Definicja szczęścia cz.21.8

Dec 28, 2006 21:56



|Tytuł| :"Definicja szczęścia" (cz. 21. 8/ ?)
|Autor| : Kea
|E-mail| : nanou@o2.pl
|Typ| : original person slash
|Ostrzeżenie| : nope
|Od autora| : ostatnia z 'trójmiastowych' części :) Jutro cd - nie, nie obiecuję, bo w tym jestem, jak się okazuje, do dupy - po prostu postaram się zamieścić.. jak tylko Gacek przestanie skakać po klawiaturze ^^

Poprzednie części

* * * *

~Obietnica~

Kasia, o skradzionych kajdankach nie powiedziała ani słowa.
Nie z dobroci serca, rzecz jasna, gdyż nie leżało to raczej w jej naturze, ale zwykłej - nieświadomości.
Kiedy wrócili w końcu z Sopotu, wślizgując niepostrzeżenie do domu i kładąc, w blasku wschodzącego słońca, na krótko do łóżka - ona wciąż jeszcze spała; a później, gdy zebrali się całą szóstką przy niedzielnym śniadaniu, nie wpadła na pomysł, by przeszukać swoją torebkę, tak więc braku jednego ze swych nowych nabytków, zwyczajnie nie zauważyła.

Spostrzegła za to co innego i choć chwilowo powstrzymywała się od komentarzy i wypytywania ich o wrażenia minionej nocy, nikt nie mógł jej zabronić patrzeć. A patrzeć było na co.

Gadżet, który już wcześniej traktował Patryka jak swego 'księcia z bajki', teraz praktycznie nad nim skakał, otaczając go, na każdym niemal kroku, bijącym wręcz po oczach uwielbieniem.
Tak jak normalnie, rzucał mu krótkie, pełne słodyczy spojrzenia, tak teraz - ledwo wzrok mógł od niego oderwać, uśmiechając przy tym tak głupkowato i z takim rozmarzeniem, iż Kasia musiała wykręcać sobie palce pod stołem, by nie wyć ze śmiechu. To jego ciągłe upewnianie się, że niczego Patrykowi nie brakuje, to spełnianie jego prośb, zanim ten zdążył je chociażby wypowiedzieć na głos.. to 'Patryk stał się skarbem, który ja muszę chronić, troszczyć się o niego i otaczać opieką'..

Sposób bycia Gadżeta uległ tak drastycznej zmianie, iż Kasia, całym sercem wierzyła, iż gdyby mógł, to nieustannie nosiłby on młodego Orlena na rękach. To było - naprawdę słodkie, niemal piękne i rozbrajające w swej.. stosowności - tak miało być, ta dwójka była sobie pisana i wibrujące między nimi uczucia, udzielały się wszystkim wokoło.

Był to więc, zaiste wyjątkowy poranek.
Nikt nie martwił się tym, że już za kilka godzin będą musieli wrócić do Kanii; nikt nie narzekał, że czas ich krótkich wakacji dobiegał końca, znamionując nieuchronność zbliżających się egzaminów. Nikt się też nie sprzeciwił, gdy Kasia zaproponowała ostatni wypad 'nad morze'..

Dzień był ładny, ciepły i słoneczny, choć wietrzny. Gdy dotarli na plażę, nie powitały ich więc tłumy spacerowiczów, ale jedynie krzyk mew i biel uderzających o brzeg fal.

Wybrzeże portowej Gdyni, do której się udali, nie było może aż tak malownicze, jak to sopockie, ale i tak zachwycało swym niezaprzeczalnym pięknem Kasia była w siódmym niebie, gdy po długim spacerze, usiedła na rozgrzanym słońcem piasku, wpatrując jak urzeczona, w szumiace spokojnie morze.. i zerkając raz po raz, na bawiącą się przy brzegu, niczym dzieci, swą ulubioną męsko-męską parę.
Życie było piękne, o tak.

* * * *

- Gadżet! Nie tak daleko! - przerzucony przez bark swego chłopaka, Patryk, wył ze śmiechu, niesiony przez ciężkie fale, w głąb morza.

- Przestań wierzgać, bo Cię zrzucę! - Gadżet również się roześmiał, klepiąc go figlarnie po tyłku.

- I tak mnie zrzucisz!

- No, ale jak będziesz wierzgać, to poleciasz na twarz - zestawił go na dół i lodowata woda momentalnie obmyła jego, sięgające za kolana, czarne rybaczki.

