|Tytuł| :"Definicja szczęścia" (cz. 22/ ?)
|Autor| : Kea
|E-mail| : nanou@o2.pl
|Typ| : original person slash
|Ostrzeżenie| : nope
|Od autora| : Tak, kiedyś, w odległych i zamierzchłych czasach (^^) było po Maturze coś takiego, jak 'lista z wynikami' i trzeba było na nią czekać aż dwa (chyba dwa..) tygodnie - a że akcja toczy się w 2000 roku.. logiczne , prawda? :)
|Beta|: the best and only -
bouncybubble - nikt, tak jak ona, nie umie tańczyć na barze :D
Poprzednie części * * * *
Patryk zbiegł szybko po schodach, naprędce poprawiając swój garnitur i przeklinając pod nosem nowe buty, których zalety rozpoczynały się i kończyły na tym, że dobrze wyglądały.
- Oho - stojący w kuchni pan Robert, zerknął na niego z uznaniem - Ale żeś się wystroił - upił łyka kawy z trzymanego oburącz kubka - Macie jakiś apel w szkole? - zainteresował się grzecznie.
Syn wbił w niego niedowierzające spojrzenie.
- Nie, tato - Maturę.
Mężczyzna zakrztusił się, opryskując sobie dłonie gorącym płynem.
- Co proszę? - niemal dostał wytrzeszczu - Jak to - Maturę?? Przecież Matury są w maju!
- Tato.. mamy maj - Patryk uniósł wymownie brwi - I ja, za godzinę, piszę egzamin z polskiego.
Biedny Robert upuścił kubek i zaczął miotać się przerażony wokół stołu i szczątków błękitnej porcelany.
- Za.. za godzinę?! Ależ Patryk! Przecież Ty nie jesteś gotowy! Nie uczyłeś się, nic nie umiesz! O Matko Najświętsza - oblejesz Maturę!!! I co my wtedy zrobimy?! O nie! Strach Cię na pewno zżera.. ale n-nic się nie martw! Jakoś to załatwimy! Może uda się przesunąć te egzaminy na trochę później.. damy Ci korepetycje i..
Patryk pokręcił głową, patrząc wymownie w sufit.
- Mamo!!! - zawołał głośno w głąb domu - Tata dostał ataku paniki!
Pani Beata, gotowa już do wyjścia, wkroczyła w chwilę później do kuchni, chwytając się teatralnie pod boki.
- Cóż słyszę, Robert? Denerwujesz nasze jedyne, płci męskiej dziecko?
- Beatko! - mąż dopadł jej, jak ostatniej deski ratunku - A Patryk ma dzisiaj Maturę! 'Dzisiaj'! Wiedziałaś o tym?!
- Oczywiście, że wiedziałam, przygotowuje się od tygodni - odpowiedziała mu spokojnie.
- A-ale.. dlaczego nikt mi nie powiedział?! Przecież to tak ważna chwila w jego życiu.. może mógłbym coś zrobić.. on jest na pewno przerażony!
- Tak jak Ty? - żona obrzuciła go rozbawionym spojrzeniem - Nie sądzę, kochanie. Chodź, Patryk. Gadżet na pewno już czeka.
- G-Gadżet? - mężczyzna na nowo się rozdygotał - To on też pisze dzisiaj Maturę?! O nie! Jemu to już na pewno nikt nie powiedział! Taki szok..
- Robert.. - pani Beata westchnęła - Odstaw kawę.. to znaczy - zetrzyj ją z podłogi i zrób sobie herbatkę z melisy, na uspokojenie. Wrócimy za kilka godzin.
- A-ale.. co jeśli..?
- Patryk, chodź, bo się spóźnimy - kobieta wzięła kluczyki od samochodu, zerkając jeszcze na męża w przelocie - Nakarm Drakusia, dobrze? Śpi u nas w pokoju, przy łóżku - i zniknęła z uśmiechem za drzwiami.
- Na razie, tato - Patryk, tłumiąc śmiech, pomachał ojcu na pożegnanie, zostawiając go samemu sobie, w zaciszu niezłego załamania nerwowego.
* * * *
- Heeej, śpiąca królewno.. obudź się.. - młody Orlen nachylił się nad swym, dryfującym w objęciach Morfeusza chłopakiem, trącając delikatnie jego policzek.
Gadżet poruszył się przez sen, nie otwierając jednakże, drgających mimowolnie powiek.
- Noo daalej - Patryk uśmiechnął się, dmuchając mu zabawnie w nos - Za dwadzieścia minut mamy być w szkole.
- Mmymm - jasnowłosy chłopak wymruczał coś niewyraźnie, uparcie pozostając w krainie snu.
- Gaaadżeet - melodyjny głos zaśpiewał mu wprost do ucha - Wstawaj, mamy dziś Maturę.
Ciche, niechętne westchnienie.
- Nie chce mi się..
- To widzę - Patryk prychnął rozbawiony, siadając na łóżku i zsuwając z niego kołdrę - ale, nie pójdę na egzaminy bez Ciebie.
- Nie mogę jeszcze trochę pospać? - spytał dziecinie, łypiąc na niego jednym okiem - Wróć za pół godziny, co?
Młody Orlen uszczypnął go w udo.
- Um.. nie? Za pół godziny mamy być na sali gimnastycznej.
- Czemu tak wcześnie? - Gadżet otworzył w końcu oczy, robiąc naburmuszoną minę - Mmm - wyraz jego twarzy, zmienił się jednakże diametralnie, gdy tylko udało mu się skupić wzrok na swym, odzianym w nowiutki garnitur kochanku - Ładnie wyglądasz - obrzucił go bardzo przychylnym spojrzeniem - Chodź no tutaj.. - wyciągnął do niego ręce.
- Przestań - Patryk zachichotał, pochwytując jego ręce i kładąc je na materacu tuż nad jego głową - Pognieciesz mi marynarkę.
- Jakiś Ty przyziemny.. gdzie moje 'dzień dobry'? - spróbował unieść ramiona, ale Patryk mocno je trzymał.
- Dzień dobry - szepnął rozbawiony.
- Bez całusa?
- Jesteś jak dziecko.. a moja mama czeka na nas, na zewnątrz w samochodzie..
Gadżet szarpnął się nagle do przodu i usiadł przerażony, uderzając go głową w czoło.
- Aua! - Patryk syknął, a gwiazdy zamigotały przed jego załzawionymi oczami.
- Sorry, ale mogłeś mi wcześniej powiedzieć.
- Bo co? Bo dla mojej mamy możesz wstać, a dla mnie to już nie?
- Nie bądź dziecinny - Gadżet westchnął z przewrotną ostentacją.
- Ja?! Ty sobie, Kamiński, uważaj, bo będziesz dreptał do szkoły na piechotę..
- Tak, tak.. złaź ze mnie, muszę się umyć.
