kolejny fic
tytuł - duże zwierzę
paring - właściwie to żaden, chociaż krąży nad tym cień ohmiyi
rating - PG
genre - crack crack crack
bo
yuaelt podsunęła mi pomysł. Napisane wczoraj a właściwie już dzisiaj w nocy.
oczywiście bardzo niepoważne
Zwierzę pojawiło się nie wiadomo skąd, ale od samego początku wzbudziło poruszenie. Głównie wśród Juniorów, ponieważ Sempaje, oswojeni z dziwactwami Jimusho bez większych problemów przeszli nad tym do porządku dziennego. Niektórych jednak sprawa dotykała bezpośrednio.
- Wszystko pięknie, ale dlaczego musisz trzymać go tutaj? - spytał Nino tasując karty - To śmierdzi! Przełóż... - zwrócił się do Ohno.
- W domu nie mam miejsca. - odparł Aiba napełniając miskę mięsną karmą - No i nie mogli się dogadać. Znaczy on i psy...
- Skąd pomysł, że dogada się z nami? - rzucił Ohno niepewnie śledząc spod oka każdy ruch nowego pieszczocha Aiby.
Masaki zrobił naburmuszoną minę.
- Okażcie trochę serca! Już wam mówiłem, że znalazłem go wczoraj wśród koszy na śmieci. Jakieś wredne chłopaki chciały go podpalić, wyobrażacie sobie?! Nie mogłem go tak zostawić. Prawda Sho?
Sakurai drgnął, jak uczeń wyrwany do odpowiedzi.
- Oczywiście, że nie. - zapewnił gorąco.
Wszyscy umilkli na chwilę i patrzyli, jak Zwierz obejmuje wielkimi łapami miskę i zaczyna pożerać jej zawartość.
- Nie mówię, że miałeś pozwolić go spalić... - mruknął Nino. Tak naprawdę wszystkie jego argumenty sprowadzały się do jednego: "Satoshi się tego boi". Nie mógł się jednak zebrać do wyduszenia z siebie tego krótkiego zdania.
- Miałeś przełożyć dwa razy! - zawołał wyładowując frustrację na Ohno, który podskoczył i odwrócił wzrok od zwierzęcia.
- Widzisz, jakie to ma pazury? - wymamrotał.
- Jak to rosomak, czy co to tam jest... - skwitował Nino starając się nadać głosowi obojętny ton. - Hej! - zawołał widząc, że oczy Satoshiego znowu biegną w niewłaściwą stronę - Nie patrz tam, patrz na mnie!
Nagle na korytarzu wybuchło zamieszanie.
- I żebym was tu więcej nie widział, gówniarze! - wrzeszczał Jun - Wracać do roboty!
Arasie wymienili spojrzenia, a potem zgodnie skierowali się do drzwi.
Pierwszy znalazł się tam Ohno. Nadspodziewanie szybko wykorzystał okazję umknięcia ze strefy zagrożenia. Nino westchnął i pomaszerował za nim, udając, że wcale się nie spieszy. Aiba przestał czesać rosomaka i wyjrzał z ciekawości. Jedynie Sho nie ruszył się z miejsca. Owszem, w pierwszej chwili chciał również wyjść, ale kiedy się podnosił zwierzątko Aiby skończyło jeść i spojrzało na niego oczyma, w których Sakurai dostrzegł wyraźną prośbę o dokładkę.
- Ahahaha... - zaśmiał się nerwowo - Aiba-chan dał ci za małą porcję?
Plastikowa miseczka pękła pod naporem pazurów.
Sho rozejrzał się za pudełkiem karmy, ale nigdzie go nie było. Z pyska rosomaka spłynęła długa strużka śliny i zadyndała wesoło. Sakurai poczuł, że robi mu się słabo.
- Może... Może zostaniemy przyjaciółmi? - wymamrotał.
Tym czasem na korytarzu rozgrywały się dantejskie sceny. DoS Juna wyżywał się na tych Juniorach, którzy nie zdążyli uciec.
- Przyszliśmy tylko zobaczyć tego... Pomónika... - wymamrotał najodważniejszy. Matsumoto spiorunował go spojrzeniem.
- Jeśli na następnym koncercie znowu skopiecie układ, to osobiście was z tym zwierzakiem zapoznam!
- Nono Jun-kun, spokojnie - mitygował go Aiba, cały szczęśliwy, że jego pieszczoch zdobył już taką popularność. - Nie słuchajcie go chłopcy, Pomórnik je tylko jagody i suchą karmę dla kotów, czytałem na Wikipedii...
Kiedy jeszcze mówił, z pokoju za nimi rozległ się straszliwy wrzask Sho.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! To mnie zjada!!
- Tylko jagody - przedrzeźniał Jun - I żebyś nigdy więcej nie przyprowadzał tu swoich zwierzaków! - wywarczał - To nie Shimura Zoo...
Rosomak, uprzednio ogłuszony i związany, został wyniesiony przez Juniorów.
Aiba, z buzią wykrzywioną w podkówkę bandażował rany Sho. Na szczęście nie było to nic groźnego poza kilkoma zadrapaniami i pogryzionym kciukiem. Sakurai dyplomatycznie milczał.
- Co my powiemy fanom? - dramatyzował dalej Matsumoto - Za parę godzin koncert!
- Możemy powiedzieć... mozemy powiedzieć, że spadł ze sceny w czasie rozgrzewki - zaryzykował Aiba.
- Myślisz, że ktoś w to uwierzy?!