[NZ] Długi pocałunek na dobranoc, część 1

Feb 11, 2013 23:33

Autor: bardzo_czarny_kot
Tytuł: Długi pocałunek na dobranoc
Fandom: The Avengers (2012)
Postacie/pairingi: Natasza Romanowa, Clint Barton, Nick Fury, Phil Coulson, Maria Hill, inni agenci SHIELD
Spojlery: Black Widow: The Name of the Rose, Black Widow: Deadly Origin, ogólna komiksowa trivia dla wszystkich przewijających się przez opowiadanie postaci, brak spoilerów do filmów
Ostrzeżenia: przekleństwa polskie i rosyjskie
Ilość słów: ~5 000




A/N: Ten tekst jest przede wszystkim próbą rozliczenia się z pewnym utartym w fanonie wizerunkiem Nataszy, który to wizerunek generalnie nie ma żadnego podparcia w filmowym kanonie - chodzi mi o śmiertelnie niebezpieczną, pozbawioną uczuć, perfekcyjną we wszystkim, zawsze opanowaną i niebojącą się niczego Nataszę. Bo ja w taką Nataszę absolutnie nie wierzę i nie widziałam jej ani w filmach, ani w komiksach, które przeczytałam. Jest to też próba napisania filmowego Clinta, ale tutaj nie ukrywam, że piszę głównie Clinta komiksowego, bo jest fajny i go takim lubię. Niczego nie żałuję.

Chciałam również spróbować napisać dla Nataszy takie backstory, które z jednej strony czerpałoby pełnymi garściami z jej komiksowej historii, a z drugiej - przystosowywałoby te informacje do specyfiki filmowego uniwersum. Bo nie wiem, czy wiecie, ale komiksowa Natasza tak naprawdę dobiega setki, miała zaimplantowane fałszywe wspomnienia (i to dopiero zgodnie z mającym kilka lat temu retconem! Jest jeszcze klasyczna wersja tej opowieści, która przedstawia to zupełnie inaczej i jest diabelnie skomplikowana), została poddana eksperymentom, w wyniku których praktycznie się nie starzeje i tak dalej, i tak dalej. I o ile są to rzeczy, które podobają mi się w komiksach, o ile w ogóle ich nie widzę przeniesionych na ekran filmowy. Stąd pomysł, żeby je wykorzystać, ale niedosłownie, w pewnym sensie uwspółcześniając i dostosowując do filmowych realiów, które (jakkolwiek idiotycznie to zabrzmi) wydają się być trochę mniej fantastyczne.

Nie zmienia to jednak faktu, że nie ma co szukać tutaj jakiegoś realizmu czy prawdy o czymkolwiek. Serio, nawet nie próbujcie. Na potrzeby tego fanfika został stworzony dodatkowy, tajny zarząd GRU, więc. Sami widzicie, o jakim poziomie abstrakcji tutaj mówimy.

Nikt nie lubi długich wstępów, ale ten był konieczny na wypadek, gdyby ktoś znający komiksy się tu zabłąkał. Inspirowały mnie przede wszystkim mini-serie: Black: The Name of the Rose i Black Widow: Deadly Origin oraz Hawkeye Matta Fractiona (czyli ten, który wychodzi teraz).

Za pomoc natomiast chciałabym bardzo, bardzo serdecznie podziękować trzem osobom: Marchwi, jak zwykle za betę, a także Verity Agnes i Therze, które przetłumaczyły dla mnie i zrobiły transkrypcję pewnych rosyjskich wyrażeń. Dziewczyny, jesteście niezastąpione!

Bannera zrobiłam sobie sama. Nie śmiejcie się za bardzo.

1.

Zupełnym przypadkiem dostrzega kątem oka świetlny refleks w jednym z okien (czwarte piętro, trzecie mieszkanie od lewej). Myśli: Boże, a potem traci grunt pod nogami i spada w ciemność, która jest zimna jak sam diabeł i nie ma dna.

*

Pierwszą rzeczą, jaką Natasza widzi po przebudzeniu, jest stercząca spod jej obojczyka strzała. Zezuje na nią przez chwilę, marszcząc z niedowierzaniem czoło.

- Job twoju mać - jęczy słabo, bez tchu i z trudem przewraca się na plecy. Jak na ironię, niebo nad jej głową jest czyste i kojąco błękitne.

Potem niestety przesłania je jakiś mierzący do niej z łuku debil i całe kojenie szlag trafia.

- Nie ruszaj się - zwraca się do niej wspomniany debil po angielsku. Natasza mruży oczy, oślepiona słońcem bijącym zza jego pleców. - Czy tam ten, no, nie ruszajte se, companiera. Da? Kapiszczi?

Gdyby nie strzała w piersi, Natasza przewróciłaby oczami i uprzejmie zwróciła stojącemu nad nią panu uwagę, że cokolwiek powiedział, nie znaczy to absolutnie nic ani po rosyjsku, ani w żadnym innym cywilizowanym języku. Ale że akurat na wysokości jej wzroku znajduje się ciemnoszara lotka, postanawia zachować te uwagi dla siebie.

- Znam angielski - cedzi za to przez zaciśnięte zęby. - I trzy inne języki, w tym łacinę.

Strzała wymierzona w jej nos albo oko (pewnie oko, ale z tej perspektywy trudno powiedzieć) ani drgnie.

- Wiem - odpowiada mężczyzna - ale mogłaś dostać wstrząsu mózgu albo jakiegoś innego gówna.

- Lekki uraz czaszki i utrata krwi nie wpływają na sprawność funkcjonowania odpowiadającego za rozumienie mowy ośrodka Broki.
Facet prycha, ale Natasza nie może powiedzieć, czy z rozbawieniem, czy ze złością, bo jego twarz jest dla niej nadal tylko ciemną plamą w aureoli światła.

- Jeśli próbujesz mnie zanudzić na śmierć, to podpowiadam: jesteś na dobrej drodze. A teraz leż, bo se jeszcze coś ważniejszego uszkodzisz.

