Jun 17, 2008 20:12
Nie ma nic bardziej stresującego dla gimnazjalisty niż to cholerne podanie.
Na początku wszyscy się stresują bo punkty, bo średnia, wolontariaty, samorządzy i inne podobne pierdoły. Koniec roku to jeden wielki sajgon, bo każdy 'musi mieć pasek na świadectwie'.
Później jest stres z logowaniem. Które szkoły wybrać. Czy się dostanę.
Ale według mnie najmakabryczniejszą sprawą jest drukowanie podania z tego cholernego systemu. W życiu nie przesiedziałam tyle pod jakimś durnym sekretariatem.
W moim podaniu były dwa błędy. Na początku. Bo mój ojciec został nagle kobietą [-ska zamiast -ski], a moja komórka wskoczyła na miejsce telefonu stacjonarnego. Było super, bo poprawić błędy można tylko w sekretariacie, gdzie pod drzwiami stało już z 15 osób, a ja byłam ostatnia. Wtedy była godzina bodaj 12.30. Każda osoba siedziała w środku minimum 40 minut, bo serwer się zawieszał i ogólnie 3 kB na rok. A sekretariat tylko do godziny 16. Siedziałam tam chyba ze trzy godziny (z jakąś nudnawą książką o aborcji autorstwa Kazi Szczuki i BRAKIEM mp3). Kiedy w końcu weszłam do środka wszystko załatwiłam w dosłownie parę minut. Zadowolona idę wydrukować podanie, biorę je do ręki i patrzę - moja mama z nazwiskiem byłego męża. Mało co mnie szlag nie trafił, ale od razu pobiegłam to poprawić. Chwała niebiosom, dalej poszło już raczej szybko.
Nie będę tęsknić za gimnazjum czy klasą. Po całym dniu bezsensownego siedzenia w szkole mam już serdecznie dość.
Wiem, że będę tęsknić za Agatkami, Eweliną i Kamilą. A z nauczycieli na pewno za Chajkiem. Ale naprawdę się cieszę, że to już się kończy. Jak na ironię, to TERAZ ludzie chcą się integrować. Gdzieś jeździć razem na wycieczki, w klasie trzymać się we własnych 'kupach'. Zupełnie tego nie rozumiem, choć miałam takie zapędy pod koniec podstawówki. Być może bardziej lubiłam tamtych ludzi. W każdym razie zintegrowałam się z kim chciałam i teraz cyrku nie będę odstawiać.
Pożegnam się z tymi wszechwiedzącymi debilami i słodkimi krejzolkami.
Jak cudownie!
ludzie,
ja,
szkoła