W końcu coś, o czym myślałam od dawna. Fanfik poświęcony tematyce chorób psychicznych. Jest to rzecz bardzo bliska moim zainteresowaniom i niebywale fascynująca. Dlatego cieszę się, że w końcu poświęciłam jej trochę czasu. Przy okazji kogoś uśmierciłam i przemyciłam jeden ze swoich ulubionych pairingów.
Ale jestem w pewnym sensie tchórzem. Napisałam, jeszcze przed fikiem o Kyu, 1200 słów innego AU, inspirowanego trailerem do Bonamany i nie umiem go skończyć, bo trochę boję się, jak to się potoczy. A szkoda, bo to nawet ma jakiś potencjał.
007, Shindong/Shindong, Róże (032 z listy)
Shindong -
http://img24.imageshack.us/i/shindong220090401seoulb.jpg/http://img190.imageshack.us/i/shindongh.jpg/ Shindong często dostawał kwiaty od pacjentów, którzy opuszczali szpital, czasem kupione i wręczone w ich imieniu przez rodziny. To było bardzo miłe, choć jeśli miałby być szczery, zdecydowanie bardziej lubił czekoladki i inne pyszności. Kwiaty zwykle zawoził swojej mamie, a jeśli nie miał czasu, to dawał je swojej uroczej sąsiadce z mieszkania obok, bo zawsze tak ładnie się po tym uśmiechała i już nieraz wywalczył sobie w ten sposób zaproszenie na obiad albo kolację. Zostawiał sobie tylko róże, które zachwycały swoim klasycznym pięknem nawet jego, raczej niewrażliwego na estetykę kwiatów. Był jednak szczęśliwy z powodu każdego dowodu sympatii, jaki otrzymywał.
Pracował jako pielęgniarz w specyficznym miejscu - opiekował się ludźmi chorymi umysłowo. Nie było to coś, o czym zawsze marzył. Poszedł do szkoły pielęgniarskiej, bo dobrze mu szło z biologii i chemii, a egzamin wstępny był łatwy i nie musiał rywalizować o miejsce z wielką ilością osób. Uzupełniający kurs, dający mu uprawnienia do pracy z ludźmi chorymi psychicznie, zrobił dlatego, że był tani, a on znalazł ofertę pracy w placówce zajmującej się właśnie takimi osobami. Wszystko po prostu jakoś się ułożyło.
Nie zawsze była to przyjemna praca, a jeszcze rzadziej łatwa. Każdego pacjenta należało traktować w sposób indywidualny, a nieraz nawiązanie z nimi kontaktu nie było łatwe ze względu na choroby, które ograniczały możliwość dotarcia do nich. Shindong pamiętał jednego z pacjentów, młodego matematyka, którego przyjęto do szpitala ze względu na schizofrenię. To dość powszechne schorzenie, dotykające 1% ludzkości, jednak zawsze sprawia tyle samo problemów. Chłopak miał na imię Kyuhyun, a jego choroba rozwijała się powoli. Otoczenie dosyć późno zauważyło, że coś jest z nim nie tak, ze względu na zachowanie pozorów normalności. Gdy znalazł się w ich szpitalu, prawie wcale nie mówił, a przynajmniej nie w ramach rozmowy z personelem i innymi pacjentami, którzy go zaczepiali. Prowadził za to nieraz rozbudowane dyskusje ze swoimi urojeniami, które towarzyszyły mu na każdym kroku. Zdarzały się okresy, w których miał lepszy kontakt z rzeczywistością i można było wtedy nawiązać z nim kontakt, którego był świadomy. Był wtedy apatyczny i nie okazywał wielu emocji. Jego rokowania nie były zbyt dobre. Rodzina w końcu zabrała go do domu, ale Shindong miał okazję usłyszeć, że trafił do innego szpitala, później do następnego. Często było tak, że osoby bliskie chorym psychicznie nie potrafiły sobie poradzić z tym problemem. Nie byli to ludzie powszechnie akceptowani.
Innym pacjentem, którego Shindong zapamiętał wyraźnie był Ryeowook. Był to nastoletni chłopiec, który trafił do szpitala na psychoterapię ze względu na mieszankę anoreksji i depresji, w jaką wpędziło go jego najbliższe otoczenie. Wywodził się z rodziny intelektualistów, w której ojciec był profesorem na renomowanej uczelni, a matka pianistką, która zwiedziła połowę świata, prezentując swój talent muzyczny. Jako jedynak, Ryeowook żył pod stałą presją - rodzice wymagali od niego rzeczy, jakich czasem nie potrafił osiągnąć. Jego samoocena nie była wysoka, a stałe niezadowolenie rodziny jeszcze ją zmniejszało. Dla osoby tak wrażliwej i nieśmiałej jak on, nawiązanie kontaktów z rówieśnikami, którzy daliby mu oparcie i przestrzeń umożliwiającą ucieczkę od poczucia presji, było bardzo trudne. Wewnętrzne napięcie wzrastało w nim, aż w końcu rozrosło się do takiego stopnia, że nie był w stanie sobie z nim poradzić. Trafił do nich jako wrak człowieka, nienawidzący siebie samego, przestraszony, niezdolny do zaśnięcia bez dawki silnych leków. Przez długi czas personel miał trudności z dotarciem do niego; swoisty cud zdarzył się dopiero wtedy, gdy dyrektor zatrudnił pewnego młodego psychiatrę. Miał na imię Jongwoon, ale ze względu na swój kojący i uspokajający głos otrzymał przydomek 'Yesung', którego używał nawet ich poważny i oficjalny w każdej sytuacji pracodawca.