Natasza myśli, że powinna mu się jakoś odgryźć, uśmiechnąć wilczo, zmrużyć groźnie oczy - zrobić coś, co sprawi, że przez najbliższych kilka tygodni wspomnienie o niej będzie nawiedzać go w sennych koszmarach. Czarna Wdowa zasługuje na to, żeby umrzeć, tak jak żyła - beznamiętnie i bez lęku. Nawet jeśli ma być dobita jak pies przez jakiegoś pierdolonego jankesa z kompleksem Robin Hooda.

Powie mu: Czarnej Wdowy nie można zabić. Czarna Wdowa jest w końcu czymś więcej niż tylko wypadkową słabości Nataszy Romanowej, bo nawet jeśli Natasza Romanowa była pierwszą Wdową rosyjskiego wywiadu, to na pewno nie będzie ostatnią. Nie wezwałaby wsparcia, nawet gdyby mogła, bo i tak nikt by po nią nie przyszedł. Po co, skoro każda z kilkunastu agentek Pokoju chętnie zajmie jej miejsce?

Natasza wie, że nie musi bać się śmierci. Zaciska zęby z bólu i stara się nie myśleć o tym, że nawet jeśli Ciornaja Wdowa przeżyje ją o wiele lat, to ona, Natasza, za kilka sekund będzie bardzo dosłownie martwa. Nie myśli o tym (nie myśli, nie myśli), ale wzrok zaczyna się jej ćmić, ból w piersi zapierać dech, więc stara się łapać powietrze wielkimi haustami, które zdają się w ogóle nie docierać do płuc…

- Te, KGB! - Natasza bardziej słyszy odgłos wymierzonego jej policzka, niż go faktycznie czuje. Nawet nie jest w stanie zarejestrować, że żeby ją uderzyć, mężczyzna musiał zdjąć palce z cięciwy łuku i opuścić broń. - Nie mdlej mi tu! Nie mam najmniejszego zamiaru taszczyć twojego chudego dupska stąd do bazy. To cholernie daleko, a ja muszę uważać na kręgosłup.

- Co…? - Natasza wywraca jeszcze trochę oczami, ale jest już prawie przytomna.

- A, szkoda gadać - pieprzy tamten od rzeczy, jakby wcale nie miał pod sobą leżącej w plamie własnej krwi kobiety. - Przeforsowałem się raz na akcji i dysk mi wypadł, uwierzysz? Zawsze myślałem, że takie rzeczy przydarzają się tylko kompletnie zgrzybiałym starym dziadom i hej, może nie mam już osiemnastu lat, ale kurde, bez przesady, nie? Idę z tym gównem do lekarza, przynajmniej ubezpieczenie mi pokryło tego całego kręgologa czy innego konowała, a on mówi, że nie powinienem od tej pory nic dźwigać. Ja mu mówię: Stary, ty normalny jesteś? Ty wiesz, gdzie ja pracuję? A on na to, że nic go to nie obchodzi…

Natasza podnosi na chwilę głowę, chcąc upewnić się, że gość z łukiem nie jest tylko przedśmiertną halucynacją - coś jak światełko na końcu tunelu, tylko dużo bardziej irytujące. Nie ma jednak nawet na to siły, więc zaraz z powrotem kładzie się na wznak, uderzając potylicą w betonową płytę trochę silniej, niż zamierzała.

- …ale spoko, sprawdziłem teren, zanim rozłożyłem się z manelami i generalnie całe osiedle jest wymarłe. Pewnie leży za blisko tego waszego ruskiego Czarnobyla, żeby ktokolwiek chciał tu zamieszkać. Terenowi od nas twierdzą, że promieniowanie nie jest już śmiertelne, ale pieprzyć to, ja bym tu dzieciaka do szkoły nie posłał.

Natasza marszczy czoło, zezując na mężczyznę. Dalej nie widzi dokładnie jego twarzy, ale przyzwyczaiwszy trochę oczy do słońca, może dokonać kilku innych drobnych obserwacji. Facet jest niewysoki, ale wygląda na silnego, szczególnie w ramionach (co akurat nie powinno dziwić, biorąc pod uwagę to, z jakiej broni korzysta). Nie wydaje się też być ani ranny, ani przestraszony, ani niepewny co do treści swoich rozkazów. To wszystko nieuchronnie prowadzi do jednego wniosku. Natasza więc wie, co zaraz nastąpi, co musi nastąpić, ale czekanie, jak na ironię, ją zabija. Jest zmęczona, półprzytomna i ma już wszystko w żopie, więc nie obchodzi jej, że to błąd, że to wbrew jakimkolwiek wytycznym, tylko pyta łamiącym się głosem:

- Zabijesz mnie wreszcie czy nie?

Facet milczy przez chwilę (i chociaż wymierzona w Nataszę strzała ani drgnęła, to chyba jakimś cudem wzruszył ramionami), po czym odpowiada spokojnie:

- Na razie nie.

Sucij syn.

Ostatkiem sił Natasza zwilża wargi i ma nadzieję, że pomimo wycieńczenia, słychać w jej słowach coś na kształt przekąsu:

- Czekasz na coś?

Przysięgłaby, że facet się uśmiecha.

- Na szefa.

Natasza zamyka oczy.

*

- Co to jest?

Natasza unosi ciężkie powieki, balansując znowu na granicy przytomności. Nie wie, ile czasu minęło, odkąd ponownie zemdlała. Kiedy była nieprzytomna, słońce zdążyło się już schować za chmurami, więc bez trudu może rozróżnić otaczające ją ciasnym kordonem sylwetki w czarnych, obcisłych mundurach z bardzo rozpoznawalnym orłem na ramionach.

Ludzie dookoła niej to agenci SHIELD.

Bladź. Gorzej być nie może.

- Zadałem ci pytanie, Hawkeye.

Facet, który ją zdjął (przy pomocy, cholera jasna, łuku), odpowiada tonem, który sugeruje, że w życiu nie słyszał nic głupszego:

- Rosyjska agentka specjalna?

