[fanfik] Życie jest piękne, ale krótkie.

Jun 12, 2010 14:25

Uhm. Mam niewiele na swoje usprawiedliwienie.
Używanie motywu śmierci jednej osoby, żeby sparować dwie inne to draństwo i właśnie to zrobiłam w tym fanfiku. Ale chyba już samo to, jakich słów używałam w niektórych miejscach świadczy o moim stosunku do tego pomysłu.
Jeśli chodzi o pairing, to mamy tutaj Zhou Mi/Sungmin, czyli coś, co nie ma żadnych większych podstaw, a ja i tak ich paruję. Ohoho.

009 (008 wstawię tutaj innym razem), wybór autora: MiMin, wyrzuty (100 z listy)
I obrazki, żeby tradycji stało się zadość.
Zhou Mi - http://img809.imageshack.us/i/2hfthso.jpg/
http://img820.imageshack.us/i/1216007797399208.jpg/
http://img819.imageshack.us/i/qsjk2f.jpg/
No i Sungmin: http://img94.imageshack.us/i/tumblrl3a7jtlexd1qbteo6.jpg/
http://img811.imageshack.us/i/fkv1au.jpg/
http://img816.imageshack.us/i/sungmin14.jpg/

Nieco randomowe te zdjęcia XD I mam normalne fotki Sungmina, jakby się ktoś pytał.


Życie składa się z włókien gorzkiej ironii, splecionych ze sobą bardzo ściśle i tworzących nieprzenikalny materiał. Gdy Sungmin o tym myślał, chciało mu się śmiać, ale jedyny dźwięk, jaki wydobył się z jego gardła to pełen boleści szloch - znak, że w jego sercu wciąż tkwiła niezagojona rana.
Dokładnie pamiętał wypadek sprzed kilku lat, w którym niemal stracili Kyuhyuna. Gdy najmłodszy członek ich zespołu wydobrzał, wszyscy powtarzali, że już jest po wszystkim. To było wielkie szczęście - wszystko wróciło do normy. Kyuhyun stwierdził wtedy, że choć nie jest bardzo religijny, to czuje, że doświadczył cudu.
Najwyraźniej żaden cud nie może jednak trwać wiecznie. Ten skończył się, gdy pewnego upalnego popołudnia Sungmin odebrał telefon od Leeteuka. Lider długo nie mógł zdobyć się na sklejenie spójnej wypowiedzi, ale gdy już mu się to udało, to jego prosty, dwuzdaniowy komunikat miał moc burzenia światów. „Kyuhyun nie żyje. Zginął w wypadku samochodowym.”
Czarny scenariusz powtórzył się, lecz tym razem został zrealizowany niezwykle skutecznie. Trudno było uwierzyć, że drugi raz zdarzyło się coś podobnego, lecz tym razem życie nie przewidywało cudu. W planach nie było wielkiego szczęścia ani powrotów do normy. Przyszłość miała składać się z trumny, pieca kremacyjnego, kwiatów i łez.

Później Sungmin poznał kilka dodatkowych wątków w tej opowieści. Był pierwszym członkiem zespołu, jakiego Leeteuk powiadomił o tym nieszczęśliwym wypadku. Nie wiedział, co o tym sądzić, więc nie skomentował tego w żaden sposób. Mówi się, że informacja potrafi być najcenniejszą bronią, ale prawdę mówiąc, w tej sytuacji Sungmin wolałby być nieuzbrojony.
Zupełnie innym wątkiem w tej historii był przebieg wypadku. Kierowca porażony światłem słonecznym, nieudany manewr na drodze, próba uniknięcia zderzenia z innym autem, spotkanie samochodu z drzewem na poboczu. A potem jęk stali, huk tłukącego się szkła i chichot śmierci zadowolonej ze swojego dzieła. Kyuhyun siedział na miejscu dla pasażera, zaś za kierownicą zasiadł Zhou Mi.
No tak, Zhou Mi był jedną z ważniejszych postaci tego dramatu. Długonogi, wiecznie uśmiechnięty Chińczyk, pełen dobrych manier i dobrych chęci. Utalentowana i pogodna persona i największy wróg Sungmina. A przynajmniej tak być powinno.

Czasem tak jest, że masz chłopaka, którego bardzo kochasz. Potem chłopak wyjeżdża do innego kraju i okazuje się, iż na wyjeździe ktoś zajął twoje miejsce w jego sercu. Następuje bolesne rozstanie, wzajemne wyrzuty i dużo negatywnych emocji, skierowanych w różne strony. Później zaś ukochany - teraz już były - ginie w samochodzie rozbitym na drzewie gdzieś pod Seulem i przykro jest zarówno tobie, jak i twojemu następcy.
Uczucia są ulotne i nie warto wierzyć, że coś może przetrwać wieczność. Sungmin przekonał się, że nawet jeśli nienawidził kiedyś Zhou Mi, to przestał w momencie, w którym zobaczył go po wypadku. Tutaj znów ironia życia miała swoją wielką chwilę, bo choć członek Super Junior M kierował zniszczonym pojazdem, to nie wyniósł z tego wypadku nawet najmniejszej rany, poza sercem złamanym pod wpływem mieszanki rozpaczy i wyrzutów sumienia. Gdzieś w tym wszystkim zagubił się jego słoneczny uśmiech, który na dłuższy czas zastąpiły łzy.