- Nie lubię Cię - Patryk wstał, zakładając ręce na piersi.
Jasnowłosy chłopak przewrócił oczami i zeskakując sprawnie na ziemię, objął go za szyję.
- No dobrze, już dobrze - cmoknął o szybko w ucho - Tak lepiej?
- Trochę.. - chciał dalej udawać obrażonego, ale Gadżet klepnął go tylko na odchodnym w tyłek, znikając zaraz na korytarzu.
Wrócił po pięciu minutach - które Patryk spędził na ścieleniu jego łóżka i rozmarzonym gładzeniu, pachnącej nim poduszki - włosy wciąż jeszcze wilgotne od szybkiego prysznica, a odziane jedynie w obcisłe bokserki ciało, seksownie zarumienione.
- No, już jestem - zwarty i gotowy stanął przed swoim chłopakiem - Możemy iść.
Patryk zrobił minę.
- 'To' twój strój galowy? - zmierzył go spojrzeniem od stóp do głów.
Gadżet spojrzał na siebie z zastanowieniem. Po czym:
- Mamo!
W drzwiach pojawiła się pani Angelika, trzymając w ręku jego świeżo wyprasowany garnitur.
Podała mu go bez słowa, kręcąc jedynie z rozbawieniem głową.
- Dzień dobry, Patryk - uśmiechnęła się do niego ciepło.
- Dzień dobry - młody Orlen również się uśmiechnął.
- Jedziecie razem?
- Tak, moja mam czeka na nas na zewnątrz.
- Ach tak? Och, w takim razie, pójdę się z nią przywitać. Gadżet? - zerknęła na swego nieruchomego syna.
- Hm? - chłopak wciąż jeszcze stał jak słup soli na środku pokoju, nie kwapiąc się nawet z założeniem skarpetek.
- Ubierz się.
- W 'to'? - obrzucił, leżącą na łóżku marynarkę niechętnym spojrzeniem.
- Tak, w to.
- Dlaczego?
- Ba masz Maturę.
- No i..? Nie mogę iść w dżinsach?
- Nie.
- Ale..
- Patryk też ma garnitur. Dokładnie taki sam, jak Ty - kupowali je razem - I jakoś nie narzeka.
- Bo on jest z miasta.
Patryk zarechotał.
- Gadżet.. - pani Angelika westchnęła - Ubierz się po prostu i nie marudź - machnęła na niego ręką, znikając szybko za drzwiami.
Jasnowłosy chłopak zrobił naburmuszoną minę, posłusznie jednakże wciągając swe wizytowe ubranie.
Młody Orlen przypatrywał mu się z rozczuleniem.
- Seksownie wyglądasz - wyszeptał, poprawiając mu kołnierzyk i pomagając uporać się z guzikami.
- Czuję się, jak idiota.
- W Twoim przypadku, to naturalne - zakpił, odchylając się ze śmiechem, gdy tamten spróbował trzepnąć go w ramię.
- Ty wyglądasz lepiej - mruknął Gadżet, mrużąc lekko oczy.
- Bo jestem przystojniejszy.
- Ha ha ha. Idziemy?
- Mhm. Buzi na szczęście?
- Nie buzi.
- Nie bądź świnia.
- Ty mnie nie chciałeś pocałować na 'dzień dobry'.
- Bo mnie walnąłeś w czoło!
- To było niechcący - Gadżet zarechotał.
- Właśnie widzę, jak Ci przykro.. chyba się wzruszę..
- Chodź tutaj.
- Jestem. Od piętnastu minut.
- Chodź - do mnie - uściślił, przyciągając go do siebie bliżej.
Patryk uśmiechnął się, zarzucając mu ręce na szyję.
- Zdenerwowany?
- Nie. Ty?
- Skąd. Ktoś musi w naszej rodzinie trzymać fason, skoro tata dostał przed wyjazdem ataku histerii pod tytułem: masz-dzisiaj-maturę?!-ale-przecież-Ty-nic-nie-umiesz!-na-pewno-nie-zdasz!
Gadżet wybuchnął śmiechem.
- Aż tak źle?
- Noo.. nie wiem, w jakim świecie ten człowiek żyje..
- W swoim własnym.
- No chyba. Idziemy? - jasnowłosy chłopak skinął głową i Patryk chwycił go za rękę, ciągnąc w stronę drzwi. Zanim jednakże zdołał choćby dotknąć klamki, Gadżet przystopował go, ponownie obracając do siebie twarzą - Co? - spytał zaskoczony.
- Wciąż jeszcze mnie nie pocałowałeś - przypomniał mu łagodnie.
- Ooch.. ok - Patryk westchnął cicho - Ale wpierw powiedz - 'daj buzi'.
- Nie.
- No dalej.
- Gaaadżet..
- Dobrze, już dobrze - przewrócił zdeprymowany oczami - Daj buzi.
Patryk dał. W policzek.
- To nie było buzi.
- Było.
- Nie było.
- Będzie, jeśli powiesz 'daj buzi w dziubka'.
Gadżet, którego przez moment autentycznie zatkało, jęknął głośno, zwieszając z rezygnacją głowę.
- Po co ja w ogóle z Tobą dyskutuje? - i nie czekając na jego kolejną 'inteligentną' odpowiedź, nachylił się, zamykając mu usta długim, głębokim pocałunkiem.
Patryk jęknął cicho i wychodząc mu językiem na spotkanie, pozwolił sobie przez kilka chwil, oddać tej słodkiej pieszczocie.
- To było 'buzi' - mruknął jego jasnowłosy chłopak, gdy w końcu się od siebie odkleili. Jego oddech był nieco przyśpieszony.
- Doprawdy?
- Mhm. A Twoja ignorancja aż bije po oczach.
- To straszne. Dobrze więc, że mam kogoś, kto mnie zawsze w odpowiednim momencie naprostuje..
- Noo, bardzo, bardzo dobrze. Gotowy?
- Jak nigdy w życiu.
Uśmiechnęli się do siebie i splatając razem palce, wspólnie przekroczyli próg.
Za drzwiami natknęli się na bliźniaków. Na, dzierżących dłuugi zwój grubej liny, bliźniaków.
- Idziecie się wieszać? - spytał Gadżet z nadzieją, zerkając z zaciekawieniem na to, co trzymali w dłoniach.
Piotrek błysnął szelmowsko zębami.
- Nie, nie - to dla Ciebie, Gadżet.
- Tak sobie pomyśleliśmy - kontynuował Arek - że jak Ci się noga podwinie na Maturze..
- I wpadniesz przez to w depresję..
- To dobrze będzie mieć kawał liny pod ręką..
- Żebyś, po powrocie do domu..
- Nie musiał jej za długo szukać.. - wyszczerzyli się do niego bezczelnie.