Yesung miał talent do pozytywnego wpływania na ludzi. Był bardzo wrażliwy na emocje odczuwane przez innych ludzi i potrafił wyciągnąć z nich wiele informacji. Przy okazji okazał się być dziwakiem o nietypowym poczuciu humoru, które - o dziwo - potrafiło pocieszyć i rozbawić. Dopiero dzięki niemu Ryeowook uspokoił się i otworzył na tyle, by w relatywnie krótkim czasie poradzić sobie z większością swoich problemów. W tej sytuacji nie mógł jednak wrócić do swojego toksycznego środowiska, bowiem to zrujnowałoby postępy, jakie poczynił podczas swojej terapii. W tej sytuacji wielką pomocą znów okazał się Yesung. Nawiązał kontakt ze szkołą muzyczną znajdującą się w Pusanie* i załatwił mu tam miejsce, włączając w to stypendium i akademik. Oczywiście rodzice chłopaka protestowali, ale w czasie pobytu w szpitalu osiągnął pełnoletniość i nie byli w stanie zrobić nic, by zmienić jego zdanie. Sprzeciwienie się ich woli było jednym z największych osiągnięć Ryeowooka na drodze do wyzdrowienia.
Mówi się, że Yesung do tej pory utrzymuje kontakt ze swoim byłym pacjentem.
Szpital, w którym pracował Shindong, pomagał wielu osobom, ale wobec niektórych z nich to było nieosiągalne. Bardzo przykre były momenty, gdy kupował kwiaty na czyjś pogrzeb, ale nieraz musiał to zrobić dla swoich pacjentów.
Najbardziej charakterystycznym przykładem był Heechul. Trafił do ich szpitala na odwyk i terapię antynarkotykową i antyalkoholową. Był znakomitym aktorem teatralnym o niezwykle wyróżniającym się charakterze. Miał bardzo silne poczucie niezależności, nie znosił konwencjonalnego myślenia i etykietek, jakimi posługiwała się „szara masa”. Nałogi miały być dla niego receptą na szary świat i jego ograniczenia. Tak naprawdę wcale nie chciał tego odwyku, gdyż wcale nie planował długiego życia. Był przekonany, że w ten sposób w pełni panuje nad swoim losem i przez cały czas ma nad nim kontrolę. W czasie pobytu w szpitalu wyznał nawet, że pewnego razu miał dosyć świata i rozważał możliwość „rozstania się z nim” (klasyczny przykład samobójstwa anomicznego), ale w tym czasie dostał rolę, która później zapewniła mu największy rozgłos, i rozmyślił się.
Umarł z przedawkowania, mając zaledwie 28 lat, ale jako osobowość nigdy nie został zapomniany.
Osoby pomagające chorym psychicznie, powinny starać się umożliwić im powrót do normalności w jak największym możliwym stopniu. Często są to ludzie odrzuceni przez społeczeństwo, samotni i niezrozumiani. Człowiek zdrowy zwykle nie jest w stanie zrozumieć sytuacji, w jakiej się znaleźli i nie potrafi albo nie chce im pomóc. Shindong pamiętał o tym w kontaktach zarówno z pacjentami, jak i ich rodzinami. Był świadkiem skomplikowanych, nieraz niezdrowych, relacji i próbował im zaradzić, ale to nie zawsze było możliwe. Mimo wszystko starał się być dobrą duszą, pomocną i życzliwą na tej trudnej drodze. Pewnie właśnie dlatego dostawał tak wiele pięknych kwiatów.
*Pusan to drugie co do wielkości miasto w Korei Południowej i leży na drugim końcu kraju w stosunku do Seulu.
Jakoś tak wyszło, że ten LJ przeistacza się w śmietnik na moje wytwory. No cóż. A tak w ogóle, to obejrzałam dzisiaj po długim czasie teledysk do Happiness i byłam, w specyficzny sposób, pod wrażeniem tego, co zobaczyłam. Powinnam teoretycznie być przyzwyczajona do dziwnej gejowatości, jaką obserwuję każdego dnia w moich boysbandach, ale jednak ten klip wszedł na gejowskie wyżyny. To było aż dziwne. I zawierało w sobie Kibuma, a którym zdarza mi się zapomnieć. Dziś byłam bardzo zdziwiona, gdy przeglądałam jakieś skany ich photobooka i zobaczyłam go razem z innymi członkami. Zwykle za nim nie tęsknię, ale takie chwile to wyjątki.
Click to view
...Ja pierdolę XDDDDDD Przegięli.