- Nie, Hawkeye - syczy jakiś drugi mężczyzna, niższy i starszy, ubrany w prosty czarny garnitur i przez to przypominający bardziej zwykłego urzędnika niż agenta wywiadu. - To nie jest jakaś zwykła rosyjska agentka. Gdyby to była zwykła agentka, kazałbym ci spakować zabawki, a ją odstawiłbym do pierwszego lepszego szpitala w Oziorsku, modląc się do Boga, co do którego mam bardzo ambiwalentne uczucia, żeby nie mogła w żaden sposób udowodnić, że urządził ją tak ktoś od nas. Gdyby to była zwykła agentka, zamiótłbym ten burdel pod dywan w jedno popołudnie i wszyscy moglibyśmy wrócić do domów z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Ale ty nie mogłeś postrzelić zwykłej agentki. Musiałeś postrzelić pierdoloną Czarną Wdowę. - Mężczyzna w garniturze co prawda nawet na chwilę nie unosi głosu, ale w jego tonie i tak jest coś, co sprawia, że ciarki przechodzą po plecach.

Nie żeby ludzie, którzy popychają po opuszczonych radioaktywnych osiedlach z łukami mieli dostatecznie dużo rozumu, by wyłapywać podobne niuanse.

- O ile się nie mylę - podejmuje całkowicie niefrasobliwie ten drugi, Hawkeye - to właśnie Czarną Wdową miałem się zająć.

- Kluczowym słowem w twoim rozkazie było zlikwidować - odpowiada Garnitur. - Nie drasnąć, nie lekko uszkodzić. Zlikwidować. Co ja z nią teraz zrobię, Hawkeye? Co ja powiem dyrektorowi? Co dyrektor powie Radzie? Że pozwoliliśmy sobie aresztować na terenie Federacji Rosyjskiej rosyjską obywatelkę, która naszym zdaniem pracuje dla oficjalnie nieistniejącego XIX Zarządu?

- Szefie, niech szef nie udaje, że nie sika po nogach z radości. Dyrektor, jak o tym usłyszy, popłacze się ze wzruszenia, pewnie nawet tym okiem, które mu wydziobały sępy czy jakieś inne gołębie. Informacje, które możemy z tej kobiety wycisnąć…

- To dlatego jej nie zabiłeś? Dla informacji? Pierwszy raz ci się to zdarza.

Hawkeye milczy.

- Dlaczego ona ciągle żyje? - pyta cicho Garnitur i Natasza nie wie, jak to wszystko zinterpretować, bo kto jak kto, ale ona całkowicie zgadza się zgadza z tym ostatnim: powinna nie żyć.

Hawkeye nie odpowiada od razu.

- Ręka na cięciwie mi się omsknęła - cedzi w końcu i cisza, która zapada po tych słowach, jest znacząca, nawet jeśli Natasza nie wie jeszcze jak i dlaczego.

- Umieścisz to w swoim sprawozdaniu - podejmuje w końcu Garnitur.

- Tak jest.

- Zostajesz zawieszony na najbliższy miesiąc.

- Tak jest.

- Nie chcę cię widzieć nigdzie w pobliżu jej celi. Nie będziesz brał udziału w przesłuchaniach i zabraniam ci naprzykrzania się dyrektorowi w jej sprawie.

- Tak jest.

- Przypominam, że nie jesteś tutaj od myślenia, Hawkeye.

- Tak, tak, wiem, zatrudniacie mnie tylko dlatego, że jako jedyny wyglądam zajebiście we wszystkim, co zaprojektuje ten świr odpowiedzialny za mundury.

Garnitur ani drgnie.

- Zamelduj się u Livingstone’a i przez kolejne cztery tygodnie nie pokazuj mi się na oczy - mówi bezbarwnym, monotonnym głosem.

Hawkeye wykonuje ręką jakiś dziwny ruch, który Natasza nie do końca rozpoznaje, ale który chyba jest czymś na kształt salutu, odwraca się na pięcie i odchodzi. Jego zwierzchnik tymczasem najpierw pochyla się, a potem kuca obok Nataszy, jego twarz zaledwie centymetry nad jej twarzą (teraz dopiero widzi go wyraźnie: w średnim wieku, zadbany, łysiejący, w ciemnych okularach - archetyp tajnego agenta) i mówi tym samym pozbawionym emocji tonem, którym rozmawiał z Hawkeyem o jej życiu i śmierci:

- To przykre, że obowiązek respektowania regulaminu często nie pozwala nam na docenienie inwencji i przedsiębiorczości naszych agentów. - Uśmiecha się nagle, jak dobry wujek z wieczornej bajki. - A świr odpowiedzialny za mundury ma zajebisty gust. Zgodzi się pani ze mną, panno Romanowa?

*

- Natalia Alianowna Romanowa. Natalia, ładnie. Szkoda, że już nie używasz tego imienia. Kiedy ostatni raz ktoś się do ciebie tak zwracał, w szkole baletowej? O ile rzeczywiście skończyłaś szkołę baletową. Bo powiem ci szczerze, Natalio, tak prosto z serca: uważam wszystkie twoje papiery za gówno warte. Wszystko, co powiedziałaś i co jeszcze powiesz, też uważam za gówno warte. A wiesz dlaczego?

Dyrektor Fury nachyla się nad nią, napierając ciężarem ciała na oddzielający ich stół. Jest łysy i wielki jak góra. I żeby było zabawniej - jednooki. Trzeba mieć jej szczęście, bladź, żeby po tym, jak się dostało strzałą w pierś, być przesłuchiwaną przez ubranego od stóp do głów w czarną skórę pirata z Harlemu.

- Bo nie ma w tobie nic prawdziwego, Natalio, która każe się nazywać Nataszą, która podaje się za Nadine, która przedstawia się jako Nancy - Fury odpowiada sam sobie, świdrując ją spojrzeniem, jakby oczekiwał, że litania zaledwie kilku z jej wielu aliasów zbije ją z tropu. - Ty nie kłamiesz, ty oddychasz kłamstwem, więc przepraszam bardzo, ale nie uwierzę w ani jedno twoje słowo.

Natasza spogląda na niego spokojnie, beznamiętnie. Opatrzona przez lekarza, trochę wypoczęta, może bawić się w takie przysłuchania przez wiele godzin, dni, tygodni, może i miesięcy. Na lata pewnie nawet SHIELD nie starczy cierpliwości. Paradoksalnie fakt, że wreszcie znajduje się w sytuacji, w której wie, jak się zachować, działa na nią uspokajająco. Tutaj reguły gry są jej znane, więcej - niektóre z nich sama napisała. W ciemnym, wyposażonym tylko w weneckie lustro pokoju przesłuchań nie ma miejsca dla szalonych agentów opowiadających swoim ofiarom o wizytach u ortopedy, więc Natasza może odciąć się od myśli o bólu i śmierci, może oddychać bez lęku, że grot przebije jej płuco, może być znowu Czarną Wdową.