Patryk na chwilę zaniemówił - a zaraz potem, wybuchnął głośnym śmiechem. Aż mu łzy po policzkach pociekły.
- To wzruszające, wiesz? Twoi bracia tak się o Ciebie troszczą.. - zakpił, ściskając mocniej jego palce.
Gadżet westchnął jedynie, mijając ich i ruszając bez słowa przed siebie.
- Zostawimy Ci ją na łóżku! - zawołał za nim jeszcze Piotrek.
Starszy brat, nawet na niego nie spojrzał, unosząc jedynie rękę i pokazując mu środkowy palec.
Głośny rechot obu chłopców, towarzyszył im aż do drzwi wyjściowych.
- Fajnie jest mieć wsparcie rodziny, no nie? - młody Orlen, cały czas trząsł się jeszcze ze śmiechu.
- Te dwa małe debile, nie są moją rodziną - gdy znaleźli się na dworze, poza obrębem podwórza, Gadżet puścił jego rękę, nie chcąc narażać się na głupie spojrzenia ewentualnych przechodniów.
- Ach tak? Więc też uważasz, że jesteś adoptowany? - zbliżyli się do rozmawiających przez opuszczoną szybę samochodu pań.
- Skąd. To po prostu ich znaleźliśmy kiedyś, grzebiących koło naszego domu w śmietniku. Mamie zrobiło się ich żal i postanowiła ich przygarnąć.
- Kogo postanowiłam przygarnąć? - spytała z uśmiechem pani Angelika, wyprostowując się i obrzucając ich rozbawionym spojrzeniem.
- Piotrka i Arka. Właśnie tłumaczę Patrykowi, że nie łączą mnie z nimi żadne więzy krwi.
Jego mama przewróciła rozbawiona oczami.
- Co Ci znowuż zrobili, synku?
- Przynieśli linę, żebym mógł się powiesić, jak mi Matura nie pójdzie..
Kobieta zakryła sobie usta dłonią.
- Nie zrobili tego! - w jej głosie, niedowierzanie zmieszało się z przerażeniem.
- Zrobili, zrobili - szepnął młody Orlen, otwierając tylne drzwi samochodu - A Gadżet nawet ich za to nie strzelił. Ma chyba dzisiaj dobry dzień.. - zakpił.
Pani Angelika jęknęła.
- Do widzenia, Beatko - skinęła mamie Patryka na pożegnanie głową - A Ty się nimi, Gadżet, nie przejmuj - uściskała opierającego się syna, całując go w policzek - Powodzenia, Patryk - jego również ucałowała, ruszając zaraz z powrotem w stronę domu - Będziemy trzymać kciuki - obiecała jeszcze.
- Pasek lepiej trzymaj - zawołał za nią Gadżet - Żebym mógł im tyłki sprać, jak tylko wrócę do domu - potrząsnął gniewnie głowa, wsiadając za swym chłopakiem do samochodu.
- I jak tam? Gotowi? - pani Beata, z trudem hamując śmiech, zerknęła na nich przez oparcie fotela.
- Tak, możemy jechać.
- W porządku, Gadżet?
- Jasne. To tylko dwa półgłówki, z którymi muszę mieszkać.
Cichy chichot.
- Zalety bycia członkiem dużej rodziny, co? - zapięła pas, uruchamiając silnik - Nie przejmuj się. Oboje cudownie wyglądacie - wyłowiła ich spojrzenia w lusterku, wjeżdżając na ulicę.
- Gadżet mówi, że wygląda, jak idiota - Patryk objął go za szyję - Czego ja, zupełnie nie mogę pojąć.
- Bo 'Tobie' on się w takim stroju podoba, tak?
- Nie.. to znaczy, tak, ale.. chodziło mi o to, że powinien się do tego już dawno przyzwyczaić.. - wybuchnął śmiechem, zarabiając za to kosę w bok.
- Geniusz się odezwał. Mój iloraz inteligencji, nie równa się przynajmniej długości paznokci..
I na potwierdzenie tychże słów, pół kilometra dalej, musieli zawrócić, gdy przypomniał sobie, że zapomniał dowodu osobistego i legitymacji szkolnej..
* * * *
- No, nareszcie! - gdy tylko wkroczyli na korytarz przed salą gimnastyczną, na którym zebrał się spory tłum tegorocznych maturzystów, Kasia wyłowiła ich w morzu ludzi, rzucając się zaraz Patrykowi na szyję - Już myślałam, że nie przyjedziecie!
- Gadżet chciał - młody Orlen poklepał ją z uśmiechem po plecach - Dziesięć minut go namawiałem, żeby wstał w końcu z łóżka.
- Cały on.
- Nie 'cały ja', tylko puść Patryka, bo mu pognieciesz garnitur.
- Och, przepraszam bardzo - dziewczyna potarmosiła mu włosy - Nie sądziłam, że skoro wyglądacie jak z żurnala, to nie można już was obejmować.
- Nigdy nie wolno nas obejmować. Ręce przy sobie.
- Wyglądamy, jak 'z żurnala'? - spytał Patryk, szczerząc się do swego naburmuszonego chłopaka.
- Mhm. Prosto z okładki Cosmopolitan.
- Chyba raczej 'Homopolitan' - za ich plecami pojawił się Andrzej, uśmiechając kpiąco pod nosem.
- Cześć - młody Orlen położył mu rękę na ramieniu, filuternie mrugając powiekami - Ty też chcesz mnie uściskać?
- Dzięki, ale chyba nie. Nie jesteś w moim typie..
Patryk zrobił usta w ciup.
- W Gdańsku twierdziłeś inaczej..
Andrzej spalił raka, rozglądając się na boki, by sprawdzić, czy nikt tego przypadkiem nie usłyszał.
Gadżet dusił się ze śmiechu.
- Patryk.. - chwycił go za ramię, odciągając na bok - Przestań go denerwować. Ma się martwić Maturą, a nie Twoimi umizgami. Trema? - zagadnął wysokiego kapitana.
- Gdzie tam.. - chłopak machnął lekceważąco ręką - Kaśka tak mnie zestresowała przez ostatnie tygodnie, że nic nie jest już mnie chyba w stanie przerazić.. Po prostu, chcę mieć to wszystko za sobą. A jak wy się trzymacie?
- Twardo - zapewnił go z powagą młody Orlen.
Dziewczyna Andrzeja wybuchła śmiechem.
- Cóż za nowość..
- Kamiński! Kaniewska! - stojąca przy drzwiach sali nauczycielka, wyczytała głośno ich nazwiska.
Gadżetowi serce zabiło nieco szybciej.
Kasia uśmiechnęła się dzielnie.
- To my - cmoknęła szybko swego chłopaka w usta - Do zobaczenia w środku. Gotowy, Gadżi?
- Nie nazywaj mnie tak! - to był jej ostatni, niezwykle irytujący zwyczaj.
