszcze chwilę niesie się echem stukot jej wojskowych obcasów, aż w końcu - cisza.

Natasza wchodzi po drabince na swoje łóżko. Sufit jest tak nisko, że nie może usiąść, więc od razu kładzie się na wznak.

Nie jest głodna.

koniec części drugiej

[Trivia]Trivia:

1. Pentatol sodu i skopolamina to substancje znane również jako serum prawdy. Ich stosowanie jest zakazane na mocy konwencji genewskich, chociaż można by się spierać, że zakaz ten dotyczy stricte jeńców wojennych, a Natasza takim jeńcem nie jest. Nie wchodziłam w ten temat głębiej, niemniej SHIELD jest agencją Narodów Zjednoczonych i trudno mi sobie wyobrazić, żeby Rada Bezpieczeństwa oficjalnie wydała zgodę na takie działanie. Poza tym skuteczność serum prawdy nie jest stuprocentowa.

2. Projekt latającego lotniskowca SHIELD był dziełem kilku osób, m.in. Tony’ego Starka. Sensownym wydało mi się włączenie w to Stark Industries (SI), jako jednego z najbardziej zaawansowanych przedsiębiorstw zajmujących się produkcją broni i wyposażenia wojskowego. Nie wydaje mi się, żeby Tony musiał zaprojektować całość sam, ale wyobrażam sobie, że przyłożył rękę do tych sprawiających najwięcej trudności elementów, jak napęd, który uniósłby taką maszynę w powietrze. Firma Hammer Industries występuje zarówno w komiksach, jak i w uniwersum filmowym (Iron Man 2), ale Bain Electronics znamy już tylko z komiksów.

3. Technologia kamuflażowa (ang. stealth technology) jest już używana przez lotnictwo, głównie przez mniejsze statki, takie jak myśliwce. w The Avengers mogliśmy zobaczyć, jak lotniskowiec SHIELD znika, wzbiwszy się w niebo.

4. Agent Jasper Sitwell, znany również jako Agent 12, występuje zarówno w komiksach, jak i w filmie, chociaż tutaj może go nie zauważyliście. Po raz pierwszy pojawił się chyba w krótkometrażowym filmiku wypuszczonym przez Marvela, The Consultant. Sitwell pojawia się też na chwilę w The Avengers, a wygląda tak. W komiksach spotkał go nienajlepszy los, bo został zamordowany przez, nomen-omen, Nataszę. Ale miała wtedy zrobione pranie mózgu, więc chyba się nie liczy.

W tym rozdziale wspomniani są również inni agenci znani z kanonu komiksowego, ale o nich może kiedy indziej.

5. Nazwa własna latającego lotniskowca (ang. flying aircraft carrier) należącego do SHIELD to helicarrier. Nie mam bladego pojęcia, jak można by sprytnie przetłumaczyć to słowo (helilotniskowiec? No nie bardzo), więc zostałam przy określaniu go po prostu jako lotniskowiec.

6. Amaltea to w mitologii greckiej koza, która rzekomo wykarmiła młodego Zeusa. Kiedy ułamał jej się róg, Zeus uczynił z niego Róg Obfitości. Kiedy zdechła, z jej skóry sporządził swoją tarczę, egidę. SHIELD - tarcza, aegis - też tarcza, wiadomo.

7. Szkolenie BHP SHIELD jest lekko wzorowane na szkoleniu, które musiałam kiedyś przejść przed praktykami w sądzie. Wszystko na temat foteli i ekranów to niestety prawda.

8. Kolejny problem tłumaczeniowy, jaki napotkałam, to clearance levels czy security levels. Ogólnie rzecz biorąc chodzi dokładnie o to, co napisałam, czyli o poziom dostępu do informacji danej organizacji, ale jeśli istnieje na to ładniejsze, bardziej specjalistyczne słowo, to chętnie bym je wplotła do tekstu. Sam poziom dostępu (a bohaterowie nie mogą przecież cały czas używać jego pełnej nazwy), na zmianę ewentualnie z poziomem autoryzacji, jakoś drażni moje uszy.