Choć Sungmin bardzo się starał, nie potrafił odtworzyć z pamięci przebiegu pogrzebu. Pamiętał tylko morze białych kwiatów i bezkresny tłum żałobników odzianych w czerń. Nawet jeśli ceremonia była długa, to on i tak nie potrafił sobie tego przypomnieć. Gdzieś po drodze odnalazł dłoń o długich palcach (być może to ona odnalazła jego) i nagle zdał sobie sprawę z tego, że on i Zhou Mi trzymają się za ręce. To było jego najsilniejsze wspomnienie z tamtego dnia.

Oczywiście musiał być silny. Koła zębate świata wciąż się obracały, a czas nie zatrzymał się w miejscu. W jakiś sposób minęło kilka miesięcy, a Super Junior musiało pokazać światu, że wciąż istnieje. To były cholernie trudne czasy, ale wszyscy wolniej lub szybciej powracali do normy. Nawet Sungmin uczył się na nowo uśmiechu. W ciężkich chwilach nie szukał oparcia w innych, bo oni też nie znosili tego łatwo. Starał się być samodzielny, powtarzając sobie, że nie może opłakiwać w nieskończoność kogoś, kto tak łatwo go porzucił. Kogoś, kogo znał przez kilka lat, z kim mieszkał w jednym pokoju, z kim współpracował, jadł śniadania, śmiał się i wylewał siódme poty na treningach tanecznych. Nie było sensu rozpaczać bez końca.
Zhou Mi szukał pocieszenia u wszystkich, którzy byli gotowi mu je zaoferować. Przodowali w tym przede wszystkim Heechul, który miał do niego słabość i Victoria niosąca słowa ukojenia w ich ojczystym języku. Przed wypadkiem, ich relacje były bardziej oficjalne, przede wszystkim zawodowe, dopiero później Qian stała się jego bliską przyjaciółką.

Co dziwiło Sungmina najbardziej, to fakt, że on sam stał się największym pocieszycielem dla Zhou Mi. Być może nie powinien być jednak zaskoczony. Sporo ich łączyło, a Mimi (to takie dziwne - Sungmin w końcu zaczął używać tego zdrobnienia, choć kiedyś go nie znosił) uważał, że tylko oni dwaj naprawdę rozumieją poziom tej straty. Nie dzielili tego poglądu, ale to nie miało znaczenia. Zhou Mi nie chciał wracać do Chin, więc wieczorami siedzieli razem w pokoju, który niegdyś Sungmin dzielił z Kyuhyunem i pili wina z kolekcji tego pierwszego. Próbowali czasem wyjaśnić sobie niektóre sprawy, ale zwykle Zhou Mi udawał, że nie potrafi czegoś wyrazić w swoim niedoskonałym koreańskim, a Sungmin z kolei, że nie rozumie swojego rozmówcy. Dysputy o przykrej przeszłości nie były ich mocną stroną.
Gdy Zhou Mi pocałował Sungmina po raz pierwszy, po trzeciej lampce półwytrawnego wina, ten nie protestował. Nie odrzucił dotyku pięknie wyrzeźbionych dłoni o długich palcach ani miękkich ust, niosących za sobą smak szlachetnego trunku, zmywającego mało szlachetne uczucia. Cały świat zmierzał do tego momentu. Koła zębate obracały się, by mogło do niego dojść. Kyuhyun zginął na drzewie, by tego wieczoru mogli wymienić pierwszy z wielu pocałunków. Gorzka ironia życia została osłodzona odrobiną czegoś pięknego.

Oczywiście Sungmin miał w sobie wciąż wiele żalu. Do Kyuhyuna, bo dołączył do Super Junior M, wyjechał do Chin, zakochał się w Zhou Mi tak łatwo, a potem równie łatwo pożegnał się z życiem przez to cholerne drzewo. Mimi z kolei odebrał mu chłopaka, a potem kierował pechowym autem. Gdyby Sungmin nie był rozsądny, chętnie nazywałby go mordercą, ale to byłoby niedorzeczne. Jednak przede wszystkim żałował rzeczy, które sam zrobił. Nie był bez winy i nie zawsze zachowywał się jak przystało na dorosłą, dojrzałą osobę. Ktoś musiał zginąć, by to zrozumiał, a najtrudniej jest przecież wybaczyć sobie samemu.

Koła zębate wciąż się obracają.

super junior, fanfik

Previous post Next post
Up