- Och, przepraszam, 'słoneczko' - wykrzywiła się do niego złośliwie - Gotowy?
- Głupia jesteś.
- Kamiński! Kaniewska! - trochę bardziej zniecierpliwionym głosem.
- Już! - zawołała głośno Kasia, ruszając przez tłum, w stronę wejścia - Gadżet, chodź.
Gadżet westchnął.
- No to.. na razie - uśmiechnął się lekko do młodego Orlena, niezbyt szczęśliwy, że musi się z nim tak szybko rozstawać.
- Na razie - Patryk mrugnął do niego uspokajająco, choć w jego oczach, już jarzyła się tęsknota - Trzymaj się.
Gadżet skinął głową, nie ruszając się jednakże z miejsca.
- Kamiński!! Kaniewska!! - zawołała po raz trzeci, rozeźlona już nauczycielka - Bo was nie wpuszczę!!
Jasnowłosy chłopak zlekceważył ją i zbierając się nagle na odwagę, nachylił nad swym kochankiem, całując go szybko, w rozchylone z zaskoczenia usta.
- Do zobaczenia - wyszeptał i czerwony lekko na twarzy, zniknął zaraz w tłumie, wstrząśniętych i gapiących się na niego uczniów.
Patryk został z Andrzejem sam. Z Andrzejem, któremu autentycznie opadła szczęka.
- Gadżet to potrafi utrzymać tajemnicę, no nie? - spytał półgębkiem, sunąc wzrokiem po ogłupiałych twarzach kolegów.
Młody Orlen, choć sam czerwony i zakłopotany do granic możliwości, nie potrafił się opanować i wybuchnął po chwili, głośnym, niekontrolowanym śmiechem.
* * * *
Gadżet i Kasia wkroczyli dziarsko do zapełnionej już w połowie sali. Po wylegitymowaniu się i wylosowaniu numerków.. obok siebie - o nie! (Gadżet) - o tak! (Kasia) - zajęli miejsca w tylnym rzędzie ławek.
- Trochę dziwnie, co? - spytała nastolatka, rozsiadając się wygodnie na krześle - W końcu tu jesteśmy. Cztery lata nauki i nie ma ucieczki przed przeznaczeniem..
- Tak, tak - Gadżet zaczął się nagle denerwować. Dopiero teraz, wśród tych wszystkich elegancko ubranych i szepczących przyciszonymi głosami uczniów, dotarło do niego, że oto, już za chwile, ma przystąpić do egzaminu dojrzałości.
- O co chodzi? Cykorek Ci się załączył? - Kasia wyglądała na nieprzyzwoicie zrelaksowaną.
Gadżet przełknął.
- Nie odzywaj się do mnie. To Twoja wina.
- Moja?
- Tak! Od miesięcy nam powtarzasz, że nie zdamy!
- Och, Gadżet.. nie chcesz mi chyba powiedzieć, że przejmujesz się tym, co mówię?
- Na to by wyglądało. Więc zrób mi przysługę i się zamknij.
- Aww.. - dziewczyna wyszczerzyła się szeroko - Kocham Cię, wiesz?
- Powiedziałem Ci, żebyś się zamknęła.
- Ale ja Cię naprawdę kocham - Kasia nagle wstała i podchodząc do niego ze łzami w oczach, objęła ciasno za szyję.
- Przestań! - Gadżet spalił raka, bezowocnie próbując ją od siebie odepchnąć.
- Powiedz, że też mnie kochasz.. - ludzie wokół zaczęli chichotać.
- Dlaczego Ty mi to robisz? - spytał płaczliwie jasnowłosy chłopak.
- Bo Cię kocham. Jesteś moim ulubionym.. ukochanym homoskiem.
- Spalę Cię na stosie.. - Gadżet przymknął powieki, zwieszając z rezygnacją głowę.
Dziewczyna zarechotała.
- W Twoich ustach, to jak wyznanie miłości - cmoknęła go w czubek głowy.
- Kaniewska - do ich ławki zbliżyła się pani dyrektor - Nie za późno na takie czułości? - oczy jej się śmiały.
- Och, życzyłam mu tylko powodzenia - Kasia wyprostowała się, uśmiechając od ucha do ucha.
- Proszę ją stąd zabrać - Gadżet spojrzał błagalnie na nauczycielkę - Zabrać i zamknąć w jakiejś klatce.
Dyrektorka z trudem pohamowała rozbawienie.
- Kasia, usiądź na swoje miejsce. Twój chłopak będzie zazdrosny.
- Jeszcze nie wszedł - dziewczyna zajęła posłusznie swoje krzesło - Poza tym, on też lubi Gadżeta obejmować..
- Kaśka! Jesteśmy na Maturze!
- Co z tego? Uczucia powinno się okazywać w każdym miejscu i o każdej porze.
- Ja nie mam względem Ciebie 'żadnych' uczuć - syknął Gadżet, walcząc z pokusą, dźgnięcia ją ołówkiem w oko.
- Orlen! Paskowski!
Na salę wszedł Patryk i jasnowłosy chłopak z miejsca zapomniał o znajdujących się obok niego kobietach - a jego twarz, rozjaśnił ciepły, rozmarzony uśmiech.
Kasia prychnęła coś pod nosem, a dyrektorka, wymieniając z nią porozumiewawcze spojrzenia, ruszyła z powrotem w kierunku stołu nauczycielskiego.
- Cóż, 'serce nie sługa..' - zacytowała rozbawiona, a jej uśmiech był tak samo szczery, jak ten chłopca, którego edukację i postępy w nauce, śledziła od czterech długich lat.
* * * *
W dwa tygodnie później, Gadżet stał pod wielką tablicą z wynikami, cały czas (a stał już tak od kilku minut) nie mogąc uwierzyć w to, co widzi.
- O kurczę.. - jęknął w końcu i odwrócony do tablicy tyłem Patryk, zagryzł boleśnie dolną wargę. On nie odważył się spojrzeć.
- Co jest? No powiedz! - ponaglił go zdenerwowany - Jakie masz oceny?
Gadżet przełknął.
- Bardzo dobry z polskiego - młody Orlen wydał cichy pisk radości - I.. celujący z historii. Celujący! - pisk przeszedł w zwycięski okrzyk i chłopak rzucił mu się radośnie na szyję.
- Naprawdę dostałeś sześć?! Gadżet! Jesteś geniuszem!
- No, naprawdę - nie mógł oderwać oczu od poznaczonych literkami kartek - To znaczy.. nie jestem geniuszem, ale naprawdę dostałem sześć. Chyba się popłaczę ze szczęścia.
- To za chwilę. Sprawdź moje - poprosił go, na nowo zaciskając powieki.
- Ok, ok. Wybacz - objął go jedną ręką w pasie, drugą sunąc po zawieszonych stronach - Powiedz jeszcze raz.. jak się nazywasz?