Jest więc Czarną Wdową.

- Cóż, dyrhektorze - odpowiada ze strasznym akcentem stereotypowego Rosjanina. - Obawiam się, to barhdzo utrhudni nam rhozmowę, da? - Opiera łokcie o blat stołu, błyskając kajdankami i wydyma kokieteryjnie dolną wargę. Wie, że na Fury’ego to nie podziała, ale chce zobaczyć, w jak krótkim czasie będzie w stanie wyprowadzić go z równowagi, odgrywając radzieckiego szpiega z najlepszych lat zimnej wojny.

Fury krzywi się, a może uśmiecha (z jego wstrętną gębą trudno powiedzieć).

- Mógłbym cię zapytać, co robiłaś w Majaku - podejmuje po chwili, ani na chwilę nie przerywając z nią kontaktu wzrokowego. - Mógłbym cię zapytać, ile przepisów prawa krajowego i międzynarodowego złamałaś na rozkaz swoich mocodawców. Ba, mógłbym cię zapytać, kim ci mocodawcy są. I w każdym z tych wypadków uzyskałbym odpowiedź, Natalio, prędzej czy później. Ale ja w dupie mam Majak - Fury parska - bo to nie moja działka. Wiem, co tam się dzieje i nic mnie to nie obchodzi. Wiem też, dla kogo pracujesz, ale to wiedzą wszyscy, tak jak wszyscy wiedzą, że choćbym stanął na głowie, podskakując w takt hymnu Chińskiej Republiki Ludowej, to tych ludzi nie dosięgnę. Interesuje mnie co innego. - Znowu się pochyla nad stołem (robi tak za każdym razem, kiedy wydaje mu się, że mówi coś ważnego). - Kim jesteś, Natalio Alianowna Romanowa? - Uśmiecha się chytrze, odpychająco. - I co możesz dla mnie zrobić?

Natasza stara się, żeby jej twarz nie wyrażała absolutnie niczego, ale musiała popełnić jakiś błąd, musiała mimowolnie zmarszczyć czoło, czy zmrużyć oczy, bo Fury nagle wybucha gromkim śmiechem, tak jakby szczerze cieszył się z tego, że udało mu się ją zaskoczyć i zirytować jednocześnie.

- Urocza jesteś - stwierdza po chwili. - Naprawdę łamiesz mi serce, dziecko. A teraz odpowiedz wujkowi Nickowi na pytanie i zakończmy ten cyrk. Wczoraj nagrał mi się nowy odcinek Chirurgów, a nie miałem kiedy go obejrzeć.

Natasza milczy.

- Nie? - pyta Fury przekornie. - Nie odpowiesz? Dobra, to może zrobimy inaczej: ja będę mówił coś, co o tobie wiem, a ty będzie potwierdzała lub zaprzeczała. Takie ciepło-zimno.

Unosi lekko brwi, patrząc na niego lekceważąco. Oczywiście nie ma zamiaru się w to bawić. A Fury oczywiście o tym wie.

- Urodziłaś się w Wołgogradzie - podejmuje, a kiedy Natasza odwraca nieznacznie głowę (Pieprz się, mówi całą sobą), dyrektor uśmiecha się drapieżnie. - Czekaj, czekaj, sam sobie odpowiem! Tak. To co, idziemy dalej? Jesteś sierotą, dzieckiem Wielkiej Rosji, jak wy to mówicie, praktycznie adoptowanym przez XIX Zarząd. Wzięli cię do tej swojej fabryki morderczych laleczek, gdzie wkłada się dziecko, a wyciąga doskonale wyszkolonego szpiega-zabójcę. Ile wtedy miałaś, czternaście, piętnaście lat? Musisz mi wybaczyć, ale różne źródła różnie dowodzą. - Fury rozpiera się na krześle. - Później byłaś bardzo niegrzeczną dziewczynką, Natalio. Udawałaś baletnicę Moskiewskiego Teatru Wielkiego, żeby wykradać tajemnice państwowe przychodzącym na przedstawienia dygnitarzom. Uprawiałaś szpiegostwo przemysłowe w Europie i Azji, prowadziłaś działania dywersyjne i destabilizujące w terenie, dokonywałaś sabotażu i morderstw na zlecenie rosyjskiego rządu. Byłaś w Czeczenii, Kosowie i Gruzji. Nadzorowałaś przemyt broni do Afganistanu, Pakistanu, Kolumbii i Somalii. Jesteś bez wątpienia jednym z najbardziej poszukiwanych szpiegów na świecie. - Dyrektor zakłada ręce na pierś i ściąga usta w nieprzyjemnym, kpiącym grymasie. - Jak mi poszło?

Natasza również się pochyla i spogląda Fury’emu prosto w oko.

- Gówno prawda - mówi głośno, tak żeby nie tylko on, ale i jego ukryte za weneckim lustrem przydupasy usłyszały ją wyraźnie. - A ty gówno wiesz, Nickolasie Fury, smutny agencie smutnej organizacji, która udaje jednostkę podległą Narodom Zjednoczonym, a tak naprawdę jest tylko narzędziem w rękach jankesów. Wiesz o mnie tyle, ile pozwalam ci wiedzieć, ile pozwalam wiedzieć wam wszystkim. Nie masz na mnie nic oprócz rozmytych, mało wiarygodnych podejrzeń i śmiesznie niekompletnego życiorysu. Można by pomyśleć, że ściągnąłeś to wszystko z Wikipedii - z tego, co widziałam, jest tam na temat Czarnej Wdowy mniej więcej tyle samo.

Żałuje, że nie ma papierosa, żeby móc dmuchnąć Fury’emu dymem w twarz.

