May 26, 2012 17:42
Centrum Społeczne Młodych Socjalistów mieści się w kamienicy na Poznańskiej, tuż przy Alejach Jerozolimskich - samiusieńkie centrum miasta, tuż koło hotelu Polonia. W naszej bramie nikt nie mieszka, lokale zajmują, idąc od dołu - Związek Anonimowych Hazardzistów, Klub Diabetyków, Towarzystwo Ziemiaństwa Polskiego, Związek Szachistów i Brydżystów, Centrum Społeczne MS i burdel. Diabetycy ciągle się mylą i do nas przychodzą, hazardziści siedzą sobie cichutko, ziemianie, szachiści i brydżyści są nam nie znani - za to żyjemy w pewnej przyjaźni z paniami prostytutkami.
Poznańska jest ulicą, na której nie możesz się zatrzymać ani na 5 minut, stać i czekać na kogoś, żeby nie zatrzymał się samochód i ktoś nie spytał o cenę. Im dalej od Jerozolimskich, tym młodsze prostytutki, te z naszego burdelu są w większości grubo po 60 - ta, z którą ucinam sobie pogawędki (z pozostałymi jesteśmy na "dzieńdobry") ma 63 lata, prostytuuje się od 30 lat, ma narzeczonego, który ma 450 zł zapomogi. Podczas wczorajszej rozmowy się popłakała, kiedy spytałam, czy myśli że my moglibyśmy jej jakoś pomóc. Nie wiem, ile bierze za seks - ale podobno więcej, niż te młode, bo one są głupie i na wszystko się zgadzają. Ona, jak mówi, tylko się pierdoli, do buzi nie bierze i w dupę też nie (to mówiąc, poklepała Marcina po ramieniu i dodała, że jak ktoś lubi, to ona oczywiście nic do tego nie ma - okazało się, że pani jest wyposażona w niezwykle czujny gejdar) i bez gumy nigdy nie daje.
I nie wiem, wiecie, nie wiem - czy można coś zrobić, żeby jej i jej koleżankom pomóc? Przecież ona już tam długo nie postoi. Co z nią będzie? Mijam ją codziennie, uśmiecham się, częstuję fajką - i nic nie mogę zrobić, nikt nie może nic zrobić, nie da się jej pomóc.
coś,
ms,
lewactwo,
living