Patryk strzelił go przez głowę.
- To nie czas na żarty, głupku. Jeśli nie zdałem.. cholera, co ja wtedy zro..?
- Mam!
- I co? I co? - od razy przerwał swój wywód.
- Hm - uśmiech rozjaśnił twarz Gadżet, ale Patryk nie mógł tego dostrzec - Dostałeś dwie takie same oceny.
- Pozytywne?
- No wiesz, to zależy, jak na to spojrzeć..
- Gadżet! Mów!
- Dlaczego sam nie spojrzysz?
- Bo się boję! Wolę usłyszeć to od Ciebie.
- A co, jeśli Cię okłamię?
- Wtedy, do świętowania, cynamonowe nam się nie przydadzą - warknął mściwie.
- Cynamonowe skończyły się wczoraj.
- Cholera, naprawdę? - Patryk odchylił głowę, patrząc na niego z zawodem. To były jego ulubione prezerwatywy.
- No, niestety tak. A Ty dostałeś dwie piątki.
- Co?
- Dwie piątki. Z Matury, pamiętasz? Wyniki już Cię nie obchodzą? - zagryzł kpiąco dolną wargę.
Oczy młodego Orlena zrobiły się dwa razy większe.
- Serio? Bo jeśli łżesz..
- Z ręką na sercu - nie łżę.
- Trzymasz rękę na moim tyłku..
- Tym bardziej. Zdaliśmy, oboje. Na bardzo dobry.
Patryk na nowo zaczął piszczeć, obściskując go i całując. Nie mógł uwierzyć we własne szczęście, a ulga niemal pozbawiała go tchu. Niemal.
- Naprawdę?! Na bardzo dobry?!
- Tak, naprawdę - obrócił go w swoich ramionach, by mógł w końcu spojrzeć na tablicę z wynikami.
Patryk odnalazł swoje nazwisko na liście, upewnił się co do ocen i zaczął podskakiwać w miejscu, jak dziecko.
- Ale faaajnie! Nie musimy zdawać ustnych! Mamy już Maturę za sobą! - chwycił Gadżeta za poły koszulki, szaleńczo nim potrząsając.
- Spokojnie - przewrócił rozbawiony oczami, choć i jego radość aż rozsadzała - przecież widzę. Poza tym, nie zapominaj o języku.
- A co z nim? - wyszczerzył się młody Orlen - Chcesz się całować? - nadstawił zachęcająco usta.
- Nie, głupku. To znaczy, chcę, ale.. chodziło mi o język obcy.
- Nie mój? - spytał dziecinnie, udając, że się dąsa.
- Patryk.. - Gadżet z trudem zachowywał powagę - Mówię o angielskim. I niemieckim. Z tych przedmiotów musimy jeszcze odpowiadać.
- E tam! - chłopak machnął lekceważąco ręką - Co tam jeden egzamin! Zdaliśmy Maturę! - ponownie rzucił mu się w objęcia.
- Nierząd uprawiany w szkole..? - dobiegł ich cichy, przesadnie srogi głos - Co jeszcze wymyślicie, homoski? - w drzwiach sali z wynikami, stała Kasia, mierząc ich wymownym spojrzeniem.
Chłopcy, którzy przez moment zamarli z przestrachu, na jej widok, ewidentnie odetchnęli z ulgą.
- Nie rób tego nigdy więcej, co? - mruknął Gadżet, gdy dziewczyna podeszła do nich bliżej - Twoje ulubione 'homoski' mogą wykorkować na zawał.
- No, a po zdanej Maturze, kopnąłbym Cię za to w tyłek! - Patryk nagle puścił Gadżeta i rzucił się na Kasię - Bo.. zdaliśmy, Kaśka! Zdaliśmy bardzo, bardzo dobrze!!!
Dziewczyna objęła go z nie mniejszą radością, szczerząc się od ucha do ucha.
- Ja też! - zapiszczała, pozwalając się Patrykowi okręcić - Ja też! I wasze wyniki też już widziałam. Gadżet, Ty..
Przerwało jej wejście Andrzeja. Niezwykle zadowolonego z życia Andrzeja.
- Moje drogie.. zdałem - zakomunikował im spokojnie.. a zaraz potem roześmiał się głośno, odstawiając coś, co można by określić jako 'szaleńczy taniec brzucha' - Zdałem! Zdałem! Zdałem! - podszedł do nich w pląsach i mijając obejmująca się 'parę', padł Gadżetowi w ramiona.
Jasnowłosy chłopak zdębiał.
- Nie pomyliłeś mnie z kimś? - zarechotał, gdy wysoki kapitan, cmoknął go soczyście w czoło.
- Niee. To właśnie 'Ciebie' chciałem uściskać.
Kasia wybuchła śmiechem.
- A nie mówiłam? - zrobiła do Gadżeta minę, nawiązując do ich 'przedmaturalnej' rozmowy.
Patryk pokręcił rozbawiony głową i wypuszczając Kasię z objęć, 'odbił' swojego chłopaka.
- Mamy na niego zły wpływ, Gadżet - chwycił go za rękę.
- No, macie, macie - zgodził się Andrzej, cały czas jeszcze szeroko się uśmiechając - A tak w ogóle, to się spóźniliście. Umówiliśmy się na trzecią - czyli godzinę po wywieszeniu wyników, jako że chcieli uniknąć tłumów i cieszyć się, albo zamartwiać w swoim jedynie towarzystwie. Było wpół do czwartej i on i Kasia zdążyli już nie tylko zobaczyć swoje oceny, ale wyjść również i na papierosa.
Patryk wzruszył ramionami.
- Sorry. Mieliśmy problem z zapałem w samochodzie.
Kasia zagryzła dolną wargę, by się nie roześmiać.
- O, to coś nowego - zakpiła.
Gadżet zwiesił z rezygnacją głowę.
- Z 'zapłonem', Patryk. Zapłonem, nie 'zapałem'.
- Co za różnica? - wzruszył beztrosko ramionami - Zdaliśmy Maturę! - na nowo zaczął nim potrząsać.
Andrzej westchnął.
- No, wam to dobrze. My z Kaśką mamy jeszcze ustne.
- Ja tylko z polskiego - pochwaliła się jego dziewczyna.
Chłopak wykrzywił się do niej złośliwie.
- Bo jesteś stary kujon. A właśnie! Słyszeliście? Ktoś dostał sześć z historii. Sześć! Z historii! Taka nadgorliwość powinna być karana.
Gadżet uśmiechnął się, dumnie wypinając pierś, po której Patryk z miejsca go poklepał.
Andrzejowi opadła szczęka.
- Nie.. - zaczął z niedowierzaniem - Nie mów mi, że to Ty..
- On, on - młody Orlen aż cały pokraśniał. Był ze swojego chłopaka taaaki dumny - Geniusz, no nie?