- Widzisz, Nick (mogę ci mówić Nick?), w naszym zawodzie jesteśmy warci tyle, ile wiemy. Ty nie wiesz nic, więc jesteś gówno wart. Chciałbyś zmusić mnie do mówienia, ale ponieważ wiesz tak mało, to nie masz pojęcia, gdzie są moje słabe punkty. Mogę być każdym i nikim jednocześnie. - Natasza zniża głos do szeptu. - Mogę być potomkinią carskiej rodziny, chowaną pod czujnym okiem najpierw radzieckich, potem rosyjskich władz, bojących się, że kiedyś upomnę się o moje dziedzictwo. Mogę być luksusową damą do towarzystwa, femme fatale, szarą eminencją moskiewskich salonów. Mogę być światowej sławy baletnicą, dziedziczką jednej z nowych fortun, genialną fizyczką, pracownicą miejscowego domu kultury, podróżniczką, nauczycielką rosyjskiego w szkole podstawowej, albo właścicielką stoiska z warzywami na targu. Nie mam o tobie zbyt wysokiego mniemania, Nick, ale wiem, że nawet ty nie jesteś aż tak głupi, żeby nie zdawać sobie z tego wszystkiego sprawy. Więc proszę, daruj sobie te mądre miny, nie naruszaj mojej przestrzeni osobistej i bądź tak miły wezwać dla mnie adwokata. Jeśli jesteście w stanie coś mi zarzucić, jestem pewna, że miejscowa policja chętnie przejmie od was tę sprawę. Jeśli nie, to chciałabym wrócić do domu. I będziecie mieć niewymowne szczęście, jeśli nie pozwę waszej kolektywnej dupy jak stąd do Nowosybirska za naruszanie moich podstawowych praw.

Natasza wie, że ma rację i wie, że Fury to wie. Potrafi rozpoznać blef, kiedy go widzi. Fury dał jej wystarczająco dużo dowodów, żeby mogła nabrać pewności, że strzela w ciemno, mając tylko nadzieję, że Natasza sama mu się podłoży.

Żadne z nich się nie porusza, żadne nie cofa się ani o centymetr. W konsekwencji tego są tak blisko, że Natasza czuje zapach Fury’ego (cygara, skórę i jakiś płyn po goleniu, ale nie proch, dyrektor SHIELD nie musi w końcu brudzić sobie rąk czarną robotą), widzi zmarszczki w kącikach jego oczu i dookoła ust, a także ledwo widoczną pajęczynę cienkich blizn dookoła opaski na oko.

Nie spodziewa się, że Fury powie coś jeszcze. Myli się.

- Miał na imię Iwan.

Spluwa mu w twarz.

- Pierejti k ciortu!

Fury ociera policzek rękawem, ale uśmiecha się, ublyudok uśmiecha się, kiedy ona ledwo widzi przez zasnuwającą jej oczy czerwoną mgłę.

- Na dzisiaj koniec. Przemyśl sobie to wszystko, robaczku.

Dopiero kilka godzin później, kiedy pozbiera myśli i opanuje drżenie rąk, parsknie śmiechem na wspomnienie tego, jak Fury nazwał ją na odchodnym.

Pająki nie są robakami.

A Natasza nie zawsze była Wdową.

*

Przychodzą po nią znowu następnego dnia - chyba, bo w celi nie ma okien, więc może polegać tylko na swoim wewnętrznym poczuciu czasu. Zanim zdążą cokolwiek powiedzieć, Natasza sama wyciąga ręce, żeby mogli ją skuć, uśmiechając się przy tym kokieteryjnie. Obręcze zatrzaskują się na jej nadgarstkach z cichymi kliknięciami i Natasza nie pierwszy raz zastanawia się, z czego te kajdanki w ogóle są zrobione. Są dużo lżejsze od tych, do jakich przywykła, trochę od nich jaśniejsze, bardziej połyskliwe i Natasza mogłaby się założyć, że wbrew pozorom o wiele mocniejsze.

Tymczasem po obu jej stronach ustawia się dwóch agentów przypominających raczej bokserów wagi ciężkiej niż szpiegów. Tuż za drzwiami celi czekają na nich jeszcze dwie osoby - kobieta, stosunkowo młoda i atrakcyjna, ale trzymająca się sztywno jak amerykańska flaga, i Garnitur. Chociaż wcale na to nie wygląda, Natasza podejrzewa, że to właśnie on może być najgroźniejszy z nich wszystkich.

Po kilku minutach kluczenia po dudniących metalicznie korytarzach dochodzą w końcu do tego samego pomieszczenia, w którym przesłuchiwano Nataszę ostatnio. Garnitur otwiera przed nią drzwi i wpuszcza ją przodem, po czym sam wchodzi do środka. Przy stole są trzy krzesła - jedno po stronie Fury’ego i dwa po stronie Nataszy. Chcą iść w dobrego i złego policjanta? Powodzenia.

Garnitur odsuwa dla niej krzesło i Natasza przewraca z irytacją oczami. Zanim jeszcze zdąży usiąść, słyszy szczęk zamka i charakterystyczny dźwięk wojskowych obcasów na posadzce. Dołączywszy do nich, Fury siada z rozmachem na swoim miejscu, kładzie szeroko rozstawione dłonie na blacie stołu i uśmiecha się. Kątem oka Natasza widzi, jak Garnitur wyciąga z teczki laptopa i rozkłada go na stole.

- Dobrze spałaś, Natalio? - pyta Fury zwodniczo uprzejmie.

- Jak dziecko - mówi Natasza zimnym, obojętnym głosem. Opiera podbródek na dłoniach złożonych w taki sposób, żeby kajdanki nie wbijały się jej w ciało. - Zdajecie sobie sprawę, że im dłużej odmawiacie mi prawa do obrony, tym głębiej toniecie w tym całym szambie, prawda? Na waszym miejscu uważałabym, żeby gówno nie zalało wam w końcu ust.

- Urocza jest, nie, Coulson? - śmieje się Fury. - U nas już takich nie robią. Wystarczy spojrzeć na Hill. Mój Boże, ta baba zachowuje się, jakby połknęła kij od szczotki i popchnęła go wiadrem trocin.

- Agentka Hill jest wybitną specjalistką w dziedzinie zarządzania kryzysowego - odpowiada neutralnie Garnitur o imieniu Coulson - która wykonuje powierzone jej obowiązki ze wzorowym profesjonalizmem.