- Aaa! Zimno! - młody Orlen pisnął, jak niewiasta w opałach, ruszając biegiem na brzeg.

Gadżet, szczerząc się od ucha do ucha, podążył zaraz za nim, łapiąc go w pasie, w momencie, w którym jego stopy uderzyły o suchy piasek.

- Dokąd to, słoneczko? - ponownie uniósł go do góry.

- Mam całe mokre nogawki! - Patryk objął go za szyję, tupiąc nogami i rozpryskując wokół białą pianę.

- Ja też. Niesamowite uczucie.. - Gadżet, jak gdyby nigdy nic, skierował się z powrotem w fale.

- Chory jesteś. Nie ciągnij mnie taaam.. - zaprotestował młody Orlen, wyrywając mu się i biegnąc w przeciwnym kierunku.

Bawili się tak już od kilkudziesięciu minut. Skacząc przez fale, chlapiąc wodą i uciekając, lub goniąc jeden drugiego; czasami przystając, by się pocałować, czasami po prostu obejmując, szepcząc do ucha cudowne nonsensy i nie przejmując się zupełnie, zszokowanymi spojrzeniami, nielicznych spacerowiczów.

Było im tak dobrze, tak beztrosko - co ich obchodził, otaczający ich świat? Morze należało do nich, tak jak oni należeli do siebie nawzajem - nikomu nic do tego.

- Aua! - Patryk krzyknął nagle, gdy schylając się po muszelkę, dostał 'garścią' wody prosto w twarz - Ty ośle! - wyprostował się, patrząc gniewnie na swego szczerzącego się radośnie chłopaka.

- Sam jesteś osioł. W dodatku - mokry.

Młody Orlen zasalutował mu środkowym palcem, po czym, machnowszy nogą, oblał mu i bluzę i podwinięte do kolan dżinsy.

- I kto teraz jest mokry, huh? Huh? - ryknął śmiechem na widok jego zaskoczonej miny, a potem pisnął z przestrachu, gdy Gadżet warknął wojowniczo i udaremniając mu ucieczkę, złapał za ramię i mocno do siebie przyciągnął.

- Poskarżę się - szepnął, chwytając go jedną ręką w pasie, a drugą klepiąc po tyłku.

- Komu? Neptunowi? - Patryk zarechotał, potrząsając głową i rozpryskując wokół fontanne kropel. Część uderzyła Gadżeta w twarz i chłopak roześmiał się zaskoczony.. szybko jednakże poważniejąc, gdy zobaczył, iż policzku młodego Orlen wciąż są mokre i woda znaczy jego gładką skórę strużkami, które aż za bardzo przypominały łzy.
Coś aż go ścisnęło boleśnie w środku i jego uśmiech momentalnie zbladł. Widok' zapłakanej' buzi swojego kochanka był jakiś taki.. złowieszczy.

- Hej - Patryk klepnął go w ramię, patrząc zaskoczony na jego posmutniałe oblicze - O co chodzi?

Gadżet wpatrywał się w niego przez chwilę, niemal przerażony, gdyż świat nagle pociemniał.
Zerknął w górę. Mała chmurka przysłoniła słońce. Nic nadzwyczajnego; wiatr ją tu pewnie przygnał.. dlaczego więc odczuł taki niepokój?

- Gadżet? - młody Orlen był wyraźnie zaniepokojony - Wszystko w porządku?

Chłopak potrząsnął głową, jakby chcąc odpędzić te niewesołe myśli.

- Taak, jasne - zdobył się na słaby uśmiech i wyciągając dłoń, starł wilgoć z jego twarzy - Zamyśliłem się, to wszystko.

- Jesteś pewien? - spojrzał mu uważnie w oczy - Bo przez chwilę.. wyglądałeś na naprawdę zasmuconego.

- To nic. Po prostu.. przypomniało mi się to, co powiedziałeś w pociągu.. o tym, że coś nas tu czeka i.. przepraszam - wzruszył ramionami - Tak mnie jakoś głupio naszło.

Patryk westchnął, mocniej się do niego przytulając.

- Złe przeczucia?

- Tak, chyba tak - pogładził go po policzku - Miałeś taką mokrą twarz, jakby zapłakaną, a ja.. nie chcę patrzeć już na Twoje łzy, wiesz?

Młody Orlen objął go ciasno za szyję i uśmiechnął się szeroko, zawzięcie kręcąc głową.

- Bez obaw. Uroczyście Ci obiecuję, że już nigdy nie będziesz musiał.