9. W The Avenegrs widzimy, jak Coulson, chcąc dostać się do pomieszczenia, w którym przetrzymywany jest Loki, jeśli mnie pamięć nie myli, musi najpierw przycisnąć palec do jakiegoś panelu, a potem dać sobie sczytać siatkówkę co najmniej jak w Raporcie mniejszości.

10. Jednym z powodów, dla którego tak długo nie mogłam napisać tego rozdziału, była konieczność zrobienia koszmarnie mnie nużącego researchu na temat prawdziwych lotniskowców, przy jednoczesnym wyszukaniu wszystkich dostępnych informacji na temat helicarriera i połączeniu tego wszystkiego w jakąś sensowną całość. Uwierzcie mi na słowo, kiedy Wam powiem, że lotniskowiec SHIELD nie ma sensu. Próbowałam jakoś ratować jego wiarygodność, ale wątpię, żeby mi się to udało, bo kompletnie nie znam się na technice. Niemniej postaram się z wami podzielić tym, co wiem (bo skoro już to wiem, to niechże mi się to przyda więcej razy może).

W każdym razie, w przypadku zwykłego lotniskowca wyspę zaznaczyłam na tym obrazku. W wyspie znajduje się też normalnie kontrola lotów i mostek kapitański. Problem jest jednak taki, że mostek kapitański na lotniskowcu SHIELD wygląda nieco inaczej… Mniej więcej tak bardzo inaczej. Przede wszystkim SHIELD dysponuje jakąś nieprawdopodobną przestrzenią i chociaż helicarrier też ma swoją wyspę ( tadam!), to nie ma takiej siły, żeby wlazło do niej tak przestronne centrum dowodzenia, no chyba że wyspa miałaby właściwości Tardis albo co.

Zresztą, kiedy przestudiować dokładnie lotniskowiec filmowy oraz różne dostępne w sieci jego projekty, widać wyraźnie, że mostek nie jest na wyspie - zaprzecza temu to, co widać z okna. Stąd ostateczny wniosek, że mostek musi być gdzieś tu.

Jeśli chcecie zobaczyć concept art, przygotowaną przez jednego z grafików, Nathana Schroedera, na zamówienie Marvela, polecam jego portfolio (te numerki na górze to różne galerie, zdjęcia z danej galerii wyświetlają się tylko z boku). Można sobie trochę lepiej wyobrazić, jak lotniskowiec SHIELD wygląda i w środku, i z zewnątrz. W ramach przygotowywania się do pisania tego rozdziału przeczytałam kilka rożnych artykułów o prawdziwych lotniskowcach, m.in. ten (bardzo dokładnie opisany jest sposób działania takiej maszyny oraz różne jej części; tutaj można przeczytać o tym, jak wygląda życie codzienne na statku). Chciałam Wam jeszcze zalinkować film, który obejrzałam (głównie dlatego, że można obejrzeć sobie wnętrze lotniskowca), ale niestety został usunięty z You Tube’a. Mówią krótko, macie szczęście :) (Chodziło o film z cyklu Duży, większy, największy… Lotniskowiec).

11. Admirał Kuzniecow (a dokładniej Admirał Fłota Sowietskogo Sojuza Kuzniecow) to nazwa jednego z rosyjskich lotniskowców, które są ciągle w użyciu.

12. Tak, SHIELD jest agencją Narodów Zjednoczonych. Ale (podobnie zresztą jak NATO) jest mocno zdominowane przez Stany Zjednoczone, zapewne tak politycznie, jak i jeśli chodzi o personel. Dość powiedzieć, że niemal wszyscy znani nam z kanonu agenci mają obywatelstwo amerykańskie. Postaram się to później trochę zdywersyfikować, ale mimo wszystko uważam, że nawet jeśli groźba Hill dotycząca Guantanamo jest pod względem proceduralnym pusta, to biorąc pod uwagę jej zawodowe pochodzenie (o którym w dalszych częściach), mogłaby próbować w ten sposób Nataszę straszyć.


część 1 | część 3

fanfiction: the avengers (film), pisanie, tekst: długi pocałunek na dobranoc, forma: opowiadanie

Previous post Next post
Up