- Tak, tak, stara dobra szkoła radziecka - kontynuuje tymczasem Fury, całkowicie ignorując komentarz podwładnego. - No, ale dosyć pierdolenia, przejdźmy do rzeczy. Jedziesz, Phil.

- Pragniemy oficjalnie złożyć pani ofertę współpracy, panno Romanowa - podejmuje Coulson, odwracając się nieznacznie w jej stronę.

- A ja pragnę oficjalnie zadzwonić do mojego adwokata.

- Może pani oczywiście odrzucić naszą propozycję…

- Oczywiście - Natasza parska śmiechem.

- Tak - odpowiada spokojnie Coulson. - SHIELD nie jest organizacją terrorystyczną. Nikogo nie zmuszamy do pracy na rzecz agencji.

- Świetnie, w takim razie odmawiam.

- Nawet jeszcze pani nie wie, co chcemy pani zaproponować.

- Zapewniam pana, że wiem doskonale.

- Panno Romanowa, z przykrością informuję panią, że pani sytuacja uległa diametralnej zmianie - mówi z naciskiem Coulson. - Zanim podejmie pani pochopnie decyzję, która będzie niosła ze sobą poważne konsekwencje…

- Nie pieprz, tylko pokaż jej list, Phil.

Natasza czuje, jak krew zastyga jej w żyłach.

Coulson rzuca dyrektorowi lekko rozdrażnione spojrzenie - najwidoczniej nie lubi, jak mu przerywać postępowanie zgodnie z regulaminem. Ustawia przez chwilę coś na swoim laptopie, po czym odwraca go ekranem w jej stronę.

Natasza spogląda na wyświetloną stronę i czuje się tak, jakby Coulson przystawił jej pistolet do skroni i pociągnął za spust. Równie dobrze mógłby to zrobić, bo Natasza i tak już nie żyje. Jest oddychającym, chodzącym, żywym trupem. Gorzej nawet - została pochowana żywcem.

Na ekranie laptopa wyświetlony jest list gończy.

Natalia Alianowna Romanowa, opisano jej zdjęcie. Pamięta nawet, kiedy je sobie zrobiła - to było przed misją madrycką, kiedy udawała profesor biologii molekularnej i wyniosła dla swojego rządu wyniki badań nad nowym polimerem, który mógł zrewolucjonizować współczesny przemysł wojskowy. Wygląda na tym zdjęciu do bólu zwyczajnie, przeciętnie nawet (jest oczywiście atrakcyjną kobietą, ale takich kobiet jest w końcu wiele). Ur. 1983, Wołgograd, Federacja Rosyjska (daw. Stalingrad, ZSRR), czyta dalej. Oskarżona o zdradę stanu, działanie na szkodę państwa rosyjskiego, pozyskiwanie tajemnicy państwowej nielegalnymi metodami, szpiegostwo przemysłowe, handel bronią, działalność terrorystyczną…

Natasza z trudem opanowuje drżenie rąk.

- Ale ci wystawili laurkę, nie? - Fury unosi brwi i uśmiecha się kpiąco.

- Jak długo mnie tu trzymacie? - pyta cicho, ciągle wpatrując się jak zahipnotyzowana w swoje zdjęcie z listu gończego.

- A jak ci się wydaje? - odpowiada pytaniem na pytanie Fury i Natasza powinna mu pewnie powiedzieć, co myśli o takim podpuszczaniu, ale nie ma siły się kłócić.

- Dzień, dwa.

- Pięć.

Przypomina sobie, że pierwszą rzeczą, którą zrobiła po przebudzeniu, było wyciągnięcie sobie z ramienia kroplówki. Myślała, że zdążyła, zanim nafaszerowali ją jakimś otumaniającym syfem. Myliła się.

Bierze głęboki oddech. Pięć dni, prochy wyłączyły ją na całe pięć dni. Tylko pięć dni, aż pięć dni, Boże moj…

- Panno Romanowa, chcielibyśmy, żeby w pełni zrozumiała pani delikatność położenia, w którym się pani znalazła.

Rozumie, Natasza wszystko rozumie i jedynym, co jej pozostało, to nie wyjść z roli i wszystkiemu zaprzeczyć, i nic nie powiedzieć.

Jeszcze może wrócić.

- Nie mieliście prawa…

- Proszę pani…

- Nie, nie, czekaj, Phil! - wtrąca się Fury, unosząc dłoń. - Natalia ma rację, doszło tutaj do karygodnych nadużyć natury proceduralnej! - Sięga do kieszeni płaszcza, po czym rzuca jej jakiś mały, prostokątny przedmiot, który niemal wyślizguje jej się przez te pieprzone kajdanki z rąk. - Masz, dzwoń. - Natasza spogląda na telefon komórkowy, który trzyma w dłoniach. - Na co czekasz? Podać ci numer?

Natasza milczy przez jakiś czas. Kiedy unosi w końcu głowę i rzuca Fury’emu spojrzenie pełne nienawiści, on nawet nie drgnie, tylko jego łysina lśni w świetle jarzeniowej lampy.

- Powiem ci, jak ja to widzę, Natalio - podejmuje Fury po chwili milczenia. - Wpadłaś w niezłe bagno, jesteś w nim już, o, po pas, ale ono ciągnie cię na samiuśkie dno, nie? Możesz teraz zrobić dwie rzeczy. Możesz zacząć się szarpać jak wściekła - zadzwonić na policję, do adwokata, swoich przełożonych, telewizji, nie wiem. Możesz wyjść przez te drzwi i wrócić do domu, serio. Widzisz, mnie to akurat nie obchodzi, bo do kogokolwiek się nie zwrócisz, gdziekolwiek nie pójdziesz, za kilka dni znajdziesz się w jakimś niekoniecznie świeżo pachnącym rowie z kulką między oczami. Ale możesz też zrobić inaczej. Jeśli zostaniesz tutaj i zgodzisz się na współpracę z SHIELD, gwarantuję, że w przeciągu jednego miesiąca dostaniesz obywatelstwo Stanów Zjednoczonych z rąk samego prezydenta. Zostaniesz objęta amnestią, a my zapomnimy o tym, ile masz krwi na rękach. Będziesz miała mieszkanie, rządową pensję i jako takie życie. O minimum szacunku do samej siebie już nie nawet wspominam.