Była to pierwsza z obietnic, jaką pisane mu było złamać.

* * * *

- Wszyscy spakowani? - gdy tylko wrócili do domu państwa Orlenów i pochłonęli szybki obiad, Kasia zaprowadziła musztrę, dyrygując nimi na lewo i prawo.

- Tak, mamo - Andrzej zrobił do niej minę, siadając ciężko na brzegu łóżka.

- Skończ z tym kompleksem Edypa, co? - dziewczyna wykrzywiła się do niego kąśliwie - Sprawdziłeś łazienkę? Bo jak znam życie, zapomnisz nawet o szczoteczce do zębów..

- Ja sprawdziłem - przerwał ten wywód Gadżet - Nic nie zostało.

- Ok. To bierzcie torby, już czwa..

- Hej! - do pokoju wskoczył (dosłownie) Patryk - Widzieliście może mój lewy but? - manipulując na jednej nodze, na drugą wsuwał czarno-białego adidasa.

- Nie - Gadżet objął go ze śmiechem w pasie - Ale spytaj Edypa, Kaśka zmusiła go do zajżenia pod każde łóżko.. - zakpił.

- Kogo? - młody Orlen zrobił wielkie oczy i pozostała trójka wybuchnęła śmiechem.

Zanim jednakże ktokolwiek zdołał mu odpowiedzieć, w drzwiach pojawiła się babcia.

- Patyś? Nie brakuje wam przypadkiem.. - urwała, gdy jej wzrok zawiesił się na obejmującej się parze - .. buta? - dokończyła, dopiero po chwili, odwracając głowę, by jej czerwony jak burak wnuk, nie mógł dostrzec zbyt domyślnego uśmiechu.

- Ee, tak, to mój - wyswobodził się z objęć Gadżeta, biorąc od niej swą zgubę - Dzięki - nie ośmielił się spojrzeć jej w twarz.

- Nie ma za co, kochanie - starsza pani zachowywała się, jak gdyby nigdy nic - Gotowi?

Młodzi skinęli głowami.

- No to chodźcie. Dam wam coś słodkiego na drogę - obróciła się na pięcie i Andrzej tak szybko wstał z łóżka, iż omal się z nią zderzył w drzwiach.

W dziesięc minut później, stali już całą czwórką przy drzwiach wejściowych, ubrani i przygotowani do podróży.

Po długich i wylewnych podziękowaniach - za gościnę i poświęcony im czas (Kasia) oraz obfiość posiłków i wałówkę na drogę (Andrzej) - para pożegnała się, ruszając do samochodu.

Patryk i Gadżet, jeszcze na chwilę przystanęli, gdy babcia (dziadek usnął w fotelu) przekazywała im pozdrowienia dla 'młodych' państwa Orlenów i dawała wskazówki, jak bezpiecznie dojechać do domu.

- Pamiętajcie, żeby jechać ostrożnie. Jest, co prawda, niedziela, ale przy wyjeździe z Trójmiasta, zawsze robią się korki.

- Babciu - Patryk jedynie się uśmiechnął - Gadżet to najprzezorniejszy kierowca świata. Tata dobrze go przeszkolił.

- Wiem, wiem, ale i tak uważajcie. Ostrożności nigdy za wiele.

- Będziemy jechać powoli - obiecał poważnie jasnowłosy chłopak - Przyrzekam, że nie naraże ich na żadne niebezpieczeństwo.

Starsza pani poklepała go po ramieniu.

- Oh, co do tego, nie mam żadnych wątpliwości - obdarzyła go ciepłym uśmiechem - Jesteś bardzo rozsądnym młodym człowiekiem. Patryk ma szczęścię, że Cię spotkał.

Patryk przewrócił ze śmiechem oczami.

- Tak, wieeelkie szczęście - zrobił minę do Gadżeta.. który odwzajemnił mu się zaraz wywaleniem języka.

Pani Orlen zachichotała pod nosem.

- No, idźcie już, idźcie; bo Andrzej zje wam wszystkie zapasy.

Ciemnowłosy chłopak prychnął.

- Spokojna głowa. Kasia mu nie pozwoli - nachylił się nad babcią, całując ją w policzek - Do widzenia. I - jeszcze raz dziękuję. Pożegnaj od nas dziadka.

- Oczywiście.

Gadżet chwycił za ich plecaki.

- Do widzenia.

Pani Orlen uśmiechnęła się szeroko.

- A.. Patyś? - zagadnęła go jeszcze, gdy zbierali się już do odejścia.