- Geniusz? Raczej - wybryk natury! I w dodatku gej..
- Tak, wszyscy nad tym ubolewamy - Kasia westchnęła z ostentacją.
Gadżet przewrócił oczami.
- Zachowujecie się tak, jakby homoseksualizm i wysoki iloraz inteligencji, nie mogły iść razem w parze..
- Cóż.. Patryk jest na to doskonałym przykładem, więc..
- Ej no! - młody Orlen trzepnął Andrzeja w ramię - Dostałem dwie piątki.
- Wiesz co mówią o głupocie i szczęściu..
- Andrzej! Gadżet, walnij go. On mnie obraża.
Jasnowłosy chłopak zamachnął się na niego żartobliwie.
- Nie obrażaj mojego chłopaka, bo będziesz miał ze mną do czynienia.
- Wybacz, mój błąd.. tylko już mnie więcej ni bij - uniósł ręce w obronnym geście.
Patryk objął Gadżeta za szyję.
- Mój macho-man.. - wymruczał, tuląc się do niego, niczym kociak.
- Znowu się zachowują - Kasia westchnęła z udawaną dezaprobatą - To co? - uśmiechnęła się nagle diabolicznie - Idziemy oblewać, no nie?
Andrzej z miejsca się zapalił.
- Tak, tak, chodźmy! Mam w domu całą skrzynkę piwa.. - zerknął na obłapującą się parę - Och, sorry, zapomniałem, że wy nie pijecie - błysnął zębami w szelmowskim uśmiechu - Więcej dla mnie!
Patryk uśmiechnął się rozbawiony.
- Wszystko będzie dla Ciebie, bo my nie możemy nigdzie jechać - mruknął przepraszająco - Moi rodzice i rodzina Gadżeta, czekają na nas, u mnie w domu. Obiecałem im, że od razu wrócimy i powiemy im, jak nam poszło.
Entuzjazm Andrzeja nieco oklapł.
- Serio nie możecie? Nawet później?
- Później to Ty będziesz powtarzał do ustnego z fizyki. Jutro masz, jeśli się nie mylę? - Kasia uniosła wymownie brwi.
- Przestań psuć mi humor.
- Popijemy sobie, jak zdasz.
- To będzie dopiero za dwa tygodnie! Ustne z języka są dopiero pod koniec maja!
- Och, to straszne - zaszydziła - Będziesz na głodzie przez tak dłuuugi czas.
- Nie bądź wredna.
- Nie jestem wredna, po prostu myślę racjonalnie. Idziecie? - spytała Gadżet i Patryka, ruszając w stronę drzwi - Na mnie też czekają w domu.
- Zdrajczyni - mruknął jej chłopak pod nosem.
- Słyszałam to.
Młody Orlen pokręcił ze śmiechem głową.
- Oni są gorsi od nas - wyszeptał Gadżetowi do ucha, ciągnąc go w kierunku wyjścia.
Jasnowłosy chłopak stłumił śmiech. Zaiste, byli.
Wyszli na opustoszały i dziwnie cichy szkolny korytarz, dopiero w holu napotykając jakąś żywą duszę. Niefortunnie, jak się miało okazać, była to dyrektorka.
- Oo, moja ulubiona czwórka uczniów - kobieta uśmiechnęła się rozbawiona, skinięciem głowy odpowiadając na ich przywitania - Jak miło was znowu widzieć. Zadowoleni z wyników?
- O, tak! - Kasia, ze zwykłą swą bezpośredniością, objęła dystyngowaną nauczycielkę i mocno uściskała - Dziękujemy!
- To ja dziękuję - kobieta wyglądała na wzruszoną - Między innymi, dzięki waszym bardzo dobrym ocenom, średnia szkoły znacznie się podniosła. Jestem z was bardzo dumna. Zwłaszcza z Ciebie, Gadżet. Moje gratulacje. Nie spodziewałam się po Tobie, niczego mniej.
Jasnowłosy chłopak zaczerwienił się, zapominając w zakłopotaniu o puszczeniu ręki Patryka, którą wciąż lekko ściskał.
Nie uszło to uwagi pani dyrektor.
- Oho, czyli, że to jednak było 'zadzierzganie nowych nici przyjaźni'? - zapytała z rozbawieniem, wskazując na ich splecione palce.
Patryk spalił raka, aż za dobrze pamiętając, co im wtedy, podczas ich pierwszej bójki powiedziała.
- Ee, no bo.. - zaczął się tłumaczyć, od swego chłopaka jednakże, ani na centymetr się nie odsuwając.
- Spokojnie, Patryk, przecież tylko żartuję. Bardzo się cieszę, że tak dobrze się w naszej szkole zaaklimatyzowałeś. I żałuję, że jedynie przez tak krótki czas miałam przyjemność Cię uczyć.
- Tak? - spytał zaskoczony.
- Oczywiście. I uważam, że lepiej, niż na Gadżeta, trafić już nie mogłeś. A właśnie, skoro już tu razem jesteście, chciałabym z wami przez chwilę porozmawiać.
Andrzej, który przez cały czas tej wymiany zdań, pozostawał cicho, uśmiechnął się nagle, patrząc to na nią, to na trzymającą się za ręce parę.
- O tym samym, o czym rozmawiała pani ze mną, po tym, jak się po raz pierwszy umówiłem z Kaśką?
Kobieta spojrzała na niego zaskoczona, po czym, przypominając sobie temat 'tamtej' rozmowy, cicho roześmiała.
- Tak, właśnie o tym - jej rozbawienie było równie ogromne, jak nagłe przerażenie młodego Orlena.
- O nie.. - wyszeptał, a krew odpłynęła mu z twarzy.
- O tak - Andrzej wyszczerzył się z satysfakcją, prowadząc swą, nic nie rozumiejącą dziewczynę, w stronę wyjścia.
A więc jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie - pomyślał, zostawiając przyjaciół sam na sam z dyrektorką.
* * * *
- Beatko, chłopcy właśnie przyjechali - mama Gadżeta wyjrzała przez okno kuchenne w tym samym momencie, w którym srebrny Volkswagen wjechał na podjazd domu Orlenów.
- Doskonale - pani Beata zerknęła jej przez ramię, kończąc krojenie ciasta - Nastawię wodę na kawę - opłukała ręce pod kranem, sięgając po czajnik.
Czekały na nich już od jakiegoś czasu, gawędząc sobie spokojnie i chichocząc raz po raz pod nosem, na dobiegające z głębi domu odgłosy, gdzie tata Patryka grał z dzieciarnią w karty.
- Robert, to nie tak!
- Ha, znowu przegrałeś!
Wykrzykiwali co rusz bliźniacy, który, o zgrozie pani Angeliki, uparli się mówić do niego po imieniu. 'Robert' nie miał nic przeciwko. Właściwie, nawet go to bawiło. Polubił niepokorne maluchy już od czasu ich pierwszego wspólnego wypadu do kina i z radością witał każdą okazję przebywania w ich wesołym towarzystwie.