- Trudny wybór - mówi Natasza chłodno i bez emocji, bo już i tak straciła wszystko, a ludzie, którzy nie mają nic, nie mają też o co się bać.

Prawie.

- Fakt. - Fury uśmiecha się, Natasza najbardziej na świecie nienawidzi chyba tego pewnego siebie, ironicznego uśmiechu. - Ale oboje i tak już wiemy, jak postąpisz.

Natasza ani drgnie; nie daje po sobie poznać zdenerwowania, chociaż tak naprawdę gardło ma suche, a serce wali jej jak szalone, bo nad ciałem można zapanować tylko do pewnego stopnia i sztuką jest być tego na tyle świadomym, by skutecznie maskować pewne niezależne od woli reakcje. Fury natomiast wygląda jak kot, który właśnie dobrał się do śmietanki. Tylko za to Natasza ma ochotę rozsmarować go na ścianie.

- Wiemy? - pyta więc, próbując zyskać na czasie.

W odpowiedzi Fury ponownie sięga do kieszeni, by tym razem wyciągnąć z niej plastykową torebkę zawierającą małą, białą kapsułkę. Natasza odruchowo próbuje złapać się za lewy nadgarstek - kajdanki szczękają metalicznie - chociaż nie ma już po co.

Ukryta w skórzanym nadgarstniku pochewka jest pusta.

- Kiedy się dowiedziałem, że SHIELD aresztowało Czarną Wdowę, myślałem, że ktoś sobie robi ze mnie jaja. Potem przypomniałem sobie, że powiedział mi o tym agent Coulson, a on nie potrafiłby zażartować, choćby od tego zależało jego życie - nie patrz tak mnie, Phil, doskonale wiesz, że mam rację. Myślę więc: prowokacja. Myślę: podstawili kogoś. Myślę: mają nadzieję zainstalować nam kreta i rozpieprzyć nas od środka. - Fury przyjmuje niemal gawędziarski ton. - Szukałem więc jakiegoś sensownego wyjaśnienia tego wszystkiego, ale im dokładniej cię sprawdzałem, tym bardziej się przekonywałem, że rzeczywiście jesteś Natalią Romanową, agentką GRU o kryptonimie Czarna Wdowa. Potem na szczęście dostaliśmy wyniki testów DNA - Fury uśmiecha się, cały rozanielony, wiedząc, że zdobycie próbki jej kodu genetycznego do porównania z tą, którą pobrano jej, kiedy leżała nieprzytomna, graniczyło z cudem - i chociaż jedne wątpliwości prysły, to pojawiły się nowe. - Torebka z kapsułką zostaje przesunięta w jej stronę i Natasza nie może od niej oderwać wzroku. - Jak to się stało, że jeszcze żyjesz?

Czarna Wdowa nie może umrzeć, myśli Natasza, ale wie, że tak naprawdę to nie jestodpowiedź na zadane przez dyrektora pytanie.

Nie żeby miała zamiar na nie odpowiadać.

- Idi na huj, Nick- mówi więc nad wyraz spokojnie i odwraca głowę w bok, żeby nie musieć patrzeć ani na Coulsona z jego pieprzonym komputerem i jeszcze bardziej pieprzonymi propozycjami, ani na Fury’ego z jego pieprzoną kapsułką i jeszcze bardziej pieprzonymi analizami.

Nie spodziewa się, że Fury złapie ją za brodę jak niesforne dziecko, że zmusi do spojrzenia mu prosto w oko. Nataszy z wściekłości gorąco uderza na policzki bladoróżowymi plamami; odrzuca głowę do tyłu, wyrywając się z uścisku (nie trzymał jej mocno, ale to bez znaczenia, bo kadet, nie tupite głaza, smatritie na agent Kudrin, kagda ona obrasiajetsja k wam).

- Nie dotykaj mnie - syczy. Fury obnaża zęby w drapieżnym uśmiechu.

- Miałaś przy sobie cyjanek. Powinniśmy się zresztą tego spodziewać, ale widzisz, zmylił nas Barton - pamiętasz Bartona? To ten niezbyt uroczy i nie taki znowu już młody człowiek, który miał przyjemność zdjęcia cię w Majaku. Barton więc zarzekał się, że nie zauważył w twoim zachowaniu niczego podejrzanego - nie próbowałaś odwrócić od siebie jego uwagi, nie szukałaś niczego gorączkowo, nie starałaś się go prowokować… Słowem, byłaś wzorowym jeńcem. Początkowo wydawało mi się, że może sobie z nami pogrywasz, że będziesz chciała nas jakoś spektakularnie wykręcić; może usypiasz naszą czujność, a my dajemy ci się prowadzić jak barany na rzeź? Miałam wątpliwości, ale - Fury unosi ręce do góry, jakby w obronnym geście - zadawałem sobie złe pytania i udzielałem na nie złych odpowiedzi. Co jest o tyle zabawne, że rozwiązanie było na wyciągnięcie ręki. Brzytwa Okhama, Natalio. Czasami trzeba sięgnąć po najprostsze rozwiązania.

Nataszy zbiera się na mdłości; próbuje uspokoić się, licząc sekundy pomiędzy jednym oddechem a drugim. Powtarza sobie, że przecież bywało już gorzej - tylko że to nie położenie, w którym się teraz znalazła, przyspiesza jej tętno; ręce nie pocą jej się z obawy przed agentami SHIELD. Jej reakcja nie ma nic wspólnego z tym, co się dzieje, jest natomiast ściśle powiązana z tym, co Natasza wie, że zaraz usłyszy.

Fury nagle wstaje, całym ciałem nachylając się nad stołem; tym razem Natasza nie próbuje się od niego odsunąć i tylko cierpliwie liczy sekundy (wdech, adin, dwa, tri , wydech, adin, dwa, tri). Dyrektor kładzie swoją dużą, szorstką dłoń na jej karku, przyciąga ją lekko do siebie, po czym mówi jej na ucho:

- Boisz się śmierci - szepcze.

Natasza odpycha go tak mocno, że Fury z impetem leci do tyłu, ale nie spada z krzesła, łapie równowagę, po czym przechyla ptasio głowę.