- Tak?

- Przekaż mamie, że jak najbardziej pochwalam Twój wybór.

Patryk zmarszczył czoło.

- Mój.. wybór? - nie zrozumiał.

- Mhm. Beatka dzwoniła, jeszcze przed waszym przyjazdem i prosiła, byśmy ocenili Gadżeta. Ona i Robert, są w nim ewidentnie zakochani - puściła do jasnowłosego chłopaka oko - i muszę przyznać, że wcale się im nie dziwię..

Patryk zdębiał.

- A-ale co.. - chyba się przesłyszał - Chyba nie sugerujesz, że..?

- Że Gadżet jest Twoim chłopakiem? Skąd. O tym wiem już do dawna. Mówię tylko, że mnie, on również bardzo się podoba.

- Babciu.. - młody Orlen jęknął - To Ty.. wiesz?

- Oh, no oczywiście. Jak Robert u nas był, jakieś dwa tygodnie temu, to powiedział, że zdążyliście się już nawet zaręczyć. Moje gratulacje. Homoseksualne wesela są takie wzruszające. Widziałam jeden w telewizji. Aaah, jakie to było piękne!

Biedny Gadżet dostał wytrzeszczu.

- A-ale jak..?

- Spokojnie, Gadżet - Patryk spojrzał na niego przepraszająco - Zabijemy mojego tatę, jak tylko wrócimy do Kani - obiecał.

- Um, nie o to mi chodziło..

- Nie? A o co?

- O te śluby. Nie wiedziałem, że je przeprowadzać, tak jak te zwyczajne..

- Bardziej martwi Cię nasze wesele, niż to, że moi rodzice wygadali się przed moimi *dziadkami* o tym, że jesteśmy parą?!

- Noo, tak. O tamtym wiedziałem już wcześniej - Gadżet podrapał się po głowie.

- Słucham?! Jak to 'wiedziałeś już wcześniej'?

- Umm, no widzisz.. wczoraj, jak wróciliśmy z kina, Twój dziadek powiedział mi.. że, jak był młody, to miał przyjeciela, który.. ee.. no wiesz..

- CO?! I Ty nic mi nie powiedziałeś?! - Patryk aż się zapowietrzył.

- Nie chciałem Cię denerwować.

- 'Denerwować'?! Czy ja wyglądam, jak ktoś zdenerwowany?! - wychrypiał, dysząc ciężko.

- Nie - babcia z trudem hamowała śmiech - Raczej, jak ktoś bliski zawału..

- Gadżet.. ja Cię uduszę.. Rozmawiałeś o.. o.. o tym z moim 'dziadkiem'?!

- To on zaczął - rzucił obronnym tonem jasnowłosy chłopak.

- O Boże..

- Patyś, uspokój się. Gdybyś miał dziewczynę, wszystko wyglądałoby dokładnie tak samo.

- Ale ja nie mam dziewczyny! Mam chłopaka!

- Taak, zdążyłam zauważyć. I to bardzo miłego na dodatek. Cieszę się, że mogłam Cię poznać - ponownie puściła do Gadżeta oko - Jedźcie już. Kasia i Andrzej na pewno się niecierpliwią.

Gadżet uśmiechnął się, biorąc młodego Orlena za rękę.

- Chodź, słoneczko.

- Nie mów do mnie 'słoneczko' przy mojej babci!

- Przepraszam, kochanie. Możemy już iść?

Starsza pani zachichotała.

- Do widzenia, dzieci. Pamiętajcie, żeby jechać ostrożnie.

- Będziemy - Gadżet pomachał jej na odchodnym, ciągnąc Patryka za sobą.

Gdy babcia, posyłając im całusa, zamknęła za sobą drzwi, ciemnowłosy chłopak wypuścił ze świstem powietrze.

- Nie mogę w to uwierzyć - wychrypiał.

- W co? W to, że Twoi dziadkowie mnie zaaprobowali, czy że rodzice Cię przed nimi wsypali?

- W to, że Ciebie w ogóle to nie rusza!

- Ahh, no wiesz.. zdążyłem się już przyzwyczaić.

- Do mojej kochanej rodzinki?

- Mhm. I bycia jej częścią.

Patryk nagle przystanął, mrużąc z zastanowieniem czoło.

- I jak Ci z tym?

Gadżet zajrzał mu głęboko w oczy.

- Najcudowniej na świecie - wyszeptał.

* * * *

TBC...

definicja

Previous post Next post
Up