- Beatko.. - podczas, gdy starsza z kobiet, sprawnie zajęła się przygotowaniem podwieczorku, mama Gadżeta cały czas stała nieruchomo w oknie.
- Tak?
- Po-podejdź tu na chwilkę - coś w jej głosie sprawiło, iż pani Beata odstawiła blachę ze świeżo upieczonymi ciasteczkami i ruszyła z pytającym wyrazem twarzy w jej stronę.
- O co chodzi? Coś się stało? - stanęła u jej boku, przygładzając wierzchem dłoni włosy.
- N-nie wiem - pani Angelika wyglądała na nieźle zszokowaną - Zobacz - wskazała głową na stojąca na podwórzu parę - Oni.. oni się.. 'całują' - ostatnie słowo wypowiedziała pełnym niedowierzania szeptem.
- O - mama Patryka uśmiechnęła się - I wyglądają na uradowanych, na pewno dobrze im poszło! - niby się nie martwili, ale to w końcu była Matura - Pijesz kawę z mlekiem czy śmietanką? - odeszła od okna, otwierając lodówkę.
Kobieta odwróciła się do niej przodem. Jej oczy, jak dwa szklane spodki.
- Ciebie.. Ciebie to nie dziwi? - ręce zaczęły jej nieco drżeć.
- Co takiego? To, że im dobrze poszło, czy że się całują? - spytała z uśmiechem.
- To.. to drugie - wydukała.
Pani Beata roześmiała się cicho.
- Nie mów, że nigdy dotąd nie widziałaś, jak to robią? Przy nas obściskują się non stop. Z początku trochę się krępowali, zwłaszcza Gadżet, ale teraz.. - czasami nawet, gdy oglądali we czwórkę jakiś film, jej syn, siadał bez pardonu, swojemu chłopakowi na kolanach.
- O-obściskują? To znaczy, że.. że oni są.. 'parą'?
Mama Patryka spoważniała.
- No, oczywiście. Od kilku miesięcy już - spojrzała na nią zaskoczona - Nie wiedziałaś?
- Nie - pani Angelika pokręciła powoli głową - Gadżet nigdy nic nie mówi. Myślałam.. że się po prostu przyjaźnią - zerknęła jeszcze raz przez okno na śmiejących się i zawzięcie dyskutujących chłopców.
- No, przyjaźnią się swoją drogą - pani Orlen wyglądała na nieco zakłopotaną - Ale są również w sobie na śmierć i życie zakochani.
- Zakochani? - młodsza z kobiet, mogła stanowić jedynie jej echo.
- No, tak. Patryk nawet oświadczył się Gadżetowi w naszej obecności. To było naprawdę zabawne - zachichotała.
- Oświadczył? - mama Gadżeta usiadła ciężko na jednym ze stojących wokół stołu krzeseł - Oświadczył? Mój syn jest zaręczony? Z innym mężczyzną?
- Mhm. Już od kilku miesięcy - pani Beata przysunęła się do niej bliżej - Naprawdę nic nie wiedziałaś?
- Nie. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, że.. że jest..
- Gejem? - kobieta usiadła na krześle obok - Przeszkadza Ci to?
- J-jeszcze nie wiem. Jak na razie, jestem chyba jedynie w szoku.
- Jakim szoku? - chłopcy wkroczyli niezauważeni do kuchni i Gadżet spojrzała z rozbawieniem na swoją mamę.
Kobieta podniosła na niego przestraszony wzrok i jej policzki pokryły się czerwienią.
- Mamo, zdaliśmy! - Patryk zdawał się nie dostrzegać doniosłości chwili - Oboje na bardzo dobry! A Gadżet dostał nawet sześć z historii! Dasz wiarę? - uśmiechnął się do ucha do ucha, klepiąc swego chłopaka po plecach.
- Ooch, to cudownie! - pani Beata, rzucając szybkie spojrzenie swej przyjaciółce, podniosła się od stołu i mocno ich obu uściskała - Moje gratulacje! Robert! - zawołała w głąb domu - Chłopcy wrócili!
Jej mąż pojawił się w kuchni w kilka sekund później.
- Matura zdana? - spytał zaraz od progu.
- Zdana! - Patryk uśmiechnął się, pozwalając się ojcu uściskać - Moja na bdb, a Gadżeta nawet jeszcze lepiej.
- Naprawdę? Ooch, jestem z was taki dumny! - wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać ze szczęścia i już się szykował do objęcia również i Gadżeta, ale coś w jego postawie przystopowało go. Chłopak cały czas wpatrywał się w swoją mamę.
- Mamo? Stało się coś? - spytał nieco przestraszony.
- Nie, nie - kobieta zdobyła się na słaby uśmiech, wstając w końcu od stołu - Po prostu.. bardzo się cieszę, że dobrze wam poszło.
- Jesteś pewna? Bo wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
- Jakiego ducha? - w drzwiach pojawili się bliźniacy i Ania z drepczącym jej po piętach Draco.
- Shh - Robert uciszył ich, kładąc im ręce na ramionach. Jasnym, jak słońce było, iż coś jest z panią Angeliką nie tak.
Mężczyzna rzucił swej żonie pytające spojrzenie. Ona wzruszyła jedynie bezradnie ramionami. Cóż mu miała powiedzieć?
- Mamo? - powtórzył Gadżet niepewnie - Na pewno dobrze się czujesz?
- Och, czuję się doskonale.. nic mi nie jest.. po prostu.. Gadżet?
- Tak?
Stanęła dwa kroki przed nim. W kuchni zapanowała cisza.
- Kim.. kim jest dla Ciebie Patryk?
Gadżet zmieszał się lekko.
- Kim.. jest dla mnie Patryk? Dlaczego teraz o to pytasz?
- Gadżet.. po prostu odpowiedz, dobrze?
- Ale..
- Proszę Cię. Jest Twoim przyjacielem, tak?
Chłopak zaczerwienił się.
- Tak - odpowiedział po chwili wahania.
- 'Tylko' przyjacielem?
Rumieniec sięgnął linii uszu.
- .. nie. Nie tylko.
- Więc kim?
Kolejna minuta ciszy.
- On.. jest moim chłopakiem.
- Narzeczonym - poprawił go młody Orlen, nic z tej wymiany zdań nie rozumiejąc.
- No właśnie - pani Angelika spojrzała na syna z lekką nutką zawodu.
- Gadżet.. - Robert nagle się uśmiechnął - Nie powiedziałeś mamie, że się zaręczyłeś? - a więc tylko o to chodziło! Mężczyzna odetchnął z ulgą.
- Nie powiedział nawet, że są parą..