- Boisz się śmierci, Natalio Romanowa i dlatego nie otrułaś się cyjankiem, dlatego poddałaś się niemal bez walki, dlatego w ogóle jesteś tu teraz z nami. Ktokolwiek cię szkolił, robaczku, spierdolił sprawę, bo nie udało mu się wyprać cię z tych resztek instynktu samozachowawczego, które nie pozwalają ci powiesić się w nocy na prześcieradle.

Natasza milczy i milczy, i milczy, i odmierza wieczność miarowymi uderzeniami swojego serca. Kątem oka zauważa, jak siedzący do tej pory w milczeniu Coulson przesuwa w jej stronę plik dokumentów i długopis.

- Jestem gotów dać ci szansę, Natalio - kontynuuje tymczasem Fury. - Nie jestem potworem, a SHIELD to nie GRU. Nie wymagamy wbrew pozorom ślepego oddania sprawie, oferujemy pełne ubezpieczenie zdrowotne, pozwalamy naszym agentom na samodzielne myślenie i zakładanie związków zawodowych. Twoi uważają cię za zdrajczynię, ja - za przedsiębiorczą młodą kobietę, która ma głowę na karku. W SHIELD nigdy za wiele takich kobiet.

Natasza nadal ani drgnie, ale to już bez znaczenia.

- Szczególnie jeśli są w posiadaniu cennych informacji na temat wrogiego wywiadu? -pyta beznamiętnym głosem, bo pieprz się, Fury, wszyscy i tak wiedzą, o co tu tak naprawdę chodzi.

Dyrektor unosi brwi, przywołując na twarz niewinny wyraz.

- Strona dziewiąta, artykuł dwudziesty siódmy, jeśli mnie pamięć nie myli. Phil?

- Dwudziesty szósty, panie dyrektorze.

- Niech będzie dwudziesty szósty. Sama rozumiesz, Nataszo, że niezapytanie cię o pewne rzeczy byłoby z naszej strony… Niemądre.

- Bardzo - szepcze Natasza.

- Chce pani to jeszcze przemyśleć? - pyta Coulson i Natasza zastanawia się, czy naprawdę wierzy w jej wątpliwości co do ich propozycji, czy próbuje być tylko na swój sposób uprzejmy.

Nieważne zresztą, co myśli Coulson, niczego to nie zmieni. Natasza i tak wie, że to podpisze.

Natasza i tak wie, że zdradzi.

koniec części pierwszej

[Trivia]Trivia:

1. Z filmu Iron Man 2 dowiadujemy się, że Natasza zna cztery języki: rosyjski (wówczas wymieniony jako "język obcy"), angielski, francuski i łacinę.

2. Czarna Wdowa w komiksach to tytuł przechodni. Natasza co prawda zachowała ten kryptonim nawet po tym, jak zmieniła strony, ale jednocześnie w Rosji jej rolę (i nazwę) przejęła inna młoda agentka.

3. GRU (ros. Glavnoye Razvedyvatelnoye Upravleniye, czyli Główny Zarząd Wywiadowczy) to instytucja wywiadu najpierw radzieckiego, a obecnie rosyjskiego. W ZSRR funkcjonowało obok KGB, ale po jego likwidacji wchłonęło część jego struktur (i personelu). GRU posiada osiemnaście zarządów, stąd dodanie przeze mnie kolejnego, tajnego zarządu dziewiętnastego. Oczywiście oryginalnie w komiksach Natasza była agentką KGB.

4. Majak to miasto w Rosji, w którym znajdował się jeden z największych zakładów atomowych. Pierwsza awaria miała tam miejsce w 1957 roku i była ukrywana przez ZSRR przez 30 lat. Do kolejnego wypadku doszło w 1968 roku. Część obszaru skażona przez zakład Majak nadal jest zamknięta z uwagi na podwyższony poziom promieniowania. Oziorsk to najbliższe duże miasto, w którym prawdopodobnie znajduje się szpital.

5. Natasza funkcjonuje w języku rosyjskim (z tego, co wyczytałam) zarówno jako samodzielne imię, jak i zdrobnienie od imienia Natalia. Wśród pojawiających się w komiksach pseudonimów wymienić można wspomniane w tekście Nadine Roman i Nancy Rushman (do której nawiązuje filmowy alias Natalie Rushman), ale jest ich więcej i prawdopodobnie prędzej czy później pojawią się i w tym opowiadaniu.

6. Komiksowa Natasza naprawdę była baletnicą (zwracano się do niej nawet Madame Natasha). Jednak w 2010 roku jej historia została zretconowana (skrót retcon pochodzi od angielskiego słowa retroactive continuity, które oznacza taki zabieg fabularny, w wyniku którego wszystko, co w danej opowieści wydarzyło się dotychczas, zostaje w pewien sposób unieważnione, tak aby historia mogła zostać napisana na nowo. Retcon Nataszy polegał na tym, że jej wspomnienia o byciu baletnicą okazały się być fałszywe, wszczepione jej przez agentów Czerwonego Pokoju po to, żeby miała coś, do czego mogłaby wracać (nie żartuję). Jeszcze do tego wrócimy.

7. SHIELD jest agencją Narodów Zjednoczonych, która jest jednak kanonicznie całkowicie zdominowana przez Stany Zjednoczone. Wspomniana Rada to oczywiście Rada Bezpieczeństwa.

8. Pojawiły się podejrzenia, że Natasza (która w uniwersum komiksowym urodziła się w 1928 roku!) rzeczywiście może być potomkinią ostatnich władców Rosji, Romanowów. Stąd nawiązanie do tego (i nie tylko tego) pomysłu w wypowiedzi Nataszy.

9. W Rosji naprawdę można zostać oskarżonym o działanie na szkodę państwa i pozyskiwanie tajemnicy państwowej nielegalnymi metodami. W każdym razie według nowej, rozszerzonej definicji zdrady stanu.

10. W czasie zimnej wojny przy niektórych agentach KGB i CIA znajdowano cyjanek potasu w szklanych kapsułkach, które po rozgryzieniu uwalniały cała truciznę na raz i zabijały ich natychmiast. Szkło było oczywiście odpowiednio cienkie.


część 2

fanfiction: the avengers (film), pisanie, tekst: długi pocałunek na dobranoc, forma: opowiadanie

Previous post Next post
Up