- Nie? - Patryk zrobił zaskoczoną minę - Wstydzisz się mnie? - zerknął kpiąco na swego chłopaka.
- Skąd. Nigdy w życiu - Gadżet wbił proszący wzrok w swoją rodzicielkę - Mamo, musimy teraz o tym rozmawiać?
- Nie, oczywiście, że nie. Po prostu.. byłabym spokojniejsza, gdybym wiedziała, że mi ufasz - zagryzła nieco smutnie dolną wargę.
- Ufam Ci!
- To dlaczego nie powiedziałeś, że się zakochałeś?
- Bo.. nie chciałem Cię denerwować.
- Denerwować? Gadżet, przecież to cudowna wiadomość. Powinieneś wiedzieć, że wszystko, na czym mi kiedykolwiek zależało to to, żebyś był szczęśliwy.
- Nawet, jeśli miałbym być szczęśliwy, będąc z innym chłopakiem?
- A jesteś szczęśliwy?
Chłopak zerknął na stojącego u jego boku Patryka i fala ciepła zapała jego serce.
- Jestem - przyznał cicho i pani Angelika objęła go nagle za szyję i mocno uściskała. Łzy ulgi popłynęły w dół jej policzków.
Jej młodsze pociechy spojrzały po sobie przestraszone.
- Dlaczego mama płacze? - spytała Ania, ciągnąc Arka za rękaw.
Chłopiec wzruszył ramionami.
- Chyba dlatego, że Gadżet jest homo..
- Zły homos - poparł go zaraz Piotrek, błyskając zębami w diabolicznym uśmiechu.
- Och, Gadżet.. - pani Angelika zdobyła się na lekki uśmiech, zagarniając ramieniem również i Patryka - Naprawdę, nie macie pojęcia, jak bardzo się cieszę..
Stojący nieopodal nich Robert, pociągnął głośno nosem.
- Jakie to wzruszające.. - jego oczy również wypełniły się łzami.
Widząc to, jeden z bliźniaków, sięgnął po leżące na stole chusteczki i podał mu jedną, chwytając go uspokajająco za rękę.
- Masz, Robert. I nie martw się. Wszystko będzie dobrze - zapewnił go z powagą, doświadczonego w takich sprawach jedenastolatka.
W kuchni zapanowała ogólna wesołość - chichotała nawet mama niepoprawnych dzieciaków.
- Doskonale - pani Beata od razu to wykorzystała - Skoro wszystko już wyjaśnione, to może zabierzmy się w końcu za świętowanie, co? Czas uczcić naszych uzdolnionych maturzystów..
Nikt nie oponował.
* * * *
Gdy w trzy godziny później, Patryk odprowadził rodzinę Kamińskich do samochodu, na twarzy każdego z nich, gościł szeroki, pełen zadowolenia uśmiech.
Pani Angelika, która po głębszym namyśle, doszła do wniosku, iż bardzo się jej ten, zaskakujący początkowo, obrót spraw podoba - nie mogła oderwać rozanielonego spojrzenia od swego najstarszego syna, co rusz wprawiając go w zakłopotanie.
Jemu samemu niezwykle ulżyło, że w końcu o wszystkim matce opowiedział, a bonus w postaci dopiero co zdanej Matury, wprowadził go w stan, nieokiełzanej wręcz radości. Każdy mógł to bez trudu zobaczyć i każdy, z Patrykiem na czele, cieszył się razem z nim.
Bliźniaki pławiły się w atmosferze ogólnej wesołości, rozrabiając jeszcze bardziej, niż normalnie, jako że nikt nie miał serca ich upomnieć.
Ania, zazwyczaj grzeczna i spokojna, dokazywała razem z nimi, szalejąc po całym domu z ujadającym radośnie Draco, który przez ostatnie miesiące urósł tak bardzo, iż w swych szalonych podskokach, potrafił ją przewrócić.
Państwo Orlenowie patrzyli na to wszystko z pełnym ukontentowaniem, dziwnie się nawet czując, gdy po wyjściu zaznajomionej rodziny, zaległa w ich domu cisza. Od czasu, gdy Patryk i Matylda wydorośleli, brakowało im tego dziecięcego rozgardiaszu i teraz, kiedy mogli, czerpali z tego do woli. Zaplanowane już nawet mieli krótkie, wspólne wakacje..
Gdy ich syn, pomagał zapakować się Kamińskim do samochodu, oni zabrali się sprawnie za sprzątanie po gościach, krzątając po kuchni i omawiając wydarzenia dnia.
Gdy skończyli ładowanie wszystkiego do zmywarki i Robert oddalił się w głąb domu na swą zwyczajową popołudniową drzemkę, pani Beata, z filiżanką herbaty w ręku, stanęła jeszcze przed oknem.
Srebrny Volkswagen, którego Gadżet, z oczywistych powodów, parkował na ogół przed swoim domem, wciąż jeszcze stał na podjeździe i choć cała jego rodzina czekała już na niego w środku, on sam pozostawał na zewnątrz, żegnając się z Patrykiem.
Mama ciemnowłosego chłopaka uśmiechnęła się łagodnie pod nosem, dostrzegając czułe uśmiechy i pełne oddania spojrzenia, jakimi ta dwójka siebie obdarzała. Tak ładnie razem wyglądali. Tak słodko i prawdziwie - jakby naprawdę byli dla siebie stworzeni..
W pewnym momencie jednakże, mała, szara, przygnana przez lekki podmuch wiatru, chmurka przesłoniła połowicie, chylące się ku zachodowi słońce i cień zasnuł część podjazdu. I to zasnuł go w tak dziwny sposób, iż sięgnął on jedynie Patryka, podczas gdy na, stojącego obok niego Gadżeta, wciąż jeszcze padały ciepłe promienie słoneczne..
Panią Beatę przeszył dreszcz. Nie była nigdy specjalnie przesądną osobą, ale.. widok, oddalonych nagle od siebie, dosłownie o lata świetlne chłopców - no co? tak to właśnie wyglądało - wzbudził w jej sercu niepokój.
Coś było nie tak w tym idyllicznym obrazku, w tej dzielącej ich, przez grę świateł przecież jedynie, barierze - co ją przestraszyło. Jakiś zły znak, omen nadchodzących nieszczęść..
Kobieta przewróciła nagle oczami i zdając sobie sprawę, o czym myśli, pokręciła z niesmakiem głową. Doprawdy, za długo już chyba mieszka na wsi, skoro chwytają się jej takie zabobony.
Wzdychając lekko, odsunęła się od okna, postanawiając dołączyć do męża w jego przed-wieczornej sjeście.
W chwilę po jej odejściu, mała chmurka, pognała dalej przed siebie i blask słońca na nowo 'połączył' wciąż jeszcze rozmawiającą parę. Ona jednakże, już tego nie zobaczyła..
* * * *
TBC...